Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

My Polacy

Kochamy tych, co są nam bliscy. Bliscy realnie. Bliscy wartościami i postawami. Wierzący w to, w co my wierzymy, rozumiejący podobnie jak my rozumiemy. Mający z nami wiele wspólnego. Pytanie czy dzisiaj jest coś, co Polaków faktycznie łączy, co czyni z nich realną, a nie fasadową - słowami różnych akademii, wspólnotę.

My Polacy

Są dwie siły prowadzące do identyfikacji ludzi ze sobą. Miłość i nienawiść. Miłość to relacja w stosunku do swoich. Nienawiść to relacja w stosunku do obcych.

Gdy obcy przychodzą, gdy Niemcy stoją na granicy z bronią u niemieckiego buta, gdy ruska i sowiecka czerń czeka, by się wlać do Rzeczpospolitej. Gdy nas chcą mordować, gdy nas chcą rabować, gdy chcą nam zabrać nasz język i obyczaj, dlatego właśnie, bośmy dla nich obcy - to nas jednoczy. W takich chwilach jesteśmy Polakami, co dobitnie pokazała historia, co jaskrawo wyraził Broniewski.

Gdy jednak obcy, nie palą i nie niszczą. Gdy nas nie rabują i nie próbują wykorzenić naszych wierzeń i obyczaju, to nie są dla nas już tak bardzo obcy, to nie ma obcej ani naszej nienawiści, co by jednoczyła nas przeciwko nim. Dobitnie to pokazała pierwsza faza Potopu szwedzkiego i czasy przełomu pierwszych rozbiorów.

Kochamy tych, co są nam bliscy. Bliscy realnie. Bliscy wartościami i postawami. Wierzący w to, w co my wierzymy, rozumiejący podobnie jak my rozumiemy. Mający z nami wiele wspólnego. Pytanie czy dzisiaj jest coś, co Polaków faktycznie łączy, co czyni z nich realną, a nie fasadową - słowami różnych akademii, wspólnotę.

To pytanie jest istotne, bowiem wbrew naczelnemu fałszowi liberalnych ideologii, suma uwolnionych egoizmów nie daje pozytywnych efektów dla zbiorowości z nich złożonej. Jest zupełnie inaczej. Takie egoizmy, bez wędzidła realnego poczucia wspólnoty, a tym samym bez ich powściągnięcia na rzecz - rzekomo nie istniejącego - wspólnego dobra, wspólnotę rozsadzają, i niszczą.

Tak długo jak, w świadomości każdego z Polaków, słowo Polak nie będzie znaczyło więcej niż górnik, rolnik, pisowiec, powiec, biznesmen, nauczyciel, policjant, tak długo Polska będzie się staczać. Bowiem górnicy mają w przysłowiowej d**ie politykę i Polskę, liczy się dla nich kolejna czternastka i praca, i emerytura w wieku 45 lat. I trudno im odmówić racji, bo osiągają ze swojej postawy realne i wymierne korzyści. Bowiem nauczyciele mają Polskę wyłącznie na ustach, w rzeczywistości liczy się dla nich 13,5 godziny obowiązkowej pracy tygodniowo, dodatkowy roczny płatny urlop "na poratowanie zdrowia" i wcześniejsze emerytury. Biznesmeni chcą fajnych rozliczeń podatkowych, dzięki którym płacą do wspólnego kotła mniej niż "zwykli" pracownicy. Politycy chcą się wyślizgać i zarobić na publicznym, póki ich kadencja. Urzędnicy, kryją swoje siedzenia papierami i nic ich poza tym nie obchodzi, żadna tam Polska. Pisowcy są Polakami, ale Powcy już dla nich nie są. Dla Powców, Polska to ta część, w której nie rządzi PiS.

To się rozjeżdża. Stopniowo i powoli. Ograniczone egoizmami grupy, stworzone z ludzi, którzy identyfikują się bardziej z grupą aniżeli z wyimaginowaną Polską, w naturalny sposób rozmontowują to, co przestaje być realne. Polskę. Nikt tego głośno, oczywiście, nie powie, bo każdy potrzebuje alibi. Tego moralno etycznego stempelka, który pozwoli konsumować wydarte, kosztem innych, frukta.

Czy Polacy się zmienią? Czy nachalne dążenie do korzyści, zwierzęca niemal niechęć do innych Polaków, ścichnie, ustanie, ustąpi miejsca cywilizacyjnej wspólnocie wierzeń i wartości? Czy identyfikacja jako Polak, stanie się na powrót równie silna, albo silniejsza, niż identyfikacja jako urzędnik, jako... jako...

Wszystko wskazuje na to, że nie ma takiej szansy. Póki Polska jest, póty będzie niszczeć. Aż zniknie. Bo już Adam Mickiewicz pisał o ojczyźnie przecież: "Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił." Żadnej nauki nie wyciągnęliśmy z historii. Powtarzamy jej obroty, znów i znów jak przed rozbiorami, egoizmy i brak bezpośredniej zewnętrznej represji, rozmontowują to coś, co zwane jest Polska. Rozmontowują, bo nie identyfikujemy się ze sobą bardziej, aniżeli w znacznie mniejszych gronach, zakreślanych granicami doraźnych interesów czy manipulacjami polityków.

Polska czeka. Czeka na kogoś, kto by Polakom przywrócić wiarę w Polskość, Wiarę w to, że dobrze jest być Polakiem. Polakiem a nie Niemcem, Brytyjczykiem czy Rosjaninem. Czeka na kogoś, kto by przywrócił Polakom, taką identyfikację ze wszystkimi innymi, która powściągnie egoizmy, polityczną i prywatną nienawiść. Która nałoży wędzidło zbędnym negatywnym emocjom, która rozwiąże energię zamkniętą już to w gettach politycznych obozów walczących ze sobą "na śmierć i życie", już to w drapieżnej i bezwzględnej walce o korzyści ze wspólnego stołu.

Bo Polska to nie jest barbaria na wschód od nas, udająca od czasu do czasu jakieś formy cywilizacji. Polska to nie jest także, Huxleyowsko-Orwellowski świat za naszą zachodnią granicą. Polska to świętość i wolność. Polska to szacunek i tradycja. Polska to wielkie marzenie o tym, żeby państwo było dla człowieka, a człowiek był wolny i w tej swojej wolności i szacunku do innych, pracował na swój byt.

Jedni i drudzy, ze wschodu i z zachodu pracują wytrwale, by to marzenie zabić. Szydzą z niego i krok za krokiem starają się usunąć je z głów potomków tych, co gromili czerwoną armię nowego światowego ładu: Liczy się teraz. Liczy się twój portfel. Liczysz się ty. Wszystko inne jest względne.

A jednak nie jest. A jednak gdzieś na dnie polskich serc, pod tonami brudu i głupoty, tli się ta myśl, ta emocja, to marzenie. Chcemy być Polakami, nawet na przekór, albo właśnie na przekór temu, co czasem sami robimy. Na przekór temu, że zgłupieliśmy od politycznej nienawiści, na przekór temu, że robiliśmy wszystko by "jakoś przetrwać", na przekór tego, że wyjechaliśmy z kraju, może na zawsze.

Na przekór temu wszystkiemu, kochamy Polskę. Bo ofiara życia tych co szli na niemieckie czołgi, tych rzucali się na niemieckie umocnienia w płonącej Warszawie, tych co głowy sowieckie ścinali szablami, co stali wobec wschodniej tłuszczy chcącej zbudować tu nowego człowieka. Ich ofiara pozostanie święta. Dla wszystkich Polaków.

Choć nie wyrażana w tak patetyczny sposób. Choć zapomniana, to znaczy przesunięta ze świadomości w rejon istnienia nieświadomego, ta pamięć jest w nas. Rodzi dumę i pragnienie, by zobaczyć, białego orła na czerwonym tle, trzepoczącego wysoko. By zobaczyć nas jako naród, jako wspólnotę, dla której wolność, szacunek i prawda, to naturalna rzeczywistość, codzienność.

Więc za wcześnie na wyprowadzanie polskiego sztandaru. Choć rozsądek podpowiada, że tej wspólnoty, już nic nie jest w stanie uratować. Doświadczenie podpowiada, że krok za krokiem osuwa się ona w rozpad i gnicie. To takie rachowanie tutaj zawodzi. Bo to dziwny kraj jest. Kraj lasów i jezior. Kraj marzeń i bajek, które dla wielu były i są rzeczywistością.

To czy przełamiemy negatywne procesy, wbrew pozorom, zależy od nas samych. A gdyby i tak, wszystko szło ku gorszemu, będziemy na prywatnych "kompletach" powtarzać: Mickiewicza i Herberta, będziemy czytać Sienkiewicza. Będziemy się też zastanawiać, jak tym razem - lepiej. I będziemy poprawiać, tę Polskę, począwszy od każdego zdania, które wypowiemy do Polaka, i od każdej rzeczy, jaką zrobimy drugiemu. Musimy tylko nienawiść zastąpić miłością. Nie w taki udawany sposób, ale realny. Wymagający ale przyjazny, odpowiedzialny, ale z pozycji poczucia własnej wartości. Polska to my. To wielkie marzenie, które kiedyś było i które na nowo jeszcze będzie. Dzięki nam. Na przekór wszystkiemu.
 

blog domowy

Utwór muzyczny:


Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #Polacy
Komentarze 1 skomentuj »

"bowiem wbrew naczelnemu fałszowi liberalnych ideologii, suma uwolnionych egoizmów nie daje pozytywnych efektów dla zbiorowości z nich złożonej"
Całej, nie. To jest niemożliwe. Ale określonej grupy, tudzież klasy już tak.
Demokracja nawet w pospolitym rozumieniu "rządy większości". Dzieli interesy ludzi na grupy/klasy. Z tego można dojść do wniosku, że odpowiedź nie dotyczy wszystkich Polaków. A jak nie wszystkich, to jakich? Liberałem być nie muszę, aby stwierdzić, że ludzie egoistami są, będą. Ale, żeby sobie dalej opowiadać, trzeba sobie zakreślić jak działają ludzie i jak rozwiązują konflikty.

"What you claim not to know is merely what you've denied"
The Red Queen - Alice: Madness Returns

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.