Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Nikt nie wierzy Grekom

O tym jak Grecja nielegalnie wślizgnęła się do strefy euro, jak zyski trafiają w ręce prywatne, a straty obciążają państwa, czy coś jest w stanie uratować Grecję przed bankructwem i jakim cudem Polska uniknęła konsekwencji kryzysu – dowiemy się z rozmowy ze Stanisławem Kluzą, byłym ministrem finansów i szefem KNF.

Nikt nie wierzy Grekom
źródło: flickr

- Grecka katastrofa jest dzisiaj na językach wszystkich mądrali. Mamy tłum ekspertów i jeszcze większy wysyp opinii – bardzo skrajnych. Dzisiaj w Jedynce Polskiego Radia padło takie zdanie z ust Dariusza Rosatiego: „w tej chwili istnieje zerowe zaufanie do Grecji”. Chciałam zapytać: jak to „w tej chwili”, tak nagle?

-Grecja nie powinna była wcale wejść do strefy euro. Ponieważ tak naprawdę nigdy nie spełniła kryteriów, aby tam się dostać. I nie była to kwestia drobnych niedociagnięć - po prostu oszukała co do swoich parametrów makroekonomicznych - i w taki sposób udało się jej wślizgnąć. Ten fakt może mieć duże znaczenie, kiedy myślimy o wychodzeniu Grecji ze strefy euro. Mówi się bowiem, że Grecja nawet poproszona o opuszczenie strefy - może odmówić. Warto więc postawić pytanie: czy w kontekście popełnionego oszustwa, Grecję można uznać za państwo, które kiedykolwiek skutecznie do strefy euro wstąpiło? Z punktu widzenia europejskiego może  być to ważna kwestia natury prawnej. I może takie właśnie pytanie powinno się dziś zadać europejskim urzędnikom.

- Mniej czy bardziej legalnie Grecja przebywa póki co w strefie euro. Od kilku lat jednak jest to dość kłopotliwe. Obserwujemy grecki kryzys i europejską „pomoc” - mam wrażenie, że nic się nie zmienia. A jeśli – to gdzieś po cichu – i to nie o takie zmiany, rozwiązania i efekty raczej chodzi...

- Koniec kwietnia 2010 roku, a więc to już pięć lat temu, kiedy będąc w nadzorze obserwowałem początek „tematów greckich”. W mojej ocenie przez te 5 lat nie poprawiło się ani Grecji, ani tym, którzy jej pomagają, ani też nie wzmocniła się strefa euro. Natomiast ciekawym zjawiskiem jest sytuacja zmiany zaangażowania tzw. ekspozycji banków z poszczególnych krajów w dłużne  aktywa greckie. Otóż z Grecji udało się wyjść wielu podmiotom zagranicznym, w szczególności francuskim. Przed "kryzysem greckim", czyli w marcu 2010 roku ekspozycja banków francuskich na aktywa greckie przekraczała 50 miliardów euro. Dzisiaj to w porównaniu: 2-3 mld euro, czyli ekspozycja stopniała o przeszło 90 procent. Na drugim miejscu byli Niemcy z ekspozycją ponad 30 miliardów euro. Obecnie jest to około 10 mld euro. Doszło do dużej zmiany, w szczególności jeśli chodzi o te dwa państwa. Stopniały też ekspozycje banków holenderskich i włoskich. Holenderskie z 10 do 2 mld euro, a włoskie - 5 mld a teraz pięciokrotnie mniej. Bez zmian jest natomiast ekspozycja banków amerykańskich i brytyjskich - przed kryzysem po około 10 miliardów euro, teraz tyle samo.

- Gdzie ten dług został przerzucony? 

Banki są instytucjami prywatnymi, zaś nowe ekspozycje „rozłożyły się" na państwa. W tym czasie wzrosło: Niemcom o ponad 35 mld euro, Włochom także ponad 30 mld, Hiszpanii ponad 20 mld euro. Są jednak państwa, którym poziom pożyczki dla Grecji stopniał, np. Francji, Portugalii, Irlandii. Z obserwacji tego procesu można więc wyciągnąć wniosek, że straty dla Grecji, być może gdyby zostały domknięte szybko, byłyby stratami prywatnymi. Niestety - w efekcie pięcioletniego przerzucania kwot, środków i pieniędzy - gdyby doszło do bankructwa Grecji staniemy przed faktem, że straty z niego wynikające są publiczne, a nie prywatne. Dopóki na Grecji się zarabiało - był to pieniądz prywatny, w momencie kiedy się na Grecji traci – okazuje się, że jest to jednak pieniądz publiczny.

- To już nie do odrobienia. Przed katastrofą uchroni jedynie ustabilizowanie Grecji. Jak więc nie dopuścić do jej bankructwa?

- Przejdźmy do sprawy związanej z samą stabilnością Grecji. Przez ostatnie 5 lat działań stabilność wcale nie wzrosła, a problemy, które były - są wciąż nierozwiązane. Jeśli będziemy postępować jak dotąd, można z góry przyjąć, że nie wydarzy się wiele więcej. Z tego punktu widzenia należałoby pozwolić Grecji jak najszybciej wyjść ze strefy euro oraz powrócić do waluty krajowej. Być może w pierwszym etapie korzystne byłoby przyjęcie tzw. systemu dwuwalutowego - tak jak ma to czasami miejsce w sytuacjach pierwszych faz transformacji ekonomicznych. Później zaś przechodząc płynnie dalej – należałoby urealnić grecką gospodarkę. Problem Grecji tkwi nie tylko w tym, że nie chce się ona reformować, tylko w tym, że będąc gospodarką mniej konkurencyjną ma zawyżonych wiele kosztów funkcjonowania, a jednocześnie nie jest w stanie takiego majątku i poziomu bogactwa wytworzyć. Grecka waluta prawdopodobnie szybko zostałaby przeceniona, ale jednocześnie tej przecenie uległyby potężne zobowiązania Grecji, które dzisiaj są w zasadzie nie do spłacenia.

Obserwując proces udzielania pomocy i zmienność stanowiska Grecji, która raz deklaruje chęć reform, innym razem szantażuje, że ich nie wprowadzi, widzimy jak mocno Grecja gra w tym temacie. Każdy ma prawo bronić się i nie należy Grecji w żaden sposób za to krytykować - ale też trzeba mieć świadomość tych wszystkich udawanych histerii, które są w mojej ocenie grą zmierzającą do wyłudzania kolejnych transz pomocy. Szczególnie, że tak naprawdę zmian po stronie strukturalnej zwyczajnie nie widać i raczej bym się ich nie spodziewał.

- Nie jest dobrze, dużo o tym się mówi. Tak naprawdę nie widać – tutaj w Polsce – żeby jednak było aż tak źle – jeśli chodzi o problem grecki. Trochę jakby ta Grecja i ta strefa euro ze wszystkimi wzajemnymi problemami leżały gdzieś na innej planecie. Udało się nam po prostu?

- Paradoksalnie to, że dzisiaj Polska jest stosunkowo uniezależniona od sytuacji w Grecji jest zasługą pewnych działań, które zostały wykonane 4-6 lat temu, zanim cały ten problem sie zaczął. Należy zwrócić uwagę, że nawet w przypadku hipotetycznie ostrego kryzysu w Grecji - raczej nie powinniśmy odczuć bezpośrednio drastycznie daleko idących konsekwencji dla sytuacji w Polsce. Zarówno: jeśli chodzi o handel zagraniczny czy PKB, ponieważ nasze relacje gospodarcze z Grecją są bardzo ograniczone, naprawdę niewielkie. Możemy jednak doświadczyć czegoś, co się określa mianem efektu wtórnego. Czyli więc np. jeśli naszym głównym partnerem handlowym są Niemcy, i gdyby z tytułu Grecji dostali jakieś większe „lanie”, to wiadomo, że może się to lekko przełożyć na polski handel.

Jeżeli chodzi o krótkoterminowe konsekwencje to bardzo często w takich sytuacjach dochodzi do tzw. rozbujania rynków finansowych. Wtedy ten "zaniepokojony" kapitał chętnie wraca do tzw. bezpiecznych portów - a tymi portami zazwyczaj są największe i najstabilniejsze gospodarki. Przykładowo taką jest gospodarka amerykańska i dolar, tudzież frank szwajcarski, który znowu może okazać się atrakcyjny. Myślę jednak, że to szybko przeminie.

Kolejna przejściowa reakcja może nastąpić na rynkach kapitałowych: pewne aktywa, które na rynkach rozwijających się ostatnio urosły, mogą ulec przejściowej przecenie. Chociaż i w tym przypadku stanowczo akcentowałbym "przejściowej", ponieważ myślę, że nie będzie to bardzo trwałe.

Trzecie i wydaje mi się najważniejsza kwestia dotyczy sektora bankowego. Cofnijmy się cztery, pięć lat wstecz. Kiedy zaczęła sie sytuacja kryzysowa na przełomie roku 2008 i 2009 nadzór w Polsce nie tylko przeprowadził wiele działań na rzecz stabilizacji sektora finansowego, ale również wydał pewne zalecenia. Dotyczyły one tego, aby podmioty bankowe w sektorze bankowym były ostrożniejsze jeżeli chodzi o inwestowanie na rynkach, których sytuacja makroekonomiczna jest mniej pewna – nawet jeżeli są to kraje strefy euro, nawet jeżeli są to kraje OECD, nawet jeżeli są to gospodarki rozwinięte. Zrobiliśmy to mimo sprzeciwu przedstawicieli sektora bankowego pokrzykujących, że to ogranicza ich obecność na niektórych rynkach: choćby przykładowo greckich, gdzie „rentowność jest trochę większa, ale ryzyko takie samo jak w całej strefie euro”. Przyszłość zweryfikowała, że była to dobra decyzja. Już w okolicach końca kwietnia 2010 roku dochodzi do przeceny greckich aktywów. Nadzór w Polsce robi przegląd: co mamy w portfelach polskiego sektora finansowego i okazuje się, że polski sektor finansowy dzięki prewencyjnemu działaniu nadzoru ostatecznie nie nałapał tych pozornie bardzo rentownych i atrakcyjnych greckich aktywów i greckich papierów. Szczęśliwie w portfelach polskich instytucji finansowych, zarówno banków, ubezpieczycieli, jak i zwykłych funduszy inwestycyjnych, tych greckich aktywów brak. Audyt został wykonany w 2010 roku i pokazał, że Polska nie tylko nie poniosła żadnej straty, ale nawet nie była wystawiona na ryzyko takiej straty.

Na terenie Polski działał bank - o nazwie Polbank, który był oddziałem greckiego banku EFG. Kiedy zauważono, że reputacja albo sytuacja finansowa greckiego właściciela w przyszłości może sie znacząco pogorszyć - wykonano serię działań, które miały albo zwiększyć bezpieczeństwo tego oddziału (czyli zabezpieczenie finansowe jeżeli chodzi o finansowanie jego działalności na terenie Polski) albo jego sprzedaż innemu właścicielowi. Ostatecznie w wyniku rocznych prac znalazł się nabywca - Reiffeisen i skończył się problem z Polbankem, który potencjalnie generował istotne ryzyko systemowe w Polsce (m.in. z powodu dużego portfela kredytów frankowych).


Data:
Kategoria: Gospodarka
Komentarze 1 skomentuj »

Prywatyzacja zysków, upublicznianie strat, tak działa obecny system korporacyjno-polityczny. Na przykładzie Grecji i kontrolowanej ewakuacji banków niemieckich, francuskich i holenderskich widać to jak na dłoni. Na zyski tych banków zrzucą się wszyscy członkowie UE.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.