Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Państwo Islamskie na Kaukazie, czyli udawana wojna z Rosją

Celem powietrznej kampanii Rosji w Syrii nie jest Państwo Islamskie (Islamic State – IS), lecz antyreżimowa opozycja. Nie jest to w żaden sposób zaskakujące, wszak polityka Kremla wobec IS zawsze budziła szereg wątpliwości. Także IS zawsze było nadzwyczaj bierne wobec Rosji, oszczędzało Rosjan, podczas gdy mordowało mieszkańców Bliskiego Wschodu i Zachodu. Także teraz, gdy kaukaskie struktury Państwa Islamskiego wezwały do walki z Rosją w reakcji na naloty w Syrii, jest to wciąż wojna udawana. Nie czyniąca szkody wrogowi. Przeciwnie, mogąca nawet dać zyski polityczne.

Państwo Islamskie na Kaukazie, czyli udawana wojna z Rosją
źródło: IS

Na początku października, zaraz po rozpoczęciu nalotów rosyjskich w Syrii, podporządkowana Państwu Islamskiemu podziemna organizacja na Kaukazie Północnym zareagowała wydaniem odezwy. Wilajet Kaukaz (Wilayat al-Qawqaz) wzywa muzułmanów chcących walczyć z rosyjskim państwem, aby nie wyjeżdżali w tym celu do Syrii, ale włączyli się w szeregi organizacji i walczyli na miejscu, na Kaukazie. W nagraniu wideo, opublikowanym w Internecie, przywódca Wilajetu Kaukaz, Abu Muhammad al-Kadari (prawdziwe nazwisko Rustam Asilderow) powiedział, że takie jest życzenie kalifa Abu Bakra al-Bagdadiego.

Ten apel oznacza całkowitą zmianę polityki kalifa i centrum dowodzenia IS wobec odległych kaukaskich peryferii, ale tylko pozornie wydawać się może groźny dla Rosji – jako „drugi front” otwarty przez przeciwnika z Syrii. W rzeczywistości nie ma większego znaczenia w aspekcie bezpieczeństwa, natomiast w wymiarze politycznym wręcz odpowiada interesom Moskwy. Aby wyjaśnić dlaczego, konieczne jest krótkie przypomnienie sytuacji, jaka panuje w islamistycznym podziemiu na Kaukazie Północnym.

Rozłam

Po opanowaniu Czeczenii w pierwszych latach rządów Władimira Putina, równolegle z krwawą pacyfikacją republiki rosyjskie służby przystąpiły do realizacji planu mającego zepchnąć niepodległościowy ruch czeczeński na pozycje radykalnego islamu i terroryzmu powiązanego z al-Kaidą. Zinfiltrowane i manipulowane przez służby „wahabickie” elementy w czeczeńskim ruchu (np. Szamil Basajew) wykorzystano już wcześniej do sprowokowania inwazji w 1999-2000. Następnym etapem była eliminacja umiarkowanych komendantów i politycznych przywódców Czeczenii (m.in. zamordowanie Asłana Maschadowa). Wreszcie doszło do rozłamu. Podczas gdy rząd na uchodźstwie, z wiodącą rolą Achmeda Zakajewa, pozostał przy postulatach walki o niepodległą świecką Czeczenię, na Kaukazie dowodzenie przejęli radykalnie nastawieni komendanci z Doku Umarowem na czele. Umarow ogłosił powstanie Emiratu Kaukazu, porzucając w ten sposób narodowy charakter walki o niepodległą Czeczenię na rzecz utopijnego planu budowy szariackiego państwa na całym Kaukazie Północnym. Zdaniem Zakajewa i innych środowisk emigracyjnych, Umarow realizował tylko polecenia FSB, której był agentem. Radykalnie islamistyczny Emirat był bez porównania wygodniejszym celem do zwalczania dla Moskwy, niż dążąca do niepodległości Czeczenia.

Podobną operację Rosjanie przeprowadzili rok temu. Skoro wrogiem nr 1 cywilizowanego świata stało się Państwo Islamskie, wygodnie było wciągnąć je na listę zagrożeń dla Rosji. I przy okazji dokonać kolejnego podziału w kaukaskiej rebelii. Na jesieni 2014 r. kilkunastu komendantów z Dagestanu wymówiło posłuszeństwo emirowi Kaukazu i przysięgło wierność kalifowi al-Bagdadiemu. Na ich czele stał Rustam Asilderow. Potem dołączyli do nich znany imam Nadir Abu Chalid, popularny komendant Asuan Butukajew, którego Rosjanie oskarżają o zorganizowanie zamachu na moskiewskim lotnisku Domodiedowo w styczniu 2011 (37 zabitych) oraz polowi dowódcy Emiratu z Inguszetii, Kabardyno-Bałkarii i Karaczajo-Czerkiesji. W czerwcu 2014 kalif al-Bagdadi przyjął ich wiernopoddańcze deklaracje i powołał nową prowincję Państwa Islamskiego – obejmujący kaukaskie republiki Federacji Rosyjskiej Wilajet Kaukazu. Na czele prowincji stanął Asilderow, przyjmując nazwisko Abu Muhammad al-Kadari.

„Wojna”

To on apeluje, aby nie jechać do Syrii, tylko walczyć z Rosją na miejscu. To radykalna zmiana, bo od kilku lat tendencja była odwrotna. Mieszkańcy Kaukazu wyjeżdżali na Bliski Wschód na dżihad. Potem także IS nie szczędziło propagandowych wysiłków, by zachęcać do wstępowania w swe szeregi. Wydawać by się mogło, że teraz – po ciężkich stratach, jakie poniosły rosyjskojęzyczne oddziały pod Kobane i Bajdżi – rekruci z Kaukazu są jeszcze bardziej potrzebni. A mimo to, pojawił się wspomniany apel. W rzeczywistości jednak Wilajet Kaukazu już od dłuższego czasu nie dostarcza zbyt wielu mudżahedinów. Poza tym większość tych, którzy ściągają do Syrii i Iraku, wyjeżdża tam pomijając struktury Wilajetu, więc jego odezwa niewiele zmieni.

Warto przy tym zwrócić uwagę, że al-Kadari nie wzywa kaukaskich bojowników do powrotu z Syrii i Iraku, ale tylko odnosi się do przyszłych, potencjalnych bojowników. Więc apel ten nie wpłynie na militarne możliwości IS (a trzeba pamiętać, że Czeczeni i inne narodowości kaukaskie tworzą najbardziej bitne oddziały i zajmują większość dowódczych stanowisk). Trzeba też pamiętać, że to właśnie powrotu weteranów z Bliskiego Wschodu władze Rosji mogłyby się obawiać najbardziej.

Moskwa może lekceważyć apel Wilajetu Kaukazu także z innych powodów. Miejscowe struktury IS od dawna są niezdolne do przeprowadzania jakichkolwiek ataków. Nigdy nie wykazywały większej aktywności zbrojnej, a po śmierci komendanta Islama Muradowa (sierpień 2015) brakuje też groźnych dowódców. Zagrożenie ze strony Wilajetu Kaukazu redukuje też obecność konkurencyjnego Emiratu Kaukazu. Moskwa czerpie tu korzyści ze swej strategii „divide et impera”.

W rzeczywistości odezwa al-Kadariego jest nawet korzystna dla Rosji. Uwiarygodnia rzekomą wojnę z IS w Syrii. Polityka Państwa Islamskiego na Kaukazie jest dla Moskwy bardzo wygodna. Nie ma konkretnych działań w rodzaju zamachów i ataków, jest za to dużo wojowniczych deklaracji, które można wykorzystać propagandowo. Zarówno w kraju (straszak terroryzmu na społeczeństwo), jak i za granicą – by pokazać Zachodowi, że Rosja też walczy z IS i jest celem jego ekspansji. Teraz Kreml może twierdzić, że walczy z dżihadystami w Syrii, i to mimo sabotażu Zachodu, i w zamian naraża się na odwet IS. Inna sprawa, że to odwet fikcyjny i ludzie kalifa nie zrobią Rosjanom na Kaukazie większej krzywdy, podobnie jak rosyjskie samoloty dżihadystom w Syrii. Zadbają o to agenci rosyjskich służb wśród członków Państwa Islamskiego zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i na Kaukazie – FSB już dawno mocno zinfiltrowała te struktury za pomocą wysyłanych do Syrii zwerbowanych wcześniej islamistów.

A.R.

więcej analiz znajdziesz na binase.pl

Data:
Kategoria: Świat
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.