Niemcy mogli zapobiec katastrofie holenderskiego samolotu nad Ukrainą?

Dziennik „Süddeutsche Zeitung” (27 kwietnia br.) ujawnił, że rząd niemiecki otrzymał informacje o zagrożeniach ruchu lotniczego we wschodniej Ukrainie przed katastrofą holenderskiego samolotu pasażerskiego, która miała miejsce 17 czerwca 2014 r.

W niemieckim ministerstwie spraw zagranicznych na dwa dni przed katastrofą opracowano notatkę, zaklasyfikowaną „poufne – tylko do użytku służbowego”. Określała ona sytuację na wschodniej Ukrainie jako „budzącą ogromne obawy”. Ocena ta związana była z wcześniejszym zestrzeleniem wojskowego Antonowa na wysokości 6 tys. metrów. Autor notatki uznał to za „nową jakość”. Eksperci bowiem wyciągnęli z tego wniosek, że zagrożone są również samoloty lecące na wyższych pułapach, a zatem także cywilne. O braku bezpieczeństwa ruchu lotniczego w tym regionie wielokrotnie informowała również Federalna Służba Wywiadowcza (Bundesnachrichtendienst).

Zazwyczaj tego rodzaju informacje o zagrożeniach przekazywane są liniom lotniczym przez ministerstwo transportu. Tym razem jednak tak się nie stało. Lufthansa oficjalnie oświadczyła, że przed 17 lipca nie otrzymała takich ostrzeżeń ze strony władz. Anonimowy pracownik Lufthansy stwierdził, że linie lotnicze codziennie przygotowują „mapy ryzyka”, ale informacje o zagrożeniach przekazane przez rząd mają dla nich szczególny priorytet.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że 17 lipca 2014 r. przez terytorium wschodniej Ukrainy przeleciały trzy samoloty Lufthansy, a jeden z nich nawet na 20 minut przed katastrofą. Eksperci od ruchu lotniczego skrytykowali rząd za zaniedbanie i niepoinformowanie linii lotniczych o zagrożeniach.

Powyższe informacje to wynik sześciomiesięcznego śledztwa dziennikarskiego. Wiele wskazuje na to, że dziennikarze nie ujawnili jeszcze wszystkich wyników swoich poszukiwań. W najbliższym czasie dyskutowana będzie więc kwestia politycznej odpowiedzialności za tę sprawę.

KGR