Pytania referendalne mają doniosłe skutki ekonomiczne.
Tymczasem we wniosku prezydenta Dudy (kliknij tutaj) nie ma słowa o zwiększonych wydatkach bieżących państwa z tytułu wydłużenia wieku emerytalnego. Nie ma słowa o wzroście ukrytych zobowiązań państwa z tego tytułu, które zwiększą wydatki emerytalne przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Nie ma słowa jakie podatki mają to sfinansować, względnie o ile trzeba będzie obniżyć emerytury.
Nie ma słowa o zmniejszeniu popytu na usługi edukacyjne jako skutku nieobjęcia obowiązkiem szkolnym 6 latków. Nie ma słowa o wzroście bezrobocia wśród nauczycieli i zamykaniu szkół. Nie ma słowa o utracie szansy na większy poziom wiedzy Polaków niezbędnej w nowoczesnych przedsiębiorstwach o wysokiej wydajności, wartości dodanej i wysokich wynagrodzeniach. Nie ma słowa o skazywaniu kolejnego pokolenia na pracę w montowniach i w galeriach handlowych za psie pieniądze.
Nie ma słowa o umacnianiu monopolu lasów państwowych. Nie ma słowa o ograniczaniu dostaw drzewa do przemysłu meblarskiego. Nie ma słowa o uprzywilejowaniu pracowników leśnych i niegospodarności w ich przedsiębiorstwie.
Amatorski wniosek prezydenta nadaje się do odrzucenia. To kpina z obowiązków prezydenta, która godzi w jakość debaty publicznej. Senat powinien pouczyć autorów wniosku o konieczności zawarcia w uzasadnieniu dokumentu oceny skutków ekonomicznych pytań referendalnych.
Za czym dyskusja ta stoi? „Po szarość, po szarość po szarość?” … i niespójność …
Mamy Konstytucję, która powinna być jednoznaczna dla każdego, a okazuje się, że nawet tzw. konstytucjonaliści mają sprzeczne interpretacje jej zapisów w sprawie obecnie dyskutowanych referendów. Cóż zatem powiedzieć o głosach polityków i wszelkich komentatorów, którym coś tam się wydaje?
Jeden prezydent „działa samodzielnie” w kampanii wyborczej ważnej dla PO i może ogłosić referendum, którego marszałek Borusewicz nie kwestionuje żadnym dodatkowym pytaniem (ja nie słyszałam), a drugi działa „partyjnie”, bo w imieniu tej grupy Obywateli, którzy nie zostali wysłuchani przez tego poprzedniego i tenże drugi ma odpowiedzieć na pytania dodatkowe ‘strażnikowi praworządności’, jakim z nagła stał się marszałek Borusewicz.
Pomijając fakt, że nie wiemy ilu z tych, co zgłaszali wcześniej listy poparcia dla referendum w sprawach, które zlekceważyło PO, a o które zaapelował teraz PAD, to członkowie lub sympatycy PiS, czy też zwolennicy PO, liczący na tę partię w swoich postulatach, czy wreszcie bezpartyjni a skoncentrowani na problemach Obywatele? – to widać wyraźnie, że nasza ryba jest zepsuta od głowy, czyli NIEJEDNOZNACZNOŚCI Konstytucji.
Swoją drogą proponuję dobry temat dla obecnych dziennikarzy śledczych, by badali przynależność partyjną Obywateli, zgłaszających swój problem pod referendum ;-)
Wychodzi „szydło z worka” w sprawie naszych konstytucyjnych praw, które są tak niejednoznaczne, że ciągle „stoimy w kolejce po szarość, po szarość po szarość …” w każdej dziedzinie organizacji naszego wspólnego BYCIA.