Wczorajszy napad migrantów na węgierskie przejście graniczne Roeszke był starannie wyreżyserowany. Dlatego też reporter rządowej TVP znalazł się nieprzypadkowo w drugim rzędzie tego "spontanicznego ruchu uchodźców", który przypomina nam wcześniejsze manipulacje medialne z Majdanu.
Jak funkcjonują lewackie organizacje, które przygotowują migrantów do napadów na węgierską granicę, pokazują zdjęcia zrobione wczoraj przez burmistrza przygranicznego miasta Asotthalom, pana Laszlo Toroczkai.
Schemat lewackich prowokacji wygląda w skrócie następująco:
1. Lewacy przyjeżdżają samochodami pod węgierską granicę, zganiają migrantów, rozdają im materiały propagandowe i rozstawiają fotografów.
2. Prowodyrka daje migrantom instrukcje jak się zachowywać (dzieci jako żywe tarcze są mile widziane, "płaczące kobiety" też, o ile takie są pod ręką).
3. Migranci ruszają na granicę a lewacy starannie fotografują całą prowokację, fotografując nie osiłków ale "kobiety i dzieci", czekając na reakcje sprowokowanej węgierskiej policji.
4. Kiedy prowokacja się uda, materiały błyskawiczne idą do mediów i jak na telefon zaczyna się wyzywanie premiera Orbana od "faszysty", itd, itd.
W 1956 roku Węgry miały najazd czołgów, dzisiaj mają najazd piechoty ...





