Wszyscy jadą po Kopaczowej jak po burej suce, a najbardziej ci, którzy jeszcze rok temu nie mieli odwagi podnieść oczu, żeby krzywo spojrzeć na Platformę. Śmieszne to i bardzo żałosne, ale trudno, trzeba z tym żyć
Wszyscy jadą po Kopaczowej jak po burej suce, a najbardziej ci, którzy jeszcze rok temu nie mieli odwagi podnieść oczu, żeby krzywo spojrzeć na Platformę. Śmieszne to i bardzo żałosne, ale trudno, trzeba z tym żyć.
Niestety przy tej okazji kasuje się rozsądne pomysły. Skupię się na jednym. Wyjazdowe posiedzenia rządu to naprawdę bardzo fajny pomysł – oczywiście nie w formie proponowanej obecnie przez PO, bo to zwykły chwyt propagandowy.
Ale wyobraźmy sobie, że raz w miesiącu rząd ma wyjazdowe posiedzenie w kolejnych w województwach. Pierwszego dnia odbywa się zwykłe posiedzenie rządu, drugiego poszczególni ministrowie spotykają się z branżowymi środowiskami: do południa z przedstawicielami administracji publicznej, a po południu z przedstawicielami organizacji społecznych. Kolejnego dnia jest otwarte spotkanie z obywatelami – każdy minister ma swoje, a premier swoje. Zapewniam, że takie zderzenie z rzeczywistością dla ministrów byłoby bardzo pouczające, a obywatele mogliby swoje sprawy przekazać bezpośrednio władzy. Gdyby takie spotkania miały charakter roboczy i merytoryczny, a nie propagandowy, w naszym kraju żyłoby się lepiej.
A kto twierdzi inaczej ten widocznie mało się zna na życiu publicznym.