Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Frankowicz, czyli Bajka o smutnym Jo

Pan Kowalski zaciąga zobowiązanie u Pana Franka, a robi to głównie dlatego, że Pan Frank życzy sobie znacznie niższych odsetek, w porównaniu do Pana Nowaka, który udziela kredytów w złotówkach. Pan Kowalski kupuje mieszkanie w Polsce i płaci za nie w złotówkach, a stąd musi sprzedać pożyczone franki na tzw. rynku walutowym. Do gry wchodzi Pan Bank, który chętnie taką transakcję wykonuje, za stosowną prowizję i "spread", rzecz jasna.

Frankowicz, czyli Bajka o smutnym Jo
źródło: internet

Sprzedaż tychże franków powoduje „dołowanie” franka, którego kurs pikuje ostro w dół - w ciągu ostatnich lat sprzedano ponad 60 mld takich franków, więc jest o czym rozmawiać, a kurs naszej waluty zostaje niejako „sztucznie zawyżony”.

Do tego wszystkiego na rynek walutowy trafiły eurosy z funduszów EU, które jeszcze bardziej „dowartościowały” naszą rodzimą walutę. Ot, taki sobie wzmacniający koszyczek walutowy.

Ponieważ takich Panów Kowalskich o „sztucznie zawyżonej” zdolności kredytowej było całkiem sporo, ceny mieszkań w złotówkach rosły i rosły.

Ponieważ nasza waluta była bardzo silna mogliśmy przez te minione lata kupić znacznie więcej towarów i usług z zagranicy, a i na wycieczki zagraniczne wydawaliśmy znacznie mniej złotówek, a stąd na inne potrzeby mieliśmy znacznie więcej pieniędzy do dyspozycji. Krótko pisząc: pokonsumowaliśmy sobie całkiem, całkiem.

W miażdżącej większości kredyty we frankach brali młodzi, wykształceni z dużych miast, którzy na co dzień w pracy przedstawiają się do swoich przełożonych, nie jako Jan Kowalski, ale jako Jo.

Jo przez ostatnie lata płacił znacznie niższe odsetki w porównaniu do Jana Kowalskiego (który mieszkając w Polsce powiatowej nie miał takich dobrych doradców kredytowych jak Jo), a do tego kupował sobie 50-cio calowe plazmy (miast 36-cio), Iphone’y, motorówki, all-wheel-drive’y, wygrzewał się dwa tygodnie (miast 10 dni) na Kanarach, podczas gdy jego żona Ann, kupowała na 5th Ave wykwintną lingerie od Lagerlfeld’a, co by ten, po powrocie z nurkowania, tryskał energią.

Jo kupił też sobie przestronne mieszkanie, z parkingiem podziemnym, w którym parkuje swoje Porsche, a kupił je, tzn. mieszkanie (Porsche było względnie tanie, bo po „zaniżonym kursie"), wyjątkowo drogo, bo uwierzył, że po wejściu do UE ceny mieszkań w Lemingradzie będą takie jak na Belgravia’e.

W tzw. międzyczasie postępowy świat zaliczył grecką dekoniunkturkę, a Pan Bank Szwajcarski rozpoczął „złotą” ochronę wartości swojego franka, którego kurs „niespodziewanie” się wzmocnił.

Jo siedzi sobie teraz w swoim przestronnym, lemingradkowym apartamencie oglądając na swojej olbrzymiej plaźmie Barclelonę i – „patriotycznie” - Bayern FC spoglądając kątem oka na zaktualizowane zestawienie rat kredytowych, podczas gdy Ann daje mu do zrozumienia, że już za trzy miesiące holidays, więc trzeba by coś zabukować, a i nowe stringi na wyjazd by się przydały.

Jo liczy i liczy and can’t belive it. His budget is under water. Wtem przerzuca na TVN, a tam różne mądre głowy – te same, które kilka lat temu umówiły go z Panem Francem, prawiąc przy tym o KNFach i rekomendacjach NBP – teraz mówią mu, że te „niedozwolone klauzule”, że te „spread’y”, że te „niedoinformowanie”, że to jednak ważny „problem społeczny”, że nie można tak ich pozostawić na pastwę losu, itd., a populistyczni politycy zwietrzywszy okazję do "wstawiennictwa się" i „udzielenia empatycznej pomocy” (na koszt Pana Jana Kowalskiego, z Polski powiatowej, który płacił wysokie odsetki od PieLeNów i kupował dla swoje starej gacie w Biedronce, bo go na inne nie było stać) podjudzają Jo do „uzasadnionego” buntu i „walczenia o swoje”.

Jo wsiada da swojej beemki i mknie na Krakowskie Przedmieście, gdzie jęczy i płacze, blokując, ramię w ramię z opętanymi smoleńczykami, chodnik, a nawet ulicę, domagając się „interwencji państwa”.

A ja, w imieniu Pana Jana Kowalskiego z Polski powiatowej pytam się:

Gdzie jest Straż Miejska?

I podpowiadam: miast blokować ulicę, proszę udać się do psychoanalityka, który w ramach anty-depresyjnej terapii pt. „balancing unbalanced” pomoże poszukać odpowiedzi na legendarne, paprykowe pytanie: Jak żyć? No, jak żyć?

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #
Komentarze 2 skomentuj »

Panie Krzysztofie Szpanelewski. Nie wiem komu Pan chciał zaimponować tymi swoimi wypocinami, pewnie liczył Pan na aprobatę ludzi nie mających jak Pan pojęcia o tym czym są pseudo kredyty indeksowane walutą obcą. To jest ta lepsza opcja, bo jeśli napisał Pan te bzdury na zamówienie banków, to sięgnął Pan dna. Definicję kredytu znajdzie Pan w ustawie Prawo Bankowe Art.69. W obecnie obowiązującej ustawie znajduje się ust.4a dopisany do Art.69 w 2011 roku. Nigdzie nie znajdzie Pan definicji zawartych w tym ustępie produktów. Czy produkt sprzedany "franksterom" spełnia warunki definicji kredytu? Nie spełnia. Czym są zatem nasze tzw. kredyty? Otóż w Rekomendacji A wydanej przez KNF w 2010 roku na stronie 5tej znajdzie Pan definicję tego produktu. Jest to definicja instrumentów pochodnych tzw. derywatów.
Banki nie miały franków, które nam pożyczały, nie wypłacały nawet złotówek, wszystkie operacje były wirtualne, również przewalutowania. Tworzyły konta z minusowym saldem, które to saldo mieliśmy pokrywać. Złoty interes. A to, że mówi się o tym problemie to zasługa nacisków działaczy organizacji społecznych jak np. Stop Bankowemu Bezprawiu. Obnażanie bezprawnych działań jest rolą mediów, a te niechętnie mówią prawdę bo nie chcą się narazić reklamodawcom. Mam nadzieję, że Pański artykuł stworzył Pan z niewiedzy i mam nadzieję, że jak się Pan zapozna z tematem, to będzie Panu wstyd.

Zawsze dopytuję się franksterów, czy banki żądały/żądają od nich coś ponad zapłatę rat plus odsetki. Odpowiadają, że niby nie, ale coraz więcej z nich zaczyna "argumentować" swoje roszczenia stekiem idiotycznych "uzasadnień" (typu: banki nie miały "fizycznie" tych CHF/ja dostałem PLN, a nie CHF, te a te klauzule były niedozwolone, nic nie wiedziałem o finansowaniu tych kredytów przez mechanizmy CIRS/FX SWAP), o których zresztą nie mają zielonego pojęcia, tylko po to, aby przerzucić część zobowiązania na innych.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.