Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Pułapka płacy minimalnej

Zawsze zastanawiają mnie przywódcy związkowi, kiedy w sporach z rządem domagają się podniesienia ustawowego progu płacy minimalnej, twierdząc przy tym, że to dla skuteczniejszej ochrony zatrudnionych. Jeszcze bardziej zastanawiają mnie „politycy-dobrodzieje”, licytujący się jeden przez drugiego na oczach publiki, który to z nich bardziej ów próg by podniósł. − Gdzie naprawdę u obydwu tych grup jest jeszcze niewiedza, a gdzie już zaczyna wyrachowanie?

Pułapka płacy minimalnej
źródło: internet

   Wiele lat temu Ludwig von Mises, jeden z klasyków ekonomii, zauważył – Wolny rynek pracy sam ustala płace na poziomie, przy którym każdy, kto chce znaleźć pracownika – znajdzie go, a każdy kto szuka pracy – może ją znaleźć. Tak jest oczywiście, kiedy rynek jest uwolniony od pajęczyny urzędniczych nad-regulacji oraz rozmaitych „dobrodziejów” i „poprawiaczy”. To, co inni zaobserwowali już dawno – u nas wciąż jeszcze budzi zdumienie.

Prześledźmy prosty przykład. Załóżmy, że minimalne wynagrodzenie, poniżej którego nie wolno zawierać umowy o pracę, wynosi w państwie 1500 zł. Pewien drobny, czyli „jako tako” radzący sobie, przedsiębiorca legalnie zatrudnia właśnie za taką płacę sześciu pracowników – akurat tylu mu potrzeba i na takich warunkach daje radę ich utrzymać. Co zrobi, kiedy oto władza, pod naporem gdzieś tam protestujących związkowców, podwyższy granicę płacy minimalnej do 1800 zł ?... Najprościej byłoby podpowiedzieć – niech podniesie ceny swoich produktów. Ale to przecież zmniejszy popyt na nie. Zwiększyć sprzedaży przy zachowaniu dotychczasowej ceny też się nie da ot tak − na pstryknięcie palcami – zwłaszcza, że konkurencja jest w podobnym położeniu. Nasz przedsiębiorca, by pozostać w zgodzie z przepisami, zrobi zatem to, co zwykle robi się w takich sytuacjach – żeby nie podnosić cen i nie tracić klientów, poszuka oszczędności w kosztach. Jak jednak to uczynić? Zastępując surowce do produkcji ich gorszymi, lecz tańszymi zamiennikami? Też niedobrze! Otóż – chcąc nie chcąc − będzie zmuszony postąpić w sposób najbardziej racjonalny z punktu widzenia dobra całego zakładu – zwolni jednego z zatrudnionych, co pozwoli wygospodarować brakujące 300 zł na każdego z pięciu pozostałych. Dodatkowo przerzuci na nich obowiązki zwolnionego, którym od tej pory zajmie się urząd pracy lub zasili on „szarą strefę” (albo też jedno i drugie). Jak podają badania, ten sposób rozwiązania problemu staje się powszechny, zwłaszcza kiedy płaca minimalna zaczyna przekraczać granicę 40% średniej krajowej. W Polsce w 2014r. stanowiła 44% (źródło: Eurostat).

Takie jednostki gospodarcze, jak wyżej opisana, stanowią większość w każdym kraju. W Polsce na 10 osób zatrudnionych w przedsiębiorstwach, aż 7 pracuje w sektorze tych małych i średnich (60% w jednostkach poniżej 9-ciu zatrudnionych). Sektor ten wypracowuje 48% wartości dodanej brutto, zaś 2/3 tego wkładu pochodzi z mikrofirm. Oczywiście opisany mechanizm dotyczy także jednostek dużych, u których różni się tylko skalą, a co za tym idzie – kwotami.

Idźmy dalej – w wielu firmach, zwłaszcza w dobie spadku ogólnej koniunktury, w sumie stanowisk bezpośrednio-produkcyjnych funkcjonuje pewien odsetek tzw. krańcowej siły roboczej. Są to takie stanowiska, które przestały już generować zysk, choć jeszcze nie generują strat. Ludzi tych nie zwalnia się z pobudek humanitarnych np. ktoś jest samotną matką, ktoś tuż przed emeryturą − bo skoro przynajmniej zarabiają na siebie… Sytuacja odwróci się jednak diametralnie, gdy granica ustawowego najniższego wynagrodzenia wzrośnie choćby o jednostkę – to właśnie te osoby będą w pierwszej kolejności do zwolnienia.

Jak widać z powyższego, podnoszenie urzędowego minimum płacowego – owszem – polepsza sytuację pracowników, ale… tylko niektórych (!). Przy okazji każdorazowo powoduje także wzrost bezrobocia.

Warto ponadto zauważyć, że przy często podnoszonym pułapie dopuszczalnego najniższego wynagrodzenia, zarysowuje się tendencja równania w dół wszystkich wynagrodzeń w zakładzie. Przedsiębiorcy, zawierając umowy zatrudnienia, niemal wszystkim nowym pracownikom ustalają stawki możliwie najbliżej wytyczonej urzędowo granicy, starszym zaś wstrzymują podwyżki, próbując tą drogą stworzyć rezerwę na kolejne urzędowe zmiany. Trzeba podkreślić, że za każde 100 zł wypłacone do ręki zatrudnionemu, pracodawca musi dodatkowo wyłożyć przeszło 60 zł dla ZUS-u i urzędu skarbowego.

Nie we wszystkich krajach narzuca się dolną granicę pensji. Spośród krajów europejskich nie robią tego Austria, Dania, Finlandia, Szwecja i Włochy. W Niemczech dotyczy ona tylko niektórych branż (budowlanej, gospodarki odpadami, ochrony, agencji pracy tymczasowej, usług sprzątających, niektórych gałęzi edukacji i długoterminowej opieki).

Tak więc, gdy np. ulicami stolicy podąża gniewna manifestacja związkowa z postulatem podniesienia płacy minimalnej na transparencie − niech jej uczestnicy pamiętają, że w razie jego spełnienia, część w niej maszerujących na pewno straci pracę. Może będzie to koleżanka lub kolega idący obok, a może właśnie ty… Właściwą drogą nie są bowiem doraźne regulacje płacowe i rozmaite układy zbiorowe, ale właśnie „deregulacje”, które spowodują obniżenie narzuconych przepisami kosztów zatrudnienia oraz tak potrzebne ożywienie gospodarcze − możliwe poprzez gruntowne złagodzenie systemu podatkowego i zniesienie przymusu ubezpieczeń społecznych.  

------------------------------------------------------

  Powyższy tekst, traktujący jakby się zdawało o "sprawach oczywistych", zamieszczony wcześniej na jednym ze znanych portali "prawicowców i wolnościowców", wywołał wściekłość większości tamtejszych komentatorów - "jak można być przeciwko urzędowej płacy minimalnej?" Zostałem okrzyknięty m.in "pejsem światowym", a nawet "pejsatą k***ą" (pejsatość akurat mi schlebia zważywszy na mój wygląd, bo każdy włos na wagę złota, a tu od razu całe "pejsy" dają!) Po kilku godzinach administrator ku mojemu zdziwieniu zablokował mój artykuł (co ciekawe nie blokował komentarzy z wulgarnymi atakami ad personam)...

Tomasz J.Ulatowski

więcej na http://www.e-ulatowski.pl
Data:
Kategoria: Gospodarka
Komentarze 4 skomentuj »

Powyższy tekst, traktujący jakby się zdawało o "sprawach oczywistych", zamieszczony wcześniej na jednym ze znanych portali "prawicowców i wolnościowców", wywołał wściekłość większości tamtejszych komentatorów - "jak można być przeciwko urzędowej płacy minimalnej?" Zostałem okrzyknięty m.in "pejsem światowym", a nawet "pajsatą k...ą" (pejsatość akurat mi schlebia zważywszy na mój wygląd, bo każdy włos na wagę złota, a tu od razu całe "pejsy" dają!) Po kilku godzinach administrator ku mojemu zdziwieniu zablokował mój artykuł (co ciekawe nie blokował komentarzy z wulgarnymi atakami ad personam)...

Pejsy są spoko ;-) lubię ludzi z dystansem do siebie. :)
Ale poglądy na temat płacy minimalnej są lekko przestarzałe i nie wytrzymują weryfikacji z faktami, życiem i statystyką o czym kiedyś pisał Aleksander Piński.
Ponadto, mamy postęp technologiczny i potężną nierównowagę na rynkach wynikającą z prymatu kapitału nad wszystkim innym. Więc proste reguły gry przestają działać.

Witam. Sądzę, że opisany przeze mnie mechanizm zachowania przedsiębiorcy wobec podwyższania progu najniższej płacy (chcącego legalnie zatrudniać), jest po prostu nieubłagany. Cóż, jest naturalną samoobroną, o ile chce się utrzymać. Z chęcią jednak zapoznam się ze statystykami pana Pińskiego. Będę wdzięczny. Pozdrawiam Panie Mariuszu :)

I jeszcze jedno - w mojej opinii, choć oczywiście mogę się mylić, jak każdy - ta "nierównowaga" jest za przyczyną interwencjonizmu, w efekcie czego nastąpił dopiero ów "prymat kapitału". W takich sytuacjach dalej panicznie imamy się kolejnych narzędzi interwencjonizmu, tłumacząc to oczywiście koniecznością chwili. Jeden interwencjonizm pociąga za sobą drugi. Stąd też rozgrzeszanie płacy minimalnej. To nie wolny rynek jest winien, ale raczej jego brak. Ale - jak powiedziałem - mogę się mylić, dlatego z nicierpliwością czekam na link do statystyk kol.Pińskiego.

Ps. Ostatnio przyszła mi do głowy taka myśl - oczywiście pejsata - Niech ktoś powie, że w Polsce nie ma wolnego rynku. Jest, a jakże "wolny", bo... działa powoli :))))

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.