Nie istnieje system, w którym karanie za zło budziłoby sprzeciw. Samo zło oczywiście bywa definiowane różnie w poszczególnych środowiskach. Z kolei wątpliwość czy nagradzanie za dobro (czyli normę) jest moralnie uzasadnione nie stanie się póki co dylematem zaprzątającym głowę polskiego obywatela.
źródło: Drive.com.au , flickr
Suchar
to bardziej niż nius, ale wrócę do szwedzkiego programu, który
wdrożono w celu poprawy bezpieczeństwa na drogach. Polega on na
użyciu fotoradarów nie tylko w celu wyłapywania kierowców
jadących zbyt szybko, ale również notowania tych, którzy
przepisowo poruszają się na drodze. Dalej sprawa toczy się tak, że
z puli pieniędzy pochodzących z mandatów funduje się nagrody dla
losowo wybranych „wzorowych” kierowców. W Sztokholmie ustawiono
taki fotoradar w samym centrum, gdzie ograniczenie prędkości wynosi
30 km/h. Cykał on wszystkich jak leci, jednocześnie dając sygnał
kierowcy: czy ten jedzie prawidłowo. Potem poczta dostarczała
każdemu wiadomość: dla jednych był to mandat, dla innych los na
loterię. Pewien motocyklista
wylosował 20.000 koron, czyli około 9000 zł.
Pomysłodawca „loterii fotoradarowej” - Kevin Richardson mieszka w San Francisco. Swoim projektem chciał pokazać, ile warta jest motywacja pozytywna dla kierowców.
Wygląda na to, że coś jest warta: skoro średnia prędkość w tym miejscu zmalała z 32 km/h do 25 km/h czyli 22 procent.
Polski system fotoradarów bazuje na wyuczeniu kierowców poczucia strachu: przed utratą punktów, przed coraz większą karą finansową. Jesteśmy jednak narodem buntowników, tak więc wpływy do budżetu zakładane przez rząd na rok 2013 wysokości 1,5 mld zł urealniły się na 2014 rok do wysokości 120 mln złotych.
Sukces to jednak żaden. Każdy wie, że fotoradary w Polsce służą łataniu dziury budżetowej, a nie edukacji kierowców w celu poprawy bezpieczeństwa na drogach...
Pomysł rodem ze Szwecji, o ile nie jest wystarczająco gender-poprawny, jest raczej bez szans... Kto by się dzielił choćby złotówką pozyskaną z cieżkiej pracy fotoradarów. Nie ma z tego tytułu środków na budowę dróg, poprawę infrastruktury, a co dopiero na fanaberie w postaci nagród.
Przez moment wydawało mi się, że minister finansów Mateusz Szczurek wyczuł tę ideę. Zaproponował bowiem nowy kodeks podatkowy i listę praw podatnika.
Wg założeń nowego kodeksu wszyscy podatnicy mieliby być podzieleni na: uczciwych i tych nierzetelnych. Może to na pierwszy rzut oka dziwne. Jednak w praktyce jak pokazuje działalność polskiej skarbówki wszyscy jesteśmy z automatu nieuczciwi. Tak więc pomysł, by dostrzec wśród obywateli osoby rzetelne to już mega osiągnięcie w polskim systemie skarbowym. Podatnik uczciwy, czyli płacący podatki terminowo i utrzymujący dokumentację uporządkowaną ma być nagradzany. Dotychczas na zapytanie w Google „nagroda urząd skarbowy” wysypywały się jedynie setki list nagradzanych... urzędników.
Tutaj niestety koniec zachwytów. Dochodzimy do Szczurkowej definicji „nagrody”. Otóż pozytywnie zweryfikowany obywatel otrzyma certyfikat rzetelnego podatnika. A chlubne to wyróżnienie będzie uprawniać go do: szybszego zwrotu podatku, a nawet ... odpuszczenia kontroli.
I tak wygląda pomysł na motywację pozytywną w naszym kraju. Naklejka z napisem „nie kradnę”, która przy odrobinie szczęścia pozwoli ci uniknąć kontroli, czy aby na pewno...
Dużo lepszym systemem jest po prostu nie karać za przestępstwa bez ofiary, a we wszystkich pozostałych położyć szczególny nacisk na zadośćuczynienie ofiarom.