Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Podejście do Smoleńska

Emerytury emeryturami, kwota wolna od podatku kwotą wolną od podatku, Lis Lisem, program programem, obietnice obietnicami - newralgicznym punktem tej kadencji i tak może być Smoleńsk.

Kwestia katastrofy smoleńskiej, paradoksalnie, jest dla PIS-u politycznie raczej niekorzystna. Zyskać na śledztwie smoleńskim nie mają ani jak, ani czego, a stracić mogą dużo. Niezależnie od tego, jak bardzo umiarkowane i racjonalne wizerunki będą pielęgnować premier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda, gdzieś na końcu czeka na nich niemożliwe do ominięcia zbadanie przyczyn katastrofy Tupolewa. Nawet jeżeli oni sami, ze względów politycznych, nie chcieliby Smoleńska zanadto eksponować, pozostanie on, z oczywistych osobistych względów, sprawą kardynalną dla prezesa Kaczyńskiego. A do roli trajkoczących bez końca przypominajek rzucą się zastępy lisopokornych dziennikarzy (nowy gatunek, zmieniła się władza, to i nomenklaturę trzeba uadekwatnić), którzy w przypływie szczerze cynicznej emocji zaczną domagać się „prawdy”, byleby tylko sprowokować jakąkolwiek reakcję i grać na nucie rosyjskiego zagrożenia.

 Myślę, że lisopokorni będą wyolbrzymiać każdy detal smoleńskiego śledztwa do granic nieprzyzwoitości, bo zdają sobie sprawę, jak ogromny „strachogenny” potencjał w nim tkwi. Umiejętnie rozgrywaną histerią można bez większej finezji obrócić sporą część umiarkowanej opinii publicznej przeciwko PIS-owi, bo my się każdej konfrontacji z Rosją boimy, a już najbardziej boimy się konfrontacji w sprawie Smoleńska. Wiem, to pesymistyczne biadolenie, ale tylko na takie pozwala rzeczywistość – gdyby było inaczej, PIS zdobywałby władzę właśnie na hasłach przywrócenia godności narodowej po bolesnym przeczołganiu jej przez Rosję (bolesnym, ale aż nadto widocznym w zestawieniu z badaniem zestrzelenia MH-17). A PIS zdobywał władzę w sposób całkowicie odwrotny – problemem była mikroskopijna przy katastrofie smoleńskiej kwestia ujawnienia aneksu WSI, bo, a nuż, zbyt radykalnie.

Bo, a nuż, zbyt radykalnie nie będzie dla żelaznego elektoratu PIS, który czeka na rzetelne zbadanie Smoleńska, i który w znacznej części podziela przekonanie o zamachu. W tym momencie dochodzimy do arcyciekawego analitycznie, ale raczej negatywnego dla Polski, splotu oczekiwań polityczno-medialnego obozu III RP i tych najwierniejszych wyborców PIS-u. Ci pierwsi tylko czekają na jakikolwiek zamachowy trop, żeby rzucić się nań z wściekłą propagandą i rozhuśtać Polaków emocjonalnie, ci drudzy zaś czekają, żeby oficjalnie wybrzmiała „prawda” o Smoleńsku, do której zostali przekonani.

Przy okazji piątej rocznicy katastrofy, w tekście „Zakładnicy zamachu” pisałem, że jednoznacznie artykułując zamachową hipotezę zapędzają się Jarosław Kaczyński z Antonim Macierewiczem do „zamachowego narożnika, z którego nie ma wyjścia”. Jak się już raz przekona ludzi, że doszło do zamachu, nie da się im tego później wyperswadować.

Antonii Macierewicz mówił wczoraj w Telewizji Republika, że na początku katastrofę Smoleńską wyjaśniać należy na szczeblu krajowym, w oparciu o dorobek Zespołu Parlamentarnego, do którego oczywiście mogą zgłaszać się zagraniczni eksperci, ale zasadniczo potrzeby powoływania międzynarodowej komisji nie ma.

Moim skromnym zdaniem to jest prosta droga do trzeciej z kolei katastrofy – tym razem „po posmoleńskiej”. Wiem, że to, co napiszę, będzie raczej kontrowersyjne, ale jeżeli Smoleńsk ma być naprawdę wyjaśniony, nie może wyjaśniać go Antonii Macierewicz.

Po pierwsze, Antonii Macierewicz jest przekonany, że był zamach, z definicji więc nie obejmuje go proces „wyjaśniania”, który musi zakładać w miarę neutralną pozycję wyjściową. Za dużo zainwestował, także politycznie, w tę sprawę. Nie ma już, a przynajmniej ja nie widzę, możliwości, żeby się wycofać z zamachu. Miałby wyjść na miesięcznicę i ogłosić, że prawda o Smoleńsku to rozbicie się samolotu we mgle? No właśnie.

Wiem, że dla wielu naukowcy Zespołu Parlamentarnego już wszystko wyjaśnili, ale tych „wielu” to trochę ponad 20% społeczeństwa, co stanowi około połowę samych wyborców PIS-u (nie wspominając o pozostałych). Jakby na to nie patrzeć, wydaje się, że siła argumentów Zespołu Parlamentarnego jest dosyć dyskusyjna nawet wśród konserwatywnej, niewrażliwej na medialne manipulacje opinii publicznej.

Niestety, ale Antonii Macierewicz, bez względu na to, jak świetną pracę wykona, nie ma możliwości przekonania kogokolwiek. Przekonania, czyli nakłonienia do zmiany zdania, względnie przeciągnięcia na swoją stronę niezdecydowanych. Kojarzy się tak jednoznacznie, że cokolwiek ustali kierowany przez niego zespół i tak zostanie skwitowane w pełni zrozumiałym: „Macierewicz, to wiadomo, że zamach”. Ci, którzy mieli mu uwierzyć, już mu wierzą, ci, których nie przekonała praca Zespołu Parlamentarnego, pozostaną nieufni. Dopóki PIS był w opozycji, problem przekonania opinii publicznej był w zasadzie wyborczym problemem tej partii, ale teraz sytuacja zmieniła się diametralnie. Trudno sobie wyobrazić bardziej destrukcyjny, nie tylko dla PIS-u, ale w ogóle dla Polski scenariusz, niż taki, że komisja Macierewicza ogłasza zamach, poza twardym elektoratem prawicy przekonania nie ma, media wyją z oburzenia, a Putin… a Putin pewnie bezczelnie w swoim stylu sprowokuje, żeby tylko podgrzać atmosferę.

Jeżeli wyjaśnianie Smoleńska ma mieć w ogóle jakiś sens, musi się odbywać wyłącznie pod auspicjami międzynarodowej komisji, bez Macierewicza i członków zespołu parlamentarnego, z udziałem zagranicznych, niezależnych ekspertów i poparciem jakiegoś znaczącego rządu (najlepiej, rzecz jasna, USA). Jeżeli nie uda się „wychodzić” poparcia dla takiej komisji, wszelkie próby badania katastrofy Smoleńskiej w ramach naszych skromnych, krajowych możliwości, zakończą się bezproduktywną, rytualną jatką, na której w efekcie zyskają tylko straszący PIS-em.

Moment na świecie jest taki, że sklejenie jakiegoś mocniejszego poparcia dla międzynarodowej komisji będzie trudne. Myślę, że byłaby na to szansa, kiedy Putin rozbijał się na Ukrainie, bo śledztwo smoleńskie mogłoby posłużyć jako jeszcze jeden element dyscyplinujący go. Teraz jednak Putin jest Zachodowi potrzebny, bo zainstalował się trwale na Bliskim Wschodzie i zaczyna być postrzegany jako jedyna nadzieja na ogarnięcie tamtejszego kryzysu. Walcząca z kryzysem migracyjnym Unia nie ma interesu w przeszkadzaniu Putinowi w czymkolwiek, tym bardziej więc nie będzie „umierać” za Smoleńsk.

Rzetelne zbadanie tragedii smoleńskiej to kwestia elementarnego zobowiązania wobec śp. Lecha Kaczyńskiego i 95 innych ofiar. Ale „rzetelne zbadanie” musi być także „zbadaniem roztropnym”. Bez tego nasz i tak wątły narodowy kręgosłup zostanie przetrącony raz jeszcze, z czego nie wyniknie literalnie nic oprócz bólu i okresowego paraliżu.

Zapraszam na FB

https://www.facebook.com/t.laskus

Zapraszam do śledzenia na TT

https://twitter.com/tomeklaskus

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #

Tomek Laskus

Tomek Laskus - https://www.mpolska24.pl/blog/tomek-laskus

Student UW
Twitter: https://twitter.com/tomeklaskus
Facebook: https://www.facebook.com/t.laskus

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.