Niemiecka Kanclerz Angela Merkel, w towarzystwie francuskiego
Prezydenta Francois Hollande, spotkała się z Prezydentem Rosji
Vladimirem Putinem na 6 lutego. Następnie 9 lutego spotkała się z
prezydent USA Barackiem Obamą.
Głównym tematem obu wizyt oficjalnie była Ukraina, ale był pierwszym
przedmiotem dyskusji na konferencji prasowej po spotkaniu z Obamą był
problem Grecki. W amerykańskiej mentalności Grecja i Ukraina nie są ze
sobą połączone. Ale w niemieckiej myśli politycznej oba kraje związane
są dokładnie, ponieważ Niemcy które widzą siebie w nowej roli w świecie,
czują dyskomfort.
Gdy pani Merkel obejmowała urząd w 2005 r., została kanclerzem Niemiec,
które żyły w pokoju, w Unii Europejskiej, która była Wielka. Niemcy
umocniły swoją pozycje w Europie, żyły wolne od dawnych obciążeń
wdrażały w nowym organizmie międzynarodowym swoje wymagania. Usadowiły
się wygodnie zapewniając sobie pomyślność i rozwój. Z pamięci
Europejczyków nie zniknęły jeszcze dawne obawy przed Niemcami ale nie
istniał już Związek Radziecki a Rosja była ciągle w trakcie naprawiania
najgorszych konsekwencji tego upadku. Podstawowym zagadnieniem w Unii
Europejskiej było, jak narodom które zabiegały o przyjęcie do Unii pomóc
przezwyciężyć problemy, aby mogły stać się jej członkami. Niemiec były,
historycznie biorąc w rzadkiej pozycji. Miały swoje eksponowane
miejsce, były w komfortowej sytuacji, pewne bezpieczeństwo i
międzynarodowe powiązania.
Dzisiaj Merkel stoi w zaskakująco innej sytuacji. Unia Europejska
jest w głębokim kryzysie. Wiele winy w tym kryzysie przypisuje się
Niemcom twierdząc, że ich agresywna polityka eksportowa i wymagania
oszczędnościowe wobec innych były egoistyczne i stały się przyczyna
kryzysu. Niemcy wykorzystały euro do obrony własnych interesów oraz
kształtowania polityki UE tak aby chronić własne korporacje. Wizja
łagodnych Niemiec w większej części Europy wyparowała. Niemcy stały się
krajem, którego inni Europejczycy się obawiają. Kilka krajów w dalszym
ciągu zabiega o członkostwo w Unii Europejskiej, ale obecni członkowie
nie bardzo są zwolennikami rozszerzenia granic bloku.
W kwestii Ukrainy Niemcy ciągle chcą upiec dwie pieczeni na jednym
ogniu. Chcą zyskać Ukrainę nie tracą Rosji. Kiedy prezydent Janukowycz
zastopował przystąpienie Ukrainy do Unii Niemcy poparły jego
przeciwników. Witalij Kliczko otrzymał przeszkolenie dla liderów
sponsorowane przez Unię Chrześcijańsko Demokratyczną - partię pani
Merkel, ale skończył tylko jak mer Kijowa. Niemcy potępiły aneksję Krymu
i poparcie Rosji dla ukraińskich separatystów.
Niemcy sprzeciwiają się Rosjanom, ale nie chcą zapewnić
bezpośredniego wsparcia wojskowego dla Ukraińców. Zamiast tego
uczestniczą w sankcjach przeciwko Rosji starając się odgrywać rolę
ugodową. taka gra "na dwa fronty" jest dla Merkel dość trudna.
W związku z tym Niemcy przyjęły sprzeczną zasadę. Poparły ruch, który
ostatecznie okazał się anty-rosyjski i wdrażają sankcje wobec Rosjan,
ale za wszelka cenę nie chcą dopuścić by obecny konflikt polityczny
ewoluował do konfrontacji militarnej. Ostatnią rzeczą, której Niemcy
potrzebują teraz jest wojna na Wschodzie. Niemcy brały udział w
zapoczątkowaniu kryzysu, teraz stoją krok od niego, ale również usiłują
go rozbroić.
Podobnie kompleksowy problem maja Niemcy w Grecji, choć z innych
powodów. Niemcy wywożą za granicę ponad 50 procent jego produktu
krajowego brutto, a ponad połowa tego trafia do strefy wolnego handlu w
Europie. To stanowiło sedno unijnego projektu. Niemcy rozwinęły
produkcję, która przekroczyła zdolności krajowego zużycia. Podczas
poważnego kryzysu gospodarczego miały ciągły dostęp do rynków zbytu co
chroniło ich gospodarkę.
Kryzys gospodarczy spowodował wzrost nacjonalizmu. Każdy kraj próbował
przestrzegać zasad, które mogłyby chronić jego i obywateli interes -
jednak nie leżało to w ich mocy, gdy drastyczne rozporządzenia UE
trzymały wszystkich w karbach. I za te przepisy i manipulacje wartością
euro, wszyscy winili Niemcy.
Ale nie tylko nacjonalizm spędza Niemcom sen z oczu. Niemcy nie chcą
nikomu pozwolić na opuszczenie strefy wolnego handlu. Euro zona jest
przy tym jakby mniej ważna. ale po wyjściu z bloku walutowego, droga do
protekcjonizmu staje się krótka.
Grecja sam odczułaby niewielkie konsekwencje, ale gdyby pokazała innym że byłoby lepiej nie płacić swoich długów, inne kraje mogłyby ją naśladować. Jeśli Grecja pokazałby że pozostawienie strefy wolnego handlu było korzystne, doprowadziłoby to do rozbicia całej struktury.
Niemcy potrzebują przykładu Grecji aby dać innym nauczkę. Dlatego próbowały stawiać bardzo trudne warunki i zajmować nieugiętą pozycję, być trochę jak stare Niemcy. Niemcy mieli problem z tym, że nowy grecki rząd jeśli chciał przetrwać, nie mógł skapitulować. Bowiem został wybrany do tego aby stawić opór Niemcom. Nie było też jasne, w jakim stopniu "bankructwo" Grecji okaże się w końcu korzystne. Wreszcie Grecja mogła postawić własny warunki. Jeśli Grecy oferowali tylko spłatę ułamka długów, to czy należało odmówić, gdy alternatywą było nic?
W przypadku Grecji Niemcy chciały pokazać reszcie Europy konsekwencje
niedotrzymania umów, ale jeśli Grecja odmówi zapłaty, to ich lekcja
może nauczyć innych że to daje korzyść. Tak jak to już było w
przeszłości, Niemcy były jednocześnie pyszne i niepewne.
W rozgrywce z Grecją, Niemcy nie mogły doprowadzić do zagrożenia
istnienia Unii Europejskiej i nie mają pewności jakie rozwiązanie może
być tu najlepsze.
Pamiętając o tym wszystkim Merkel udała się do Waszyngtonu.
W obliczu kryzysu przytłaczającego Unię Europejską, Niemiec nie stać na wojnę na Ukrainie. Zagrożenie że USA uzbroją Ukraińców jest dokładnie tym czego Niemcy nie potrzebują. Niemcy chcą posiadać minimalną armię oszczędzając na wydatkach na wojsko, taką która pozwoli im w ostateczności się obronić. W przypadku Grecji, Niemcy nie mogą pójść na tyle dalej by nie być postrzegane jako żandarm Europy, rolę której nie mogą unieść.
Ale amerykańskie cele zgoła w Europie są inne. Żadne państwo nie może zostać dopuszczone do dominującej roli na kontynencie, nie może być w Europie miejscowego hegemona. W związku z tym bez względu na to co by nie powiedzieć, zaniepokojenie USA rosyjską dominacją na Ukrainie musi powodować reakcję która zapobiegnie hegemonii rosyjskiej.
Na ironię zakrawa sytuacja w której Niemcy, dwukrotnie przez USA zablokowane gdy usiłowały stać się hegemonem, tłumaczą amerykanom że militarna interwencja nie może być skuteczna. Amerykanie to wiedzą ale nie mogą zrobić kroku w tył, gdyż Rosja może to odczytać jako zielone światło dla swoich hegemonicznych poczynań. Mimo sugestii że autonomia wschodniej Ukrainy zadowoli ich apetyt. Niemcy mogłyby to "przełknąć" ale Amerykanie wiedzą że taka autonomia stanowiłaby podstawę podważenia znaczenia reszty kraju.