Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Z Unii Wolności wyszedłeś, do Unii Wolności wrócisz!

Dlaczego powstała Platforma Obywatelska? Nie dlatego by zaproponować nową jakość w polityce. Nie dlatego by zyskać sposób prezentowania określonych idei czy własnej wizji państwa. Platforma Obywatelska powstała by politycy, niedopuszczeni do władzy w Unii Wolności, mieli byt, którym to oni mogą zarządzać.

Z Unii Wolności wyszedłeś, do Unii Wolności wrócisz!
Konwencja PO
źródło: Flickr CC

Oficjalnie mówiono o konieczności budowy nowej formacji, ze względu na potrzeby społeczne, które nie są uwzględniane przez istniejące partie. Nie można przecież było położyć kawy na ławę. Nie ze względu na zakłamanie twórców Platformy Obywatelskiej. My Polacy już tak mamy. Trzeba nam wciskać jakąś ideologię, bo nie akceptujemy u innych motywacji, którą sami się kierujemy. Z podłożem ideologicznym nigdy nie ma większego problemu. Potrzeby wyborców, te podstawowe, są niezmienne. Chodziło więc tylko o to komu społeczeństwo uwierzy. Uwierzyło tym młodszym. Zwłaszcza, że nie byli to początkujący politycy tylko doświadczeni gracze.

Nagle Unia Wolności, z której wyszli, stała się stara, zmurszała, wyalienowana. Platforma Obywatelska pokazała świeżość, zaangażowanie  i była zapowiedzią zmian. Dobrych i pożądanych.

Ciekawe jak by wyglądała polska scena polityczna przez ostatnich piętnaście lat gdyby w grudniu dwutysięcznego roku to Donald Tusk, a nie Bronisław Geremek został przewodniczącym Unii Wolności, albo do władz partyjnych dopuszczono więcej „młodych”? Ci młodzi przeważnie mieli już na karku dobrze ponad czterdziestkę. Czy mogli dłużej czekać na przejęcie partii? Nie mogli. Musieli stworzyć własną by wreszcie być na czele, a nie z tyłu. I tak na swoją kolej czekali długo i cierpliwie, licząc, że ich postawa zostanie doceniona. Co z tego skoro „starzy” uważali, że nie tylko ciągle mogą, ale i powinni trzymać ster partii w swoich rękach. Umieć odejść we właściwym czasie to wielka sztuka. Mało kto tego dokonał. Długo, a nawet bardzo długo można się oszukiwać, że to jeszcze nie czas, że inni nie są tak odpowiedzialni, ani tak zaprawieni w bojach, a więc ich ramiona ciągle są zbyt słabe by udźwignąć ciężar spraw wagi państwowej. Poza tym, tak zwyczajnie, z jakiej racji ci wielcy mieliby ustępować? Tylko dlatego, że inni tego chcą? To przecież powód dalece niewystarczający. Już samo takie oczekiwanie przypomina hucpę. Nazywając je ładniej, jest zamachem na wybitnych i zasłużonych, którzy z racji swoich dokonań powinni być noszeni, choć nie dosłownie, w lektyce. Nie trzeba tego przeżyć by wiedzieć jakie dwa sposoby myślenia starły się wtedy ze sobą. Pierwszy tych, którzy uważali, że partia to tylko oni, i drugi, tych, którzy czuli, że partia to też oni. Skoro jednak tym drugim pokazano miejsce w szeregu, w którym nie chcieli dłużej stać, odeszli.

Płynność zmian. Ile się o tym nasłuchaliśmy chociażby przy wyborze Ewy Kopacz na stanowisko szefowej Platformy Obywatelskiej. Nie po raz pierwszy okazuje się, że mówić o czymś łatwo, a wprowadzić w życie trudno. Zwłaszcza gdy oznacza to zrobienie miejsca dla nowych czyli oddanie kawałka własnego, ciężko zdobytego pola. Dziś najważniejsi politycy Platformy Obywatelskiej zachowują się tak jak piętnaście lat temu najważniejsi politycy Unii Wolności. Cóż. Wszystko w zasadzie można by opisać jednym zdaniem - „ Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Kiedyś politycy PO to byli aspirujący do określonych ról czy funkcji, dziś są to władający czyli pełniący określone role i funkcje. I nie zamierzają ustąpić. Bo niby dlaczego mieliby to robić. Przecież to oni Platformę budowali, tworzyli jej siłę, nadstawiali dla niej własną pierś, otrzymywali ciosy, krwawili i szli dalej. To oni wygrywali władzę. Nie po to by teraz oddawać ją innym. I to dlatego, że innym zamarzyło się więcej. Nie jest to możliwe nawet jeśli zmiany miałyby następować bardzo wolno. Nawet gdyby wynikały z czystej pragmatyki, która nakazuje nie doprowadzać do narastania niezadowolenia, bo wcześniej czy później osiągnie ono masę krytyczną. Lepiej proces zmian kontrolować niż być mu poddanym. Kto jednak o tym myśli gdy czuje się silny?

Czy zatem historia się powtórzy? Czy z PO wyjdą niezadowoleni, trzymani w przedpokoju, niedopuszczani do władzy? Raczej nie.

Dzisiejsi niezadowoleni to nie ludzie pokolenia Donalda Tuska. Nie ma w nich woli walki, gotowości pracy u podstaw. Nie są ideowo, organizacyjnie ani mentalnie gotowi na taki ruch. Dlatego mimo coraz bardziej widocznego partyjniactwa, ideowego wyjałowienia i politycznej hipokryzji będą siedzieli cicho, wydając pomruki niezadowolenia jedynie po kątach i do swoich. Będą siedzieli cicho czekając na swój czas. Im dłużej będą czekać tym bardziej będą groźni, bo przecież partyjniactwo demoralizuje. „ Młodzi” nauczą się więc od „starych” jak się zdobywa władzę. To, że potem trzyma się ją tak długo jak się da, to już wiedzą.

Czego nas uczy ta historia? Nie tylko tego, że się powtarza. Także tego, że stajemy się tacy sami jak ci, z którymi walczyliśmy. Czyli tego, że historia niczego nas nie uczy.

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 2 skomentuj »

Platforma stanowiła etykietę zastępcza dla skompromitowanej Unii Wolności której wcześniejsza zmiana nazwy nie pomogła.

Natomiast ci co byli niedopuszczeni do władzy w Unii Wolności, i musieli stworzyć sobie byt, którym to oni mogliby zarządzać zorganizowali w końcowej fazie PiS.

Jedni i drudzy to dokładnie ta sama sitwa. Magdalenkowe bękarty.

Było minęło, stare czasy nic już ich nie wróci.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.