Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Po co PO?

Jak to po co? Po miejsce w parlamencie. Platforma już w siebie nie wierzy. Nie ma w niej woli walki. Nie ma potrzeby zmiany. Nie ma wizji. Przede wszystkim jednak Platforma nie jest wspólnotą. Nawet wspólnotą interesów.

Po co PO?
Kopacz i PO
źródło: Flickr CC

Dziś dokładnie widać, że Platforma była projektem, a nie partią. Odpowiadała na najważniejsze oczekiwania wyborców. Ci, po latach intensywnych i czasami ekstremalnych doświadczeń , także ideowych,  potrzebowali przewidywalnego zarządcy.  Takim  Platforma była. Mimo woli, bo nieświadomie,  stała się też stabilnym i bezpiecznym mostem, którym przeszliśmy z jednej postkomunistycznej epoki w drugą. Sami nie wiedząc kiedy.

Pierwsza epoka to czas odnajdowania się w nowej rzeczywistości.   Wszyscy byliśmy jak dzieci, które dostały wymarzony prezent. Nawet ci, którzy o wolną Polskę walczyli. Jego odpakowywanie, dotykanie, uczenie się , stanowiło radość samą w sobie. Odbywały się też próby wytrzymałości i możliwości, niekoniecznie zgodne z przeznaczeniem. Też potrzebne. Okazało się, że to co otrzymaliśmy jest trwałe i jest dla wszystkich. Gdyby ktoś chciał nas cofnąć do czasu „sprzed”, to umiemy się przed nim obronić.  Bo tam już nie wrócimy.

Epoka, w której dziś jesteśmy, to czas korzystania z nowej rzeczywistości. Polacy umieją  na nią wpływać. Zaczynają wykorzystywać wiedzę zdobytą przez dwadzieścia sześć lat zgodnie z własnymi potrzebami.  Czują, że nie są zakładnikami partii. A przynajmniej nie chcą nimi być. I widzą, że być nie muszą. Dziś już nie partie określają świadomość. Czyżby określał ją byt? Można by w opisywaniu tego co się dzieje pójść i tak daleko.

To nie jest dla partii dobra wiadomość. Jeśli żądania są konkretne to trzeba konkretnie, a nie „piarowo” na nie odpowiadać. A tego PO się oduczyła. Przyzwyczaiła się natomiast do zarządzania rzeczywistością, a nie do tego by rzeczywistość zarządzała nią. Uzależniła się też od reguł obowiązujących w partii, poza które, w tej chwili, wyjść nie potrafi. Sama zabiła entuzjazm w swoich ludziach. Stworzyła wewnętrzny, chory mechanizm. Premiowało się uległość, przeciętność, podporządkowanie. Nie nagradzało się woli działania, przyzwoitości, ideowości. To skąd je teraz  wziąć? A tego Platforma potrzebuje najbardziej. I to w znacznej mierze utrudnił Michał Kamiński. Jak wiarygodna może być partia, która pod swoje skrzydła przyjmie każdego? Nawet kogoś kto ją znieważał, a swoimi poglądami ( przynajmniej głoszonymi ) udowodniał, że ich nie ma. To znaczy ma. Takie,  jakich wymaga  jego osobisty interes, bo o Polskę nie chodziło ani nie chodzi mu na pewno.

Co łączy ludzi PO?  Zagubienie, wyobcowanie i strach. Nie ma takiej partii, której wolno wszystko. Platforma dziś się o tym przekonuje. Co dalej? Walka o siebie. Nie zmienią tego żadne konwencje, posiedzenia klubu, wizyty w Watykanie. Platforma nie patrzy na siebie z dumą, nie zagrzewa do boju, bo sama nie wie kim jest. Wie natomiast, że może zdobyć mandat. I o ten mandat będzie toczyła się prawdziwa bitwa. Pełna zaangażowania, emocji i bez litości dla przeciwnika. To będzie walka na śmierć i życie. Tyle tylko, że wewnątrz Platformy.

Niektórzy twierdzą, że Ewa Kopacz, mimo animuszu na wyjazdowym posiedzeniu, pogodziła się już z porażką swojej partii. Realizuje przede wszystkim scenariusz zakładający  „ bycie „ w opozycji. Dlatego na pierwszych miejscach na listach mają być mierni, bierni, ale wierni. Wiadomo już kto. Między innymi Bożenna Bukiewicz czy Krystyna Skowrońska. Trwają też poszukiwania ludzi młodych. Nie oszukujmy się. Są potrzebni wyłącznie do  liftingu wizerunku, a nie rzeczywistej  zmiany. Dlatego ci, którym proponuje się dziś miejsce na liście są jedynie środkiem do celu. Może niektórym to wystarcza. Lepiej być kandydatem na posła niż szeregowym członkiem.  Złudzenia trzeba jednak głęboko zakopać. „Stara” Platforma nie odda władzy „młodej”. Chce dalej zarządzać partią,  nawet jeśli ta znajdzie się w opozycji. Poszukiwani są więc frajerzy. Miejscami „nabór” na listę przypomina więc łapankę. „Starzy” już się dogadali. Do czasu wyborów będą razem. Mogą występować między nimi starcia, ale tylko  o miejsce na liście.

Dlatego wyjazdowe posiedzenie klubu Platformy było żałosnym spektaklem. Nieudolną próbą pokazania partii silnej, zwartej i gotowej do walki. Szczególnie kuriozalnie brzmiała zapowiedź premier, która mówiła, podczas posiedzenia ma dojść do szczerej rozmowy. Kto jak kto, ale politycy to grupa, w której nikt nikomu nie ufa. „Szczerze” na takim spotkaniu można jedynie zadeklarować  szacunek, wierność i wieczne oddanie „miłościwie” panującej lu panującemu. Każdy głos krytyki, „nie takie” pytanie, zostaną bardzo dobrze zapamiętane. Szczerość niezgodna z założeniami organizatora jest wyjątkowo kosztowna i wszyscy o tym wiedzą.

Jeszcze bardziej żałośnie zabrzmiał edykt królewski czyli zapowiedź łaski, na którą mogą liczyć uczestnicy posiedzenia. Ewa Kopacz zapowiedziała, że głów ścinać nie będzie. Czyżby w partii byli tacy, którym to grozi?

A może władca chciał pokazać, że umie przebaczać?  Na takie pytanie można odpowiedzieć trzecią z  tischnerowskich określeń prawdy.

Czas rozliczeń minął tydzień po zakończeniu wyborów samorządowych. Od tego momentu nikt Ewy Kopacz się nie boi. Może bać się tylko siebie, czyli swojego błędu, o którym dowie się opinia publiczna.

Trzeba było jednak przez posiedzenie wyjazdowe przejść tak jak przez atak kaszlu. Zacznie się, chwilę poboli, ale przejdzie. Pomęczy między innymi słowami „ Bójcie się mnie! Bójcie! To ja mam długopis i nie zawaham się go użyć! Kto nie ze mną, ten przeciwko mnie”. Nikt dziś, tuż przed wyborami, nie będzie atakował swojego lidera. Chyba, że jest mu wszystko jedno i chce  na koniec nieco zaszaleć. Lider, który straszy publicznie swoimi możliwości nie pokazuje siły. Demonstruje słabość.

To samo pokazało wczorajsze posiedzenie klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Ci, którzy nie tak dawno nieśli sztandar z napisem „ Polska w Budowie”, dziś wznoszą do góry inny. Z napisem „ Platforma w rozsypce”.

Ewa Kiljańska/mPolska24.pl

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.