Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Zaburzenie

Kiedyś był uczeń i mistrz.

Zaburzenie
Byli premierzy: Waldemar Pawlak, Jarosław Kaczyński, Leszek Miller, Donald Tusk
źródło: Flickr CC mod. własna

Nie dlatego, że ktoś to wymyślił bo miał taką fantazję, a inni bezmyślnie podążyli za nim. Uczeń i mistrz byli sobie potrzebni. To zdrowy rozsądek stworzył ten zawodowy „ układ”. Przede wszystkim dlatego, że liczyła się wiedza i umiejętności. A tych bez nauki i praktyki zdobyć się nie dało. Trzeba więc było terminować. Najlepiej u najlepszych i tak długo jak trzeba by poziom wiedzy i umiejętności został uznany przez świat za wystarczający do tego żeby uczeń mógł założyć własną „pracownię”. Inaczej nie dostawałby żadnych „zleceń”. I tak efekty jego pracy były stale oceniane. Dobrą opinię budowało się długo i z trudem. O jej utrzymanie trzeba walczyć każdego dnia. Na pewno nie z własnymi uczniami. Nawet nie przyszłoby im do głowy żeby powiedzieć : „Mistrz to ja”. Z prostego powodu. Liczyła się wiedza i umiejętności.

Niektóre zawody zachowały tę drogę dochodzenia do samodzielności. Te, w których brak doświadczenia oznacza pewną klęskę. Te, których przedstawicielem nie staje się poprzez własną decyzję. Do tych profesji z całą pewnością nie można zaliczyć polityki i dziennikarstwa.

I politykiem i dziennikarzem można zostać z dnia na dzień. I w polityce i w dziennikarstwie do tego by być znanym i rozpoznawanym nie trzeba wiele. Wystarczy duża pewność siebie, ogromna ambicja i pełna gotowość do tego by „iść na całość”. Dlatego instytucja mistrza nie jest potrzebna. Stanowi wręcz przeszkodę. Doświadcza tego wielu polityków, ale chyba najboleśniej przekonuje się o tym Leszek Miller. Ci, którzy w jego partii aspirują do roli samca-alfa być może kiedyś, także pokorą, by taką pozycję osiągnęli. Dziś, bijąc się wyłącznie o siebie, dowodzą, że żadnych zdolności przywódczych nie mają. Uznając, że dorośli „do noszenia korony” pokazują, że ich głowy nigdy jej nie utrzymają. Nie chodzi przy tym wyłącznie o brak politycznego doświadczenia. Chodzi o brak rozumienia polityki na poziomie elementarnym.

Nie tylko w polityce ludzie stawiają na uznane marki. A taką jest, niezależnie od tego co kto myśli lub czego by chciał, Leszek Miller. Nawet ze swoimi porażkami i złymi decyzjami. Taką marką jest Donald Tusk, Jarosław Kaczyński, Waldemar Pawlak. „Szyldem” w polityce nie zostaje się przez rok, dwa, trzy. Dlaczego? Ponieważ również w polityce potrzebne są korzenie. Trzeba wiedzieć skąd polityk jest, kim jest, co kształtowało jego myślenie, stosunek do ludzi, jakie granice są dla niego nieprzekraczalne, czego można się po nim spodziewać, jaki ma system wartości, a przede wszystkim …..trzeba go sprawdzić. Dlatego „szyldem” stają się tylko ci politycy, którzy przeszli test władzy. Oni nie tylko byli premierami. Oni pokazali najwyższą skuteczność. Dali swojej partii zwycięstwo i władzę. Ci, którzy na nich postawili już, przynajmniej raz, wygrali. Dlatego ludzie cenią sobie marki. Nawet lepszy jakościowo i cenowo „produkt” nie ma szans w konkurencji z tym co znamy i co uważamy za sprawdzone i pewne. Na reputację trzeba pracować ciężko i długo. Bo jest ważniejsza niż cechy „produktu”.

W polityce do tego dochodzi tożsamość. Bez Leszka Millera SLD jej nie ma.

To co jednak ma znaczenie dla wyborców jest lekceważone przez polityków Lewicy chociażby takich jak Dariusz Joński. A sami „szyldem” nie są. Dlatego nie tylko sobie szykują katastrofę. Piękna ona nie będzie.

Dobrze się dzieje gdy uczeń przerasta mistrza, choć dla samego mistrza to musi być bolesne doświadczenie. U nas w polityce mistrzów coraz mniej, a i u tych, którzy jeszcze są nikt uczyć się nie chce. Może to jedynie okres przejściowy, bo przecież polityka rządzi się określonymi prawami. Wcześniej czy później trzeba je poznać. Lepiej w politycznej szkole niż na drodze kosztownych eksperymentów. O tym jednak każdy musi przekonać się sam. Zanim to zrobi próbuje iść na skróty. Chcę wierzyć, że to tylko zaburzenie prawidłowego procesu, bo ufam tym, którzy stawiają na ciężką pracę, a nie na cwaniactwo.

Na koniec i w nawiązaniu do tego co było jeszcze tylko dwa zdania. Uczeń wiedział, że potrzebuje mistrza, a mistrz wiedział, że potrzebuje godnych następców. Może warto by i mistrzowie o tym pamiętali.

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.