Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Karnawałowe okruchy.

W czasie mojej chwilowej nieobecności na blogu zaistniało kilka zdarzeń w wojsku i wokół niego, do których chciałbym się w tym tekście krótko odnieść. Zacznijmy od początku.

Karnawałowe okruchy.
Wojsko Polskie
źródło: Flickr

W dniu 23 stycznia w trójmiejskiej edycji „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł pod przydługim, ale wiele mówiącym tytułem „Jak spółdzielnia generałów zyskała na jednej operacji 20 mln zł. „Dzień bez walki to dzień stracony” [NASZE ŚLEDZTWO]”. Oczywiście, że taki tytuł musiał przykuć moją uwagę, tym bardziej, że wśród „bohaterów” tej publikacji zauważyłem nazwiska znanych mi generałów, gen. broni w st. spocz. Zbigniewa Głowienki i gen. dyw. rez. Bogusława Packa. Pierwszy z nich, jako emeryt zajmuje jednocześnie stanowisko dyrektora Departamentu Kontroli MON, a drugi, też emeryt, jest doradcą ministra obrony narodowej i jego pełnomocnikiem ds. organizacji proobronnych. Artykuł opisuje sprawę nabycia w 2003 roku od Agencji Mienia Wojskowego na bardzo preferencyjnych warunkach gruntów po byłym poligonie wojskowym w okolicach Gdańska przez spółdzielnię „Błękitna Fala”. Udziałowcami tej spółdzielni było szereg osób związanych z wojskiem, a wśród nich znaleźli się właśnie wymienieni generałowie. Nabyty przez spółdzielnię grunt był na tyle atrakcyjny, a warunki jego zakupu na tyle korzystne dla spółdzielni, że sprawą zajęła się Najwyższa Izba Kontroli, która uznała, że grunt sprzedano nielegalnie, gdyż gmina oferowała wyższą cenę Agencji za ten grunt. Poza tym Agencja nie wystąpiła o przyjęcie planu zagospodarowania terenu, bo gdyby został on przyjęty, to cena gruntu wzrosła by wielokrotnie. Sprawa ta trafiła do prokuratury, ale to nie zatrzymało sprzedaży. O skali problemu niech świadczy fakt, że po latach wartość rynkowa gruntów spółdzielni znacznie wzrosła. Pierwotnie cena metra kwadratowego wynosiła 20 zł, dziś jest to 450 zł (za tyle sprzedano tam ostatnio trzy działki). Ziemia drożała z kilku powodów – ceny nieruchomości szły w górę, przejęto plan zagospodarowania i uzbrojono teren. Nie wiem, czym zakończyło się lub zakończy się wyjaśnienie tej sprawy przez prokuraturę, ale bardzo mnie zaciekawiło tłumaczenie wspomnianych generałów z udziału w tej śmierdzącej na milę transakcji. Warunkiem uczestnictwa w tej inicjatywie był brak zaspokojenia swoich potrzeb mieszkaniowych. Według „Gazety Wyborczej” gen. dyw. Pacek twierdził, że w 2001 roku zdał mieszkanie służbowe w Gdańsku i przeniósł się do Bydgoszczy. Z tego wynika, że w Bydgoszczy pan Pacek mieszkał z rodziną w jakichś prymitywnych warunkach, skoro jeszcze w 2003 roku nie miał „zaspokojonych potrzeb mieszkaniowych”. Twierdził również, że zrezygnował na rzecz syna z członkostwa w tej spółdzielni, choć potem okazało się, że syn nie jest członkiem spółdzielni, a jest nim nadal sam gen. Pacek, który w 2014 roku dwukrotnie podpisał listę obecności na zebraniach członków spółdzielni w Gdańsku. No to jak w końcu jest z tym członkowstwem? Kto tu kręci? Równie dziwne są tłumaczenia gen. broni Głowienki, który twierdzi, że od 1992 roku do chwili obecnej nie miał i nie ma kwatery służbowej, a mieszkał i mieszka do dziś w internatach. Gdybym nie wiedział, jakie stanowiska zajmował gen. Głowienka i nie znał wielu szczegółów z kariery gen. Głowienki, to może bym uwierzył w takie bajki, ale wiem, znam i dlatego nie wierzę.

Najgorsze jest to, że wspomniani panowie, pomimo pobierania wysokich emerytur, zajmują dobrze płatne stanowiska w resorcie obrony narodowej. Od dyrektora Departamentu Kontroli, czy od osoby pełnomocnika i doradcy ministra wymaga się szczególnych cech i dlatego uważam, że dla czystości sprawy minister powinien w trybie pilnym oswobodzić tych panów z ich obowiązków. Liczę także po cichu na poczucie honoru panów generałów i na samodzielną ich rezygnację z zajmowanych stanowisk. Powinni się oni cieszyć, że pozostaną im chociaż emerytury.

Również pod koniec stycznia grupa szeregowych rozesłała do około 50 posłów i przedstawicieli mediów list z protestem przeciwko zwalnianiu ich do rezerwy po upływie 12 lat służby. Nie jest to nowy problem, gdyż postulaty, aby zmienić przepisy i umożliwić szeregowym Wojska Polskiego służyć dłużej niż 12 lat pojawiały się już dawno. Osobiście nie mam złudzeń, że przyczyną, dla której po upływie 12 lat zwalnia się szeregowych do cywila, jest uniemożliwienie im uzyskania uprawnień emerytalnych, chociażby tych najmniejszych, czyli 40% uposażenia po 15 latach służby. Przypomnę, że takie uprawnienia mogliby nabyć żołnierze, którzy swoją służbę zawodową rozpoczęli przed 31 grudnia 2012 roku lub w dniu 1 stycznia 2013 roku pełnili już służbę kandydacką i bezpośrednio po jej ukończeniu zostali powołani do służby zawodowej, albo, gdy do służby zawodowej zostali powołani po 31 grudnia 2012 roku, jeżeli przed tym powołaniem służyli w innych służbach mundurowych, do których zostali powołani przed 1 stycznia 2013 roku.

Z tego wynika zła wiadomość dla autorów tego listu, a mianowicie, przewiduję, że jakiekolwiek zmiany w przepisach dotyczących służby szeregowych kierownictwo resortu dopuści dopiero po 1 stycznia 2024 roku. Po tym terminie nie zostanie już w wojsku nikt z szeregowych, którzy mogliby uzyskać jakiekolwiek uprawnienia emerytalne według uregulowań sprzed 31 grudnia 2012 roku. Po tym terminie, a więc za około 10 lat każdy żołnierz będzie mógł się ubiegać o emeryturę dopiero, gdy skończy 55 lat życia i jednocześnie osiągnie co najmniej 25 lat służby wojskowej w Wojsku Polskim. Uważam, że dopiero wtedy nasi rządzący „zmiękną” i dokonają zamian w przepisach, dzięki którym szeregowy będzie mógł służyć dłużej niż 12 lat, ale i tak nie na tyle długo by uzyskać emeryturę według nowych uregulowań. Armia zawodowa jest bardzo droga i rządzący po początkowej euforii zaczynają to już odczuwać. Dlatego nie sądzę, aby byli skłonni do dalszego pomnażania kosztów utrzymania wojska.

Myślę, że będzie również brany pod uwagę jeszcze drugi czynnik, a mianowicie fakt istnienia bezrobocia w Polsce, szczególnie wśród młodzieży. Rządzący nie zmienią przepisów tak długo, dopóki nie będzie pracy dla wszystkich młodych ludzi w Polsce, dopóki potencjalnych chętnych do służby wojskowej będzie więcej niż wolnych etatów w jednostkach wojskowych, dopóki listy zarejestrowanych w WKU chętnych do służby w wojsku będą długie i nie będą się skracać. Niestety, podnoszone przez autorów listu argumenty dotyczące wiedzy, doświadczenia i umiejętności bojowych zwalnianych szeregowych są w oczach rządzących najsłabsze, gdyż szczególnie w wojsku już od dawna doświadczenie i wiedza nie są czynnikami decydującymi o karierze, lecz coraz częściej miejsce w pewnym układzie.

Ostatnią sprawą, którą chciałbym dzisiaj skomentować to projekt ustawy o zmianie ustawy o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych, który grupa posłów PO skierowała do Sejmu w dniu 16 stycznia 2015 roku. Już 22 stycznia projekt ten został skierowany do pierwszego czytania w komisjach. W dniu dzisiejszym, czyli 4 lutego miała się nim zająć Sejmowa Komisja Obrony Narodowej, ale się nim jakoś nie zajęła, więc jest trochę czasu, aby się bliżej przyjrzeć temu projektowi. I bez tego tempo rozpatrzenia projektu jest iście ekspresowe. Zmiana ustawy o służbie zawodowej ma umożliwić ministrowi przedłużenie służby do ukończenia 63 roku życia nie tylko generałom i admirałom zajmującym trzy najwyższe stanowiska w Wojsku Polskim (Szefa Sztabu Generalnego, Dowódcy Generalnego RSZ i Dowódcy Operacyjnego RSZ) oraz stanowiska w międzynarodowych organizacjach i strukturach wojskowych, ale także attaché obrony (wojskowych, morskich i lotniczych), przy czym attaché mogą być również w stopniach pułkowników.

Zacząłem dociekać, dlaczego właśnie attaché dostąpili takiego zaszczytu i wyróżnienia. Z uzasadnienia do projektu ustawy dowiedziałem się doprawdy zadziwiających rzeczy. Otóż według tego dokumentu służba na stanowiskach attaché „wymaga najwyższych kwalifikacji zawodowych, w tym wszechstronnej znajomości prawa międzynarodowego, języków obcych, zasad dyplomacji, czy zwyczajów i norm obowiązujących w innych państwach. Do służby tej mogą być wyznaczani najlepiej przygotowani i predysponowani żołnierze, posiadający również odpowiednie doświadczenie, wiek i stopień wojskowy.” Dotychczas w swojej pancerniackiej naiwności uważałem, że na placówki zagraniczne wysyłaliśmy wyłącznie ludzi spełniających właśnie takie, wydawałoby się, podstawowe wymagania. To w takim razie, kogo dotychczas wysyłano za granicę, aby pełnili tak odpowiedzialne funkcje? Dopiero grupa posłów z PO otworzyła mi oczy, że brakowało nam 63 letnich, podtatusiałych dyplomatów wojskowych. Posłowie, bowiem twierdzą bardzo odkrywczo, że „proponowane rozwiązanie pozwoli wykorzystywać, na potrzeby Sił Zbrojnych, rozległą wiedzę i doświadczenie oficerów zdobyte w czasie pełnienia długoletniej zawodowej służby wojskowej na wielu stanowiskach służbowych, w tym poza granicami państwa.” Ze swojego doświadczenia wiem, że tego, czego się Jaś nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał, nawet gdy będzie miał 63 lub więcej lat. Czytając owo kuriozalne uzasadnienie projektu ustawy czułem, że jest tutaj jakieś drugie dno. Dokonałem w pamięci szybkiego przeglądu naszych attaché i … chyba trafiłem. Toć to przecież w zeszłym roku na stanowisko attaché w Chińskiej Republice Ludowej wyznaczono admirała floty Tomasza Matheę, byłego dowódcę Marynarki Wojennej. Admirał był ostatnim z byłych dowódców rodzajów sił zbrojnych, który nie został „zagospodarowany” po reformie systemu dowodzenia. Byłego szefa Sztabu Generalnego WP, generała Cieniucha zwolniono z wojska i został ambasadorem w Turcji, były dowódca Sił Powietrznych został Dowódcą Generalnym RSZ, były dowódca Wojsk Lądowych przeszedł na emeryturę i został dyrektorem Departamentu Kontroli MON, były dowódca Wojsk Specjalnych dostał drugą gwiazdkę, a były dowódca Marynarki Wojennej został właśnie attaché obrony w Chinach.

Nie wiem czy nikt nie zaglądał admirałowi do teczki akt personalnych, czy ktoś nie rozróżnia w MON liczb, faktem jest, że admirała wysłano w ubiegłym roku do dalekiego kraju w sytuacji, gdy tenże w dniu 30 kwietnia tego roku kończy 60 lat. Wychodzi, zatem na to, że już kilka miesięcy po objęciu obowiązków w Chinach, trzeba by admirała wycofywać do kraju i zwalniać do cywila. Wstyd przed Chińczykami i przed naszym społeczeństwem. W takiej sytuacji do akcji wkraczają nieocenieni posłowie, którzy błyskawicznie przygotowują odpowiedni projekt ustawy i już. Rozumiem, więc ten pośpiech w rozpatrywaniu tego projektu. Czasu na wejście w życie tej zmiany w ustawie pragmatycznej zostało niewiele, bo niecałe trzy miesiące. Przy okazji ile stworzy się nowych, intratnych stanowisk dla „swoich” pułkowników, którym będzie się chciało podziękować za wierność i oddanie. Swoją drogą, jak łatwo zmieniać u nas prawo, a szczególnie w ustawie podstawowej dla funkcjonowania zawodowej armii, jaką jest ustawa pragmatyczna.

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #wojsko #mon

Piotr Makarewicz

Piotr Makarewicz - https://www.mpolska24.pl/blog/piotr-makarewicz

Autor bloga,generał dywizji WP, lat 61, od kwietnia 2006 roku na emeryturze. W swojej karierze był między innymi dowódcą 8 pułku czołgów 11 Dywizji Pancernej, 1 pułku zmechanizowanego 1 Dywizji Zmechanizowanej, dowódcą 9 Dywizji Zmechanizowanej i 16 Dywizji Zmechanizowanej. Był szefem sztabu - zastępcą dowódcy Krakowskiego Okręgu Wojskowego i szefem sztabu Korpusu Powietrzno-Zmechanizowanego oraz szefem szkolenia - zastępcą dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego. Przez ostatnie 5 lat służby był dyrektorem Departamentu Kontroli MON. Od 3 maja 1996 roku - generał brygady, od 15 sierpnia 2003 roku - generał dywizji. Zachęcam do komentowania i zapraszam do prezentowania własnych poglądów.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.