Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Nauka i polityka – kolejny skandal

Po przeczytaniu artykułu jaki Tomasz Rożek zamieścił na swoim blogu ‘Nauka – to lubię’ pt. Ludowców gra grafenem, byłem tak podenerwowany i poruszony, że impulsywnie zacząłem pisać wpis na swoim blogu, by choć w takim stopniu przyczynić się do upowszechnienia tych informacji.

Nauka i polityka – kolejny skandal
Grafen
źródło: Flickr CC

Po przeczytaniu artykułu jaki Tomasz Rożek zamieścił na swoim blogu ‘Nauka – to lubię’ pt.Ludowców gra grafenem, byłem tak podenerwowany i poruszony, że impulsywnie zacząłem pisać wpis na swoim blogu, by choć w takim stopniu przyczynić się do upowszechnienia tych informacji. Zacząłem pisać w bardzo ostrym tonie, potem jednak skasowałem te zdania, bo doszedłem do wniosku, że przecież to nie pierwsza i nie jedyna sprawa, kiedy to politycy traktują naukę (jak i inne sfery naszego życia) bardzo instrumentalnie, że tak prawdę powiedziawszy moje wkurzanie się nie ma sensu, bo tylko może skończyć się pogorszeniem stanu mojego zdrowia.

Zatem polecam uważne przeczytanie tekstu Tomasza Rożka, dokumentów, których kopie zamieszana on na końcu swojego artykułu, oraz upowszechnienie informacji o skandalu związanym z wyborem dyrektora Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME).

 Czytając artykuł Tomasza Rożka przypomniałem sobie notatkę jaką przygotowałem na wprowadzenie do wykładu dr. Pawła Tomaszewskiego (pt. „Jan Czochralski – uczony i poeta„), który odbył się w ramach Studium Generale im. Profesora Jana Mozrzymasa na Uniwersytecie Wrocławskim 21 października 2014 roku. Pozwolę sobie zamieścić te notatkę in extenso, bo w dużym stopniu wiąże się ona z sytuacją jaką opisuje Tomasz Rożek, a w której też wspominam o grafenie i ITME.

 „Pan dr Paweł Tomaszewski z Instytutu Niskich Temperatur i Badań Strukturalnych PAN we Wrocławiu jest zaangażowany od 30 lat w zbieranie materiałów o prof. Janie Czochralskim. Jest największym znawcą biografii i osiągnięć badawczych Jana Czochralskiego. Bardzo zaangażowany w przywrócenie dobrego imienia prof. Czochralskiemu. To w dużej mierze dzięki jego wysiłkom w 2013 roku obchodziliśmy Rok Jana Czochralskiego (ogłoszony przez Sejm RP w sześćdziesiątą rocznicę jego śmierci).

Naturalnie nie będę mówił o samym Janie Czochralskim, dr Tomaszewski zrobi to doskonale. W kontekście postaci Jana Czochralskiego chciałbym powiedzieć o pewnym, chyba typowym, polskim zjawisku, o czymś co można nazwać zawiścią zawodowa, prowadzącą do tego, że nie umiemy się cieszyć z sukcesu innych. Jak wiemy Jan Czochralski, znany jest na świecie ze swych osiągnieć naukowych, a zwłaszcza metody wytwarzania monokryształów, zwanej powszechnie metodą Czochralskiego (bez której współczesna elektronika, jeśli w ogóle istniałaby to byłaby znacznie opóźniona). Kiedy po II wojnie światowej Czochralski wrócił do Polski by pracować na Politechnice Warszawskiej, spotkał się z wrogim stosunkiem środowiska naukowego. Efektem tego było pozbawienie Czochralskiego tytułu profesorskiego i praktycznie wykluczenie go ze środowiska naukowego w grudniu 1945 roku przez władze Politechniki Warszawskiej. Przez następne dziesięciolecia o Czochralskim nie mówiło się w Polsce (choć na świecie był powszechnie znany). Nazwisko Czochralskiego nie istniało w wydawnictwach encyklopedycznych, dobrym tego przykładem jest wydany w roku 1967 drugi tom Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN. Jedynie krótka notka biograficzna o nim pojawiła się dopiero w wydanym w roku 1970 suplemencie tej encyklopedii. Jak wiemy dopiero po 66 latach senat Politechniki Warszawskiej uchwałą z 29 czerwca 2011 roku całkowicie zrehabilitował prof. Czochralskiego.

Nie jest to jedyny przypadek tego typu ‘zawiści zawodowej’. Niech jako dobry przykład, jeden z wielu, posłuży nam postać wrocławianina Jacka Karpińskiego. Mało kto wie, że ten polski inżynier stworzył w 1970 roku pierwszy minikomputer, który był szybszy niż wprowadzony dziesięć lat później IBM PC. Zaprojektowany i zbudowany przez niego komputer K-202 mógł zapoczątkować rewolucję informatyczna, a Jacek Karpiński polskim Billem Gatesem czy Stevem Jobsem. Jak sam mówił, jego celem było zbudowanie komputera, który miesiłby się w pudelku po butach – i to mu się udało.

Sztandarowym produktem na początku lat 70. Był produkowany w Elwro komputer Odra-1325. Naturalnym była chęć porównania Odry-1325 i K-202. Jak opisał to Andrzej Zwaniecki w „Przegladzie technicznym” z 22.02.1981 r.: „Jednostka centralna K-202 mieściła się na biurku. Odra-1325 była wielkości dużej szafy. K-202 nie wymagał klimatyzacji, był niewrażliwy na wstrząsy i dawał się łatwo uruchomić. Tych zalet nie miała Odra. K-202 dysponujący zdolnością dokonywania miliona operacji na sekundę, był pięć razy szybszy od Odry. Przy podobnym zestawie urządzeń zewnętrznych K-202 kosztował 6 milionów, Odra 20 milionów złotych (dodatkowo klimatyzacja wymagała inwestycji rzędu 20-30 tys. dolarów). Odra była zawodna, podczas gdy producent minikomputera dawał na K-202 pięcioletnią gwarancję.” Wydawało się, że w tej sytuacji przeszłość powinna należeć K-202. Tak się nie stało, inż. Karpiński został odsunięty od prac nad projektowaniem komputerów, a potem zmuszony do odejścia z pracy. W tej sytuacji, w roku 1978 Jacek Karpiński zdecydował się na szokujący gest: wydzierżawił na zapadłej wsi pod Olsztynem rozwaloną chałupę i 10 ha ziemi, ukończył kurs zawodowego rolnika i hodował tam kilka świń, krowę i kilkadziesiąt kur. Raz na tydzień jeździł do Warszawy żeby dać wykład na Politechnice Warszawskiej. Zauważyli to niektórzy dziennikarze i w końcu 1980 roku odwiedzili go na wsi. Przyjechała nawet Kronika filmowa i nakręciła film o Karpińskim-rolniku. Na zapytanie pani redaktor – dlaczego zajął się świniami – odpowiedział : „bo wolę mieć do czynienia z prawdziwymi świniami”.

W ostatnich latach swojego życia (umarł 21 lutego 2010 roku) Jacek Karpiński mieszkał w ciasnej kawalerce we Wrocławiu, zajmował się problemami sztucznej inteligencji, ale zarabiał na życie projektując strony internetowe. Może warto dyskutować o tego typu marnotrawieniu polskiego kapitału intelektualnego?

Ta nieumiejętność zdyskontowania polskich osiągnięć badawczych staje się dokuczliwa. Czy naprawdę stać nas na to? By nie rozwodzić się podam tylko kilka przykładów z ostatnich lat.

Kilka lat temu polscy naukowcy z Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych (którym kieruje dr Zygmunt Łuczyński) opracowali bardzo efektywna metodę produkcji grafenu. Wydawało się, że to może być początkiem wielkiego biznesu i dalszego rozwoju badań nad grafenem w Polsce. Wierzono, że przy zaangażowaniu instytucji państwowych i wsparciu sektora prywatnego produkcja grafenu na skalę przemysłową rozpocznie się w Polsce już w grudniu 2013 roku. Historia znów się powtórzyła, inicjatywa się nie rozwinęła i ostatnio mogliśmy się dowiedzieć z prasy, że Firma Cambridge Nanosystems otworzyła w angielskim Cambridge nowy zakład produkcyjny tego niezwykłego materiału. Okazuje się, że założycielem firmy jest dr Krzysztof Koziol, wykształcony na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, pracujący od paru lat na Uniwersytecie Cambridge. Na początek planują oni dostarczać rocznie na rynek pięć ton tego materiału o najwyższej jakości, a sprzedaż odbywać się będzie w dużym stopniu poprzez sklep internetowy. Niedługo Cambridge Nanosystems zamierza zbudować ogromną fabrykę produkcji grafenu w Malezji. Aż ciśnie się na usta pytanie: można było zrobić to w Wielkiej Brytanii, dlaczego nie można w Polsce?

Nagrodę Nobla z fizyki otrzymali w 2014 roku trzej twórcy niebieskiej diody LED – Japończycy Isamu Akasaki i Hiroshi Amano oraz Shuji Nakamura z USA, dzięki którym energooszczędne i trwałe świecące diody zastępują żarówki i świetlówki. W uzasadnieniu tej nagrody napisano, że uhonorowano ich za wynalezienie „wydajnych diod emitujących światło niebieskie, które pozwoliły na stworzenie jasnych i energooszczędnych źródeł światła białego”. W Polsce prace nad niebieskimi diodami prowadzone są od wielu lat i przy stworzeniu odpowiednich warunków to wielce prawdopodobne, że i Polacy mogliby się znaleźć w gronie laureatów. Prof. Roman Stępniewski z Wydziału Fizyki UW powiedział w jednym z wywiadów, że takie badania prowadzi kilka polskich ośrodków naukowych, np. na Uniwersytecie Warszawskim, ale Polakom brak odpowiedniej bazy, by osiągać tak efektowne sukcesy, jak nobliści. Kluczem do stworzenia niebieskiej diod jest technologia wytwarzania azotku galu. Prof. Sylwester Porowski z Instytutu Wysokich Ciśnień w Warszawie twierdzi, że „azotek galu jest drugim półprzewodnikiem po dominującym ciągle krzemie” Okazuje się, że Polska należy do czterech krajów – obok USA, Japonii i Niemiec – które mają najlepiej rozwiniętą technologię wytwarzania azotku galu. Prof. Porowski przewiduje się, że azotek galu może w XXI wieku odegrać rolę równie ważną jak ta, którą odegrał krzem w drugiej połowie XX wieku. W komentarzu do przyznanej Japończykom Nagrody Nobla prof. Porowski powiedział: „To, że azotek galu jest wspaniałym półprzewodnikiem, wiadomo od jakichś 50 lat. Pod wieloma względami materiał ten jest podobny do diamentu. Azotek galu nie występuje jednak w przyrodzie i trudno go uzyskać w postaci monokryształu w laboratorium. Pierwsze kryształy uzyskano w Polsce. My cały nacisk położyliśmy na to, by wytworzyć idealny kryształ. Nobliści tymczasem pogodzili się z tym, że azotek galu ma wiele defektów i wykorzystali go do produkcji diod świecących. To niewątpliwie ich wielkie osiągnięcie. Pojawienie się jednak opracowanych w Polsce kryształów azotku galu znacznie przyspieszyło rozwój badań nad diodami i laserami”. Cóż z tego, że Prof. Sylwester Porowski za swoje badania nad azotkiem galu otrzymał w 2013 r. Nagrodę Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w dziedzinie nauk chemicznych i o materiałach, jeśli znów nie potrafimy zdyskontować sukcesu badawczego poprzez jego skomercjalizowanie.

Na koniec przykład z bliskiego mi Wrocławia. Prof. Jan Szopa-Skórkowski, biotechnolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, pracuje nad technologiami którymi podstawą jest modyfikowany genetycznie len. Parę lat temu głośna była sprawa opracowanych w zespole prof. Szopy-Skórowskiego opatrunków lnianych, które pomagają w gojeniu się ran odpornych na leczenie, żeli przeciwzapalnych oraz półproduktów do produkcji leków na bazie lnu. Pojawiło się wiele artykułów w prasie na ten temat, zaangażowali się w to politycy, obiecywano, że niedługo rozpocznie się produkcja tych opatrunków lnianych. Upłynęło kilka lat i nic na ten temat nie słychać. Tylko czekać, kiedy w Wielkiej Brytanii ktoś rozpocznie produkcję tych opatrunków.

Tych kilka przykładów podałem by zilustrować to co powtarzam od wielu lat, Polska jest bardzo innowacyjnym krajem i pełnym kreatywnych ludzi, nie umiemy jednak tych możliwości zdyskontować, m.in. poprzez komercjalizację tych pomysłów.”

Data:

Witold Kwaśnicki

Własność, Wolność, Odpowiedzialność, Zaufanie - https://www.mpolska24.pl/blog/kwasnicki

Prof. Witold Kwaśnicki pracuje w Instytucie Nauk Ekonomicznych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego (jest kierownikiem Zakładu Ogólnej Teorii Ekonomii). Obecnie jest prezesem Oddziału Wrocławskiego Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Jest inżynierem i ekonomistą z wykształcenia oraz liberałem i ‘wolnorynkowcem’ z przekonania.
Autor kilkudziesięciu artykułów i trzech książek (Knowledge, Innovation, and Economy. An Evolutionary Exploration, Historia myśli liberalnej. Wolność, własność, odpowiedzialność. Zasady ekonomii rynkowej).

„Wszystko więc, cobyście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy”
Ewangelia św. Mateusza 7.12

„Postępuj według takiej tylko zasady, którą mógłbyś chcieć uczynić prawem powszechnym.”
Immanuel Kant, Grundlegung zur Metaphysik der Sitten, II, paragr. 31 (1785)

„Doubt is the beginning, not the end of wisdom.”
(George Iles)

Komentarze 1 skomentuj »

Wielkich Polaków mający swój wkład rozwój gatunku homo sapiens na planecie ziemia jest więcej, Stefan Bryła, Kazimierz Funk, Stanisław Kierbedź, Hilary Koprowski, Ernest Malinowski, Tadeusz Krwawicz, Józef Hofman, Czesław Słania, Jan Szczepanik (twórca kolorowej fotografii) o tych wymienionych i kilkunastu których tu nie wymieniłem możecie przeczytać w książce "Polacy którzy zmienili świat" autor Marek Borucki, bardzo polecam, uważam że ta książka powinna się znaleźć w każdym Polskim domu!

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.