Ludzie gadają różne głupstwa. Mówią na przykład, że taki Michał Kamiński zaszkodził Platformie Obywatelskiej. Lista zarzutów jest długa. Nie będę jej więc odtwarzać żeby mieć miejsce na napisanie czegokolwiek od siebie.
Zacznę od
złota bo kiedyś sam Michał Kamiński je przywołał. To było wtedy gdy odkrył, że
król Midas istniał tylko po to by Michał
Kamiński, mógł zaprezentować Donalda Tuska jako jego przeciwieństwo. Michał Kamiński
po prostu uwielbia jeden ze swoich talentów czyli łączenie osób, których nikt poza nim połączyć by nie umiał. Nieważne,
że chodzi wyłącznie o porównania. Ważne, że są wyjątkowe. Bez tego daru polityczne rozmowy byłyby jak
puste muzea. To Michał Kamiński zapełnia je obrazami. Dlatego jest nie tylko
mile widzianym gościem w programach radiowych i telewizyjnych , ale potrafi szybko zdobyć pozycję nadwornego malarza. Nikt
oprócz niego nie dostrzeże u chlebodawcy
wielkiego, uderzającego wręcz podobieństwa
do papieża Franciszka, Hilary Clinton czy Margaret Thatcher. A gdy panujący zacznie ponad nich wyrastać, to w
każdej chwili może zacząć przypominać Indirę Gandhi czy Joannę d` Arc. Wzrok Michała Kamińskiego tam sięgnie.
Pryncypał, podejrzewający samego siebie o nietuzinkowość, spojrzy na swój
portret jak na własne odbicie w lustrze.
A gdyby nawet pojawiły się jakieś wątpliwości to malarz je rozwieje. Michał
Kamiński przecież wierzy w to co maluje
i maluje tylko to w co wierzy. Przepraszam.
On maluje to co widzi.
Niektórzy
obserwatorzy procesu twórczego odczuwają czasami coś na kształt zażenowania. Czyli
dokładnie to co Michałowi Kamińskiemu jest całkowicie obce. On ma inaczej. Im
więcej krytyki na niego spada tym bardziej jest sobą ukontentowany. Musi stale zwracać
na siebie uwagę. Przyciągać ją. Jeśli świat się nim nie interesuje to jest to dla niego równoznaczne z końcem
świata. A jako, że dla świata ma znaczenie jedynie wtedy gdy odgrywa jakąś rolę
w polityce, zrobi wszystko by w niej być. Zrobi to oczywiście najlepiej jak umie czyli bawiąc, malując, hipnotyzując
obietnicami sukcesu i wizjami własnej
wszechmocy. Dopóki to wystarcza, a jak widać wystarcza, Michał Kamiński nie ma
powodu by się zmieniać. Tym bardziej, że nie trzeba być profesjonalistą, by być
za takiego uważanym. Wystarczy być mistrzem autopromocji, a tę sztukę, choć w
wydaniu topornym, Michał Kamiński ma opanowaną.
Efekt? Platforma po prostu sięgnęła „miśka”, bo Platforma
dziś to Michał Kamiński. Jego twarz,
styl bycia i wartości. Nie mogło być inaczej. Do każdego musiało przecież
dotrzeć, że Michał Kamiński dwoi się i
troi by zapewnić PO zwycięstwo. Robi co w jego mocy. Macha, wzdycha, recytuje.
Za wszystkim stoi i wszystkim zarządza.
Zawsze gra rolę postaci pierwszoplanowej i najczęściej jedynej na pierwszym planie. Inaczej nie
umie.
Nie Michał Kamiński jest winny, że metoda „ na miśka”
ma się dobrze. Miśki znikną tylko wraz z politykami, którzy ich potrzebują. To
pewnie szybko się nie zdarzy. Odwrotnie. Po wyborach zapotrzebowanie na „miśki”
znacząco wzrośnie.
"Miśki znikną tylko wraz z politykami, którzy ich potrzebują"
Tylko pytanie dlaczego ich potrzebują?
Politycy to jedna strona medalu, ale sprawę zawalają też sami Polacy.
Przeczytałem z przyjemnością. Bardzo celnie i z humorem :))