Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Robotnik jest naprawdę spoko

Robotników już nie ma. Mamy prekariuszy, bo część elit nie potrafi się przyznać do błędów i wypaczeń w ostatnim 25-leciu wolności.

Robotnik jest naprawdę spoko
Robotnik
źródło: Flickr CC

Chwilę temu Lena Kolarska-Bobińska dostała nagrodę Lewiatana za łączenie nauki z biznesem. Tak z grubsza mówiąc. Jest świetnie, nauka rulez. Po 25 latach dochrapaliśmy się klastrów edukacyjnych, w których biznes określa jakich specjalności będzie potrzebował, a uczelnie przygotowują odpowiadające im kierunki kształcenia. Młodzi mają mieć szansę znalezienia pracy w zawodzie, na który jest obecnie zapotrzebowanie. A zapotrzebowanie nawet i jest, ale nie na politologów, socjologów, ekonomistów … ale na twarde umiejętności.

My w Polsce zawsze, przez cały PRL byliśmy państwem robotników i chłopów. Po czym, wraz z odzyskaniem niepodległości, wywołano w nas pęd do inteligencji. Zbudowano kult wyższego wykształcenia. Każdy miał awansować do „elity intelektualnej”. W rezultacie doprowadzono do absurdu. To było fałszywe podejście i fałszywa nadzieja. Dlaczego im tak łatwo ulegliśmy? Przez ostatnich 25 lat uciekaliśmy od, nie lubię tego określenia, etosu robotniczego czy rolniczego. Uciekaliśmy od tej epoki jak od epoki: zamkniętej, wstydliwej, haniebnej. Pamiętam jak minister Anna Radziwiłł zdecydowała o likwidacji zawodówek. Mówiła: „Nie będą nam potrzebne”! Dopiero po latach widać, jak bardzo się myliła, a my wraz z nią. Jak łatwo było coś zniszczyć, a jak trudno odbudować. Daliśmy się wtedy nabrać na to, że jesteśmy Europejczykami. I mamy być tacy jak oni. Nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy. Mamy inny zestaw cech i umiejętności jako naród.

Rozumiem mechanizm, który wtedy zadziałał. Trzeba było się wyprzeć wtedy tej trudnej przeszłości, ale nie wstydźmy się etosu robotnika i chłopa. A co oni w tej chwili robią i kim są? Środowiska kawiarniano-lewicowe chcą być takie nowoczesne, cacane, modne, że kombinują jak tu się od nich czyli od korzeni za pomocą nowomowy, odciąć. Używają płytkiego słowotwórstwa. Pojęcie „robotnik” ma być zastąpione przez „prekariusz”, bo „robotnik” brzmi zbyt … siermiężnie? Staro? To już było ćwiczone. Nazywało się proletariatem, a nie prekariatem. Co z tego, że prekariusze to ludzie niepewni tego co stanie się jutro. (prekariat powstał z połączenia dwóch słów: precarious (ang. niepewny) ze słowem proletariat.) Czy kiedykolwiek los proletariusza był pewny? Lewica odcina się od swoich korzeni? Wstydzi się ich? 

Nie chodzi o to, że etos robotnika jest przypisany do komuny. Nie. Mamy w tej chwili kapitalizm i ten robotnik jest istotą funkcjonowania kapitalizmu, naszego państwa. Nowoczesnego państwa. Trzeba zmienić sposób spojrzenia na robotnika. Trzeba walczyć z wytworzonym przez 26 lat wolności stereotypem. Wolność wywalczył ten robotnik. Co w zamian dostaje? Próbę odcięcia się od przeszłości. 

Kandydaci w wyborach prezydenckich, politycy w zbliżającej się kampanii parlamentarnej, wiele będą mówić o reidustrializacji państwa. Tylko ja się pytam ... kim oni będą chcieli to zrobić? Jaki procent młodzieży chce zostać robotnikiem? Jaki mają jego obraz? Czy to ich marzenie? Czy ktoś im tłumaczy, że robotnik we współczesnej gospodarce nie jest tępym typem spod budki z piwem i bezmyślnego walenia młotem. Ktoś tłumaczy im, że współczesny robotnik musi nie tylko obsługiwać maszyny. Także rozumieć ciąg technologiczny, zasadę działania bardzo skomplikowanych mechanizmów, umieć je usprawnić, czy poprawić to co inżynierowie spieprzyli? 

Świetnie widać to w Niemczech, którzy świadomi tego osiągają świetne wyniki. Niemcy zdają sobie sprawę, że robotnik często lepiej się zna na swoim warsztacie, niż inżynierowie, którzy mu go skonstruowali i przygotowali. Zdarzają się robotnicy, którzy usprawniają narzędzia, całe linie produkcyjne w sposób całkowicie wyjątkowy I za to w Niemczech są suto przez właścicieli wynagradzani. Nasi przedsiębiorcy, też muszą zrozumieć, że najlepszą inwestycją jaką może zrobić firma to świetny, myślący pracownik. Powinni również tych zwykłych robotników motywować i doceniać, bo to ich kapitał i źródło potencjalnej przewagi konkurencyjnej. To są kumaci ludzie, którzy często widzą więcej niż inżynierowie, bo przy maszynach pracują. 

Często młodzi ludzie marzą o pracy za biurkiem, w korpo. Tylko ja się pytam: „A kimże jak nie współczesną wersją robotnika są ludzie korpo, pracujący w białych kołnierzykach przy komputerach w otwartych „halach produkcyjnych”?! Są intelektualistami? Elitą? Zasuwając często na akord pod czujnym okiem „majstra” widzącego całą otwartą przestrzeń biurową? Naprawdę ze względu na studia stali się KIMŚ innym, lepszym niż robotnikami? Kim? 

Ta forma ucieczki się nie udała. 

Ta potrzeba ucieczki realizuje się gdzie indziej. I nie koliduje z wykonywaną pracą. Socjalmedia dają to czego podświadomie poszukiwaliśmy w ucieczce od bycia robotnikami i chłopami. Oto mamy taką sytuację. Chcesz się realizować? Jesteś robotnikiem, a masz duszę artysty malarza, pisarza, muzyka, cenzora? Masz sieć? Tam możesz się realizować dodatkowo. To jest wszechwymiar współczesnego człowieka. Możesz być tym kim się czujesz, kim chciałbyś niezależnie od wykonywanego zawodu. Czy tak nie jest? Popatrzmy. Mamy np. blogerów, którzy wykonują różne zawody, a jednocześnie są świetnymi publicystami. W sieci realizuje się mnóstwo zdolnych muzyków, którzy w życiu zawodowym mogą się zajmować obróbką skrawaniem. Pisarzy, którzy piszą po godzinach, malarzy … w sieci po godzinach możecie być kim chcecie. 

Tak to działa. 

To żaden wstyd zarabiać pieniądze jako robotnik, bo możemy się realizować zupełnie gdzie indziej.


Data:

Mariusz Gierej

Mariusz Gierej - https://www.mpolska24.pl/blog/mariuszgierej

Dziennikarz, publicysta ...
"Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila.

Komentarze 3 skomentuj »

W pracy którą wykonuję na jednego robotnika przypada średnio 2 inżynierów. Nasi robotnicy składają projektowane przez nas automaty zastępujące robotników w fabrykach. Od robotnika wymaga się przede wszystkim precyzji i umiejętności pracy pod presją czasu. W Japonii, Danii działają fabryki bezobsługowe. W praktycznie każdej dziedzinie gospodarki koszty automatyzacji spadają z roku na rok pozwalając na likwidację uciążliwych, pozbawionych szansy na rozwój stanowisk robotniczych. W gospodarce pozostaną tylko miejsca pracy dla tych o wyjątkowych predyspozycjach do wykonywanych zadań, przewyższających wydajnością maszyny.

Szukam danych odnośnie tego czy spada czy utrzymuje się liczba miejsc pracy w gospodarce światowej. Nie bardzo mogę się dokopać :(

Jakiekolwiek by to nie były dane i tak nie będą miarodajne. Ilość miejsc pracy w gospodarce od przynajmniej 20 lat jest sztucznie zawyżana. W samym sektorze bankowym mamy 120 tysięcy (w istocie całkowicie zbędnych) miejsc pracy. Dodając zatrudnionych w ubezpieczeniach (samo PZU to 11 tysięcy), wszelkiej maści call center, biurach księgowych, dodając do tego oczywiście wszystkich urzędników - rządowych, pozarządowych, unijnych, skarbowych etc. okaże się, że rzeczywisty produkt narodowy tworzy może 15% ogółu społeczeństwa. Reszta pełni funkcje związane z redystrybucją dóbr. Czy to poprzez finansowanie publiczne, czy to przez funkcjonowanie w globalnym systemie monetarnym tworzy się sztuczne miejsca pracy. W efekcie nasza cywilizacja żyje w chorym systemie społecznym, w którym praca urzędnika prywatnego czy publicznego wydającego cudze pieniądze jest wyceniana wielokrotnie wyżej aniżeli tych dzięki którym takie marnotrawstwo jest możliwe.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.