Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Byłem w Rio, byłem w Bajo, czyli o spóźnionym macierzyństwie

Ale burza. Ktoś powiedział kilka słów prawdy: nie odkładaj macierzyństwa na zbyt późno. Na Czerskiej dostali piany. I jeszcze kilka moich znajomych na fejsie też. Zreszta to ci sami ludzie, co nie śpią po nocach - bojąc się aresztowania za in vitro.

Byłem w Rio, byłem w Bajo, czyli o spóźnionym macierzyństwie
źródło: flickr
Nie skomentuję tego zbiegu okoliczności – każdy ma swój rozum. To tyle na temat in vitro, który jest zbyt delikatnym, abym dzisiaj w swej złośliwości go dłużej poniewierała...

Nie wiem co to za fundacja, kto za czym stoi i nie interesuje mnie to.
Wydawało by się, że spot ma prosty, oczywisty i jasny przekaz. Wolny  i niezależny od przekonań religijnych czy politycznych. Zgodnie z naturą - zegar biologiczny tyka. W dodatku tak samo tyka dziewczynom planującym dziesiątkę dzieci, i nie inaczej wyzwolonym leminżycom. 


Trzeba mieć mocno narąbane, aby znaleźć tak liczne, tak głupie i naciągane podteksty. 

Zaczęło się przewidywalnie, bez zaskoczenia. Najpierw ktoś napuścił losową feministkę. Jedną z tych mniej myślących, która jak usłyszała brzydkie słowo „rodzić” natychmiast przywołała znane argumenty o patriarchacie, okowach macierzyństwa, niewoli i uwiązaniu itd... każdy to zna. Potem zaraz jako kolejny ekspert wypowiedział się jakiś znany gej. Znany z tego, że jest gejem oczywiście. I to chyba nie z tej frakcji, która walczy o legalizację związków i adopcję dzieci. Sorry, taki mamy wybór: albo Paryż, albo dzieci. To był gej wyzwolony – i jako taki, rzecz jasna, krytycznie odniósł się do tęsknoty za macierzyństwem bohaterki filmu.

Zwyczajowo po wypowiedziach ekspertów temat cichnie. Nie tym razem jednak – widać armia trolli i nowo zatrudnionych hejterów wprawia się już powoli – taki więc efektem kuli śnieżnej absurd się rozrasta.

Bo to dług nie do spłacenia: „Matka mogła mieć dom i Paryż, a miała tylko biedę, kłopoty i mnie”. Czasem takie cierpienie zamienia się w rozpacz. Jeśli trwa za długo, jeśli łączy się z bezradnością i (bardzo często) biedą – to mężczyźni wybierają karnisz/gałąź, a kobiety proszki. Czasem nie bacząc nawet, że znajdą ich właśnie dzieci.
„Polityka” 

Rodziny zakładamy w każdych warunkach, także w świecie ogarniętym wojną i zarazą, ale jednak dużo nam łatwiej przychodzi podjęcie tej decyzji, gdy mamy pewność, że będziemy mieć czas i pieniądze na to, by dzieckiem zająć się odpowiednio. Tej pewności nie osiągamy przez lata. 
„Gazeta Wyborcza”

Jest to obraz niezwykły. Przedstawia młodą kobietę, która właśnie wróciła z Tokio i z Paryża, weszła do swojego luksusowego apartamentu, spojrzała na wypielęgnowany ogród i zapłakała. Rozpacz, żeby było jasne, wywołała u niej przerażająca świadomość, że oto właśnie po jej ogrodzie nikt nie biega i nie wrzeszczy. Co gorsza, nikt nie domaga się niczego. Nikt nie wysmarował ścian, nikt nie wali w gacie i nikt nie stoi na przeszkodzie, aby sobie znów pojechać do Tokio. Dramat tym potężniejszy, że kobieta zarabia dużo ponad przeciętną i jest niezależna. 
„Wysokie Obcasy” (pozdrowienia Sylwia :))

Jutro pewnie jak otworzę Internet, dowiem się, że przez ten film giną lasy tropikalne w Amazonii.

Podpisano: matka trójki, szczęśliwie nie walącej już w gacie, 
za to już odkładającej do skarbonki na moją wycieczkę do Tokio ;)




Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.