Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Słowo - klucz.

O tym, że Polska jest europejskim liderem w dziedzinie rozwiązań organizacyjnych dla wykorzystania bezzałogowych statków powietrznych (BSP), świadczy min. horyzont problemów przed którymi dziś stoimy w kraju. Nie zastanawiamy się już czy powinno być "prawo jazdy na drona", bo ono już jest. I to od dawna. Teraz ogniskujemy się na tym, co więcej można zrobić, żeby ochronić życie i zdrowie ludzi będących na pokładach innych statków powietrznych. Szukamy rozwiązań prostych, ale skutecznych. Rozwiązań, które nie łamią napisanych krwią procedur lotniczych, lecz się w nie wpisują. Czasem takim rozwiązaniem może być jedno słowo...

Podręcznik radiotelefonicznej frazeologii lotniczej przewiduje, że statki powietrzne powodujące duże turbulencje (heavy wake turbulence) są obowiązane używać słowa „heavy” po swoim kryptonimie, podczas wywołania służb ruchu lotniczego. U podstaw tego obowiązku leży potrzeba ostrzeżenia innych użytkowników przestrzeni przed poważnymi zaburzeniami środowiska w którym wszyscy oni się poruszają. Zaburzeniami, które mogą mieć fatalne następstwa dla mniejszych użytkowników.

Czemu w takim razie nie skorzystać z idei tego rozwiązania i po modyfikacji nie zastosować w odniesieniu do BSP.

Rozwiewając wątpliwości. Nie chodzi o bezmyślne skopiowanie oraz nakaz używania słowa „heavy” przez pilotów BSP. Chodzi o oparcie naszego rozwiązania o tą samą regułę. Póki co, z punktu widzenia charakterystyk statków powietrznych jako takich, BSP są ślepe jak kocięta. W żadnym wypadku nie jest to ich wada, tylko cecha charakterystyczna i należy ją uwzględnić niezależnie od tego czy i jakie systemy sense-and-avoid zastosujemy w przyszłości. Tym samym zachodzi jednak konieczność poszukiwania miejsc w które można wbudować bezpieczniki, chroniące innych użytkowników przestrzeni przed obiektem, który nie jest zdolny do prowadzenia bezpośredniej obserwacji swojego otoczenia. Jednym z obszarów gdzie można to zrobić jest organizacja przestrzeni powietrznej. Jak każda organizacja składa się z elementów i powiązań, a w tym relacji łączności radiowej. Tutaj jest miejsce do wbudowania bezpiecznika, na wzór i podobieństwo tego dla dużych statków powietrznych.

Kluczem jest odpowiednie słowo. W przykładzie słowo „heavy” użyte po kryptonimie jasno definiuje wszystkim słuchającym, że mają do czynienia z naprawdę dużą jednostką. Jest ona tak wielka, że "czuje się" zobowiązana poinformować całe otoczenie o wadze swojej osoby. Niezależnie od wymogu lotniczej korespondencji radiowej, słowo to momentalnie obrazuje sytuację nawet u przypadkowych osób słuchających wymiany komunikatów.

Gdybyśmy chcieli podobną regułę zastosować do BSP stajemy przed problemem wyboru takiego słowa, które dobitnie i jednoznacznie poinformuje wszystkich, że w powietrzu znajduje się ślepy jak kret dron. Dodatkowo, słowo musi spełniać warunek bycia zrozumiałym na całym świecie, czyli musi być słowem angielskim.

Z pozoru właśnie słowo „dron” wydaje się być dobrym słowem. Jest ugruntowane w języku potocznym. Ogólnie wiadomo co oznacza. Jednakże jest słowem krótkim, składającym się tylko z jednej sylaby. Jego wymowa może być różnie odebrana: a to jako wtrącenie, a to zakłócenie lub wręcz pomruk. A wtedy całkowicie straci ono swoje ostrzegawcze znaczenie. Że przewidywanie pomyłki, nie jest sprawą błahą przekonuje nas chociażby nakaz wymowy liczby 9 (nine) jako „niner” (najner) czy też 4 (four) jako „fower” (fołer), albo tree (tri) zamiast three. Wszystko po to, żeby w toku korespondencji nie pomyliło się z „nein” czy „fire”. Tak więc króciuteńkie słowo dron (ang. drone) ma szansę zniknąć w natłoku komunikatów w powietrzu. I przed tym należy się zabezpieczyć. Można oczywiście z uporem godnym lepszej sprawy rozpocząć krucjatę dla rzecz wyraźnej wymowy słowa „dron”, tylko czy bezpieczeństwo lotów to wytrzyma. Chyba lepiej jest znaleźć coś lepszego.

A lepszym jest słowo „robotic”. Składa się ono z trzech sylab, jest więc duża szansa, że nie zniknie w potoku wymiany korespondencji. Co ważniejsze jest unikalne, ponieważ nie ma w standardowej frazeologii lotniczej słowa podobnego na tyle, żeby mogły się pomylić.

„Robotic” ma dość silny akcent na początku i na końcu, co zapewnia zrozumienie go nawet jeśli środek zostanie wypowiedziany niewyraźnie lub pojawi się zakłócenie.

Słowo jest angielskie, ale zawiera w sobie rdzeń „robot”, który w wielu językach świata (w tym w polskim) kojarzy się ze sterowaną lub automatyczną maszyną (robotem).

Co ważne słowo „robotic” oddaje nie tylko charakter maszyny powietrznej, ale także charakter lotu.

„GEORGETOWN GROUND, FASTAIR 345 ROBOTIC, REQUEST TAXI, INFORMATION CHARLIE”.

Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.