Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Ćwiczenie z wyobraźni

Zastanówmy się przez jedną krótką chwilę, co takiego by się stało, gdyby któregoś dnia partia mająca w tym kraju większość parlamentarną przegłosowała związki partnerskie, konwencję antyprzemocową czy liberalizację prawa aborcyjnego.

Gdyby religia była na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej, a katechetom nie płacono z budżetu państwa - dokładnie tak, jak to ustalono lata temu. W szkołach zaś pojawiłaby się edukacja seksualna. Obowiązkowa. Gdyby - tak, jak niemal w całej Europie - z Kodeksu Karnego zniknął artykuł karzący (nawet więzieniem) za obrazę uczuć religijnych. Wszak uczucia niewierzących nie są szczególnie chronione przez państwo. Każdy obrażony może dochodzić swoich praw na drodze cywilnej. 
A więc: co takiego by się stało? 
W głowach wielu polityków pokutuje, jak sądzę, taki oto pogląd, że partia, która ośmieli się to zrobić, straci poparcie społeczne. Powodem będzie oczywiście silna presja ze strony Kościoła i nacisk, by nie głosować na "lewaków", "cywilizację śmierci" itp. 
Otóż śmiem twierdzić, że nic takiego nie miałoby miejsca. A przynajmniej nie w takiej skali, jak wyobrażają sobie politycy i znaczna część opinii publicznej. 
Dlaczego? 
Z pragmatycznego punktu widzenia dlatego, że zyski przeważyłyby nad stratami. Oczywiście reakcja hierarchów byłaby bardzo przewidywalna. Rzecz w tym, że byłyby to te same argumenty (koniec rodziny, upadek Polski i cywilizacji), którymi ludzie są karmieni od lat. Nasilone, to prawda, ale wciąż te same. 
Natomiast politycznie jest do pozyskania bardzo wiele głosów: kobiet, środowisk miejskich (celowo nie piszę "liberalnych") bo do zdobycia są po prostu głosy mieszczaństwa, które niekoniecznie chce się nazywać od razu "liberalnym". To są ludzie, którzy oczekują, że nikt nie będzie im przeszkadzał. A już na pewno, żeby nikt im nie mówił, co mają robić. 
Do zdobycia są głosy wszystkich tych, którzy duszą się w gęstniejącej atmosferze nakazów. Głosy np. tych, którzy żyją w wolnych związkach i zdecydowali się na potomstwo (jedna piąta dzieci w Polsce!). 
Widzicie, ludzie w Polsce używają środków antykoncepcyjnych, popierają związki partnerskie. A przecież w kościołach mówią, że to zło. Wierni nie słuchają, czy wiedzą swoje? Młodzi zazwyczaj żyją ze sobą przed ślubem, mieszkają razem, choć słyszą od abpa Gądeckiego, że to "samookaleczanie miłości". Znów: nie słuchają? Czy wolą nie słyszeć, bo wiedzą swoje? 
W ciągu siedmiu lat o ponad 20% zmniejszyła się liczba Polaków chcących religii w szkołach (z 72% do 51%). 49 proc. Polaków uważa, że Kościół wywiera w Polsce zbyt duży wpływ na politykę, a 70 proc. nie zgadza się, by Kościół i księża wypowiadali się w bieżących sprawach politycznych (badanie Instytutu Spraw Publicznych sprzed roku). 
Krótko mówiąc, politycy są znacznie bardziej konserwatywni niż polskie społeczeństwo. Tym samym utrzymuje się fikcję, wmawiając, że zdecydowana większość Polaków chce światopoglądowych zakazów i nakazów. Fakty są jednak inne. I jeśli kiedyś jakiś polityk stawi czoło faktom, tylko na tym zyska. 
Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #

Agnieszka Gozdyra

Agnieszka Gozdyra - https://www.mpolska24.pl/blog/agnieszkagozdyra

Dziennikarka Polsat News. Warszawianka. Lubię: konkret, koty, kryminały. Prowadzić auto. Być w drodze. Wracać do Wawy. Nie lubię tłumu. Nie znoszę głupoty.

Komentarze 17 skomentuj »

Agnieszka, a mi chodzi od dawna po głowie myśl. A zróbmy referendum w tych sprawach i obie strony się pogodzą z werdyktem na 25 lat? Tak, żebyśmy mogli się zająć innymi istotnymi sprawami.
Czemu nikt na to nie chce przystać?

Z jednej strony zastanawiałbym się, czy następne 25lat by w takim wypadku nastąpiło :P Jednak pragmatyka mi mówi, że "obyczajami" i innymi "problemami" (wide, zdychanie pod płotami) się fajnie straszy. Gorzej, jak by coś wprowadzili, to wtedy front faktycznie, zwiera szeregi. IMHO bardziej im na społecznej manianie zależy, niż na jakimkolwiek zwarciu społeczeństwa. W szczególności; konserwatywnym charakterze.

Mariusz, wiesz doskonale, w jakich sprawach przeprowadza się w Polsce referendum. To, o czym piszę, to istotne kwestie światopoglądowe, ale nie dotyczące wszystkich obywateli. Sami posłowie nie narzucają sobie w głosowaniach dyscypliny w kwestiach światopoglądowych, tu każdy człowiek powinien decydować za siebie. Można przeprowadzić konsultacje społeczne, jak to zrobiono w Wielkiej Brytanii - ankiety online, listy. Tam w konsultacjach wzięło udział ponad 200 tys. ludzi i większość opowiedziała się za. I konserwatywny, jak wiesz, rząd Davida Camerona wprowadził odpowiednią ustawę, bo brytyjscy konserwatyści świetnie wiedzą, że legalizacja związku (także osób jednej płci) sprzyja trwałości rodziny. Tam konserwatyści nie dyskryminują ludzi wmawiając, że wartość mają jedynie związki hetero, a cała reszta to wynaturzenie. Aha, brytyjski rząd wprowadził małżeństwa jednopłciowe mimo że dostał od związków religijnych petycję z ponad 500 tys. głosów przeciw. A teraz przypomnij mi, czy to nie na Wyspy tak chętnie uciekają młodzi Polacy? Tak, jadą za pracą i socjalem. Ale jakoś nie przeszkadza im życie w społeczeństwie tak zorganizowanym pod względem światopoglądowym, prawda? Przeciwnie, czują się tam dobrze. Ciekawe.

Ciekawe, jaki wpływ ma emigracja zarobkowa, w dużej mierze przymusowa, na tzw. eurosieroty, i czy nie przeszkadza dzieciom, że jedno z rodziców lub oboje pracują za granicą. Należałoby raczej zastanowić się, jak zahamować degradację rodziny oraz emigrację, która często prowadzi właśnie do rozbicia rodziny. Związki partnerskie, itp. to problemy zastępcze. Może najpierw osiągnijmy poziom gospodarczy oraz poziom płac, jaki jest w Wielkiej Brytanii.

"Najwyższego rozkładu małżeństw doświadczają województwa, z których pochodzi największa liczba migrantów (dolnośląskie, lubuskie, zachodniopomorskie, warmińsko-mazurskie). – Rozstania dłuższe niż trzymiesięczne to pierwszy krok do rozwodu – mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny.
Dodaje, że w przypadku rodzin, gdy jedna osoba migruje, najbardziej żal mu dzieci. – To hodowanie całego pokolenia zranionych ludzi – mówi Nęcki i dodaje, że sytuacja jest szczególnie trudna, gdy za granicę wyjeżdża matka. – Być może tłumaczy sobie ona, że jej migracja jest konieczna, aby zapewnić dziecku dach nad głową i jedzenie. Ale tak naprawdę nie ma takiej korzyści, która zrekompensowałaby dzieciom jej nieobecność wtedy, gdy dorastają."

Agnieszka, ja nie podchodzę na zasadzie, że coś robimy i to nie dotyczy wszystkich. To tak nie działa. Każde działanie ma swoje konsekwencje i wpływa na ogół społeczeństwa - społeczności.
Dlatego decyzja powinna być kolegialna.
Inna sprawa, że ja nie mam nic przeciwko temu, by ludzie sobie robili co chcą, ale stanowczo sprzeciwiam się zmianie znaczeń słów przez wieki utrwalonych. No nie można o związkach partnerskich mówić per małżeństwa itd. Ponadto jak wiesz, bo kiedyś już była dyskusja na ten temat ja jestem przeciwnikiem sankcjonowania tego typu związków i mnożenia kolejnego bytu prawnego, skoro chodzi tak naprawdę o zniesienie różnych barier typu spadki, darowizny, opieka szpitalna. To można zrobić bez wchodzenia w pole "małżeńskości" chyba, że faktycznie chodzi o coś innego.
I mam odrobinę dysonansu poznawczego, bo kiedy rozmawiam ze zwolennikami związków jednopłciowych to powołują się na wolność, zwykle bywa, że są też zwolennikami edukacji seksualnej najmłodszych i wtedy chętnie tę wolność wyboru rodzicom dziecka by odebrali. No ja apeluję jednak o pewną zwartość poglądów. Ale to wylazłem poza temat wpisu i dyskusji.

Słowo "seks" oznacza "płeć". A "edukacja seksualna" nie oznacza nauki o tym, jak uprawiać seks. Przeciwnie, to m.in. nauka tego, by z tym poczekać do właściwego momentu lub jak rozpoznać i właściwie zareagować, gdy dorosły chce dziecko skrzywdzić (pedofilia). Rzecz w tym, że w Polsce część środowisk reaguje histerią na samo słowo "seks". Ponieważ żyjemy w kraju, gdzie duża część rodziców ma wielki problem, by porozmawiać z dziećmi o "tych" sprawach i zazwyczaj są one uświadamiane przez kolegów z podwórka, to znacznie lepiej, by stosowne lekcje były organizowane w szkołach i prowadzone przez wykwalifikowanych edukatorów.
Natomiast wyjaśnij mi proszę, w jaki sposób wpływa na Ciebie i Twoją rodzinę fakt, że dwóch gejów wchodzi w związek partnerski (lub nawet, o zgrozo zawiera małżeństwo) i nabywa te same prawa, które masz Ty jako prawowity małżonek. Jak negatywnie (bo chyba sugerujesz, że negatywnie) zmienia się Twoje życie? Wyjaśnij mi to proszę, tylko klarownie, bo nie jestem w stanie pojąć. Jak na życie innych małżeństw może wpłynąć fakt, że dwójka kochających się i chcących być ze sobą także w sensie formalnym ludzi jednej płci zawrze związek?

Ad. Wychowanie seksualne. Więc ja wnioskuję o to, by decyzję podejmowali rodzice. Naprawdę dla moich dzieci nie potrzebuję by "fachowcy" mięli je o tym uczyć. Bo póki co brakuje wykwalifikowanych nauczycieli matematyki, więc tym bardziej czarno widzę "seksedukatorów"
Ad. Związków. Na mnie i moją rodzinę w zasadzie wcale. I to jest błąd logiczny katolików, bo należy się skupić na swojej rodzinie i wychowaniu dzieci, a nie na innych. W myśl zasady: "Ty mi ojciec nie mów jak mam żyć Ty żyj jak mówisz". Natomiast jestem przeciwny zmiany znaczeń słów. To wprowadza zamęt. No tak nie można. To tak jak próbuje się określić, że nie ma płci. No sorry płeć jest. Chromosomy są i tego nikt i nic nie zmieni.
Tylko tyle z mojej strony.

"A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają." Niechaj także znają, że nie tylko język, ale i swój rozum mają. Bezkrytyczne implementowanie obcych trendów na polski grunt czy naśladowanie mód nie zawsze jest korzystne czy ma sens. Tak jak słowo "sex" w języku angielskim znaczy między innymi "płeć", tak w j.polskim semantyka jest już inna i choć słowo "seks" kojarzy się ze słowem "płeć", to tożsame z nim nie jest.

Przy okazji przypomniała mi się stara anglojęzyczna anegdota:

-Do you speak English?
-Yes
-Name?
-Adolf Bumin.
-Sex?
-3 to 5 times a week.
-No, I mean..male/female?
-Yes, male,female and sometimes camels.
-Holy cow!
-Yes, cows, sheep...Animals in general.
-Oh dear,
-No, deers, they run too fast.

Kto chce, niech puści wodze fantazji, wyobraźni :)

A na poważnie, instytucja małżeństwa w naszej cywilizacji (życia) została powołana dla zapewnienia trwałości rodziny, która jest wartością samą w sobie, także, mówiąc językiem socjologicznym, jest podstawową komórką społeczną, której jedną z funkcji jest biologiczne przetrwanie społeczeństwa. Naturalną konsekwencją zawarcia małżeństwa jest posiadanie potomstwa. Żeby dzieci mogły się prawidłowo rozwijać, stworzono ramy prawne oraz kulturowe zapewniające stabilne warunki służące temu celowi. To właśnie ze względu na swoją prokreacyjną funkcję małżeństwo cieszy się licznymi przywilejami. Zdolność rozmnażania się mają jedynie pary heteroseksualne.
Próba zmiany albo nawet zniszczenia tradycyjnego znaczenia pojęcia małżeństwa, czy pojęcia rodziny, jak to ma miejsce w "postępowych" krajach, prowadzi jedynie do karykatury tych instytucji, i przypomina mi próbę "ulepszania" godła państwowego poprzez robienie z orła czekoladowej kury bez korony czy różowego, ptakopodobnego dziwoląga.

Indyferentyzm nie chroni przed pośrednim wpływem szkodliwych mód na tkankę społeczną, którą wszyscy współtworzymy oraz w której żyjemy.

Gdyby każdą decyzję programową mieli podejmować rodzice, to nauczanie w publicznej szkole w ogóle nie byłoby możliwe. Tak, wiem co mówi o tym Konstytucja. Ale światopogląd to nie tylko kwestie seksu. To dlaczego nie uzależniamy nauczania innych przedmiotów od poglądów rodziców? Bo przedmiot, na którym uczniowie poznają budowę żeńskich i męskich narządów rozrodczych nazywa się biologia i nie budzi to takiej nieufności? Myślę, że tak.
Otóż to. Należy skupić się na sobie i dać żyć innym, jeśli nie czynią nikomu krzywdy. Ponieważ to, czy ktoś jest gejem, czy lesbijką, czy hetero, czy ma ślub, czy żyje na "kocią łapę" w żaden sposób nie wpływa na mnie, to nie mam nic przeciwko małżeństwom jednopłciowym. Jeśli są osoby tej samej płci, które się kochają i chcą sformalizować swój związek, to tylko dobrze dla nich i dla państwa.

Aniela - Nie, rodzina nie jest wartością samą w sobie. Patologiczna rodzina nie jest wartością. Taka, w której np. jest alkoholizm czy przemoc. Utrzymywanie małżeństwa w imię jego trwania i jednoczesne znoszenia bicia czy psychicznego poniżenia też nie jest wartością. Proszę nie przemawiać zdaniami-kalkami ze skryptów dla urzędników USC, warto pisać/mówić do ludzi. I nie wydaje mi się, by Imperium Brytyjskie miało się w najbliższym (czy nawet dalszym) czasie rozsypać dlatego, że (konserwatywny) premier Cameron wprowadził małżeństwa jednopłciowe. Przeciwnie, to właśnie tam znajduje swoje nowe miejsce do życia mnóstwo młodych Polaków. Tak, motyw to kwestie materialne, ale jakoś nie przeszkadza im liberalna polityka społeczna. I mimo że na Wyspach nie ma problemu z usunięciem niechcianej ciąży, to właśnie tam Polki rodzą na potęgę dzieci. Taki paradoks.

Mówimy o pewnym wzorcu, normie. Nie chodzi o to by, wymieniać teraz wszystkie wyjątki od reguły, patologie i anomalie. Są też małżeństwa bezdzietne, zdarzały się małżeństwa białe.
Przecież Polki rodzą na potęgę w Wielkiej Brytanii nie dlatego, że jest tam liberalne prawo aborcyjne, tylko dlatego, że mają tam poczucie bezpieczeństwa materialnego. Szczerze powiedziawszy nie widzę związku przyczynowo-skutkowego między wysoką dzietnością Polek na Wyspach a prawem do zabijania nienarodzonych dzieci. Istnieje natomiast duża korelacja dodatnia w populacji Polek między dzietnością a warunkami ekonomicznymi. Polacy wyjeżdżając z kraju nie kierowali się prawem aborcyjnym czy liberalizmem obyczajowym w kraju gospodarza, tylko chęcią stworzenia podstaw materialnych do przeżycia, których ICH państwo nie raczyło im zapewnić.

Paradoksem jest to, że mimo wydawanych bajońskich sum przez rząd brytyjski na edukację seksualną, od wielu lat rośnie tam, alarmująca już i tak, liczba przerywanych ciąż wśród nastolatek! To dopiero ciekawe.

Kiedyś panny z dzieckiem były wytykane palcami, napiętnowane. Na szczęście minęły te ponure czasy. Dziś nikt już nie stygmatyzuje "szkarłatną literą" samotnych matek z dziećmi z nieprawego łoża. Za ciążę będącą skutkiem seksu pozamałżeńskiego nie grozi im ostracyzm społeczny, a w Wielkiej Brytanii matka samotnie wychowująca dziecko może nawet liczyć na hojne wsparcie państwa, co nagminnie jest wykorzystywane przez cwaniaków, a sam system socjalny jest mocno eksploatowany. Nie oznacza to jednak, że model rodziny bez ojca jest dobry dla dziecka.

Wracając do edukacji seksualnej, przypomina mi się taka sytuacja.
Podczas imprezy London Pride organizowanej przez środowiska LGBT byłam świadkiem tego, jak na stoiskach organizatorów oraz uczestników, rozstawionych na Trafalgar Square, rozdawane były broszury informacyjne o płciowości dla niezdecydowanych, skierowane głownie do młodych ludzi, które dosłownie zachęcały do spróbowania seksu z osobą tej samej płci. Cała impreza zrobiła na mnie wrażenie raczej na nachalnej propagandy.

Aniela
Tylko co ma London Pride do zajęć edukacji seksualnej w szkołach, tego nie pojmuję. To dwa oddzielne byty - uliczna impreza LGBT i lekcje prowadzone przez edukatorów. Tego typu porównania to nadużycie podobne do pseudoargumentów o uczeniu dzieci masturbacji. Ale gdy zapytać: kto uczył, gdzie, wtedy konkretów brak. I nawet słynny przykład z przedszkolem w Rybniku już dawno temu okazał się nieprawdziwy.
Co do Wielkiej Brytanii - ależ ja o tym piszę: że motywem wyjazdu są kwestie materialne. Ale potem ci ludzie wtapiają się w społeczeństwo i jakoś nie przeszkadza im owa Sodoma i Gomora, tylko przeciwnie - czują się tam dobrze i mało kto podejmuje decyzję o powrocie.
Oczywiście, że Polki rodzą nie dlatego, że jest liberalne prawo. Przecież to właśnie napisałam. Rodzą dlatego, że jest socjal i praca, czyli bezpieczeństwo ekonomiczne. Ale to oznacza tylko (i aż) tyle, że liberalne prawo aborcyjne nie zmusza do robienia aborcji (jak to widzą krzykacze tu u nas w PL, szermujący argumentami, że jak będzie liberalizacja, to będzie więcej zabiegów). Liberalne prawo daje możliwość, nie nakaz, co do tego chyba się zgadzamy, prawda? Jak również co do tego, że dla kobiety aborcja nie jest przyjemnością. Zatem jeśli państwo stwarza odpowiednie warunki, to kobiety chcą rodzić dzieci i robią to - nawet jeśli to samo państwo ma liberalne prawo aborcyjne. Zatem argument tzw. obrońców życia jest fałszywy. To tylko miałam na myśli. Liberalne prawo jest w ogóle o tyle lepsze od nakazowo-zakazowego, że traktuje człowieka nie jak głupka, któremu trzeba mówić, co ma robić, ale po partnersku, dając możliwości, z których może, ale nie musi korzystać. Poszerza katalog praw. Moim zdaniem taki model państwa jest lepszy, bardziej przyjazny.

Pani Agnieszko,
Wyjaśnijmy sobie jedno: depilacja - nie jest przyjemna dla kobiety i może być nazwana nieprzyjemnym zabiegiem, natomiast aborcja jest morderstwem z premedytacją niewinnej istoty ludzkiej, będącej na pewnym etapie swojego rozwoju, przebywającej w łonie drugiej osoby, czyli matki. Zmiana nazewnictwa ma na celu zmieszanie ludziom w głowach i zagłuszenie sumienia. Prawo, które zezwala na zabijanie ludzi jest dla człowieka wrogie. O traumie aborcji wypowiada się top modelka Amanda Rosa Perez z Bogoty w fabularyzowanym dokumencie "Ziemia Maryi", który bardzo polecam. Dokumentalny film "Niemy krzyk" przedstawia zaś drugą stronę medalu.
Edukatorzy lewicowi działają na różnych płaszczyznach i odcinkach. Zapewne słyszała Pani o kampanii edukacji masturbacyjnej w Hiszpanii "Przyjemność w twoich rękach".
Póki co, Imperium Brytyjskie nie rozsypało się, co najwyżej w 2013 posypał się sufit w londyńskim teatrze Apollo.
Czy można przyjąć, że poniższy fragment piosenki Czesława oddaje odczucia przynajmniej części polskiej emigracji?
'Tam wkurzała mnie głupota
bida z nędzą, młodzi, starzy
Tu mnie wkurza, że mam wszystko
co mi tylko się zamarzy
Może czasem ten to pojmie
kto już dawno z kraju wybył
że tam bieda jest na prawdę
a bogactwo tu na niby
Powiem wam jak się ośmielę
bo to bardzo głupi temat
Tam drażniła msza w niedzielę
tu mnie wkurza, że jej nie ma',

I jeszcze to: http://www.youtube.com/watch?v=I2Qlb0qFLFE

Pozdrawiam :)

A ja zwrócę uwagę na pewną ciekawą sprawę:

Otóż z jednej strony zaostrzane jest (do granic ABSURDU) ściganie "pedofilii", a z drugiej strony wprowadza się edukację seksualną do przedszkoli.

Czyli z jednej strony "naukowa" seksualizacja dzieci, a z drugiej strony coś w rodzaju "religii" uznającej, że np. posiadanie RYSUNKU (!!!) przedstawiającego nie-wiadomo-co, a w domyśle (dziecko w relacji seksualnej) to jest "pedofilia".

Ja rozumiem ściganie za konkretne przestępstwa lub propagowanie ich realizacji, ale np. japońskie grafiki nie pozwalają jednoznacznie określić "wieku" prezentowanych postaci. Zresztą trzeba być CHORYM UMYSŁOWO IDIOTĄ, żeby uznawać, że kilka kresek na kartce ma "wiek" i "płeć" ...

Kolejnym problemem jest ściganie przemocy z urzędu, gdy nie da się niczego jednoznacznie udowodnić w relacjach kobiety z mężczyzną.

Znane są sprawy oskarżeń mężów przez byłe żony.

Takich sytuacji jest mnóstwo, i żadna z nich nie powinna wzbudzać zainteresowania państwa. To są PRYWATNE SPRAWY LUDZI, których NIE DA SIĘ SKODYFIKOWAĆ ...

...ćwiczę właśnie wyobraźnię...wyobrażam sobie"gdyby któregoś dnia partia mająca w tym kraju większość parlamentarną przegłosowała związki partnerskie, konwencję antyprzemocową czy liberalizację prawa aborcyjnego."...
...no i dochodzę, do wniosku, że była by to wierna kopia Sodomy...:))...ależ w pani siedzi to "pedałownie", ta "przemoc" i ta aborcja...nie ma pani większych problemów, tylko związki partnerskie, jeśli ludzie chcą być ze sobą, to po prostu będą, nie trzeba żadnych regulacji do tego, no chyba, że chodzi o to, żeby znów wyrwać trochę kasy z kieszeni podatników...proponuję może o mężusia bardziej zadbać, więcej czasu z dziećmi spędzić...:))...naprawdę, to jest przyszłość...:))

..taka partia już była Palikociarze nie mieli przebicia, napieprzyli ludziomw głowach i właśnie odeszli do lamusa :))...i dzieki Bogu

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.