Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Wybory samorządowe za pasem

Wybory samorządowe zbliżają się wielkimi krokami i dziś partie polityczne oficjalnie rozpoczęły walkę o wyborców. Rozpoczął się czas kampanii, zapowiedzi najczęściej bez pokrycia i obiecywania gruszek na wierzbie, ale przecież tego właśnie wyborcy oczekują.

Dzisiejsze wiadomości wieczorne zdominowały relacje z konwencji wyborczych trzech liczących się obecnie w sondażach partii politycznych czyli PO, PISu i SLD. Każda konwencja inna, każda przedstawiająca inną strategię. O każdej z nich słów kilka.

Na początek konwencja rządzącej Platformy Obywatelskiej, dla której ta kampania to duży sprawdzian dla nowego lidera jakim niespodziewanie, zapewne także dla niej, została Ewa Kopacz. Początkowe wpadki wizerunkowe uświadomiły ją, że czeka ją trudny test, zwłaszcza, że rzucona jest na głęboką wodę w bardzo trudnym dla PO momencie. Nie jest żadną tajemnicą, że wielu wyborców PO z lat 2007 i 2011 odwróciło się od partii rządzącej i rozpaczliwie poszukują dziś alternatywy. Jedyne co sprawia, że rozważają oni jeszcze oddanie głosu na PO w najbliższych i przyszłorocznych wyborach jest to, że dziś takiej alternatywy nie ma. Słuszną diagnozę stawia premier Kopacz, że partia zmieniła się w partię władzy i bardzo oddaliła się od ludzi i ich rzeczywistych potrzeb. Kolejne wystąpienia medialne nowej premier zawierają ten sam przekaz - odzyskać zaufanie. Mniej mówić, więcej robić. Przypomnieć sobie, że to rzeczywiste działania pomagają wygrywać wybory a nie atakowanie przeciwników. Platforma ma olbrzymią przewagę nad przeciwnikami, ponieważ to ona rządzi. Może więc "sprzedać" faktyczne działania a nie tylko obietnice. Scenariusz nakreślony przez Ewę Kopacz jest dobry. Pytanie czy PO ma w sobie jeszcze na tyle siły, by go wprowadzić w życie. Jeśli jej się uda, to Ewa Kopacz może być premierem nie tylko na rok ale i na najbliższe pięć lat.

Konwencja wyborcza PIS niewiele się różniła od każdej innej konwencji głównej partii opozycyjnej z ostatnich siedmiu lat. Jak za każdym razem, Prezes Kaczyński przedstawił swoją wizję budowy IV RP, budowanej na zgniłym i zdegenerowanym rządami poprzedników fundamencie. Samym samorządem i jego propozycjami nie zajął się niemal wcale. Nic dziwnego, bo przecież w IV RP samorząd to niepotrzebna decentralizacja jedynej i słusznej władzy, którą na Jarosława Mesjasza zesłał Bóg. Zresztą, skoro cały fundament jest zgniły to wymianę podstawy trzeba rozpocząć od samego dołu, "odbijając urząd po urzędzie" jak to kiedyś mówił Jacek Kurski. Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, które jako kontrexpose powinien był wygłosić 1 października w Sejmie, było jak zwykle mocne ale z tego co zauważyłem po komentarzach na Twitterze, nawet dla jego zwolenników nie do końca zrozumiałe i nie do końca realistyczne. To pewne novum, że wyborcy PIS zaczynają zauważać pewien dysonans między tym jak widzą świat a tym, jak opisuje go Jarosław Kaczyński. 
Jeden tylko aspekt swojego przemówienia Prezes PIS odniósł do wyborów samorządowych, a mianowicie było nim przedstawienie kandydata na prezydenta stolicy, Jacka Sasina. I tu niespodzianką był sposób w jaki go opisywał. Dało się odnieść wrażenie, że jest to swoistego rodzaju namaszczenie na następcę ś.p. Lecha Kaczyńskiego. Dziś jak kandydata na prezydenta stolicy, być może jutro na kandydata na prezydenta RP a być może i swojego następcę. Przyznam, że wybór dla mnie niezrozumiały ale też otwierający nowe rozdziały zbliżającej się niechybnie "walki o schedę" po Jarosławie Kaczyńskim. Najbliższy maraton wyborczy to dla dzisiejszego prezesa PIS być albo nie być. Przegrana w tych ostatnich wyborach oznacza jego koniec. Nawet jeśli nie oficjalnie, to z pewnością uruchomi mechanizmy wewnątrz partii, zmierzające do usunięcia go ze stanowiska prezesa tej partii. W każdym razie będzie ciekawie.

Trzecia konwencja, Sojuszu Lewicy Demokratycznej była rzecz jasna dużo skromniejsza i dużo mniej eksponowana ale co ciekawe zakreśliła jasny plan Leszka Millera na wyborczy sukces. Wiedząc, że na dzień dzisiejszy wygrana w tych wyborach nie jest możliwa, przedstawił SLD jako partię gotową do poparcia każdego zwycięzcy tych wyborów. Nie tylko tradycyjnie w lubuskim ale i w innych województwach takie poparcie dla lokalnych zwycięzców może być bardzo cenną kartą przetargową. Sojusz jako jedyny zadeklarował, że władza w samorządach jest dla nich istotna i w koalicji będą dążyli do realizacji swojego programu. Sojusz nieustannie rośnie w siłę i z pewnością liczy na dobry wynik. Jest prawdopodobnie pierwszym wyborem tych, którzy zmęczeni są duopolem PO-PIS i regularnie wzmacnia swoje notowania. Po nieoczekiwanym sukcesie Palikota w 2011 r. widać, że Polacy chcą lewicowej alternatywy i w tym może się kryć szansa dla Millera i spółki. 

Tyle ode mnie. To mój pierwszy wpis tutaj, mam nadzieję, że przyjmiecie mnie serdecznie :)
Pozdrawiam
M.K. 
Data:
Kategoria: Polska

jazdadom

Polacy nie gęsi... - https://www.mpolska24.pl/blog/polacy-nie-gesi

Subiektywny blog wykształciucha z wielkiego miasta. Głównie o polityce. Głównie krytycznie, czasem prześmiewczo.

Komentarze 6 skomentuj »

Oooo witam w naszych skromnych progach :)

A wiesz że jakoś dopiero kilka dni temu sobie uświadomiłem, że nie muszę dalej się kisić na S24 bo powstała nowa atrakcyjna platforma blogowa? :)

Poza tym przyznam, skusiły mnie Twoje bardzo celne analizy :)

Już po 2 latach od uruchomienia ;-)

Tak swoją drogą, sprawdziłem już wielokrotnie, że ilość odsłon na S24 i tu jest albo taka sama albo jest większa na mPolska24. Mamy mniejszą ilość blogerów stąd portal mniejszy w ogólnej masie ;-)
Ale i to się wkrótce zmieni ;-)

A ja dostrzegam dwa problemy w tej analizie:

1. W wyborach samorządowych coraz większą rolę odgrywają ruchy miejskie oraz sprawy samorządowe, a coraz mniejszą rolę partie centralne i sprawy ogólno państwowe.

2. Coraz więcej ludzi rozumie, że trzeba zmienić SYSTEM, a nie konkretnych ludzi.

3. Coraz większą rolę odgrywa internet oraz młoda generacja ludzi, którzy nie rozumieją, dlaczego żyją w tak debilnym, zbiurokratyzowanym systemie.
Młode dziewczyny NIENAWIDZĄ idei parytetów, i to nie dlatego, że uważają się za "takie same, jak mężczyźni", ale POMIMO TEGO, że są BARDZO OD MĘŻCZYZN RÓŻNE.

To wszystko daje nadzieję, że stary, chory świat odejdzie na gnojowisko historii wraz z generacją +40 ...

To, że ruchy miejskie, nieupolitycznione rosną w siłę bardzo mnie cieszy. Pochodzę z Nowej Soli, gdzie od wielu już lat rządzi Wadim Tyszkiewicz i jego ekipa i miasto na tych rządach z roku na rok pięknieje i się bogaci. Podobnie było do niedawna z Wrocławiem, ale tu akurat im bliżej Dutkiewiczowi do polityki tym więcej miasto na tym obrywa.

To, że system trzeba zmienić mówi coraz więcej ludzi, tylko problem w tym, że w mówieniu to wszyscy są mądrzy a działać nie ma komu. Idea chociażby JOWów ma zwolenników ale szanse na wprowadzenie wciąż są iluzoryczne.

A młoda generacja to z tego co widzę raczej do polityki się nie garnie. Ważne jest zdobyć dobre wykształcenie, potem dobrą pracę, mieszkanie, małżonka i dzieci. W politykę to już mało kto wierzy i w sumie nie dziwię się. Ostatnie lata skutecznie od polityki i udziału w obywatelskiej aktywności odpychają.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.