Nawet ze spokojem obejrzałem transmisję z obrad Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, w czasie których omawiano również ten temat, gdyż i tak najciekawsze stwierdzenia odłożono na niejawne posiedzenie komisji. Jednak niektóre wypowiedzi na posiedzeniu wspomnianej komisji oraz na konferencji prasowej zorganizowanej przez kierownictwo Sztabu Generalnego i Inspektoratu Uzbrojenia zmobilizowały mnie do pewnych przemyśleń. W czasie posiedzenia SKON wiceminister ON Czesław Mroczek stwierdził, że z pośród trzech ofert dotyczących śmigłowców dwie odrzucono ze względów formalnych. Jedna odrzucona oferta dotyczyła nieuzbrojonego śmigłowca, a druga proponowała dostawę pierwszych śmigłowców za cztery lata, a nie za dwa, jak chciało wojsko. Niby wszystko w porządku, lecz słowa płk. Dudy, zastępcy szefa Inspektoratu Uzbrojenia, na wspomnianej konferencji prasowej zmuszają do refleksji. Otóż tenże pułkownik stwierdził, że „dwie oferty na dostawę śmigłowców wielozadaniowych zostały odrzuconez powodów formalnych, a nie dlatego, że proponowane maszyny nie spełniały wymagań technicznych postawionych przez armię. Z prawnego punktu widzenia były to oferty nieważne i nie mogliśmy ich zaakceptować”. Zatem, niby to samo, o czym mówił wiceminister Mroczek, a jednak nie do końca. Ze słów pułkownika Dudy wynika, bowiem, że wszystkie oferty spełniały wymagania techniczne określone przez wojsko i tylko błędy formalne powodowały nieważność dwóch z trzech ofert. Powstają trzy pytania. Pierwsze, czy my za ciężkie pieniądze mamy kupić najlepszy śmigłowiec, czy najlepszą pod względem formalnym ofertę? Drugie pytanie brzmi, czy słowa płk. Dudy oznaczają, że wojsko określając wymagania techniczne dla śmigłowców dopuszczało możliwość braku na nich uzbrojenia? Trzecie pytanie wypływa niejako z drugiego, czy wiceminister Mroczek na posiedzeniu SKON mijał się z prawdą?
Pozostawię te pytania bez odpowiedzi, gdyż nie chcę zagłębiać się w analizę parametrów poszczególnych śmigłowców, a poza tym nie znam wymagań technicznych opracowanych dla tego przetargu. Sam fakt, że takie pytania się pojawiają, świadczy o tym, że ta sprawa nie jest do końca jasna. Myślę, że problem wyboru śmigłowca do dalszych prób trzeba rozpatrywać w ścisłym związku z wyborem amerykańskiego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej „Patriot”. Uważam, bowiem, że przy wydatkowaniu tak olbrzymich pieniędzy na uzbrojenie, niestety, wymagania taktyczno-techniczne schodzą na dalszy plan. Decyzja o zakupie danego sprzętu będzie zawsze decyzją polityczną, niemającą wiele wspólnego z oczekiwanymi właściwościami bojowymi, czy też z potrzebami rodzimej gospodarki. Nie będę odkrywczy, gdy wspomnę, że obecne wersje systemu „Patriot” są już nieco przestarzałe, a my zamierzamy kupić wersję, której na dzień dzisiejszy … nie ma, która jest w fazie projektu. Zatem o rzeczywistych możliwościach tego systemu możemy mówić jedynie w kategorii bajek z mchu i paproci lub pobożnych życzeń. Nie przekonują nawet słowa szefa Sztabu Generalnego WP, który na konferencji prasowej twierdził, że „dzięki Patriotom będziemy mieli możliwość połączenia krajowych systemów z amerykańskimi systemami budowanymi w Redzikowie.” No chyba tylko w taki sposób, że naszymi Patriotami będziemy bronić instalacji w Redzikowie, zamiast innych obiektów na terenie naszego kraju. Gdy jednak usłyszałem, że rozpoczynamy negocjacje z Amerykanami na temat systemu rakietowego, to nie zdziwiło mnie, że śmigłowiec nie będzie amerykański. Nie mam wątpliwości, że na jedną i drugą decyzję miała wpływ polityka, a nie taktyka. Taka zasada stosowana jest w tej dziedzinie nie od dzisiaj. Gdy kilkanaście lat temu decydowano o zakupie samolotu wielozadaniowego, tajemnicą poliszynela było to, że niezależnie od atrakcyjności ofert wygra zapewne amerykański F-16, a jeżeli samolot będzie amerykański, to kołowy transporter opancerzony musi być „europejski” i … był.
Przed nami kolejne duże przetargi na sprzęt i uzbrojenie dla Wojska Polskiego. Teoretycznie to co zamierzamy kupić jest zawarte w planie modernizacji technicznej sił zbrojnych na lata 2014-22 i według tego planu powinny być organizowane przetargi. Zachodzi jednak obawa, że niezależnie od tego, co tam jest napisane i jakie warunki techniczne określi armia w stosunku do nowego sprzętu, role dla dostawców zostały już dawno rozpisane i już z góry wiadomo, kto i jaki rodzaj sprzętu nam dostarczy, a zatem komu i ile pieniędzy przekaże polski podatnik. Natomiast cały ten cyrk z przetargami i próbami to tylko ściema i zasłona dymna, a decydować będą zakulisowe czynniki polityczne, o których my, maluczcy nigdy się nie dowiemy. Dlatego spodziewam się jeszcze wielu ciekawych i intrygujących oraz zaskakujących momentów przy okazji oficjalnego „rozstrzygania” kolejnych, tak zwanych przetargów.
Witam, Panie Piotrze przesyłam ciekawy link:
http://www.defence24.pl/wywiad_prezes-motor-sicz-polska-i-ukraina-zasluguja-na-wlasna-technologie
Jeżeli chodzi o przetarg na śmigłowce, to odrzucono ofertę, z powodu terminu realizacji (4 lata), podczas gdy oferta była prawidłowa, ale jakiś urzędnik MON "się pomylił" przy przepisywaniu danych z ofert!!!
Jest w tej sprawie odwołanie, ale wyraźnie widać, że jak zwykle decyduje polityka lub kasa (i nie chodzi mi oczywiście o koszt sprzętu).