Polak potrafi. Nasz były minister spraw zagranicznych nie tylko miał na głowie całą światową dyplomację ale do tego jeszczew wolnych chwilach przemierzał jako poseł drogi skoku cywilizacyjnego w kujawsko-pomorskiem, w swoim okręgu wyborczym. Oczywiście za kierownicą swojego prywatnego samochodu.
To co wydaje się niemożliwe dla zwykłego śmiertelnika, było małym pikusiem dla zahartowanego za młodu w Afganistanie męża stanu. Wszak dla przykładu dystans pomiędzy Kabulem i Kandaharem to 483 km czyli prawie 1000 km w obie strony. Nic dziwnego, że te marne 700 km w obie strony pomiędzy Warszawą i Bydgoszczą Radek pokonywał za kierownicą z palcem w nosie.
Wczoraj w radiowej "Jedynce" Radek opowiedział o swoich poselskim wojażach do Biskupina, Gruczna, Kornowa, Kcyni i Szumina. Co prawda Radek zagalopował się nieco oświadczając, że rozdawał ulotki na spotkaniu wyborczym w Biskupinie, jako że za udział w kampaniach wyborczych sejmowa kilometrówka nie przysługuje, no ale kto odważyłby czepiać się za błahostki wielkiego człowieka w służbie Polski?
niezalezna.pl/62259-sikorski-przyznal-sie-do-zlamania-prawa-marszalek-nie-zna-przepisow-sejmu
Radek twierdzi, że aż dziesięć razy podróżował do Kcyni, na spotkania tamtejszego Bractwa Kurkowego (zdjęcie powyżej), oczywiście o ile podróże poselskie do Kcyni nie kolidowały ze spotkaniami z Johnem Kerry'm. Kiedy Radek przemierzał Polskę swoim prywatnym samochodem na trasie Warszawa-Kcynia, jego obstawa z BOR miała wtedy podobno wolne.
Niestety częste poselskie podróże do Kcyni tak męczyły Radka, że nie miał on już potem sił nawet pojechać po pizzę, na szczęście mógł wtedy zamówić pizzę telefonicznie do Chobielina, poprzez centralę BOR-u w Warszawie.
Radek mógł też zamówić sobie telefonicznie w sztabie MON imprezę urodzinową w Ośrodku Reprezentacyjnym MON w Helenowie (zdjęcie poniżej). Impreza dla 150 osób w lutym 2013 roku kosztowała Radka 14 tys. PLN, za co miałby zaledwie 10 kolacyjek z Rostowskim. Według oficjeli PO Radek zapłacił podobno "według cennika". Tylko skąd cennik dla cywili w wojskowym ośrodku? Pałacyk w Helenowie nie jest przecież zwykłą knajpą dla śmiertelników, bez rozkazu wojskowego tam nie zjesz i nie popijesz:
Na szczęście szef ośrodka, pułkownik Jerzy Malewski, jest wiernym żołnierzem, docenianym przez władzę. W kwietniu 2010 pułkownik Malewski dostał od Prezydenta Komorowskiego Brązowy Krzyż Zasługi. W maju 2013 roku Ośrodek Reprezentacyjny MON w Helenowie otrzymał wyróżnienie w postaci flagi honorowej, z rąk Prezydenta Komorowskiego na ręce pułkownika Malewskiego. Widać że Ośrodek Reprezentacyjny MON w Helenowie ma tak duże zasługi dla obronności kraju jak cały eskadron F-16 z rakietami. Przez żołądek do serca?
Pałacyk MON w Helenowie - tam można tanio zjeść, popić i potańczyć