Ta druga co do wielkości na Ukrainie elektrociepłownia, wchodząca skład imperium przemysłowego Rinada Achmedowa zaczęła mieć wtedy znaczenia dla obu walczących stron. A walki o nią zaczęły się toczyć już od czerwca.
Siły ukraińskie dosyć szybko obsadziły teren elektrowni już w maju i czerwcu 2014 roku. W tym czasie terrorystom udało się zająć tylko teren Stanicy Ługańskiej, gdzie znajdował się most kolejowy prowadzący do Łużańskiej elektrociepłowni. Sytuacja zmieniła się latem roku 2014 gdy na Ukrainę wkroczyły wojska rosyjskie, a siły ukraińskie zaczęły wycofywać się z okolic Ługańska właśnie na północny brzeg Siewiernego Dońca. Stanowił on naturalną przeszkodę, za którą zaczęto organizować ukraińską linię obrony. W ten sposób Sczastie stało się miastem frontowym. Na domiar złego zaczęło stanowić cel strategiczny. Siły rosyjsko-terrorystyczne za wszelką cenę starały się opanować miasteczko i znajdującą się nieopodal niego elektrociepłownią oraz Stanicę Ługańską. Ta ostatnia, położona również na północnym brzegu Siewiernego Dońca miała o tyle znaczenie, że znajdywały się tam mosty, drogowy i kolejowy, którymi był dostarczany do Sczastia węgiel, niezbędny do funkcjonowania elektrociepłowni.
Od sierpnia 2014 walki w okolicach obu miasteczek przybrały na sile, zaś słabe siły ukraińskie nie były w stanie powstrzymać Rosjan od sforsowania rzeki. Doszło do sytuacji gdzie dowódca batalionu Ajdar kazał zaminować elektrociepłownię i w razie podejścia sił rosyjskich wysadzić ją w powietrze. Jednak do tego nie doszło. W wyniku krwawych wielodniowych walk, większość sił rosyjskich wycofała się na południowy brzeg Siewiernego Dońca. I mimo jeszcze kilkukrotnych prób okrążenia Sczastia od wschodu i zachodu, oraz utrzymywania przyczółków na północnym brzegu obie miejscowości jak i elektrociepłownia pozostały w rękach Ukraińców. Doszło do paradoksalnej sytuacji gdzie elektrociepłownia będąca pod kontrolą sił ukraińskich zaopatrywała za darmo w prąd i ciepło tereny zajęte przez terrorystów.
Wraz z nadejściem jesieni Ukraina zażądała opłat za energię i ciepło, gdyż do tej pory do TES (Tiepłowa Elektriczeskaja Stancja - Tепловая электрическая Cтанция) docierało zaledwie 10% opłat z terytorium zajętego przez terrorystów. Kolejnym problemem stały się dostawy węgla do elektrociepłowni, gdyż wszystkie kopalnie pozostały na południowym brzegu rzeki. Zaczęło dochodzić do sytuacji, gdy na widok wjeżdżającego pociągu z węglem na most kolejowy w Stanicy Ługańskiej obie strony przerywały ostrzał i walki do czasu zniknięcia jego z pola widzenia.
Wojna w okolicach Sczstia zaczęła przybierać specyficzny kształt. Z jednej strony zacięte i bezpardonowe walki, z drugiej zaś pragmatyzm życia codziennego nie zawsze zrozumiały dla walczących, szczególnie dla żołnierzy ukraińskich. Miejscowa ludność już dawno przestała mieć złudzenia, że ma jakikolwiek wpływ na rozwój wypadków. Trudno też ją uważać za siłę wspomagającą zdecydowanie jedną lub drugą stronę. Stąd wypracowała ona swój własny specyficzny sposób życia.
Do zwyczajów frontowych terrorystów należy nie ostrzeliwanie okolic elektrociepłowni do godziny 17.00, gdyż do tej godziny pracują tam ludzie z okolic, którzy podtrzymują funkcjonowanie TEC. Wszelkie działania wojskowe zaczynają się jak za dotknięciem magicznej różki po tej godzinie i wtedy lepiej nie znajdować się w okolicach elektrowni. To ciche porozumienie miejscowej ludności z rosyjskim kozakami – wy nas nie ostrzeliwujcie, bo my pracujemy i dbamy abyście mieli ciepło i prąd – jak dotąd funkcjonuje codziennie z nielicznymi wyjątkami. Zdarzają się przypadki, że na skutek drobnych awarii ludność cywilna pozostaje dłużej w TEC. Jak mówią ukraińscy żołnierze z 80 brygady desantowej byli świadkami gdy kobieta, która pozostała dłużej dzwoniła do Kozaków informując aby rozpoczęli ostrzał później, gdyż jeszcze pracują w elektrociepłowni cywilni pracownicy.
Taka sytuacja mocno deprymuje, zarówno żołnierzy z batalionu „Ajdar” jaki i 80 brygady desantowej ze Lwowa, którzy bronią Sczastia od paru miesięcy. Bo jak ma się czuć żołnierz, który wieczorem i w nocy leży bezsilny pod ostrzałem gradów czy moździerzy, a za dnia słyszy taką rozmowę przez telefon?
Frustrację żołnierzy pogłębia też Перемирие, czyli Przerwanie Ognia, jakie ogłosił Prezydent Poroszenko. Mają oni rozkaz nie odpowiadać ogniem na ostrzał artyleryjski kozaków, nawet gdy mają podane namiary na pozycje moździerzy kozaków. Artyleria ukraińska otwiera ogień kontr bateryjny tylko gdy terroryści nakrywają bezpośrednio ogniem pozycje ukraińskie.
Trzeba powiedzieć też jasno – żołnierze ukraińscy nie zawsze mają zaufanie do swojego dowództwa. Jak twierdzą oni, było wiele przypadków gdy dostawali rozkaz ulokować się w danym miejscu, a potem to miejsce było ostrzeliwane z gradów i moździerzy. Stąd nie zawsze wykonują oni dokładnie rozkazy dowództwa, a często polegają na swoim instynkcie. Tym bardziej, że zbyt wiele poufnych rozkazów bardzo szybko jest znane na całej linii obrony. I to jest problem jak przyznają szeregowi żołnierze.
Także po drugiej stronie linii frontu wiele rzeczy przestało być tabu. 300 metrów za liniami ukraińskimi znajduje się ziemia „Separow” jak o nich mówią. Z tym, że owi „Separzy” przestali już ukrywać swoją narodowość. Oficjalnie na mundurach noszą już naszywki sił zbrojnych Rosji, a nad ich pozycjami nie powiewają flagi ŁNR (Ługańskiej Narodnoi Republiki) tylko rosyjskie.
Jedno co łączy jedną i drugą stronę, to brak zaufania do miejscowej ludności. Wprawdzie jedna i druga strona stara się być jej przychylna, ale trudno te kontakty nazwać przyjacielskimi. Sytuacje komplikuje fakt, że nadal trwa nieprzerwany ruch osobowy i towarowy w obie strony. Codziennie setki samochodów osobowych jak i ciężarówek pokonuje linię frontu w obie strony. Nadal codziennie kursują autobusy rejsowe np. Ługańsk — Charków, a nawet Moskwa — Starobielsk — Lisiczańsk! Jak przyznają żołnierze ukraińscy z powodu szczupłych sił nie są w stanie skontrolować każdego człowieka i każdy ładunek przewożony nieraz bocznymi drogami. Stąd w znacznej części zaopatrzenie Ługańska i okolic pochodzi z głębi Ukrainy, a hrywna, mimo zakusów ŁNR aby wymienić ją na rubla, nadal długo pozostanie walutą na Donbasie. Próby blokady tego ruchu nie dały rezultatów gdyż rząd ukraiński jest postawiony w dwuznacznej sytuacji. Stanu wojennego de facto nie ma, to i trudno zabronić się poruszać swoim obywatelom na terytorium własnego kraju.
Ten stan rzeczy mocno koliduje z doświadczeniami ukraińskich żołnierzy z walk jakie prowadzą prawie codziennie. Sami mają bardzo ograniczone pole poruszania się w strefie Antyterrorystycznej Operacji (ATO). Jak przyznają poruszają się tylko po głównych drogach z rzadka zapuszczając się poza własne posterunki aby nie wpaść w ręce separatystów. Linii ciągłej frontu poza okolicami miasteczek de facto nie ma zaś armia ukraińska kontroluje tylko miejscowości. Pomiędzy nimi jest ziemia niczyja porosła lasami i pełna mokradeł, penetrowana przez silne patrole kozacko-rosyjskie.
Ale także kozacy i Rosjanie mają powody do niepokoju. Nastoje wśród ludności zajętych przez nich terenów są dalekie od tego co oczekiwali. Nawet przejawiane wśród niej sporadycznie entuzjazmu dla ŁNR z lata 2014 roku przeminęły bezpowrotnie. Decyzja parlamentu ukraińskiego o zawieszeniu działalności banków oraz wypłat rent i emerytur na terytoriach niekontrolowanych przez siły ukraińskie, mocno wpłynęła na sytuację ekonomiczną ludności cywilnej Donbasu. Dodatkowo nie udało się na terenach tzw. ŁNR uruchomić większości zakładów przemysłowych i kopalń. Jak się szacuje obecnie pracuje ich około 30%. To pogłębia trudną sytuację ekonomiczną i wpływa na buntownicze nastroje ludności. Dodatkowo podsyca je fakt wywożenia niektórych fabryk do Rosji oraz coraz większe bezprawie jakie ogarnia region. Pojawiły się też pierwsze incydenty zbrojnych działań miejscowej ludności przeciw uzbrojonym grupom ŁNR. Stąd jeszcze groźba odcięcia prądu i ciepła do miejscowości opanowanych przez terrorystów spędza im sen z powiek. To mogłoby jeszcze bardziej zradykalizować nastroje społeczne.
Z drugiej strony trudno jest podjąć taką decyzję Rządowi Ukrainy w stosunku do bądź co bądź własnych obywateli. Dlatego też nadal ukraińscy żołnierze mają rozkaz obrony elektrociepłowni w Sczastiu, a nie jej zniszczenia. Poza tym Ukraińcy wiedzą, że powrócą na ziemie Donbasu i będą musieli odbudować tamtejszy przemysł. Dlatego też unikają jego zniszczeń i dlatego też ta wojna będzie nadal taką „dziwną wojną”.
Jednak jak wspominają ukraińscy żołnierze najdziwniejszą rzeczą jaka spotyka ich w tej wojnie jest cisza. Jeśli do Ciebie strzelają możesz albo się chować albo odpowiadać ogniem, wiesz co robić. Jeśli jest cisza, to mózg nieprzerwanie pracuje w oczekiwaniu czegoś niespotykanego. Nie wiesz co robić. Na razie na większości odcinków frontu wokół Sczastia jest cisza. Pytanie jak długo i co ona po sobie przyniesie. Gdyż sama w sobie nie jest ona rozwiązaniem i celem dla obu wojujących stron a tylko przerwą operacyjną w działaniach wojennych.
Źródła portale:
Голос Севастополя
Информационное Сопротивление
Новое Время Страны
inforesist