Całkiem poważnie, całkiem dorosły, wykształcony człowiek, w jakiejś
kolejnej dyskusji powiedział mi, że nie może się doczekać momentu, w
którym wybuchnie porządna wojna USA z Rosją i Rosja wreszcie zostanie
zmieciona z powierzchni Ziemi. Szczęka mi opadła i już mi się dalej
dyskutować nie chciało. Dziecinne wyobrażenia o tym, że wojna dwóch
największych mocarstw atomowych mogłaby COKOLWIEK rozwiązać są
najwyraźniej obecne w głowach nie tylko dzieci. To dość przerażające.
Ale
skoro tak jest, to może warto trochę przyjrzeć się temu, jak wyglądają
sprawy widziane nie okiem znawcy militariów, którym przecież nie jestem,
tylko zwyczajnego człowieka, który przeżył już trochę, wie trochę o
historii i stara się wyciągać wnioski z tego, co wokół siebie widzi. Mam
wrażenie, że w zasadzie nikt w ogóle na to, o czym poniżej w Polsce nie
zwraca uwagi, nie myśli, a nawet nie wie.
Moim zdaniem nie ma państw „miłujących pokój” i państw „wojowniczych”. Nie uważam, żeby Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, czy jakiekolwiek inne państwo stawiało sobie za cel wojnę jako taką. Wojna jest zawsze sposobem na realizację jakichś zamiarów, lub sposobem rozwiązania jakichś problemów. Nie jest raczej nigdy celem samym w sobie. Warto jednak pamiętać, że w wyniku doświadczeń historycznych ludzie mieszkający w różnych miejscach na Ziemi mogą mieć, i mają z całą pewnością zupełne inne rozumienie tego czym jest wojna. Dotyczy to w szczególności Rosji i USA.
Wychowałem się w Polsce, w której wspomnienie wojny było wszechobecne. Pamięć i strach przed nią. Ludzie wiedzieli czym jest wojna i jakie niesie potworności. Dziś jest już trochę inaczej, bo pierwsze powojenne pokolenie zaczęło już odsuwać się oddając miejsce kolejnym pokoleniom, które wojny nie znały. Wydaje się jednak, że pamięć potworności wojennych wciąż pozostaje jednak gdzieś w zbiorowej świadomości. Może nie tak mocno, jak za mojego dzieciństwa, ale jest.
Wydaje się, że w Rosji pamięć wojny, „Wojny Ojczyźnianej” jak ją nazywają Rosjanie, i ponad dwudziestu milionów jej ofiar jest wciąż bardzo żywa. W każdym razie wydaje się bardziej żywa niż w Polsce. Wydaje się, że i w innych państwach europejskich strach przed wojną spowodowany wydarzeniami sprzed 75 lat wciąż jest bardzo żywy. W każdym razie pamięć tamtych wydarzeń wciąż jest dość powszechnie obecna. Jest to zrozumiałe gdy się weźmie pod uwagę straty zarówno ludzkie, jak i materialne, które były ich wynikiem. W wyniku wojny w Europie zmieniło się właściwie wszystko.
W XX wieku w Stanach Zjednoczonych, w wyniku
prowadzonych przez to państwo wojen, zginęło mniej osób niż w tym samym
czasie zginęło tam ludzi w wyniku zbrodni „cywilnych” popełnionych za
pomocą broni palnej. Na terenie USA nie było działań wojennych od czasów
Wojny Secesyjnej, czyli od półtora wieku. Myślę, że to MUSI mieć wpływ
na mentalność, na rozumienie tego czym jest i czym grozi tak naprawdę
wojna. A Amerykanie znają wojnę jedynie z hollywoodzkich produkcji
filmowych, co faktycznie powoduje, że jej nie znają. Szczególnie, że są
utrzymywani wciąż w przekonaniu o swojej nieomylności, niepodważalnej
wielkości i niezwyciężoności! Nawet, jeśli nie ma to wiele wspólnego z
prawdą.
Amerykanie, ale nie tylko oni, bo to przekonanie jest
dość powszechne na całym kontrolowanym przez USA świecie, wierzą, że
Stany Zjednoczone są „niepokonane”. Jakoś tak się utarło, że jest to
uznawane za coś oczywistego. A przecież w ciągu ostatnich 50 lat USA
wygrało tak naprawdę jedynie wojnę z Grenadą, maleńka wysepką na
Karaibach i interwencję w Kuwejcie przeciwko Irakowi, choć przerwanie
działań i niewkroczenie do Iraku powszechnie uznawane było wówczas za
wycofanie się USA, a nie zwycięstwo. A poza tym w zasadzie wszystkie
inne, prowadzone przez siebie działania wojenne amerykańska armia bądź
przegrała, bądź doprowadziła wojnę do stanu, w którym wycofała się nie
osiągnąwszy faktycznie żadnych zakładanych (oficjalnie) celów. USA
przegrały wojnę w Wietnamie, przegrały, wojnę w Somalii przegrały, drugą
wojnę w Iraku przegrały, wojnę w Afganistanie przegrały. Trudno nazwać
zwycięstwem to, co zostało zrobione przez Amerykanów i NATO w
Jugosławii, trudno nazwać zwycięstwem całkowite zniszczenie całego
bogatego i cywilizowanego państwa, co miało miejsce w Iraku i
doprowadzenie do totalnego chaosu w regionie.
USA nie są niepokonane, warto mieć to zawsze na uwadze.
Wiele wskazuje natomiast na to, że wojna, jako przedłużenie polityki międzynarodowej jest poważnie rozważana w gabinetach w Waszyngtonie. Nie mam żadnych swoich „wejść” w Białym Domu, ale wiele można wywnioskować z powszechnie dostępnych w mediach informacji.
Dziś w zasadzie nikt
nie zwraca już uwagi na fakt, ze USA w ciągu ostatnich 25 lat
faktycznie zastąpiło w światowej polityce ONZ. Organizacja Narodów
Zjednoczonych oczywiście wciąż istnieje, ale jej rola, w porównaniu
chociażby z czasami Zimnej Wojny, gdy istniał Związek Radziecki, spadła
bardzo znacząco. W czasach mojego dzieciństwa i młodości każdy wiedział,
jak się nazywa Sekretarz Generalny ONZ. Dag Hammarskjöld, U Thant czy
nawet mocno kontrowersyjny Kurt Waldheim byli aktywnymi uczestnikami
polityki międzynarodowej. Dziś sekretarz generalny ONZ (kto jest w
stanie przypomnieć sobie jego nazwisko bez sprawdzania w Wikipedii?)
jest postacią mniej więcej tak ważną, jak Donald Tusk w Unii
Europejskiej. Po prostu nikt go nie zna.
Ale przecież polityka międzynarodowa trwa! Tylko, że rolę ONZ przejęło dziś właściwie w całości Wall Street ramię w ramię z Białym Domem.
Napięta sytuacja międzynarodowa w bezpośredniej bliskości naszych granic całkiem słusznie nas niepokoi. Moim zdaniem wiele wskazuje na to, że dojdzie do konfliktu zbrojnego, bo wciąż dzieją się rzeczy, które kierują wydarzenia właśnie w tę stronę.
Światem rządzi pieniądz i zawsze
tak było. Gdy przyjrzeć się pieniądzom wydawanym na zbrojenia można
zauważyć, że to USA wydają na to najwięcej. Budżet wojskowy USA jest
większy od sumy wszystkich budżetów wojskowych na świecie. Zaskakujące
jest to, że w zasadzie nikt o tym nie mówi, mało kto to w ogóle
przypomina. Amerykański przemysł wojenny kręci się na najwyższych
obrotach i zwyczajnie COŚ Z TYM CAŁYM SPRZĘTEM DO ZABIJANIA TRZEBA ZROBIĆ!
USA od kilkudziesięciu lat wywołują na świecie krwawe wojny (tak tak!
USA wciąż napadają na inne państwa całkowicie niezgodnie z jakimikolwiek
zapisami prawa międzynarodowego!), które powodują utylizację tego
sprzętu, ale w niewystarczającym stopniu! Warto też pamiętać o setkach
miliardów które są wydawane na utrzymanie 650 baz wojskowych na całym
świecie!
Światem rządzi pieniądz, ale dziś jest to pieniądz w
formie długu. USA i jego sojusznicy to najbardziej zadłużone państwa na
świecie! Prym wiedzie Japonia, która jest zadłużona na poziomie 250%
PKB, a zadłużenie bliskie 100% PKB to w tych krajach norma. A przecież
warto pamiętać, że JAK JEST WOJNA, TO NIE TRZEBA JUŻ SPŁACAĆ DŁUGÓW!
Jedynym
problemem jest to, że trzeba tę wojnę opakować w jakiś odpowiedni,
wystarczająco dobrze wyglądający papierek, co pozwoli łatwiej podać do
przełknięcia własnym obywatelom. Tworzy się więc gigantyczną histerię
wokół „imperialnych planów Rosji” które trzeba powstrzymać i pomija się
całkowitą ciszą imperialne plany USA. Gdy o tym w różnych sytuacjach
mówię, czy dyskutuję, natychmiast pierwszą reakcją jest stwierdzenie
typu: WOLĘ BYĆ W IMPERIUM AMERYKAŃSKIM NIŻ ROSYJSKIM.
Ciekawe jest to, że ludzie nie rozumieją, że tu wcale nie chodzi o to, że świat ma być albo amerykański, albo rosyjski. To histeria propagandowa usiłuje nas przekonać, że zagraża nam Rosja, choć nie odnosi się to do żadnych działań ani deklaracji rosyjskich polityków. A prawda jest taka, że w tym konflikcie idzie o to, by świat był nadal wielobiegunowy, by w razie czego można było gdzieś uciec. By kolejny Edward Snowden uciekając i wynosząc głęboko skrywane, wstydliwe tajemnice mógł GDZIEŚ poprosić o azyl i go skutecznie uzyskać.
Ciekawe jest też, że tak
wielu ludzi, powiedziałbym że przytłaczająca większość w Polsce, z
całkowitym spokojem, jakoś tak całkiem lekko przechodzą obok faktu, że
USA wciągnęły nas do wojny z Irakiem i z Afganistanem. Jako hańbę uważa
się powszechnie – i słusznie – udział armii polskiej w interwencji w
Czechosłowacji. A jakoś napaść na Irak, całkowicie niczym nieuzasadniona
– poza czysto amerykańskim interesem – jest odbierana jako coś
normalnego. A przecież nie dość, że to było niezgodne z prawem
międzynarodowym, oparte na całkowicie kłamliwych, wyssanych z palca
zarzutach wobec rządu Iraku, to na dodatek było to cholernie dla Polski
kosztowne i nie przyniosło nam ŻADNYCH wymiernych korzyści.
A jednak nie powoduje to żadnej, w ogóle żadnej reakcji ani refleksji w Polsce. Potwierdza się myśl, że prawda i refleksja to pierwsze ofiary wojen.
Myślę,
że nadchodzi prawdziwa wojna. Wiele na to wskazuje. Sądzę, że wywołają
ją Amerykanie, bo jest im ona zwyczajnie na rękę. Przynajmniej tak im
się wydaje, bo tak naprawdę nie wiedzą, czym taka wojna jest.
Ale
gdy to nastąpi, to tak naprawdę to, kto ją wywołał nie będzie już miało
dla nas znaczenia. Zapewne jakoś się ta wojna potem skończy, ale trzeba
mieć na uwadze, że z dużą dozą prawdopodobieństwa z Polski nie zostanie
kamień na kamieniu. Nawet jeśli USA uda się rozbić Rosję, to nie będzie
miał się kto z tego cieszyć nad Wisłą, bo zapewne okrzyki radości
zakłóci głośne terkotanie liczników Geigera. I w tym kontekście tak naprawdę ruskie trolle, piąte kolumny i antyrosyjska histeria są bez znaczenia.
Najgorsze
jest to, że nie mamy na to wszystko żadnego wpływu. Możemy się tylko
przyglądać, komentować, i ewentualnie kłócić co do tego, kto jest ruskim
agentem, kto tylko pożytecznym idiotą, a kto bezmyślnie popiera Stany
Zjednoczone, które wciąż wywołują na świecie wojny.
Bardzo lubię Pana teksty. Podyskutowałbym, ale w sumie nie ma o czym, bo na ogół myślę tak samo. Więc jedyne do czego się odniosę, to końcówka pana wpisu. Możemy, jako obywatele tego kraju, spróbować wreszcie zagłosować inaczej, niż przez te zmarnowane w dużym stopniu, ostatnie 25 lat. Ja wiem, że nawet z ogarniętym prezydentem, czy potem rządem, który nie będzie patrzył jedynie na interes ludzi z własnych list wyborczych, nadal w geopolityce znaczyć będziemy niewiele, ale zawsze pozostaje nadzieja, że globalny konflikt nie będzie konfliktem atomowym. Do konwencjonalnej wojny, możemy się wciąż w jakiś sposób przygotować. Po za tym, zawsze pozostaje jeszcze jedno wyjście. Kupno, gdziekolwiek dwóch czy trzech bomb atomowych, zakomunikowanie światu, że kupiliśmy ich 10 i wtedy nasza polityka zagraniczna wstaje z inwalidzkiego wózka. Być może to naiwne myślenie, ale wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie istnieje szansa, by w niekoniecznie legalny nawet sposób, bombę atomową kupić.
Cały tekst oparty na absurdalnej podstawie jak jest wojna, to nie trzeba splacać długów
sprzecznej z wszelką wiedzą historyczną.
Z ciekawych i zaskakujących faktów historycznych:
- po Wojne Secesyjnej rząd USA spłacił obligacje wojenne nie tylko swoje, ale także wystawione przez Secesjonistów
- Polska płaciła UK po wojnie za samoloty które zostały zestrzelone przez Niemców, a były pilotowane przez polskich lotników walczących w RAF'ie (to był jeden z warunków polsko-brytyjskiej umowy, na której podstawie polscy lotnicy walczyli w siłach brytyjskich)
Długotrwały pokój w Europe i Ameryce Północnej jest wynikiem przyjęcia przez mieszkańców tych regionów zasady:
państwa naszego regionu nie prowadzą ekspansji terytorialnej
I w Europie tę zasadę po raz pierwszy od końca II WŚ ktoś zaczął łamać: Rosja.
I jeśli (żeby nie powiedzieć kiedy) wybuchnie tu wojna, to właśnie z tego powodu.
Długotrwały pokój na świecie jest wynikiem równowagi strachu. Zasadę tę zaczęły łamać Stany Zjednoczone prowadząc ekspansję NATO. Wystarczy popatrzeć ile państw należało do NATO w 1990 a ile należy teraz. Wystarczy policzyć ile baz wojskowych na świecie ma USA (650) a ile Rosja. Wystarczy przyjrzeć się kto nieustająco prowadzi wojny, napada na inne państwa. Wystarczy poczytać Brzezińskiego i zauważyć, że realizowana jest opisana przez niego strategia imperialna USA.
Zasadę tę zaczęły łamać Stany Zjednoczone prowadząc ekspansję NATO. Wystarczy popatrzeć ile państw należało do NATO w 1990 a ile należy teraz
Przerażająca ingnorancja. Nie było takiej zasady: podczas Ziemnej Wojny NATO również się rozszerzało - między np. o Hiszpanię w 1982, Turcję czy RFN.
...czym wracamy do punkutu wyjścia:
Długotrwały pokój w Europe i Ameryce Północnej jest wynikiem przyjęcia przez mieszkańców tych regionów zasady:
państwa naszego regionu nie prowadzą ekspansji terytorialnej
I w Europie tę zasadę po raz pierwszy od końca II WŚ ktoś zaczął łamać: Rosja.
I jeśli (żeby nie powiedzieć kiedy) wybuchnie tu wojna, to właśnie z tego powodu.