To, delikatnie mówiąc, bardzo niefortunna propozycja i nie wróży dobrze tej prezydenturze. Referendum ogólnonarodowe, w sumie bardzo dobre demokratyczne narzędzie, zarezerwowane do rozstrzygania kwestii ustrojowych (najistotniejszych z punktu widzenia państwa) stało się instrumentem gry politycznej. I to bardzo cynicznej gry, w której nie liczy się już istota problemu, nie liczy się wiedza obywateli w kwestiach, w których mają się wypowiadać, ważne jest tylko narzucenie swojej narracji politycznej na okres kampanii wyborczej i zdobycie jeszcze kilku punktów procentowych poparcia. Odbieram to jako niedopuszczalną próbę manipulowania obywatelami.
Gwoli sprawiedliwości trzeba oddać, że w kwestii referendum prezydent Andrzej Duda miał dobrego nauczyciela w osobie prezydenta Bronisława Komorowskiego. To podjęta ad hoc, nieprzemyślana i niemądra decyzja prezydenta Komorowskiego o ogłoszeniu referendum w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, skutkuje populistycznym referendalnym festiwalem, którego jesteśmy świadkami.
Prezydent Bronisław Komorowski, próbując ratować swoje notowania przed II turą wyborów, wykonał gest wobec wyborców Pawła Kukiza, dla którego głównym hasłem były tzw. JOW-y. „Zagranie” okazało się równie mało mądre, co skuteczne, a my zostaliśmy z referendum, które będzie nas – wszystkich obywateli – kosztować ok. 100 milionów złotych.
Prezydent Andrzej Duda, intensywnie pracujący na rzecz swojej formacji politycznej (o przepraszam… – objazd po kraju w szczycie kampanii wyborczej wynika oczywiście tylko i wyłącznie z wewnętrznej potrzeby podziękowania wyborcom za głosy), poszedł jeszcze dalej – łącząc referendum z terminem wyborów parlamentarnych okazał się skutecznym PR-owcem, narzucając w kampanii lansowaną przez PiS tematykę. No i oczywiście odrzucając tę dla swojej partii niewygodną, czyli np. pytania o funkcjonowanie Funduszu Kościelnego i budżetowe finansowanie lekcji religii (czyli pytania, które do referendum chciała „dopisać” lewica).
Przy całej tej referendalnej grze fakt, że referendum w dniu wyborów stwarza wiele problemów prawnych i technicznych, np. dotyczących godzin otwarcia lokali wyborczych, które w obu przypadkach są różne, wydaje się być już zupełnie marginalny… A że służby prezydenckie powinny to wcześniej sprawdzić, bo przecież Prezydent RP ma stać na straży konstytucji i porządku prawnego? Oj tam, oj tam… nie przesadzajmy, jakiś paragraf się na to znajdzie. A że pytania bez sensu sformułowane i de facto nie wiemy, za czym się opowiadamy… No bo co konkretnie autor miał na myśli, formułując pytanie: „Czy jest Pan/Pani za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe?”. I jak ma się to pytanie do zakazu prywatyzacji Lasów Państwowych, którego to zakazu nb. Prawo i Sprawiedliwość nie chciało zapisać w Konstytucji RP?
Niestety to, co się obecnie dzieje, zmierza w stronę instrumentalnego politycznego wykorzystywania instytucji powszechnego referendum obywatelskiego, a w konsekwencji dezawuowania jego znaczenia. I nie pomogą prezydenckie argumenty, że referendum Andrzeja Dudy, połączone z wyborami będzie o 30 milionów tańsze od tego ogłoszonego przez Bronisława Komorowskiego. I tak będzie to ok. 200 mln złotych „utopionych” w politycznej rozgrywce. Więc może jednak pan Prezydent Duda, który w swoim exposé z taką empatią pochylał się nad głodnymi dziećmi w Polsce, przeznaczy te pieniądze na dożywianie dzieci w szkołach, albo na ulżenie rolnikom, których gospodarstwa dotknęła klęska suszy… Niech to nie będzie empatia obliczona tylko na doraźne zbicie kapitału politycznego. Jeszcze jest czas na zamianę decyzji…
Z całym szacunkiem dla Pańskich starań, ja widzę w powyższym tekście całą linię kampanijną, jaką uprawia PSL.
Bo właściwie już wszyscy wiemy, że Wy popieracie koalicjanta w głosowaniach, choć przed nimi i po nich „macie odrębne zdania”.
Teraz znowu huzia na „Bronka” za niepoważną decyzję, ale nie przechodzi Panu przez palce, że to była decyzja KAMPANIJNA PO, tylko jakoś tak łagodnie mówicie: „nierozważna” , „mało mądra”, „kosztowna” itp.
W przypadku drugiego ewentualnego referendum, nikomu (w tym PSL) nie schodzi z ust: „kampania PiS-u”
Ponadto podlizywanie się lewicy, że PAD nie uwzględnił ich pytań („o funkcjonowanie Funduszu Kościelnego i budżetowe finansowanie lekcji religii (czyli pytania, które do referendum chciała „dopisać” lewica).), zapominając, że lewica za tymi pytaniami nie stała na ulicach, by zebrać miliony podpisów, które odrzucilibyście razem z PO, a wtedy mogliby pukać do nowego Prezydenta w tej sprawie - to tylko drobiazg, o którym Pan zapomina w swoich pretensjach.
Wydaje mi się, że PAD nie pytając o przynależność partyjną, zaprosił do siebie tych, którzy zadali sobie spory obywatelski trud jeszcze wtedy, gdy on może i miał plany zostać prezydentem, jednak w tym czasie nie miał żadnych szans u nikogo.
Najbardziej mnie śmieszy mimo wszystkiego fakt, że najbardziej o „bezpartyjność” obecnego prezydenta zabiegają wszyscy ci, którzy na niego nie głosowali, a nawet wyszydzali...
Przypomina mi się w tej chwili niegdysiejsze powiedzonko o moralności: „Panną byłam, dziecko miałam, ale CO TO, to NIE”.
Pozdrawiam :-)