Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Ostatki

W dniu 1 lipca odbyło się kolejne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego pod przewodnictwem kończącego swoją kadencję prezydenta Bronisława Komorowskiego. Owo posiedzenie zwróciło moją uwagę z kilku powodów.

Ostatki
RBN
źródło: Flickr CC

Pierwszy, najbardziej prozaiczny, to fakt, że było to ostatnie posiedzenie tego gremium w tym składzie. Dało to okazję do swoistego podsumowania działalności Rady i podziękowań dla głównego organizatora posiedzeń RBN, szefa BBN ministra Stanisława Kozieja. Od siebie dodam, że mina odchodzącego w polityczną przeszłość Stanisława Kozieja podczas briefingu prezydenta po posiedzeniu RBN – bezcenne. Podczas tego briefingu omawiane były tematy ostatniego posiedzenia RBN.  Między innymi, tematem były przygotowania do przyszłorocznego szczytu NATO, który ma odbyć się w Warszawie. Według prezydenta Komorowskiego „Polska będzie wykorzystywała pozycję gospodarza tego szczytu i wpływała na jego agendę, by po 2016 roku nie tylko utrzymać rotacyjny charakter obecności wojsk NATO na terenie Europy wschodniej, ale też, aby wzmocnić już istniejące elementy stałej obecności sił Sojuszu na flance wschodniej”.Prezydent wytłumaczył, że ową „stałą obecność” należy rozumieć, jako utworzenie na terenie Polski „magazynów uzbrojenia, które pozwolą skrócić czas przygotowania do efektywnej akcji obrony w przypadku zagrożenia”.Prezydent nawiązał tym samym do niedawnych ogólnych zachwytów nad decyzją sojuszników amerykańskich o rozmieszczeniu na terenie kilku krajów Europy wschodniej, w tym na terenie Polski, sprzętu dla w sumie około brygady zmechanizowanej. Na terenie Polski ma być rozmieszczony sprzęt dla mniej więcej batalionu.

Tak się dziwnie złożyło, że w tym samym dniu, kiedy prezydent Komorowski rozwijał przed nami wizje „efektywnej akcji w przypadku zagrożenia”, na portalu Onet.pl ukazał się wywiad z gen. Frederickiem Hodgesem, dowódcą Armii USA w Europie. Ów amerykański dowódca wyjaśniając, na czym polega wspomniana „akcja” powiedział: „Armia Stanów Zjednoczonych podjęła decyzję o przeniesieniu podzestawów tzw. European Activity Set (EAS) o rozmiarze kompanii lub batalionu do krajów biorących udział w ćwiczeniach wojskowych w ramach operacji „Atlantic Resolve”. Chodzi o państwa bałtyckie, Bułgarię, Rumunię i Polskę, a także Niemcy; taki krok pomoże nam obniżyć koszty transportu oraz umożliwi zwiększenie maksymalnej liczby dni ćwiczeń dla oddziałów, które będą brać w nich udział”. Po tych słowach nie mam już żadnych wątpliwości, do czego ma służyć przerzucony do Polski sprzęt. Nie chodzi tu o żadne przeznaczenie bojowe, lecz o prostą oszczędność podczas szkolenia i ćwiczeń. Mówi o tym sam generał: „Wybór miejsc składowania sprzętu wojskowego został dokonany na podstawie ich bliskości względem miejsc, w których odbywają się ćwiczenia, i w których, jak się spodziewamy, ten sprzęt będzie używany najczęściej.” W dalszej części wywiadu, przyciskany przez prowadzącego wywiad redaktora, gen. Hodges mówi jasno i wyraźnie: „Żeby rozwiać wątpliwości – sprzęt, który jest teraz przenoszony, przeznaczony jest dla amerykańskich żołnierzy do celów szkoleniowych w czasie współpracy z naszymi sojusznikami i partnerami”.

Zatem nie miejmy złudzeń, to nie jest sprzęt, który w razie czego będzie walczył w obronie Polski, lecz sprzęt do szkolenia amerykańskich żołnierzy rotacyjnie przybywających do naszego kraju na ćwiczenia. Dziwi mnie, zatem ta niezrozumiała euforia naszych polityków i mediów, że w końcu będzie jakaś trwała obecność sojuszników na terenie naszego kraju. Nie jest to pomysł nowy, gdyż pamiętam, że i u nas stosowano podobne rozwiązania oszczędnościowe. Był taki okres, kiedy na polskich poligonach zgromadzono sprzęt bojowy starszej generacji, aby każdorazowo nie wozić na poligony całości sprzętu z garnizonów na poligon, lecz tylko przerzucać stan osobowy pododdziałów. Żołnierze ci, po przybyciu na poligon przejmowali zgromadzony tam sprzęt, odbywali ćwiczenia, po nich obsługiwali sprzęt i przekazywali następnym przyjeżdżającym na poligon. System ten jednak szybko zarzucono, gdyż okazało się, że ten sprzęt na poligonie bardzo szybko uległ całkowitemu wyeksploatowaniu i był nieprzydatny ani do szkolenia, ani tym bardziej do walki, a koszt remontu takiego sprzętu znacznie przewyższał oczekiwane oszczędności. Takie „magazyny uzbrojenia” przy poligonach szybko zamieniły się w składy złomu. Tak zapewne będzie również ze sprzętem amerykańskim, jeżeli będzie intensywnie eksploatowany. Będę z ciekawością obserwował ten „amerykański” eksperyment. Analizując wypowiedź amerykańskiego generała można sformułować kilka wniosków. Po pierwsze, na tym przykładzie widać jak dalece rozmijają się wyobrażenia polskich polityków, w tym naszego prezydenta, z realiami stwarzanymi przez amerykańskich sojuszników. Po drugie, w realne zagrożenie rosyjskie nie wierzą chyba sami sojusznicy zza oceanu, bo gdyby było inaczej, to dla zneutralizowania takiego zagrożenia Amerykanie przerzuciliby kilkanaście lub więcej pełnokrwistych dywizji, a nie sprzęt jedynie dla batalionu i tylko wyłącznie do szkolenia. Amerykanie chcą widocznie, po pierwsze, uspokoić naszych rozhisteryzowanych polityków, co można ocenić pozytywnie, a po drugie, przy okazji wkurzyć Rosjan, co z kolei interesowi Polski raczej nie służy.

Drugim powodem, który skupił moją uwagę na tym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego były słowa prezydenta Komorowskiego o tegorocznych awansach generalskich. Okazuje się, że spekulacje mediów o przyśpieszonych awansach w tym roku były uzasadnione. Bronisław Komorowski oficjalnie potwierdził, że awansuje w tym roku generałów w dniu 1 sierpnia, po to, by… samemu ich awansować. Zaniepokoiły mnie słowa prezydenta na wspomnianym briefingu, które, według strony internetowej BBN, brzmiały następująco: „Zaproponowałem, abym ja powoływał. Nie zamierzam rezygnować ze swojego prawa powołania generałów i awansowania generałów, aby mój następca mógł wręczyć. Przyjąłem sugestię pana Andrzeja Dudy, aby ten, który powołuje i awansuje, ponosząc pełną odpowiedzialność za te nominacje, wręczał te awanse”.Trudno mi zrozumieć, na czym polegać będzie owa „pełna odpowiedzialność” Bronisława Komorowskiego za te nominacje, jeżeli wkrótce stanie się on politycznym emerytem. Z drugiej strony, takie postawienie sprawy przez obu prezydentów świadczy o tym, że żaden z nich nie rozumie idei awansowania oficera na stopień generalski. Nie rozumieją, że nie jest to nadanie jakiegoś przywileju, wręcz lenna, lecz konieczność wynikająca z rozwoju kadry dowódczej i potrzeb sił zbrojnych. Takie postawienie sprawy może spowodować, że teraz pojawią się „generałowie Komorowskiego”, potem pewnie pojawią się „generałowie Dudy”, a w przyszłości jeszcze innego prezydenta. To nic innego jak dezintegracja wyższej kadry dowódczej, stygmatyzowanie poszczególnych generałów i admirałów. Powstaje pytanie, czy generał brygady awansowany w dniu 1 sierpnia na ten stopień przez prezydenta Komorowskiego, za którego ponosi „pełną odpowiedzialność”, ma w przyszłości szansę na awans na kolejny stopień generalski, ale z rąk prezydenta Dudy, który za pierwszą nominację żadnej odpowiedzialności nie ponosi? Po takim wstępie jestem bardzo ciekaw nazwisk awansowanych w dniu 1 sierpnia oficerów. Myślę, bowiem, że Bronisław Komorowski chciał nas przygotować taką zapowiedzią na niejedną niespodziankę związaną ze swoimi awansami na stopnie generalskie. Podejrzewam, że tegoroczna akcja awansowa będzie dalszym ciągiem swoistych „podziękowań” i partykularnego rozliczania się z zobowiązań ustępującego prezydenta, a nie normalny proces kadrowy wynikający z potrzeb naszej zmieniającej i rozwijającej się armii.

Data:
Kategoria: Polska

Piotr Makarewicz

Piotr Makarewicz - https://www.mpolska24.pl/blog/piotr-makarewicz

Autor bloga,generał dywizji WP, lat 61, od kwietnia 2006 roku na emeryturze. W swojej karierze był między innymi dowódcą 8 pułku czołgów 11 Dywizji Pancernej, 1 pułku zmechanizowanego 1 Dywizji Zmechanizowanej, dowódcą 9 Dywizji Zmechanizowanej i 16 Dywizji Zmechanizowanej. Był szefem sztabu - zastępcą dowódcy Krakowskiego Okręgu Wojskowego i szefem sztabu Korpusu Powietrzno-Zmechanizowanego oraz szefem szkolenia - zastępcą dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego. Przez ostatnie 5 lat służby był dyrektorem Departamentu Kontroli MON. Od 3 maja 1996 roku - generał brygady, od 15 sierpnia 2003 roku - generał dywizji. Zachęcam do komentowania i zapraszam do prezentowania własnych poglądów.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.