Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Spór o euro walutę

Spór o euro walutę
waluta euro
źródło: galeria Google


 
Dyskusja o wprowadzeniu euro w Polsce to dowód, że ludzie z PiS -  uważają wyborców za stado baranów, którym można wmówić każdą bzdurę. Kandydat na Prezydenta z ramienia tejże partii, Andrzej Duda od kilku dni publicznie pyta czy Bronisław Komorowski ma niecny plan, by w przyszłym roku wprowadzić euro w Polsce. (moją uwagę zwraca fakt że Duda tylko pyta, zupełnie jak kiedyś Andrzej Lepper z trybuny sejmowej). Nie uwierzę, by europoseł nie miał elementarnej wiedzy o tym, jak wygląda mechanizm wprowadzania eurowaluty. Ale skoro kandydat PiS idzie w zaparte, to może czas przypomnieć dlaczego próba obudzenia eurodemonów jest raczej chybiona.  

Po pierwsze - nasz kraj wcale nie szykuje się do zmiany waluty.

Słowacja, do której cen w euro pan Duda porównywał ceny towarów w złotych w swoim „Bronkomarkecie”, już cztery lata przed wprowadzeniem euro w 2009 r. rozstrzygnęła, co będzie na awersach ich narodowych euromonet. A u nas ? Nie przypominam sobie, by w naszym kraju odbyła się już rytualna i znana na cały świat przepychanka czy na polskim euro ma być orzeł, Jan Paweł II, portret tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego czy kolumna Zygmunta. Nie wydaje mi się również by NBP zmagazynował gdzieś parę miliardów euromonet (w dużo mniejszej Słowacji trzeba było ich wybić 500 mln; w Polsce w obiegu znajduje się ponad 11 mld monet złotowych).

Po drugie - Pomroczność Jasna(czytaj Polska) nie spełnia kryteriów jakie postawiła przed nami Unia Europejska.

I nie mam wcale na myśli tu trudności technicznych. Sprawa jest dużo bardziej złożona. Aby strefa euro zgodziła się nas wpuścić do zacnego grona posiadaczy tej waluty, musielibyśmy po drodze spełnić makroekonomiczne kryteria traktatu z Maastricht dotyczące inflacji, deficytu budżetowego, długu publicznego, stabilności waluty i stóp procentowych. Wykonalne ? Tak ale tylko na papierze.

Po trzecie - kwarantanna

Mamy dodatkowy problem. Aby Polska mogła przyjąć euro, złoty przez dwa lata musiałby odbyć „kwarantannę” w tzw. mechanizmie ERM - Mechanizm Kursów Walutowych (ERM, z ang. European Exchange Rate Mechanism) – mechanizm finansowy wprowadzony przez Wspólnotę Europejską w marcu 1979, jako część Europejskiego Systemu Walutowego, w celu redukcji wahań kursowych walut państw członkowskich Unii Europejskiej. Mechanizm stabilizacji walut krajowych miał na celu ułatwienie procesu tworzenia Unii Gospodarczej i Walutowej oraz wprowadzenia wspólnej waluty - euro.( źródło - Wikipedia Polska) W tym czasie jego wahania wobec euro nie mogłyby przekroczyć określonego pułapu.

Po czwarte - Polska nie złożyła jeszcze stosownego wniosku o zgodę na wprowadzenie waluty euro.

Gdyby ów niecny plan prezydenta Komorowskiego i prezesa NBP Marka Belki istniał gdziekolwiek indziej poza bujną choć nie podbudowaną wiedzą wyobraźnią ludzi z PiS - u to na jego realizację trzeba by poczekać co najmniej do 2017 r. O ile już teraz złożylibyśmy wniosek o przyjęcie do strefy euro. Ale jak na razie nic na ten temat nie wiadomo. Zbliżają się wybory, więc partie polityczne zajęte są kampaniami swoich kandydatów. A jeśli nawet złożono ów wniosek "po cichu" znokautowana  przez kryzys strefa euro nie omieszkałaby pochwalić się, że chce do niej przystąpić największy kraj Europy wciąż będący poza nią (Wlk. Brytanii nie liczymy, bo ta do euro się w ogóle nie wybiera).

Po piąte - Konstytucja

Spełnienie makroekonomicznych kryteriów to zresztą najmniejszy problem, jaki mielibyśmy z przyjęciem euro. Po drodze trzeba przecież jeszcze zmienić konstytucyjny zapis o roli NBP. A do tego trzeba co najmniej 2/3 głosów w Sejmie przy co najmniej połowie obecności w głosowaniu. A z tym jak wiadomo bywa różnie. Posłowie przeważnie bywają w sejmie, po to aby podpisać listę i odebrać stosowne diety. Sprawy dotyczące kraju, zazwyczaj załatwiane są w sejmowej knajpie.

Po szóste - wiedza elementarna

To że euro w Polsce nie będzie ani w 2016 r., ani w ogóle w najbliższym czasie jest oczywiste,  nawet dla średnio rozgarniętego człowieka, który w życiu przeczytał coś więcej niż tweety polityków, a cóż dopiero dla europosła, który regularnie bywa w sercu Europy i powinien choćby pobieżnie wiedzieć jak ona funkcjonuje. Powinien. Jeśli nie wie, to wstyd i kolejny dowód na to że Polska to kraj niedouczonych ludzi którzy bez odpowiedniej wiedzy, pchają się w świat wielkiej polityki, nie mając o niej "zielonego" pojęcia. Gorzej jeśli ów europoseł wie jak funkcjonuje UE i cynicznie wciska wyborcom ciemnotę. Wszystko po to aby byc jak najbliżej korytka.

Jaki z tego wszystkiego płynie morał ?

Otóż to wyborcze straszenie euro to chwyt polityczny, dzięki któremu panowie z Piś i PO manipulują swoimi wyborcami. Nikt nie bierze pod uwagę że wokół wspólnej waluty coraz bardziej koncentruje się gospodarcze i polityczne życie Europy. Jeśli nie chcemy się znaleźć za kilka lat na peryferiach UE, powinniśmy stopniowo dążyć do bycia w eurolandzie razem z jego walutą. Rzecz jasna trzeba odczekać aż euro otrząśnie się z kryzysu i wtedy podjąć decyzję o dacie wejścia. Mówię tu tylko o dacie, bo o samym wejściu przesądziliśmy w referendum akcesyjnym.

Na koniec nie mogę nie zadać jeszcze jednego pytania: skoro euro takie Andrzejowi Dudzie niemiłe to czemu tak męczy się pobierając gażę europosła w tej właśnie walucie ? Zapewne dlatego, że należy do tej 97-proc. większości z rysunku satyryka Andrzeja Milewskiego, która na pytanie „Czy jesteś za przyjęciem euro?” odpowiada „Tak, przyjmę każdą ilość”.

Przemek Trenk
Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #
Komentarze 3 skomentuj »

A po co takie gimnastyki?

Jeśli w UE mają obowiązywać wszystkie prawa "przysłowiowego prostowania banana", w produkcji mleka, serów i co tam sobie produkujemy, to tak samo powinny wyjść przepisy unijne, że masło i chleb w całej unii ma kosztować tyle samo.

Pensja i emerytury w porównywalnych zawodach też ma zgodnie z ich dyrektywami wynosić tyle samo!

Wtedy mi rybka, czy mam w portfelu w euro, czy w złotych, bo prawie wszyscy zgodzili się, że jesteśmy jakąś wspólnotą.

Niech się to wreszcie sprawdzi w dyrektywach tych śmiesznych urzędnikach unijnych, którzy zapominają o tym jednym elemencie "zjednoczenia", czyli o pieniądzach ...( nie zapominają, jakie pieniądze biorą za ujednolicanie nas).

Zgodzę się na wprowadzenie u nas euro, kiedy przelicznik będzie 1:1 ;-)

Zapomniałam dodać, że w mojej projekcji równych szans dla narodów unijnych, padłyby WSZYSTKIE "kantory wymieniające walutę" ;-)

To by dopiero była rewolucja, gdyby oni musieli na zmywaku ...

obawiam się że przelicznik 1:1 pozostanie póki co w sferze marzeń

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.