Platforma Obywatelska postawiła zdecydowanie na Ewę Kopacz, to ona ma za zadanie zdobyć wystarczająco poparcia dla klubu, by ten wygrał wybory, a ona sama mogła w dalszym ciągu piastować urząd Premiera. Bronkobus w kampanii prezydenckiej nie wypalił, bo Bronek wybory przegrał, postanowiono zatem wyjść bliżej ludu i poruszać się pociągiem. Bliżej ludu w tym przypadku oznacza specjalne strefy przejścia na dworcach, wydzielony cały wagon, skrupulatnie wyselekcjonowani członkowie partii wiwatujący jako "przypadkowy tłum" oraz "przypadkowo" podstawieni pasażerowie zasiadający w bezpośredniej bliskości pani Kopacz w pociągu. Oczywiście wszystko w ramach dotarcia bliżej do narodu. Za pociągiem pani Premier ciągnie się sznur samochodów BOR, helikopter i jak się teraz okazało TIR z umeblowaniem dla ewentualnego posiedzenia rządu na prowincji. Bo przecież np. taki Wrocław to takie zadupie, że nawet krzeseł nie mają, tam się siada na snopkach siana (dobrze, że nie na japońskich siedzenio-poduszkach, bo i tak by niektórzy stali). Chociaż jakby spojrzeć z innej strony to trzeba to zrozumieć - czasy są trudne, sondaże niekorzystne - swego stołka trzeba pilnować. Dobrze chociaż, że nie zażądano wyprowadzenia bydła (tj. radnych opozycji), bo taki obraz PO stara się przedstawić mówiąc o innych ugrupowaniach lub ruchach powszechnych. Oprócz podróży Kopacz, Platforma przeforsowuje na szybko ustawy mające na celu zjednanie sobie elektoratu leżącej lewicy. Dobry ruch, tam już nikt nie wierzy w SLD, a tym bardziej w Palikota. Zjednoczona Lewica? Do nich nawet dziś nie dotrę, bo w tej chwili bazują tylko na nazwie. Ciekawe jak będą wyglądać listy PO. W związku z referendum i delikatną groźbą obcięcia dotacji z budżetu (nie chce mi się wierzyć, że do tego dopuszczą, na pewno coś wymyślą). Tym razem miejsce na liście będzie kosztować nie 10, a 20 tysięcy złotych? Pomyślałem o 100tys. ale w przypadku upadającej nieco partii i niepewnych czasach to już trochę za drogo.
Prawo i
sprawiedliwość skupia się na kontynuacji sukcesu Andrzeja Dudy. Wiele w
mediach mówi się teraz o początku prezydentury, o ręcznie kaligrafowanym
egzemplarzu konstytucji, na który ma składać przysięgę obecny
prezydent-elekt, nawet zamieniono stronę po której stać będzie w trakcie
przysięgi jego małżonka. Czyżby Duda był aż tak prawicowy, że nawet
żonę musi mieć po lewicy? O tym się mówi, o tym się pisze. Bo przecież
kogo interesują konkrety? Dziś liczy się popularność, a nie gospodarka. A
gdy już się ukradnie stołki z TIRa Ewy Kopacz to się je ładnie
pomaluje, zasiądzie i wszystko będzie po staremu. Poczekajmy jakiś czas,
aż spadnie tak zwany "flow" na Andrzeja Dudę. Wtedy pojawi się inny
Duda, ale Piotr, z solidarności wraz ze związkami zawodowymi i
jednocześnie wyskoczy Szydło z worka, to znaczy z Szydłobusa. Tutaj autobus się sprawdził i koncepcja została. Byle by tylko z piwnicy nie wyskoczył Macierewicz, bo poparcie spadnie niczym Tupolew w Smoleńskim lesie. I nic dziwnego, że PiS dramatyzuje iż wybory będą tak późno. Ich elektorat wymiera (dosłownie), a jak będzie zimno to i babcia się wybierze na spacer nie wybierze.
Ruch
Kukiza natomiast zewsząd atakowany - nie jest w stanie się bronić. No
tak, masowe media przerażone nie mniej niż rządzący, że nagle w Sejmie
pojawi się spora grupa tak zwanych antysystemowców, którzy podetną
trochę nogi od stołków z TIRa pani premier. Będą bardziej patrzeć na
ręce, a i w kuluarach więcej usłyszą. Tym razem nie będzie taśm prawdy
tylko "usłyszałem na schodach kilka słów prawdy". W mediach ostatnio
słychać tylko rewelacje o zdradzieckiej działalności Kukiza, jak to
wystrychnął na Dud(t)ka/iewicza swoich byłych kompanów z Bezpartyjnych
Samorządowców". Otóż Kukiz przejrzał ich jako popleczników PO i
Dutkiewicza. Zaraz, to wcześniej tego nie widział? Przecież Bezpartyjni
Samorządowcy to spadkowicze prosto z dolnośląskiego ugrupowania
Obywatelski Dolny Śląsk, które startowało w jeszcze poprzednich wyborach
samorządowych wsparte twarzą obecnego Prezydenta Wrocławia. Rok temu
dostali oni kopa w dupę, bo Dutkiewicz startował wraz z PO i zabrakło
dla nich miejsca. Zrobili swoje listy znajdując łaskawie miejsce dla
Kukiza. Wątpiąc jeszcze wtedy w jego popularność, umieścili go na samym
dole listy, co by trochę nabudował elektoratu, ale by oni wprowadzili
swoich graczy ze szczytu listy. Stało się tak w istocie, ale najwięcej
głosów zdobył Kukiz i on także został Radnym. Teraz Kukiz się od nich
odwraca, widzi fałszywość, i dobrze. Tylko ilu prawdziwych kompanów tam
tak naprawdę ma? Ilu szczerych ludzi, którzy chcą dobra kraju, a nie
tylko dopchać się do koryta? Tego pewnie dowie się po wyborach. Co
zastanawia to nagłe zmiany podejścia członków niektórych ugrupowań,
które już oficjalnie stały się częścią Ruchu Kukiza. Już sam fakt, że
Kukiz związał się z partiami politycznymi, takimi jak Kongres Nowej
Prawicy czy Ruch Narodowy osłabił jego elektorat. Mówił, że brzydzi się
partiami? A tu nagle wciela partie. Choć on utrzymuje, że tylko
wybranych ludzi z partii jak np. Jacek Wilk czy Marian Kowalski. Tylko
co z tego jeżeli nagle ludzie z KNP zaczęli wszem i wobec głosić teorię
jednomandatowych okręgów wyborczych jako jedyną szansę dla Polski,
chociaż sami wcześniej z owej teorii szydzili? Do dziś pamiętam jak
przyklaskiwano w owej partii słynnemu atakowi Janusza Korwin-Mikkego
podczas debaty prezydenckiej w stronę Kukiza (swoją drogą, jak się
okazało - bardzo trafnemu), pomimo ogólnie panującej niechęci do ojca
ośmiorga. Teraz nagle w partii wszyscy są za JOWami, tworzą komitety
referendalne, liderzy wklejają linki na temat JOWów, wypowiedzi takich
specjalistów jak pan Sanocki i inne, obrót sprawy i poglądów o 180
stopni. Osobiście liczyłem, że KNP wstępując w szeregi Kukiza zostawi
sprawę JOWów jemu i jego wcześniejszym współpracownikom, a samo zajmie
się wsparciem dla Kukiza w dziedzinie gospodarki. Tak samo nagle
przestały im przeszkadzać zapędy Kukiza w stronę związków zawodowych?
Nie, to wszystko zdaje się nieco fałszywe i ma na celu tylko ulokowanie
swoich przedstawicieli w Sejmie. A czy tam już będąc, zwrócą się znów w
stronę racjonalizacji przepisów prawa i ekonomii? Póki co trzeba ruszyć z
kampanią, bo sondaże lecą, z 20% pozostało 10.
Inne
ugrupowania z kampanią jeszcze nawet nie ruszyły. PSL rozwiązuje
konflikty wewnętrzne, lewica nadal się zastanawia co robić, a
NowoczesnaPL jak mocno weszła w świat polityki tak teraz jeszcze mocniej
ucichła. Wszędobylski Ryszard Petru nagle dostał polecenie z góry, by
póki co się nie wychylać, bo PO jeszcze ma jakieś szanse? Wcale się nie
zdziwię, gdy w przypadku zbliżenia sondażowego PO i PiS, Ryszard Petru
nagle cudownym posunięciem dogada się z PO i wystartuje z ich list
wyborczych (wpłacając oczywiście ustawowe 20 tys. zł). Zobaczymy też
jakie ugrupowania przyniosą kolejne tygodnie kampanii. Czy doczekamy się
reaktywacji Polskiej Partii Przyjaciół Piwa? Może to do nich dołączy
pan Stonoga? Biorąc pod uwagę popularność tego trunku jest szansa na
wyborczy sukces. Czy może pójść o krok dalej i założyć coś na bazie
wódki? Postulat całkowitego zniesienia akcyzy na alkohol na pewno
przekonałby znaczną część społeczeństwa, jeszcze bardziej niż JOWy pana
Kukiza. A może tak w tę stronę panie Pawle?