Wczorajsza debata kandydatów partii demokratów na kandydata na prezydenta USA rozwiała wszelkie złudzenia. To partia socjalistyczna czystej wody i nawet tego nie kryto. Obiecują, co im ślina na język przyniesie, z niczego się nie chcą tłumaczyć.
Wypowiedzi kandydatów tej partii brzmiały
jak wynurzenia lunatyków. Stwierdzili, że w kraju jest głównie socjalizm
i tylko 1% najbogatszych to kapitaliści. Dlatego oni
socjaliści odbiorą bogatym, dadzą biednym, zostawią tylko małe
przedsiębiorstwa i będą zwalczać zmiany klimatyczne, które są największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego USA.
Studia muszą być bezpłatne dla wszystkich, ubezpieczenia zdrowotne też. Białe i nienarodzone życie nie ma znaczenia, ale czarne i owszem. Obama jest najlepszym liderem wszech czasów, czyli mężem opatrznościowym Stanów Zjednoczonych, a najlepszą żoną Hilary Clinton.
Potwierdzono potrzebę "nowego New Deal", który w rzeczywistości jest starym pomysłem, ponieważ prezydent Roosevelt (FDR) ogłosił drugi New Deal jeszcze w 1935 roku.
Publiczność w Nevadzie biła brawo na zapowiedź wyższych podatków, potwierdzono, że Hillary Clinton nie musi odpowiedzieć na żadne pytania, a szczególnie dotyczące "prywatyzacji" rządowej, tajnej korespondencji, zatwierdzono zamknięcie programu krajowego nadzoru NSA, aprobowano, że Obamacare powinna objąć wszystkich nielegalnych imigrantów.
Dzieci w przedszkolu byłyby bardziej realistyczne w ocenie kandydatów prześcigających się w pomysłach, jak wydawać pieniądze z podnoszonych podatków, niż tłum podczas debaty w Las Vegas.
Hazardziści tracący pieniądze w kasynach tego miasta to przy socjalistach-demokratach są tak oszczędni jak przysłowiowi Szkoci.
Tak więc niby demokratyczni kandydaci brzmieli skrajnie lewacko,
bujając w chmurach, dając darmo wszystkim lody, jakie zamierzają kręcić.
Socjalistyczne pazerne niedźwiedzie. Ale robią tak, bo taki jest popyt
wyborców Partii Demokratycznej. Jednak chyba nie można ich winić.
Obiecują to, co szeregowi ich zwolennicy pragną usłyszeć: obiecanki,
mdłą retorykę i takiż światopogląd.
Co konkretnie to nawet nie ma znaczenia tak samo jak obiecanki POPiS-u dla Polaków.
Jedyny problem, jaki staje na drodze socjalistom, to jak mówiła
Margaret Thatcher: "Dzień, w którym zabraknie cudzych (podatników)
pieniędzy".
Ale i to ich nie powstrzyma, bo chętnie zaciągną długi na koszt przyszłych pokoleń.
To nie rosyjscy pionierzy, ale nowe pokolenie "amerykanów". Takie będą kraje, jakie ich młodzieży chowanie.
Socjaliści populiści i w Polsce i w USA będą najprawdopodobniej w dalszym ciągu wybierani. Nie dlatego, że mają dobre programy. Oni ich w ogóle nie posiadają. Ale dlatego, że nadal oferują nieograniczone darmowe prezenty. Dalej jest już znowu tylko walka klasowa, międzynarodówka i rewolucja .
PS.
Dobrze wczorajszą debatę określił D. Trump mówiąc: "W Las Vegas zamiast
demokratycznej debaty odbyła się debata socjalistycznych demokratów".