Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Dla unijnego dobra wspólnego

“Wszelkie rodzaje tej wspólnoty, od korporacji studenckich i związków śpiewaczych, aż po struktury państw, są tworami powstałymi z przymusu, wspólnotą zrodzoną z lęku, ze strachu, z trudnych sytuacji, we wnętrzu swoim przestarzałą już, przegniłą i bliską upadku.” H. Hesse

Dla unijnego dobra wspólnego

Ostatnio dość popularna staje się dyskusja na temat Unii Europejskiej. I coraz częściej do głosu dochodzą jej przeciwnicy. Sama postanowiłam ulec temu szałowi wypowiedzi, wkręcić się w wir dyskursu i w nim (nie, nie utonąć) się zagłębić.

Większość z nas dokładnie pamięta referendum unijne, prounijną manipulację mediów. Samozachwyt rządu, kiedy do Unii nas przyjęto i ogólny przyklask społeczny. Nie zamierzam ukrywać – byłam, jestem i będę eurosceptykiem. Kto peany na cześć Unii pieje winien opuścić me skromne progi. I to w podskokach, hop hop! Zaś eurosceptyków z otwartymi ramionami jak rodzinę witam. Razem pobawimy się w katowanie tego tworu (tak, w tym względzie jestem sadystką).

Na czym polega właściwie idea zjednoczonej Europy? Na czym polega jej realizacja? Kto czerpie z tego korzyści a kto traci? Bo, mili moi, zdać sobie trzeba sprawę z tego, że gdy jeden zyskuje coś przez przypadek (a nie przez umowę, mającą na celu wymianę dóbr) inny musi stracić. Dla przykładu: znalazłam 10 zł, wydam je na 100 gum kulek z dziką satysfakcją wepchnę do ust byle się zakrztusić, ale fakt się nie zmieni – gdy ja zyskałam, ktoś inny tę „dyszkę” zgubił i jest 10 zł na minusie. Jasne jak słoneczko w styczniowy, bezchmurny poranek.

Teraz trochę powagi, mili państwo. Spójrzmy rzetelnie i obiektywnie na wszelkiego rodzaju dewiacje unijne. Jerzy Buzek oddał władzę w parlamencie europejskim (tę rzekomą, oczywiście) w ręce Martina Schulza. O tym jednak bez rozpisywania. Co dla nas oznacza ta zmiana? Po niezbyt skutecznym, acz ugrzecznionym Buzku do władzy dochodzi turboeurosocjalista. Fakt, że chciałabym tam zobaczyć rozpierdziel w stylu Farage’a nie zmienia tego, że socjalizm do potęgi pozostawi po gospodarce europejskiej ruiny, a słuchanie wiecznej, niesłabnącej lewicy z mównicy po prostu doprowadzi mnie do zaburzeń błędnika z dość spodziewanym skutkiem. Mniejsza o powody i skutki, może troszkę o prawdziwym obliczu unii? A będzie, będzie.

Powoli rozkręcający się kryzys w strefie euro nabiera rozpędu. I nie chodzi wcale o obcięcie Francji jednego A w ratingu. I stąd wywiązuje się ciekawsza sytuacja, acz przez media chętnie pomijana – walka na śmierć i życie o utrzymanie ratingu EFSF (The European Financial Stability Facility) czyli po prostu Europejskiego Funduszu Stabilizacyjnego. Powód tego paraliżującego strachu wśród euroentuzjastów? Jeśli spadnie rating spadnie zaufanie, okaże się, ze Unia nie jest wcale tak wspaniale zabezpieczone, a gospodarki, które wspierać miały tę już tonącą część nie mają na to pieniędzy. Podupadnie mit wspólnoty. Wszystko wspólne, w tym nasz budżet przecież, bo na Greków, będących pod wodą już pieniążki odkładamy. Stać nas! Jak i na tę najdroższą w historii UE prezydencję w naszym wykonaniu.

Co do wspólnoty naszej z Grekami i całą strefą Euro. Powstać ma wspólna polityka fiskalna. Będzie się ta kreatura nazywać Unią fiskalną (jakby tej europejskiej i walutowej było mało…). To, co nie udało się przemocą (zdobywanie Europy), uda się podstępem. Wspólna polityka gospodarcza to chyba ostatni pomysł socjalistów na to, jak Europę położyć na łopatki. Oczywiście wszelkie doprecyzowania planu powstają na linii Berlin – Paryż (czy tylko dla mnie złowrogo to brzmi?), a i to nie koniec. Dania, nasz następca w sprawowaniu zaszczytnej prezydencji w Unii, dąży do jak najszybszego zamknięcia negocjacji, w obecnym projekcie nie ma jednak mowy o udziale w szczytach państw spoza Unii. Oznacza to jedno – Polska nie będzie miała nic do powiedzenia w sprawach gospodarczych wspólnoty. Skoro jednak wspólnota rozszerza macki i na politykę fiskalną niedługo dojdzie do tego, że można będzie zlikwidować urząd ministra finansów. Po co człowiek, który i tak nie będzie mógł podejmować żadnych decyzji? Ach, zapomniałabym, nasi politycy są mistrzami w stwarzaniu wymyślnych stanowisk tylko w celu samego ich istnienia. Zresztą, teraz i wartość podatku VAT czy akcyzy określana jest przez UE, dużej różnicy więc pewnie nie odczujemy.

Problemem euroentuzjastów jest coś, co sięga bardzo głęboko – brak poszanowania dla wolności. Ta chęć pomocy biednym i słabszym (tutaj dla przykładu Grekom) wynika z chęci przejęcia kontroli nad ich sposobem życia i wydatkami. Problem Grecji to nie sama ich gospodarka, opierająca się w dużej mierze na turystyce, problemem Grecji jest strefa euro, zresztą podobnie jak inflacja – najprostszy sposób żeby tymczasowo ukryć złą sytuację i drukując pieniądze bez pokrycia, wartości co najwyżej papierka po batonie. Nasi herosi gospodarki europejskiej postanowili pod płaszczykiem dobroci i wzajemnej, partnerskiej pomocy wykorzystać kryzys do przejęcia kontroli nad gospodarkami innych krajów wspólnoty. Czy na rękę będzie im powstanie kolejnych mocarstw gospodarczych? Odpowiadać chyba nie muszę, drodzy czytelnicy. Ni w ząb nam nie pasuje by ktoś był równie mocny i stanowił dla nas konkurencję. Skąd ten jad w ostatnim akapicie? Ano z prostej przyczyny. Kto z państwa wie, że flagi państw należących do Unii, a pogrążonych w kryzysie opuszcza się przed siedzibą parlamentu europejskiego do połowy masztu? Nie, to nie żart. I niech dalej mówią o równości i partnerstwie. Blisko już całkiem do skojarzenia z ekspansją, bynajmniej nie pokojową.

I niech mi ktoś zagrzmi w telewizji, że do strefy euro wejść musimy, by mieć moc decyzyjną w Unii Fiskalnej to nerwy puszczą i kurtuazji wyzbędę się doszczętnie.

Z przymrużeniem oka.

Data:
Kategoria: Świat

Magdalena Szecówka

Cogito, ergo sum - https://www.mpolska24.pl/blog/szecowka

O autorce:
Specjalista ds. marketingu, PR i mediów społecznościowych. Przygotowuje i nadzoruje strategię marketingową, zajmuje się negocjacjami, reklamą, komunikacją publiczną, wizerunkiem oraz brandingiem.

Poza marketingiem specjalizuje się w prawie autorskim i patentowym, ustawodawstwie, ochronie danych osobowych oraz bierze udział w projektach społecznych.

Teksty na licencji CC BY 3.0 PL

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.