Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Chiński model biznesowy

Współpraca gospodarcza z Chińczykami może przynieść ogromne korzyści jednak nie jest prosta ... a sposób prowadzenia biznesu przez Chińczyków potrafi budzić poważne wątpliwości czy warto o czym niejeden się przekonał.

Chiński model biznesowy

Dobrym przykładem jest budowa szybkiej kolei pomiędzy Pekinem, a Szanghajem. Zawarto kontrakt z firmą niemiecką na budowę, ale uwaga, zawarto kilka pozornie nieistotnych klauzul. Jedną był stały nadzór chińskich „kontrolerów”, drugą pełny dostęp do dokumentacji, trzecią szkolenie chińskiej kadry, pod pozorem przyszłej eksploatacji no i najważniejsze; po oddaniu do użytku pierwszego odcinka, bodajże było to 200 km, kontrakt miał być zamknięty to znaczy miało nastąpić podpisanie umowy na wykonanie reszty trasy. W grę wchodziło wybudowanie łącznie ponad 1000 km. Oczywiście Niemcy stawali na czubku głowy aby rzecz wykonać perfekcyjnie i broń Boże nie zrazić kontrahenta , jak się można domyślić , wykonali majstersztyk. No i co dalej? Nic wielkiego ; Chińczycy nie podpisali umowy i odesłali Niemców do domu. Jak się okazało, rzekomi kontrolerzy mieli jedno zadanie, rejestrowali dosłownie każdy ruch i każde słowo, skopiowali dokumentację i przeszkoloną kadrą wybudowali resztę trasy samodzielnie. Jak się później okazało zamówiony odcinek był miniaturą całej trasy, i budowa nie napotkała żadnych trudności. Rzecz miała finał w arbitrażu, ale Niemcy nic nie wskórali, bo kontrakt był co do joty wypełniony przez stronę chińską i w żadnym punkcie nie został złamany. 

Ku pokrzepieniu serc dodam, że nasi negocjatorzy z branży kolejowej byli o wiele mądrzejsi od Niemców. Umowa dotyczyła automatycznych hamulców wagonowych. To takie ustrojstwo które zatrzymuje wagon jadący sobie z górki manewrowej. Czasami za PRL-u w Dzienniku pokazywano jak sobie same wagony jeżdżą i trafiają dokładnie tam gdzie partia i rząd sobie życzą. Nie wdając się w szczegóły, dwie firmy chińska i polska postanowiły takie hamulce wspólnie produkować i razem sprzedawać do Pakistanu. No i fajnie, interes okazał się rozwojowy , no i przyjaźń polsko- chińska by kwitła, gdyby nie problem. Ano gdy zamówienia się zwiększały chiński partner zaczął naciskać aby elementy które dostarczała polska firma zostały dokładnie opisane, ponieważ Pakistańczycy psują po prostu wagony i Chińczycy muszą je naprawiać, a bidulki nie znają dokładnie technologii i stąd problem, więc niech Polacy zrozumieją i tę technologię udostępnią w imię obecnych i przyszłych wspólnych interesów. Gdyby na tym miejscu znajdowali się prostoduszni Niemcy to w imię przyszłych interesów pewnie by i nauczyli Chińczyków co i jak, ale jako Polacy mają na co dzień kontakty z ruskimi szachistami, to postanowili wysłać delegację aby naocznie sprawdzić o co chodzi. Nie bez znaczenia był też fakt, że wycieczka do egzotycznego kraju zawsze jest mile widzianym urozmaiceniem w nudnej pracy. Ale jaka to była wesoła wycieczka miało się dopiero pokazać. Jak wyszło na jaw, Pakistańczycy naprawdę byli zachwyceni produktem i chcieli go naprawdę dużo. Co więcej kupli o wiele więcej niż Polacy wiedzieli, i prawdą było że zwrócili popsute wagony. Tylko że w tej jak się wydawało miłej wycieczce pojechali też prawdziwi fachowcy, którzy momentalnie stwierdzili, że w uszkodzonych wagonach brak jest polskich elementów. Na ich miejsce zamontowano chińskie podróbki. Gdy ta bomba wybuchła całą przyjaźń szlag trafił. Pakistańczycy się wściekli kontrakt zerwali i dali Chińczykom ultimatum, albo naprawiają wagony w oparciu o polskie podzespoły albo kasa z powrotem plus kary umowne. Oczywiście o nowych zamówieniach mowy już nie było. Finał był dla chińskich biznesmenów niezbyt miły bo Polacy mocno nadwyrężyli polsko-chińską przyjaźń i owszem zgodzili się na dostawę podzespołów, ale warunkiem był zwrot zysków z partii z podrobionymi elementami plus kary umowne za ewidentne zerwanie kontraktu. Jak się to skończyło tego nie wiem, ale jak znam życie to Chińczycy wybrali opcję, że tak powiem ekonomiczną, czyli zapłacili tym którzy żądali mniej. Faktem jest że o dalszej współpracy z Chinami w branży kolejowej nic już nie słyszałem. 

Są to przypadki anegdotyczne które przytaczam na potwierdzenie tezy o niesamowitych zdolnościach Chińczyków w dwóch dziedzinach. Pierwsza to skrywanie rzeczywistych celów w zawieranych umowach, a druga to kopiowanie. Umiejętność obserwacji i naśladowania ten naród ma rozwiniętą do granic ludzkich możliwości. W tych dwóch anegdotach można wyraźnie dostrzec klasyczne wzorce postępowania opisane w pracach chińskich filozofów. Bez znaczenia jest że z Niemcami się udało , a z Polakami nie. W rozgrywce z wagonami po prostu nie przewidzieli, że dojdzie do bezpośredniego kontaktu z Pakistańczykami i tyle. A w ogóle to skala nie ta, wagony to chyba nie był kontrakt przekraczający wartością milion dolarów, a w drugim w grę wchodziły sumy rzędu kilkuset milionów. Więc że tak powiem i przygotowanie ze strony chińskiej było diametralnie inne. 

Ot takie niespodzianki się z tamtej strony zdarzają.

Data:
Komentarze 1 skomentuj »

trzy lata współpracowałem z Chińczykami i czytając początek artykułu, muszę stwierdzić nieskromnie, że pownieniem być doradcą w takich niemieckich firmach. A samym pociągiem na tej trasie jechałem -bardzo fajne przeżycie, szczególnie że w wagonach są predkościomierze i widać z jaką prędkością się jedzie - oscylowała ona w przedziale 300-400 km/h.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.