Tworzenie nowych bytów w rodzaju WiR, Partii Razem itp w sytuacji
kiedy to tylko jedna formacja - SLD była w stanie zebrać podpisy (500 tysięcy) pod kandydaturą popieranej przez nich Magdaleny Ogórek, jest bezsensu. Świadczy to o tym,
że pozostałe środowiska i formacje są marginesem marginesu, a pokładanie w nich
jakiejkolwiek nadziej przez ludzi lewicy, jest oszukiwaniem samych siebie. Nie ma
tam lidera, bo nie jest nim Aleksander Kwaśniewski, który podobnie jak
wielu innych liderów rozmienił się na drobne. Nie ma tam również nawet cienia
pomysłu, bo nie mogą nim być np. związki kazirodcze. Są same zgrane tuzy i
zgrane hasła, które już niejedną inicjatywę pogrążyły. Tą samą drogą podąża również
SLD. Nie ze względu jednak na brak lidera, czy brak programu, ale z powodu konkurowania z tym planktonem o margines marginesu społeczeństwa. Przez co sam SLD dał się zepchnąć na margines.
SLD bowiem wchodząc w konkurencję z Palikotem o środowiska feministyczne,
homoseksualne oddał kompletnie pole tam, gdzie jest naturalny elektorat lewicy
czyli sprawy socjalne i społeczne. Z całym szacunkiem, ale środowiska
feministyczne i homoseksualne może są głośne, napastliwe, ale naprawdę
marginalne. Mają one znikome przełożenie i wpływ na polskie społeczeństwo. I jeżeli o jakimkolwiek wpływie możemy mówić to bardzo negatywnym. Całe szczęście dla SLD, że mieli choć
tyle instynktu samozachowawczego, że nie zawalczyli z Hartmanem o związki
kazirodcze, bo to by była jazda nie do przełknięcia nawet dla ich betonowego
elektoratu. Ta cała zapamiętała walka doprowadziła do klęski Palikota,
ale spowodowała również skarlenie wszystkich uczestników tej lewicowej gry.
Pierwszym na lewicy, który zdał sobie z tego sprawę, jest chyba ostatni liczący się jeszcze jej lider. Leszek Miller podjął ryzykowną decyzję, o poparciu kandydatury słabo znanej Magdaleny Ogórek na stanowisko Prezydenta, ale ją podjął, a nie chował głowę w piasek. Powiedzmy otwarcie była to decyzja, która nie przyniosła sukcesu. Sam pomysł oceniałem i dalej oceniam jako bardzo dobry i można było ugrać naprawdę 10-15 %, gdyby nie wiele czynników, o których się dowiadujemy dopiero teraz. Sama kandydatka również nie pomogła tej kampanii. Miller szukał nowego otwarcia dla SLD, podobnie jak to zrobił Kaczyński z Dudą w PiS. Niefart SLD zaczął się jednak już na samym początku z powodu koincydencji czasowej ze śmiercią Oleksego. Później było już tylko gorzej, z powodu … złego doboru kandydatury i chyba zakulisowych rozgrywek w samym SLD i na lewicy.
Z tego co słyszałem z ust kilku prominentnych działaczy lewicy, pomysł na Magdalenę Ogórek przytargał do Millera Aleksandrzak, który jest starym działaczem, ale nie należy do najbystrzejszych. Co ciekawe długo nie mogłem się dowiedzieć jak kandydatka trafiła do … Aleksandrzaka, który z pełną radości nonszalancją chciał być szefem kampanii prezydenckiej Magdaleny Ogórek, mając nadzieję na ogrzanie się w jej blasku. Jednak okazał się w tym przypadku wygodnym kozłem ofiarnym, na co sobie uczciwie zapracował. Zaryzykuję tezę, że stał się narzędziem w rękach … Grzegorza Napieralskiego, bowiem to on jak twierdzą niektórzy działacze SLD podstawił Magdalenę Ogórek Aleksandrzakowi. Nie wystawia to też dobrego świadectwa członkom kierownictwa SLD z otoczenia Millera, którzy nie dochowali staranności w prześwietleniu samej Magdaleny Ogórek, jej otoczenia i życia osobistego, co jest abecadłem roboty w tym politycznym fachu. Mętna przeszłość i działania jej męża, jej dziwaczne zachowania, i jeszcze dziwaczniejsze postacie kręcące się na jej zapleczu powiązane np. z Markiem Dochnalem, to był kamień u nogi tej kandydatury. To wszystko fatalnie zaczęło wyglądać tuż po ogłoszeniu jej kandydatury. Tym bardziej, że kandydatka sama lub za podszeptem … nie wnikam, postanowiła podobno sama być sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Nic jej nie interesowało, skąd wiatry wieją. Interesowało ją tylko paliwo do okrętu w postaci kasy, o czym sama zresztą w tej chwili mówi, i czego żądała w trakcie kampanii. Podobno ze wskazaniem na konto i to niekoniecznie komitetu. Co z tego, że SLD by dosypało paliwa jak poszłaby para w gwizdek. No tak to się polityki nie robi. Jak „zeznają” działacze SLD była ona kompletnie niesterowalna i w zasadzie robiła co chciała. Sztab doświadczonych polityków doradzał jedno, a odbierała telefon przed wywiadem i mówiła co innego. Nawet nie wiadomo kto jej do końca doradzał. Wiadomo tylko, że miała agencję PR, z litości nie będę podawał jej nazwy, bo to nie o to chodzi. Być może oni zajmują się promocją, ale nie zajmują się sprzedażą. Oni ją oczywiście wypromowali. Ludzie wiedzą co to za "proszek". Wiedzą tak samo jak to, kto to jest Natalia Siwiec, ale nikt tego proszku nie kupił. Nikt też nie wie z czego jest znana Natalia Siwiec i co w życiu osiągnęła. Owszem wypromowali Magdalenę Ogórek podobnie jak w tamtym przypadku tamtą modelkę. Ale polityka nie polega na modelingu.
Cały kłopot z kampanią kandydatki Magdaleny Ogórek jest taki, że dokonywała na konferencjach i w wywiadach promocji produktu. Nie utrzymywała kontaktu z wyborcą. Nie rozumie polityki i być może nigdy nie chciała i nie miała zamiaru jej rozumieć. Szczytem jest to co powiedziała w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego", gdzie narzeka, że sztab dzwonił do niej już o 6-7 rano z pomysłami. Ja rozumiem, że w świecie modelingu telefon przed 11 jest nietaktem. Modelka musi się wyspać, a brak snu źle wpływa na cerę. Jednak w świecie polityki orka zaczyna się o świcie, kiedy to polityk wstaje, przegląda pocztę, robi prasówkę, a niektórzy już o 6-7 są w studio i nadają swój przekaz. To pokazuje jak bardzo pani Magdalena Ogórek oderwana była od rzeczywistości partyjnej. Od jakiegoś czasu zajmuję się polityką, ale jeszcze nie słyszałem o sytuacji, żeby kandydat na Prezydenta w środku kampanii robił sobie 3 dni urlopu i wyjeżdżał oświadczając, że jest zmęczony. Jeżeli Magdalena Ogórek narzeka na sztab, że oczekiwał jej określonej aktywności, to zaiste jest Natalią Siwiec polskiej polityki, bo tak jak i ona jest znana z tego, że jest znana. Z każdego jej wystąpienia można bowiem było wycisnąć tylko jedną informację, jestem ładna i dobrze wyglądam.
Na tle tego co się wydarzyło tkwi niewzruszony Leszek Miller, bez którego nie ma szans na żadne nowe poważne otwarcie na lewicy. Z liczących się polityków kategorii super ciężkiej został bowiem tylko on i po nim nie ma długo, długo nic, czy to się komuś podoba czy nie. Awantura z Magdaleną Ogórek niewiele w tym wszystkim zmienia. Mandat Leszka Millera w SLD pochodzi z wyborów powszechnych i głosowało na niego chyba ok. 90% członków SLD, a jego obalenia chce 20-30 osób powiązanych z kilkoma osobami z kierownictwa partii i ludzie, którzy sami się wyautowali na margines życia politycznego i nie oferują nic nowego.
W świetle tego wszystkiego i tego jak wygląda sama lewica obciążanie Leszka Millera wyłączną odpowiedzialnością za wynik Ogórek jest trochę idiotyczne. Tym bardziej, że nikt nie chciał startować. Wybrana została ucieczka do przodu. Pech chciał, że była to ucieczka w ślepą uliczkę. Jeżeli już miałbym za coś rozliczać Leszka Millera, to za zupełnie inne rzeczy, ale wtedy wszyscy liderzy lewicy powinni solidarnie gruchnąć się w piersi. Na to jednak nie mają ochoty. Jak popatrzymy się na stan tej "naszej" lewicy to ona od dawna jedzie na biegu jałowym. Stworzyło się kółko wzajemnej, kawiorowej, aparatczykowskiej adoracji. Nie ma otwarcia na nowe środowiska, nowych ludzi, lewicowych publicystów z otwartą głową, nie ma think tanków i wspierania nowych inicjatyw młodzieżowych. W przeciwieństwie np. do PiS, które wspiera ciążące ku niemu stowarzyszenia np. Młodzi dla Polski. Wszystko co było na lewicy zgniło i zwiędło vide Krytyka Polityczna. Nie ma wydarzeń i wsparcia dla takich inicjatyw jak np. pisowski Polska Wielki Projekt. W tej kategorii lewica jest nawet w stosunku do narodowców w lesie. Nie wysyła młodych, zdolnych do Europy by tam zdobywali szlify polityczne. Skąd przyjechał Duda? Z Parlamentu Europejskiego, podobnie jak np. Trzaskowski z PO. A średnia wieku europosłów SLD … 153 lata?! To jest przyszłość? Rozwój? Lewica nie odrobiła lekcji, gwiazdorzyć im się zachciało. A tu trzeba sobie ręce ubrudzić, pójść do ludzi, poświęcić młodym czas by zrozumieli ich sposób myślenia o kraju. Sam Leszek Miller tego nie udźwignie. Nie ma bowiem wsparcia liderów, którzy by mu dali paliwo do nowego otwarcia. Jeżeli za coś rozliczać lidera lewicy to wraz z innymi jej liderami: za brak wizji i strategii rozwoju, które gdzieś uleciały w zabieganiu i bieżącym okładaniu się pięściami w trakcie politycznej walki.
Coś się na lewicy ruszyło. Obstawiam, że po czasie przetrwa tylko Razem, SLD będzie powoli schodziło ze sceny, WiR jako zbieranina mocnych nazwisk nie przetrwa próby czasu. Być może będzie wzrastało Razem lub coś nowego i prawdziwie lewicowego.
Dużo się dzieje ostatnio na scenie politycznej, wydaje się, że to dopiero początek.
Zlituj się Razem ... :) celuje w margines marginesu :)
Miałem nadzieje, że to jakaś nowość, ale widzę tam Ikonowicza, Grodzką, Krytykę Polityczną itd - zatem zmieniam zdanie - to jest kolejny byt na pasku Michnika
Ani Grodzka, ani Ikonowicz nie są w Razem, tak gwoli ścisłości.
Ale ja gdzieś napisałem, że należą? :)
Planktonu na lewicy się namnożyło jak kiedyś na prawicy.
Zostają tylko partie władzy :)
Witam
to PIS wypchnął SLD z jego elektoratu, przejął poparcie związków zawodowych i roszczeniowe populistyczne postulaty. Powstała sytuacja, że na lewo od Pis pozostała tylko nacjonalizacja gospodarki, mniejszości seksualne i marihuana. U nas związkowcy chodzą do kościoła i stanowią konserwatywny obyczajowo elektorat. Dodatkowo trudno pogodzić ekologiczny humanizm Krytyki politycznej chociażby z interesami lobby górniczego, do tego dochodzi zerowa wiarygodność Millera i jego towarzyszy dla młodzieży. To dlatego wszystko na laickiej lewicy się rozjechało.