Mariusz Gierej: Panie Wojtku z tego co wiem to Pan zna świat Islamu nie tylko z książek i opowieści dziwnej treści ale wielokrotnie był Pan w tych krajach, zna Pan osobiście niektóre z osób, o których czasami czytamy na pierwszych stronach gazet. Jak oni podchodzą do kogoś takiego jak Pan, który przyjeżdża z Europy do kraju takiego fundamentalistycznego Islamu?
Wojciech Szewko: Podchodzą bardzo miło, bo gdyby nie podchodzili miło i z dużą otwartością to byśmy dziś nie rozmawiali. Występowałbym pewnie w modnym pomarańczowym kostiumie i był bohaterem słynnych krótkich filmów Państwa Islamskiego.
Mariusz Gierej: Pobyt tam w przypadku Pana w Pakistanie, Jordanii czy Syrii wiązał się z bezpośrednim zagrożeniem życia?
Wojciech Szewko: Ja nie poszukuję okazji dla bezpośredniego
zagrożenia życia i tam gdzie jeżdżę to staram się jeździć w miejsca dla mnie
bezpieczne. Znowu, jak dotąd skutecznie, bo rozmawiamy dzisiaj. Natomiast czy
dla osoby, która jest Europejczykiem kraje te obecnie są bezpieczne? Absolutnie
nie i są coraz bardziej niebezpieczne. Przy ataku zorganizowanym – ktoś musi
podjąć decyzję o porwaniu, śledzić, dokonać niezbędnych przygotowań,
zweryfikować czy to się jakoś opłaca, czy aby na pewno nie atakuje się przyjaciela.
Dużo bardziej niebezpieczne są ataki spontaniczne – związane z ogólną niechęcią
do polityki Europy i USA w regionie, ale
też wynikające z osobistej zemsty, bo ktoś np. stracił rodzinę w bombardowaniu.
Faktem jest, że ja ostatnio byłem w najmniej bezpiecznym miejscu
w Karachi, w Karadarze, miejscu gdzie policja wjeżdża tylko transporterami
opancerzonymi, gdzie oprócz Talibów, Lahkhar e Langwi i innych organizacji, walczą
ze sobą o wpływy niezwykle brutalne lokalne mafie. Byłem tam jedynym białym od
nie wiadomo kiedy i nikt mnie nie zaczepiał.
Wręcz przeciwnie ci ludzie byli cudownie uprzejmi, cudownie
przyjacielscy, chcieli pomagać,
informowali, że dzisiaj jest tu bezpiecznie, chcieli
żeby koniecznie sfotografować ich stragany, opowiadać swoje historie. Kilka
słów w Urdu czy Sindhi i byłem już swój – dostu
(przyjaciel).
To nie jest kwestia postrzegania i podziału swój - obcy wg
klucza etnicznego. Nie można zakładać, że jeżeli ktoś jest biały to jest
atakowany, a jeżeli wygląda na lokalną osobę to nie jest atakowany, bo we
wszystkich zamachach ginie więcej muzułmanów i lokalnych ludzi niż sumarycznie
zginęło do tej pory wszystkich Europejczyków, krzyżowców, Żydów, czy kogo
aktualnie jest „modnie” zabić w danym kraju. Podział ten dotyczy raczej
przeciwników i zwolenników lokalnych reżimów, interwencji zachodniej, no i na
sam koniec religii – subtelnego i niezrozumiałego dla obcych głębokiego konfliktu
między grupami religijnymi. Np. w samym Karachi jest dzielnica gdzie mieszkają
i uczą się członkowie Dawat e
Islami, grupy czy może lepiej powiedzielibyśmy – zakonu z charakterystycznymi
zielonymi turbanami. To naturalnie muzułmanie, sunnici ze szkoły Hanafi Barelwi.
Taliban utożsamiany teologicznie z Hanafi Deobandi, uznaje ich za odstępców, szirk (politeistów) i mając do wyboru w pierwszej kolejności
zaatakowałby ich, a nie amerykańską ambasadę.
Mariusz Gierej: Chciałbym głównie rozmawiać o tzw. Państwie Islamskim, skąd oni się wzięli, może inaczej ... czyim oni są tak naprawdę produktem?
Wojciech Szewko: Jest bardzo wiele teorii czyim są produktem,
ale śledząc ich powstanie, śledząc to w jaki sposób się pojawili, w jaki się
wybili jako ta przodująca grupa dawnego dżihadu Al Kaidy, to z całą pewnością
jest to produkt wojny domowej w Syrii i decyzji podejmowanej przez głównie
państwa zachodnie i ich bliskowschodnich sojuszników o dozbrajaniu grup
opozycji antyassadowskiej. To jest praprzyczyna tego, że nagle takie grupy jak
Państwo Islamskie z jednej strony, czy Al-Kaida w Syrii czyli Jabat al Nusra
(Front Wsparcia), ale też Islamski Front, Jaish al Mujahireen wal Ansar
(czeczeńsko – kaukaska) nagle stały się
takimi potęgami militarnymi, że są w stanie walczyć na równych prawach i …
wygrywać z regularną armią. Grupy te były początkowo finansowane, wspierane i
szkolone przez Katar i Arabię Saudyjską. Tak przynajmniej pisały lokalne
gazety, przedstawiano na to dowody, których wartości naturalnie obiektywnie
zweryfikować nie możemy. Nawet w pewnym momencie państwa zatoki wycofały
ambasadorów z Kataru oficjalnie oskarżając go o finansowanie Jabhat al Nusr i
Bractwa Muzułmańskiego.
Czy natomiast finansowania i dostaw broni dochodziło za
pośrednictwem oficjalnych struktur państwa, czy przez niezwykle przecież tam
zamożne, osoby prywatne - tego
oczywiście nie będziemy wiedzieli na pewno, i być może przeczytamy o tym kiedyś
w podręcznikach historii.
Zasadniczy nagły przełom w tej wojnie i powstanie ISIS
rozumianego jako potęga militarna, a nie jako jedna z tysiąca organizacji to
przełom roku 2012 i 2013, kiedy armia Assada zaczęła wygrywać na wszystkich
frontach z uzbrojoną opozycją...
Mariusz Gierej: Przerwę. Czy to oznacza, że tak naprawdę jest to produkt rywalizacji na arenie międzynarodowej przez światowe potęgi Rosję i Zachód?
Wojciech Szewko: Dokładnie tak. To jest dokładnie tak samo jak stało się w przypadku Talibanu. Taliban jest przecież produktem zachodu, rywalizacji między USA i Rosją i innymi mocarstwami lokalnymi o zasoby gospodarcze środkowej Azji i o Afganistan. Bezpośrednio natomiast ISI, pakistańskiej agencji wywiadowczej. Zresztą Zbigniew Brzeziński zapytany kiedyś o Taliban, bin Ladena itd. odpowiedział pytaniem, czy wolelibyśmy Taliban czy mieć nadal Związek Radziecki.
Mariusz Gierej: A kto w takim razie wspiera ISIS?
Wojciech Szewko: Trudno jest wskazać konkretny rząd, który
miałby dziś wspierać ISIS. Gdybyśmy rozmawiali rok temu to wówczas oskarżano wprost
Katar i Arabię Saudyjską, pośrednio oskarżano też Stany Zjednoczone. Mówię
oskarżano, dlatego że nigdy nie będziemy mieli pewności. Nawet jeśli w prasie
pojawi się informacja czy wręcz wywiad z szefem saudyjskiego bądź irackiego
wywiadu to i tak otrzymamy tylko jakąś sterowaną wersję rzeczywistości. Ze
źródeł zainteresowanych stron jesteśmy karmieni dezinformacją i kłamstwami, ponieważ
ta gra nadal się toczy, więc nie ma prawdziwych informacji, są tylko poszlaki,
półprawdy, strzępy dokumentów. To zmora dla naukowca, ponieważ źródło tego co
jest „faktem” w prasie zachodniej okazuje się celową manipulacja lub rozbuchaną
plotką pochodzącą z jakiegoś źle przetłumaczonego zdania na Twitterze.
Z trzeciej strony w czasie dyskusji naukowej, pewien niezwykle
światły profesor zaproponował mi, żebym zmienił metodę badawczą. Nie szukał w
tej sprawie obiektywnych informacji, ponieważ ich brak, ale odpowiedział na
pytanie "Kto jest największym
beneficjentem powstania Państwa Islamskiego?" Jeżeli nie mamy dokumentów,
twardych dowodów, a takich nigdy pewnie mieć nie będziemy, przynajmniej przez
najbliższe lata, to powstaje pytanie kto jest największym beneficjentem
powstania ISIS, a następnie Kalifatu Państwa Islamskiego.
Mariusz Gierej: No właśnie kto?
Wojciech Szewko: Wszystko wskazuje na Rosję, nie ma większego beneficjenta. Na drugim miejscu może jest to Iran.
Mariusz Gierej: Przecież ISIS walczy z armią Assada, który jest od lat sojusznikiem Rosji?
Wojciech Szewko: ISIS walczy z armią Assada od bardzo, bardzo niedawna. ISIS było oskarżane przez całą opozycję syryjską, zresztą słusznie, że jeżeli ma do wyboru atak na armię Assada lub na opozycję syryjską to zwalcza przede wszystkim opozycję. 90% tych terytoriów, które były jeszcze do sierpnia ubiegłego roku zajęte przez ISIS, mówimy oczywiście o Syrii, to były to terytoria z których wyparto inną opozycję syryjską. Wskazywano na to, że armia syryjska w ogóle nie bombardowała pozycji ISIS, bombardowała natomiast tych, którzy ISIS atakowali; FSA, al Nusrę, Kurdów. To się zmieniło pół roku temu. Ale np. Baza 17 dywizji czy baza Tabqa koegzystowała płot w płot z IS bez jakichkolwiek większych zadrażnień. Być może mamy do czynienia z taką sytuacją, że ożywiony stwór doktora Frankensteina zwraca się przeciwko swojemu twórcy.
Mariusz Gierej: W takim razie czy to, że siły specjalne ISIS składają się głównie z Czeczeńców, może być również pośrednim dowodem na to, że Rosja to wspiera, czy to jest jeszcze zupełnie inna historia?
Wojciech Szewko: Spróbuję najpierw kilka spraw z tym związanych
wyjaśnić. W wyniku wielkiego sukcesu militarnego i politycznego ISIS, oraz jego
ataku na Kurdów w Kobane doszło do rozluźnienia sojuszu strategicznego USA z
Turcją. Turcja się z USA pokłóciła o stosunek do ISIS. Przypomnijmy, że Turcja,
członek NATO odmówiła USA udostepnienia lotnisk przy bombardowaniach Kobane i
sprzeciwiła się samemu faktowi pomocy Kurdom. Wówczas to USA po prostu
oświadczyły, że rozpoczynają atak na IS ( to było 4 miesiące temu). Drugi aspekt to zmniejszenie wielkiej pomocy
militarnej kilku państw Unii Europejskiej i USA dla opozycji syryjskiej,
zatrzyamnie owej „turystyki dżihadu” tak bardzo wspieranej przez np. Francję.
Nagle bowiem okazało się, że dzielni bojownicy nie jada tam walczyć z Assadem
tylko zasilają szeregi JAN, JaM i ISIS. Poza tym broń, która miała trafiać do „umiarkowanej”
opozycji syryjskiej w sekundę później pokazywana była w sieci jak trafia w ręce
ISIS.
Fakt zmniejszenia pomocy dla opozycji syryjskiej, ograniczenie
Jihad Tours, to pośrednio ogromne wsparcie militarne dla SAA ( Syrian Arab Army czyli armii Assada). Po
trzecie przestano blokować rosyjskie dostawy broni dla rządu syryjskiego Al
Assada dlatego, że nagle uznano, że "przecież Assad i Hezbollah walczą z
ISIS". A Assad jest najbliższym sojusznikiem Rosji w regionie. Poza tym
pozwolono na to, że irańskie jednostki wojskowe otwarcie i jawnie walczą w
Iraku. Iran jest teraz jednym z najbliższych sojuszników Rosji. Rosja powróciła
tez do Iraku, ostatnio sprzedała d swój sprzęt wojskowy za prawie 3 mld
dolarów. Ostatnio śmigłowce Mi28 i Mi35, systemy MRLS.
Mariusz Gierej: Do tego IRAKU?!
Wojciech Szewko: Do tego Iraku. Co więcej w tej chwili, po
zmianie władzy, w Iraku rządzi premier, który do niedawna mówił, że jeżeli
Stany Zjednoczone nie pomogą Irakowi to on zwróci się oficjalnie do Iranu, żeby
wkroczył na teren Iraku.
Z generałem Qassemem Sulejmanim szefem Quds czyli słynnych elitarnych
jednostek interwencyjno-dywersyjnych irańskiej Gwardii Republikańskiej (IRGC) mają
już selfie chyba wszyscy dowódcy armii irackiej, ponieważ siły irańskie i
sprzęt irański jawnie operują w Iraku. Milicje szyickie, siły Badr jeżdżą
irańskimi pojazdami, w irańskich mundurach, z irańskimi dowódcami. Ale ponieważ
siły szyickie i irańskie jednostki zatrzymały okrążenie przez IS od południa i
nieuchronny upadek Bagdadu, w związku z tym warto zwrócić uwagę na zmianę
paradygmatu polityki USA wobec Iranu. Jak rozluźniono problem sankcji
amerykańskich, jak zmieniła się retoryka wobec programu atomowego. Co więcej – 19
stycznia minister obrony Rosji, Szojgu był w Teheranie – Iran otrzyma systemy
przeciwlotnicze S 300. Iran objęty jest międzynarodowymi sankcjami. Słyszeliśmy
jakieś głośne protesty USA ?
Kolejna sprawa to Czeczeńcy (i inne grupy etniczne z Kaukazu).
Ci Czeczeńcy, którzy walczą w Syrii i Iraku walczą dziś w dwóch umownych grupach.
Podstawową organizacją czeczeńskiego dżihadu jest Emirat Kaukazu,
podporządkowany Al-Kaidzie Zawahiriego tej Al-Kaidzie "oryginalnej"
emanacją tego emiratu w Syrii była bardzo potężna i brutalna grupa Jaish al
Mujahireen wal Ansar - Armia Emigrantów i Wspierających. Nazwa może dla nas
dziwna, ale to jest nawiązanie do koranicznych emigrantów, którzy razem z
Mahometem opuścili swoje domy i odbyli hijra
z Mekki do Medyny wspierając go.
Otóż po powstaniu Państwa Islamskiego doszło do rozłamu w tym
Emiracie. Do rozłamu (15.08.2013) i wyprowadzeniu połowy bojowników z JMA, -
brygady Liwa al Aqsa doprowadził Umar Al Sziszani, obecnie kluczowy dowódca
wojskowy Państwa Islamskiego. W tej
chwili jednostki czeczeńskie (choć to umowne bo są wśród nich Kazachowie,
Abchazowie, Azerowie i inni) stanowią elitarną siłę bojową, kluczowych
uczestników zwycięstw nad regularną armią syryjską. Zasłynęli zdobyciem bazy 17
dywizji, 93 Brygady, bazy lotniczej at-Tabqa, pola gazowego Shaer itd.
Jedyne „wojskowe” zdjęcie Umara Al Sziszaniego, sprzed wojny, to
zdjęcie w mundurze pułkownika wywiadu gruzińskiego. Wiemy, o nim wiele , w tym to, że jest
Czeczeńcem ale z Gruzji, który w pewnym momencie poczuł powołanie i pojechał do
Syrii. Dokonał tego rozłamu, który poskutkował niedawno (19.12.2014) kolejnym pęknięciem
na samym Kaukazie i odłączenia się od Emiratu Kaukazu kluczowych jednostek
wilajatu Dagestan i ich podporządkowanie się kalifowi Bagdadiemu. Ale poza
tymi, niezrozumiałymi być może podziałami – stoi bardzo prozaiczna prawda,
ogłoszenie kalifatu i zaangażowanie Czeczeńców po stronie al Bagdadiego wysysa
znaczą część dżihadystów czeczeńskich z Kaukazu i ich transfer do Syrii. To
wzmacnia siły IS ale osłabia opór przeciwko Rosji na Kaukazie.
Mariusz Gierej: Krótko mówiąc, znowu zyskuje Rosja?
Wojciech Szewko: Oczywiście. Jeśli spytamy się kto najwięcej
zyskuje w sensie międzynarodowym, geostrategicznym na powstaniu IS to
obiektywnie; Iran, Assad, i za każdym razem Rosja. Co więcej Rosja powróciła
przecież do Iraku, premier Abadi wezwał oficjalnie Federację Rosyjską do
przyłączenia się do wojny przeciwko Państwu Islamskiemu. Rosja przecież była w
Iraku jak pamiętamy za czasów Saddama Hussajna. Ale to jeszcze mało. W ramach
Państwa Islamskiego w Iraku oprócz wojsk Państwa Islamskiego, w północnym
Bagdadzie, czyli nie w samym mieście tylko w północnym regionie Bagdadu walczy
Naczelne Dowództwo Wojskowe Irackich Rewolucjonistów (GMCIR ). To
nie żadna rządowa organizacja, tylko regularne jednostki partii Baas Saddama Hussajna.
Co więcej, rzekomo zabity w nalocie – faktyczny zastepca kalifa
al Bagdadiego, Abu Muslim al-Turkmani (Fadel Ahmad Abdullah al-Hiyali) to były
wysoki oficer (brygadier ?) Istikhbarat
(Dyrektoriatu Wywiadu Wojskowego) Saddama Husajna. Członkiem Rady Wojskowej IS jest
również Abu Ayman al-Iraqi, który znany też był pod nazwiskiem Abu Muhannad
al-Suweidawi, wówczas gdy służył w stopniu pułkownika w kontrwywiadzie
lotnictwa Saddama Husajna.
Na filmach z obozów szkoleniowych ISIS zostali rozpoznani wysocy
oficerowie Saddama, którzy szkolą wojsko Państwa Islamskiego. Taktyka ataków na
koalicję i na armię iracką pokazuje geniusz taktyczny, to są skomplikowane,
kombinowane ataki jednocześnie piechoty, artylerii, samobójców, lokalnej 5
kolumny. To nie jest taktyka partyzantki, to nie jest taktyka talibów, czy
pospolitego ruszenia, to jest taktyka regularnej i dobrze dowodzonej
armii.
Mariusz Gierej: Bardzo ciekawe rzeczy Pan opowiada, ale jak to się stało, że oni zdobyli taką popularność? Czym uwodzą lud, bo opanowali ogromne tereny, a w sumie chyba nie ma ich aż tak dużo? To chyba nie jest struktura już w pełni ukształtowanego państwa?
Wojciech Szewko: To jest właśnie struktura w pełni
ukształtowanego państwa, natomiast państwa oczywiście o płynnych granicach, bo
niektóre miejscowości przechodzą w tej chwili z rąk do rąk. Na początku tej
wojny Stany Zjednoczone mówiły, że jest ich nie więcej niż 3 tysiące w Iraku. I
zestawmy to z oficjalną wypowiedzią szefa wywiadu irackiego, który mówił o 50
tysiącach. Tam nie ma legitymacji członkowskich i gdyby liczyć według danych
ilu ich zabito w samym Iraku to znaczy, że oni już od roku mają ujemne stany
osobowe. Musimy pamiętać, że IS jest to siła niezwykle popularna, ponieważ ona
wkracza w pustkę – swoista państwową res
nullis. IS nie walczy z ukształtowanym, zwartym, silnym organizmem
państwowym. W obu przypadkach czyli w Syrii i w Iraku Państwo Islamskie pojawiło
się w miejscu, gdzie struktur państwa już praktycznie nie było. W Iraku
wkroczyło w sam środek wojny domowej, a w każdym razie w środek "arabskiej
wiosny", gdzie w takich miejscowościach jak Faludża sunnici prześladowani
przez szyicką większość, tłamszeni przez państwo i jego niesprawiedliwość, dokonali regularnej rewolucji. Nagle z pustyni
wjeżdżały jednostki ISIS i zajmowały te miasta bez walki. ISIS było witane jako
wyzwoliciele – nie najeźdźcy.
Z drugiej strony jest
taka słynna historia opisana przez "Guardian" mało kto w to wierzy,
ale są to wypowiedzi władz irackich. Mosul został zajęty w ten sposób, że na
przeciwko zaledwie 800 żołnierzy ISIS stały dwie dywizje pancerne armii
irackiej. 30 tysięcy ludzi i na widok tych nadjeżdżających żołnierzy ISIS
rzucili broń i po prostu uciekli na piechotę. Są procesy dowódców tych dywizji
– oficerów którzy porzucili swoje jednostki, wielka afera tam w Iraku, do dziś
przedmiot wewnętrznych rozrachunków. Podobnie z masakrą bazy Speicher, gdzie
oficerowie porzucili 1700 szyickich rekrutów, schwytanych i rozstrzelanych Państwo
Islamskie. IS na samym początku swojego marszu na Bagdad i Mosul przejęło
sprzęt dwóch ciężkich pancernych dywizji, wyposażonych dodajmy lepiej niż armia
polska.
Mariusz Gierej: Tam oni mają czołgi Abrams zdaje się?
Wojciech Szewko: Tam są Abramsy. Mówiono o około tysiącu opancerzonych Hummerów. Nie tylko mówiono – pokazywano. IS chętnie chwali się swoimi ghanima – łupami wojennymi. Organizowano parady, defilady tych czołgów, haubic M198, Hummve. Ponadto te transportery i czołgi zostawionych z amunicją, ze sprzętem, z łącznością, zatankowane do pełna. To było naprawdę ogromne zaskoczenie, kiedy zaledwie 800 ludzi wjechało do Mosulu, który ma tylu mieszkańców co Warszawa. To 1,5 milionowe miasto.
Mariusz Gierej: To znaczy, że zdobywają popularność wśród zwykłego ludu? Z czego to wynika?
Wojciech Szewko: Oczywiście. Wynika to z tego, że po pierwsze w
Iraku mamy niezwykle pogłębiony ( i można za to winic rząd byłego premiera
Malikiego) konflikt między sunnitami, a szyitami. Szyicki rząd w Bagdadzie, który
sam się oskarża oficjalnie o skrajną korupcję, jest niezdolny do zbudowania
zgody narodowej. W ciągu ostatnich kilku dni oskarżono chyba sześciu ministrów
i prawie siedemdziesięciu dyrektorów departamentów o korupcję. Wiceprezydenta
Iraku Tariqa al-Hashimi (sunnitę) Maliki jeszcze przed wojną, próbował
aresztować a następnie skazał zaocznie na karę śmierci – ów zdążył uciec do
Turcji.
Państwo, w którym jak opowiada miejscowa ludność, dominującym
ustrojem, jest korupcja, bandytyzm, reketierzy, mafie „zwykłe” i narkotykowe, absolutna niesprawność sądów, niesprawność systemu
edukacji, brak systemu emerytalnego, brak systemu ochrony zdrowia. Z drugiej
strony ISIS wjeżdża i co proponuje? Natychmiastową sprawiedliwość,
natychmiastowe sądy. Sądy koraniczne, a przecież tamtejsi mieszkańcy (na
zajętych przez IS terenach) w 90% to muzułmanie, w związku z tym dla nich sharia
to nie egzotyka, to jest to coś naturalnego, coś czego przestrzegania nie
widzieli wcześniej a teraz widzą na codzień. To ich system wartości. Ktoś
przyjeżdża i mówi: "Ten system wartości będziemy wdrażać, ten który
wszyscy znamy tylko, że do tej pory był on tylko na papierze, był gwałcony i
wypaczany, a my go chcemy wdrożyć w
rzeczywistości." Z wywiadów z ludźmi np. w Mosulu to co uderza to prawie
jednobrzmiący komunikat. "Zostałem okradziony przez bandytę poprzednio
czekałem 3 lata na proces, tu proces odbył się w ciągu tygodnia. Bandyta został
skazany."
Mariusz Gierej: Ucięto mu rękę i nogę? (artykuł o systemie kar)
Wojciech Szewko: Albo został zabity inaczej, bo jest wiele sposobów na karanie bandytów, ale wszyscy są również zgodni, że przestępczość pospolita, czyli złodziejstwo, bandytyzm, wymuszenia, rekiet praktycznie spadły do zera. Państwo Islamskie we wszystkich swoich materiałach propagandowych ostentacyjnie pokazuje, że na zajętych terenach po pierwsze wprowadza ład, porządek i niezwykle rozbudowane usługi socjalne. Czyli np. naprawia wodociągi, naprawia sieć kanalizacyjną, ciągnie prąd, otwiera szkoły, rozdaje żywność biednym i co więcej bardzo rygorystycznie zbiera zakat, czyli zabiera 2,5% majątku bogatym rozdając ten majątek biednym zgodnie z Koranem. To jest ostentacyjnie przestrzegane, tak jest w każdej zajmowanej miejscowości, gdzie tylko instaluje się administracja IS.
Mariusz Gierej: Ale te 2,5% to przecież nie wystarczy do pokrycia wszystkich kosztów tych operacji?
Wojciech Szewko: 2,5 % to jest tylko dla biednych. Zakat to jest specjalny podatek, który każdy muzułmanin od pewnego cenzusu majątkowego określonego ( de facto obliczonego) wg Koranu, ma obowiązek płacenia na biednych. W państwach, których system legislacyjny bazuje na sharia np. W Pakistanie system zbierania i rozdawania zakatu jest normalnie dodany do systemu podatkowego państwa. Pierwszą rzeczą jaką robi Państwo Islamskie w zajętych miejscowościach to przeprowadza pełny spis wdów i sierot, są zidentyfikowane, gdzie mieszkają, ile ich jest, w jakiej są sytuacji materialnej. Później, pieniądze, żywność czy teraz odzież zimowa jest im dostarczana. Pytanie dlaczego ISIS jest popularne? Dokładnie dlatego. Zachowuje się jak państwo socjalne, w modelu wręcz skandynawskim. Np. w Mosulu wprowadzono darmowy transport publiczny.
Mariusz Gierej: Zaczyna to po prostu wyglądać sensownie z punktu widzenia osób, które tam są. Ale komu tak naprawdę Państwo Islamskie zagraża?
Wojciech Szewko: Głównie Państwo Islamskie zagraża wszystkim reżimom, mniej lub bardziej demokratycznym na Bliskim Wschodzie, ponieważ Państwo Islamskie jest przede wszystkim organizacją rewolucyjną. Państwo Islamskie nie adresuje komunikatów do Zachodu. To co się zdarza teraz w Europie to wynik zachodniej interwencji i dzieję się niejako „przy okazji”. Pierwszym celem IS są muzułmańskie monarchie czy satrapie Bliskiego Wschodu: Arabia Saudyjska, Katar, Jordania, Oman, Bahrajn ale też i Turcja. Wszystkie te państwa, które teoretycznie są państwami islamskimi lub bazującymi na „wartościach” islamskich, a oni (IS) udowadniają, że absolutnie nie. Udowadniają w swojej retoryce i propagandzie, że ustroje tych państw są absolutnie nieislamskie. Tym bardziej, że powołanie Kalifa zmieniło wszystko. Mało kto to rozumie...
Mariusz Gierej: Pisał Pan to na swoim blogu ...
Wojciech Szewko: Tak jest. Ów dżihad al Kaidy i innych organizacji a Kalifat różnią się zasadniczo. Dżihad to jest próba zawalczenia sobie o jakieś terytorium, wygranie jakiegoś celu politycznego, wpływ na zmianę ustroju państwa narodowego, Syrii, Jordanii, Afganistanu. Kalifat to jest taka ziemia obiecana. Jedyny ustrój w którym muzułmanin w którym w pełni może był realizowane prawo, my byśmy powiedzieli – droga wyznaczona przez Proroka.
Mariusz Gierej: Wspomniał Pan o państwach zachodnich. Na ile idea Kalifatu, może trafić do serc i umysłów muzułmanów w Europie?
Wojciech Szewko: Idea Kalifatu trafia do serc i umysłów muzułmanów w Europie. To dlatego Al-Kaida i wszystkie organizacje konkurencyjne starają się udowodnić, że co prawda Kalifat jest oczywiście obowiązkiem każdego muzułmanina, ale TEN Kalifat nie jest prawomocny. O to się rozgrywa bitwa, o ten rząd dusz młodych muzułmanów. Ale młodzi muzułmanie są zafascynowani Kalifatem. To jest brand sukcesu, to jest brand realizacji tej idei o jakiej uczą się w szkołach koranicznych. Z jednej strony widzą ten tzw. umiarkowany Islam, który w wielu przypadkach służy do uzasadnienia rządów niedemokratycznych, korupcji, satrapii wschodnich, czyli państw, które mają tajne policje polityczne, mordują opozycję, torturują itd. ale mówią o sobie, że są państwami islamskimi umiarkowanego Islamu. Z drugiej strony mamy ten czysty jakby koraniczny ustrój i to po prostu do nich trafia. To trochę tak jak za czasów pierwszych krucjat chrześcijan. Była taka słynna krucjata dzieci (zwana też krucjatą prostaczków), gdzie w 1212 roku odwołując się do prostych komunikatów, odzyskania grobu Chrystusa i ewangelicznej równości, można było porwać pół Europy, pół żyjącej w Europie biedoty miejskiej. Połowa tej ludności po prostu wyszła z miast i poszła boso na piechotę do Jerozolimy. To jest mniej więcej ten sam sposób myślenia.
Mariusz Gierej: Czy można powiedzieć, że Islam w tej chwili jest odzwierciedleniem średniowiecznego chrześcijaństwa? Ten etap rozwoju Islamu?
Wojciech Szewko: Właśnie to co cechuje ruchy tzw. salafitów to jest odrzucenie naleciałości filozoficznych i kompromisów wykładni teologicznej, powrót dokładnie do Koranu, i Islamu Pierwszego Kalifa. Czyli dokładnie przedśredniowiecznego.
Mariusz Gierej: To w takim razie jest jednak coś innego?
Wojciech Szewko: Zjawisko jest nieco inne. Współczesny Islam jest obudowany wykładnia, kompromisami z rzeczywistością i współczesnością, reinterpretacją często służącą celom politycznym. To samo przecież istnieje w chrześcijaństwie i całej filozofii zachodniej. Istnieje takie pojęcie czasu mitu tak jak w opisie Raju. W uproszczeniu uznajemy, że to co było kiedyś było znakomite – bo pierwotne, najbliższe pierwotnemu aktowi stworzenia, następnie grzech pierworodny lub kolejne pokolenia zdegenerowały tę pierwotną myśl. Jest więc naturalnym odruchem chęć powortu do pierwotnej czystości, do korzeni. Przecież nawet współczesne partie polityczne podążają tą samą droga rozumowania. W sytuacji kryzysowej mówią: pdrzućmy kompromisy, wróćmy do korzeni, do tej pierwszej kadrowej, jest kryzys ponieważ odeszliśmy od pierwotnej czystości idei. To jest zjawisko znane naukom społecznym i bardzo dobrze opisane. Zgodnie z tym tokiem rozumowania - uznajemy, że Islam się wypaczył przez grzeszne i zakazane reinterpretacje i innowacje w związku z tym odrzucamy te wszystkie kompromisy z Zachodem, Grecją, z filozofią, z chrześcijaństwem wracamy do korzeni. To jest w pewnym uproszczeniu ów salafizm .
Mariusz Gierej: Czy Pana zdaniem oni są zdolni do kompromisu w kwestii wolności prasy, wyznania w naszym rozumieniu tego słowa?
Wojciech Szewko: Absolutnie nie. To jest całkowicie sprzeczne z literalną wykładnią Koranu. Koran zabrania „innowacji” czyli reinterpretacji czy dodawania czegokolwiek co nie zostało pierwotnie objawione. Warto wiedzieć, że w literalnej wykładni zabrania nie tylko oczywistego, czyli kpin z Proroka, z Boga czy z Koranu jako takiego, ale zabrania też również rysowania – tj. prób naśladowania boskiego stworzenia. Z wykładni literalnej wynika np. zakaz gry na instrumentach muzycznych itd.
Mariusz Gierej: Krótko mówiąc, odnosząc się do sytuacji we Francji. To przeciąganie liny my mamy swoje racje, oni mają swoje racje doprowadzi nas tak czy inaczej do wojny?
Wojciech Szewko: Z całą pewnością nie ma możliwości kompromisu między współczesnym rozumieniem demokracji zachodniej, a Państwem Islamskim i tym i jego rozumieniem Islamu. To tak jakby w chrześcijaństwie ktoś powiedział: ateista może być papieżem. Fundamentalizm na tym właśnie polega, że mamy pewien fundament wiary i z niego nie rezygnujemy. Zachód nie jest gotowy ze zrezygnowania z wolności słowa czy demokracji, a wojujący Islam Kalifatu, nie jest absolutnie gotowy na rezygnację ze swoich fundamentów wiary.
Mariusz Gierej: Czy Pana zdaniem, istnieje możliwość jakiegoś typu współegzystencja? Jest sobie Państwo Islamskie gdzieś tam na Bliskim Wschodzie, może ono jest jeszcze większe po ekspansji jakiej dokonuje w Afryce. Ono sobie istnieje i współegzystujemy? Oni nie wtrącają się do spraw Europy, Zachodu, a my w ich? Czy to jest filozofia nastawiona na ekspansję?
Wojciech Szewko: To jest filozofia nastawiona na ekspansję. Gdybyśmy porównywali do takich zrozumiałych dla nas wzorców, to tak trochę jak z trockizmem. Czyli z eksportem rewolucji bolszewickiej na cały świat. Co więcej Państwo Islamskie wzywa tych, którzy mieszkają na dawnych terytoriach islamskich np. Andaluzji do utworzenia wilajatu. Po drugie wzywa wszystkich prawowiernych muzułmanów do podporządkowania się (bayah) Kalifowi, czyli utworzenia wilajatów na terytorium Europy.
Mariusz Gierej: Jaki mają oni stosunek do innowierców lub ateistów? Czy chrześcijanin lub ateista może żyć w takim państwie?
Wojciech Szewko: Ateista nie może żyć w takim państwie. Chrześcijanin
natomiast tak. Chrześcijanie i żydzi uznawani są za ludy księgi czyli kitabi,
co więcej Issa bin Maria czyli Jezus syn Marii, występuje w Koranie częściej
niż Mahomet. Ponieważ znaczna część Koranu to jest historia Jezusa i Marii, i
odwołuje się do jego nauczania. Jezus jest uznawany za proroka. Muzułmanie
odrzucają chrześcijańską teżę o boskości Jezusa i dogmat Trójcy Świętej ale jak
najbardziej uznają Mojżesza i Jezusa za podstawowych proroków. Uznają natomiast
że ostatnim prorokiem, który nie będzie miał już następców był Mahomet, który
przedstawia ostatnią i ostateczną wersję boskiego objawienia.
Jeżeli chodzi o ateistów, to oni nie mają prawa do życia w
Państwie Islamskim i tak samo jak politeista Szirk ma do wyboru tylko przejście na Islam bądź śmierć.
Natomiast jeżeli mówimy o chrześcijanach i żydach czyli kitabi (a potocznie „dimmi”) to zgodnie z tradycją islamską oraz nauczaniem proponuje
się im kontrakt, który nazywa się dimma. To jest kontrakt chroniący
chrześcijan, dzięki niemu mają prawo w Kalifacie Państwa Islamskiego do kultywowania
wiary, ale wolno im to robić tylko i wyłącznie w kościołach, nie wolno w
miejscach publicznych.
Mariusz Gierej: Skąd w takim razie te rzezie chrześcijan w Państwie Islamskim?
Wojciech Szewko: Ja jestem dość ostrożny jak chodzi o informacje o rzeziach chrześcijan. O rzeziach Jazydów jak najbardziej tak. Jeśli chodzi o mordowanie chrześcijan to mają oni do wyboru trzy drogi w Państwie Islamskim. Miecz - zginąć, dimma czyli kontrakt i specjalny podatek -dżizja i poddanie się temu kontraktowi, który ich chroni, albo konwersja na Islam. Mówimy o ludności cywilnej nie o żołnierzach czy osobach, które sprzeciwiają się zbrojnie, dla takich nie ma żadnej litości, bez względu na wyznawaną religię. Ten kontrakt dimma dla chrześcijan jest opisany na mPolska24 i jest tam jego treść. Ale informacje o rzeziach i prześladowaniach chrześcijan akurat w państwie islamskim są raczej przesadzone. Chrześcijanie uciekli np. z Mosulu nie chcąc płacić tego podatku i obawiając się nadużyć i prześladowań, bo są na łasce i niełasce Państwa Islamskiego, ale trudno powiedzieć, że jest uzasadnione koranicznie czy teologicznie mordowanie chrześcijan jako takich. Jazydów. Których IS uznaje za satanistów jak najbardziej, szyitów – czyli w rozumieniu IS – apostatów - też.
Mariusz Gierej: To jest dla Europejczyka dość przerażająca wizja jaką Pan opisał, na ile świat muzułmański jest w stanie się zjednoczyć wokół Kalifatu? Czy jest to realne? Jakie mogą być tego konsekwencje?
Wojciech Szewko: Obowiązek
budowy kalifatu jest obowiązkiem każdego muzułmanina. Kalifat
oznacza bowiem zwierzchność nad muzułmanami, której zadaniem jest wprowadzenie
prawa boskiego (szaria), oraz wezwanie (da’wah) do przyjęcia Islamu na całym
świecie. Kalif jest zapowiedziany w Koranie ( 2:30) : I wspomnij kiedy Pan powiedział do aniołów; Rzeczywiście ja umieszczę
na ziemi namiestnika (ar. Khalifah)
Argument polityczno-religijnej zinstytucjonalizowanej
zwierzchności wywodzony jest bezpośrednio od imamatu, który Allah nadał
Ibrahimowi (Abrahamowi) oraz jego potomkom. „Oto Pan doświadczył Abrahama pewnymi słowami;
i on wypełnił je. Powiedział on: "Ja uczynię ciebie przewodnikiem dla
ludzi."
Po
śmierci proroka Mahometa w sunnie za prawowiernych uznawanych jest czterech kolejnych
kalifów, z tego Abu Bakr. Stąd Abu Bakr al Bagdhdadi przywódca Państwa
Islamskiego tak się nazwał, żeby się odwołać do pierwszego prawowiernego
kalifa. Zresztą jeden z podstawowych sporów r w Islamie, dotyczy tego kto był,
a kto nie był prawowiernym kalifem i kto jest prawowitym namiestnikiem i następcą
Proroka, a kto tym następcą nie jest.
W związku z tym kalifat jest obowiązkowym systemem dla
muzułmanów wpisanym w całą tradycję koraniczną. W związku z tym Państwo
Islamskie to przedstawia w ten sposób, że od momentu kiedy zostaje ustanowiony
Kalifat, to każdy muzułmanin ma obowiązek podporządkować się kalifowi. Więc ta
główna dyskusja nie dotyczy tego czy ma być Kalifat czy nie, ale tego czy jest
on prawomocny czy nie. To jest jedyny sposób obrony swoich pozycji przed
państwem Islamskim dla bliskowschodnich monarchii. Saudyjczycy mają największy
problem, bo Arabia Saudyjska jest państwem islamskim – wahabickim, czyli należy
do nurtu można powiedzieć kontrereformacji Islamu, czyli tego powrotu do korzeni.
Tyle tylko, że problem polega na tym, że król nigdy nie ogłosił się kalifem,
choć mógł. Kiedy już powstał Kalifat to zawsze powstaje pytanie co się teraz stanie.
Król umarł i jeśli kalifat zacznie aktywnie pozyskiwać zwolenników to
wszystkich nurtuje pytanie za kim opowie się armia gdyby arabska wiosna
przybyła też do Arabii. Armia, która jest wychowana na przeświadczeniu, że
kalifat jest prawidłowym ustrojem. Jeżeli Kalif się zwraca do nich to są winni
posłuszeństwo jemu, a nie jakiemuś królowi, emirowi czy prezydentowi. Tyle
teorii. Różnica – zasadnicza dotyczy jednak tego, że Arabia jest sprawnym
organizmem państwowym – nieporównywalnym do chaosu Iraku czy Syrii.
Mariusz Gierej: To teraz po śmierci króla Arabii Saudyjskiej mamy bardzo niebezpieczną sytuację. Proszę mi powiedzieć, te akty terroru to co się dzieje w tej chwili we Francji w innych państwach zachodu, to oznacza wieloletni konflikt?
Wojciech Szewko: Tak oczywiście, oznacza to wieloletni konflikt i wieloletnią wojnę. Musimy też pamiętać, że to nie jest tak, że nagle stwierdzono: „Nie lubimy Zachodu”. Al Adnani czyli główny ideolog i rzecznik Państwa Islamskiego wezwał do ataków w odwecie za ataki koalicji. I wezwał do ataków na te kraje, które przyłączyły się do ataku na ISIS. Tekst jego odezwy jest też dostępny na portalu mpolska24
Mariusz Gierej: Rozumiem, Zmierzamy tutaj do ostatniej części naszego wywiadu. Kiedyś byliśmy za czasów PRL mocno osadzeni w tych krajach Bliskiego Wschodu. Mieliśmy świetne rozeznanie, dobrą siatkę wywiadowczą, dyplomację. Jak to w tej chwili wygląda tak na Pana oko?
Wojciech Szewko: Nie mam zielonego pojęcia, jestem naukowcem. Zajmuję się naukowo problematyką dżihadu. Trzeba się pytać kogoś kto ma to rozeznanie i zajmuje się „stosowanymi” stosunkami dyplomatycznymi i międzynarodowymi.
Mariusz Gierej: Pana zdaniem, jako Polska powinniśmy się angażować w ten konflikt?
Wojciech Szewko: Wojna jest jakimś elementem realizacji polityki, a można odnieść wrażenie przynajmniej w ostatnich latach, że wojna dla Zachodu jest wojną dla samej wojny. Jeśli się idzie na wojnę to trzeba wiedzieć, o co się walczy i jaki się ma pomysł na dzień po... Ponieważ państwa zachodnie w przypadku żadnego konfliktu, w który się angażowały: Libia, Irak, Afganistan nie mają żadnego pomysłu na to co zrobić po ew. wygranej militarnie wojnie. Często angażują nasze siły i środki po stronie, którą niekoniecznie byśmy świadomie wybrali tutaj w Europie. Np. w Afganistanie ja nie wiem czy to kogo bronimy vs przeciwko komu walczymy, która z tych stron jest bardziej skrajna, mniej demokratyczna, która realizuje nasze wartości. Moim zdaniem żadna. W związku z tym bezmyślne angażowanie się w taki konflikt tylko narazi Polskę. I nie zmieni nastawienia tamtej ludności do Zachodu na pozytywne, a wręcz przeciwnie. W Iraku i Syrii jest to wojna domowa. Bombardowanie Państwa Islamskiego jest to opowiedzenie się za: z jednej strony szyickim i naprawdę nie prozachodnim reżimem, który jest znienawidzony przez połowę ludności. Powstaje pytanie co my mamy tej połowie ludności powiedzieć? Do tej pory połowa tej ludności nienawidzi swojego rządu, a od tej pory swojego rządu i Polski? W imię czego? Tym bardziej, że ten rząd jest skorumpowany, nie jest rządem jedności narodowej, nie ma pomysłu na rządzenie czy na jedność państwa. W Syrii pomagalibyśmy prezydentowi Assadowi, a w tym momencie to ja polecam obejrzenie filmów na których widać jak torturują jeńców członkowie policji politycznej, szabihy albo zdjęcia z Ghouty tysiąca umierających dzieci zaatakowanych Sarinem. Powstaje pytanie czy Państwo Islamskie bardziej zasługuje na bombardowanie, czy ktoś kto popełnia takie zbrodnie wojenne? Wojna w naszym polskim rozumieniu była zawsze wojną sprawiedliwą, obroną terytorium albo wojną za wolność Waszą i Naszą. Tu nie dostrzegam żadnej z tych wartości.
Mariusz Gierej: No nie, nie żartujmy. Pamiętamy Jagiellonów i Piastów.
Wojciech Szewko: Tam była też wolność nasza, niekoniecznie wasza, ale ja mówię o wojnie tym współczesnym rozumieniu, w którym ukształtowała się już nasza świadomość narodowa.
Mariusz Gierej: Trochę się przekomarzam z Panem.
Wojciech Szewko: No tak, ale powstaje pytanie jakie wartości będziemy realizowali, bo jeżeli opowiadamy się po którejś stronie w tej wojnie to ja bym bardzo chciał, by polskie społeczeństwo opowiadało się świadomie. Tym bardziej, że na te wojny idziemy bo o to nas proszą sojusznicy. Oni realizują tam swoje cele polityczne, my nie. A wolałbym, żeby ludność cywilna wspominała polskie wojsko jak wyzwolicieli, przyjaciół i obrońców a nie narzędzie polityki lokalnego watażki, mafii, dyktatora czy kolonizatora.
Mariusz Gierej: No dobrze, ale sam Pan powiedział, że Państwo Islamskie jest rewolucyjne, będzie się rozszerzało. Więc wcześniej czy później będziemy się musieli z nim zmierzyć kiedy dojdzie do naszych granic, a może być wtedy za późno, by je powstrzymać.
Wojciech Szewko: Państwo Islamskie będzie o tyle silne o ile słabe są niedemokratyczne państwa na Bliskim Wschodzie. Ponieważ Państwo Islamskie nie opiera się na sile ich czołgów, ale przede wszystkim na powszechnym niezadowoleniu społecznym, na biedzie, braku perspektyw, bezrobociu oraz przeświadczeniu, że Zachód pomaga właśnie skorumpowanym i niesprawnym reżimom bliskowschodnim.
Mariusz Gierej: To ostatnie pytanie. Czy w tym kotle też mieszają Chiny czy one całkiem stoją z boku?
Wojciech Szewko: Chińska broń jest bardzo skuteczna jak się okazuje przeciw samolotom syryjskim. Tam w tej chwili są aktywni wszyscy główni aktorzy gry sił międzynarodowych, dlaczego więc nie miałyby być aktywne i Chiny.
Zdjęcia pochodzą z prywatnej kolekcji dr Wojciecha Szewko
Osobisty blog dr Wojciecha Szewko: http://www.mpolska24.pl/blog/wojciech-szewko
Wywiad przygotował i prowadził: Mariusz Gierej
Facebook: https://www.facebook.com/GierejMariusz
Blog: http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl/