Zadał mi ktoś ostatnio pytanie "Co oznacza pojęcie załamania systemu
finansowego?". Faktycznie, używam tego określenia jakby jego znaczenie
było oczywiste, a jak się dobrze zastanowić, to wcale takie oczywiste,
przynajmniej w pewnych aspektach, nie jest.
Obecny system
finansowy na świecie ma swoje źródła w efektach<a
href="https://pl.wikipedia.org/wiki/System_z_Bretton_Woods"> konferencji
w Bretton Woods</a>, decyzji prezydenta Nixona o likwidacji
połączenia dolara ze złotem, powstania strefy euro, wejścia Chin do
światowej Organizacji Handlu i znacznego wzmocnienia roli
Międzynarodowego Funduszu Walutowego na świecie. Ale tak naprawdę
wszystkie wymienione wyżej elementy sprowadzają się do jednego: do woli
Stanów Zjednoczonych kontrolowania światowej gospodarki. W swoim własnym
interesie oczywiście.
Pewne rzeczy, z którymi żyjemy na co
dzień wydają się nam tak bardzo oczywiste, że nawet się nad nimi nie
zastanawiamy. Jednym z takich aspektów naszego codziennego życia jest
rola dolara. Waluta ta jest nieodłącznym towarzyszem w zasadzie
wszystkich rozmów o ekonomii i wszelkich zjawisk gospodarczych. Każdy
wie, że gdy trzeba przedstawić wartość czegoś - czegokolwiek - to
najprościej będzie podać ją w dolarach. Nikt nie roztrząsa przyczyn tego
stanu, nikt nie zastanawia się ani nad tym, dlaczego tak jest, ani nad
tym, jak to jest z wartością samego dolara. Dolar wydaje się nam
elementem stałym, fundamentem gospodarczym.
Ciekawym jest
fakt, że gdy używamy dolara, jako punktu odniesienia w rozmowach o
wartości rzeczy, to traktujemy go zazwyczaj tak, jakby wciąż miał tę
samą, niezmienną wartość. Być może mieszkańcy USA, którzy posługują się
nim na co dzień widzą to inaczej, ale obserwuję, że zarówno ja sam, jak i
moi znajomi zazwyczaj zupełnie swobodnie mówimy o wartościach rzeczy w
dolarach dziś i 10, czy 20 lat temu. A przecież dolar, tak jak wszystkie
inne waluty, papierowe pieniądze, którymi posługujemy się w życiu,
wciąż traci na wartości. Jest to na dodatek zjawisko, które przyspiesza.
Co to znaczy? Ano to, że możemy coraz mniej rzeczy kupić za jednego
dolara.
W ciągu ostatnich 100 lat dolar stracił ok. 98%
swojej wartości. To oznacza, że dziś musimy zapłacić 100 dolarów za coś,
co kosztowało na początku XX wieku 2 dolary. To może nam wyjaśnić sumy,
o jakich jest mowa w starych, amerykańskich filmach, gdy na przykład
złoczyńcy przygotowują skomplikowany napad, by ukraść 100 tysięcy
dolarów. Te 100 tysięcy w latach 30 ubiegłego wieku to był prawdziwy
majątek! Dziś to już nie jest majątek, to tylko (jeszcze) BARDZO DUŻO
PIENIĘDZY, ale bez szaleństw. Mnóstwo ludzi wokół mnie posiada taki,
albo i większy majątek i wcale nie uważają się, ani nie są uważani za
jakoś specjalnie bogatych.
Dopóki
pieniądz traci wartość stopniowo, łagodnie, dopóty przyjmujemy to
zjawisko spokojnie, jako coś naturalnego (choć to wcale naturalne nie
jest!). I tu pojawia się właśnie kwestia zbliżającego się kryzysu, czyli
załamania się systemu finansowego.
Gospodarczo świat został
doprowadzony do stanu, w którym nie może dalej funkcjonować zgodnie z
dotychczasowymi zasadami. Te dotychczasowe zasady były dość proste - USA
nadają rytm, a wszyscy w tym rytmie maszerują. Ponieważ dolar jest
podstawową walutą w rozliczeniach gospodarczych, to wystarczy, żeby
gospodarka się rozwijała, a wszyscy będą potrzebowali go coraz więcej. A
ponieważ to Amerykanie produkują dolary, a dolary można produkować z
niczego, z powietrza, bo wystarczy je wydrukować, albo dopisać w
komputerze dowolną sumę, to Ameryka jest w stanie w zasadzie mieć
wszystkie bogactwa świata za darmo. (Oczywiście to wszystko jest trochę
bardziej skomplikowane, ale ogólnie dzisiejsze bogactwo USA wynika w
ogromnej części z tego, że Amerykanie potrafili zmusić cały świat do
posługiwania się dolarem jako walutą podstawową).
Okazuje się,
że pojawił się nieprzewidziany przez nikogo (oczywiście mnóstwo ludzi
to przewidywało, ale byli wyśmiewani i traktowani jako oszołomy) problem
polegający na tym, że rozwój gospodarczy zamiera. Że już nie da się
produkować coraz więcej, coraz szybciej i bogacić się coraz bardziej, bo
ludzie ogólnie nie chcą kupować. Produkcja zaczyna więc zamierać,
towary zaczynają zalegać w magazynach - jednym z objawów jest skądinąd
niska cena ropy, której jest mnóstwo na rynku, bo nie ma kto jej kupić,
bop nikt jej nie potrzebuje - i cały system zaczyna się chwiać.
Część
specjalistów uważa, że w stosunkowo bliskiej perspektywie doprowadzi to
do wielkiego załamania gospodarczego i finansowego, niektórzy nazywają
to "RESETEM", sugerując, że po nim nastąpi COŚ nowego. Zanim jednak to
COŚ nastąpi będziemy musieli przejść przez trudny okres, w którym będą
się działy rzeczy niezwykłe. Niezwykłe o tyle, że nigdy jeszcze w
historii czegoś takiego nie było, więc bardzo trudno jest wyobrazić
sobie i opisać to, co może nas czekać. Tym bardziej jest to trudne, że
najprawdopodobniej runą ramy i fundamenty systemu w którym żyjemy, czyli
będzie trochę tak, jakbyśmy nagle znaleźli się w czwartym wymiarze. A
jak wiadomo normalny człowiek nie potrafi sobie wyobrazić czwartego
wymiaru, bo nie ma do tego żadnych narzędzi poznawczych. Dokładnie tak
samo osoba niewidoma nie potrafi sobie wyobrazić koloru czerwonego, żeby
nie wiem jak długo jej go opisywać...
Czym są te ramy i
fundamenty systemu? Otóż jest to pewność, że potrafimy określić wartość
rzeczy za pomocą pieniądza, który mamy w kieszeni, na koncie w banku, w
formie długu u kogoś, w formie weksla, lub który w ogóle możemy sobie
wyobrazić. Mówi się, że obraz van Gogha jest wart 200 milionów dolarów,
porównujemy to do Ferrari które jest warte 300 tysięcy dolarów i już
wiemy co ile jest warte, bo pamiętamy po zakupach w Biedronce, że za
jednego dolara dostaniemy 5 jajek...
Załamanie finansowe,
które nadchodzi, jeśli będzie tak głębokie, jak zapowiadają to
niektórzy, a wiele wskazuje na to, że tak właśnie może być, będzie
polegało na tym, że nagle, niewykluczone, że w ciągu paru dni, czy
tygodni, WSZYSTKIE pieniądze na świecie stracą wartość. Staną się warte
ZERO. Nie stracą 80% czy 50%. Staną się nic niewartym papierem.
Niemożliwe?
A niby czemu? Przecież wartość pieniędzy, którymi się posługujemy
dzisiaj nie wynika z niczego innego niż zaufanie, wiara w to, że będą
wokół nas ludzie, którzy przyjmą nasze banknoty, by nam dać jakieś
towary. Nic więcej poza tą wiarą, zaufaniem w to, że to działa, nie
nadaje wartości banknotowi studolarowemu czy monecie pięciozłotowej. Te
pieniądze same w sobie żadnej wartości nie mają - ludzie nie chcą ich
mieć dla nich samych (poza jakimiś wariatami).
Załamanie
systemu finansowego będzie polegało na tym, że wszystkie nasze pieniądze
zamienią się tak naprawdę w banknoty z gry Monopoly. I zaczniemy wtedy
żyć w czwartym wymiarze...
Potraficie sobie wyobrazić świat, w
którym nie ma żadnej możliwości określenia wartości towaru? Świat, w
którym NIE UMIECIE powiedzieć ile jest wart bochenek chleba, bo nie ma w
czym tego wyrazić? Ja nie potrafię! No bo jak to określić w banknotach
Monopoly, czyli w NICZYM? Jak przekonać kogoś, kto ma bochenek na
zbyciu, by przyjął banknoty z Monopoly? Wiadomo, że nie będzie chciał, a
my przecież niczego innego nie będziemy mieli. I sytuacja nie będzie
taka, że to złotówki stracą wartość, a inne waluty nie - dziś mamy
system gospodarczy działający jak jeden organizm. Jak zachoruje, a można
się spodziewać bardzo głębokiej zapaści, jeśli nie śmierci po prostu,
to problem dotknie WSZYSTKIE waluty. Oczywiście nie w jednym momencie,
to będzie trwało, ale ostateczny efekt będzie taki, jak opisuję.
Staniemy wszyscy przed przerażającą wizją konieczności określenia
wartości rzeczy nie mając dla nić żadnego wyznacznika.
To może właśnie być jednym z najważniejszych zjawisk nadchodzącego załamania systemu finansowego.
Oczywiście
konieczne będzie utworzenie nowego systemu. Jestem przekonany, że
mnóstwo ludzi nad tym pracuje i szuka już dziś rozwiązań. Problem w tym,
że w czwartym wymiarze może wydarzyć się wszystko, a szczególnie rzeczy
niewyobrażalne. Oznacza to, że plany, które są dziś przygotowywane mogą
stać się całkowicie bezużyteczne.
Oczywiście ostatecznie
pojawi się rozwiązanie. Jestem o to spokojny. Od jakichś dobrych 5000
lat istnieje coś, co zawsze było stałym punktem odniesienia i zawsze
było JEDYNYM, prawdziwym pieniądzem. I zapewne wtedy sobie wszyscy o tym
przypomnimy. Jeśli nie znikniemy gdzieś w tym czwartym
Nie wyobrażamy sobie? w zasadzie to coś wiemy. Święty Jan opisał co nieco w apokalipsie. Armagedon się to ma nazywać.
A co do alternatywnych form, istnieje od dawna własność kolektywna, tam towar ma wartość towaru. Zamiast siły finansowej ważna jest siła relacji społecznych.
Najefektywniejsza będzie spółdzielczość, o ile zdoła się rozwinąć i uwolnić z patologii kapitalistycznych przed Armagedonem.
Pozdrawiam.
Bardzo niewielu zdaje sobie sprawę,że poprzez chore decyzje polityczne i finansowe doszliśmy do muru,którego nie pokonamy znanymi do tej pory metodami !Gangrena polityczna i bankowa robi cuda by to podtrzymać jak najdłużej,bo tylko oni czerpią z tego profity kosztem reszty.Trudno też przewidzieć czy odbędzie się metodą rewolucji narodów czy drogą przyczynowo-skutkową.Im później,tym cierpienia narodów większe i gorsze.