Pielgrzymka Radka nie jest przypadkowa.
Kilka dni temu pisaliśmy już, że Sikorscy opuścili Polskę, Madame Sikorska robi w londyńskiej fundacji tajemniczego miliardera z Dubaju a synowie studiują w ekskluzywnej brytyjskiej szkole:
http://www.goodbye-iti.mpolska24.pl/6489/sikorscy-opuscili-polske
Radek wciąż czeka za obiecaną mu prawdopodobnie robotę w Brukseli, ale z tej roboty są na razie nici. Brytyjczycy kłócą się z Niemcami i Francuzami o Jean-Claude'a Junckera a polski rząd jak wiemy tonie. Jak żyć?!
Radek plącze się więc od kilku dni po Londynie, raczej bez ładu i składu, opowiadając tym którzy chcą jeszcze słuchać o landrynkowej europejskiej dyplomacji i o czekoladowej demokracji na Ukrainie. Faktycznie, niektórzy dają się skusić na darmowy lunch (zdjęcie poniżej).
Trzeba przyznać, że Brytyjczycy sa cierpliwi i pomimo obciachu nie ustają w promocji Radka. Zapowiedź darmowego wczorajszego lunchu z Radkiem w Londynie brzmiała dosyć ambitnie:
"As part of the Club of Three programme of activities, ISD will host a private lunch discussion with Poland's Foreign Minister, Mr. Radek Sikorski, and a select high profile audience of participants from the media, business and policy spheres of the UK, France and Germany. The discussion is likely to revolve around the future of the EU's foreign policy".
Niestety, wczorajsze rozważania Radka na temat europejskiej dyplomacji nie odbiły się echem w światowych i inter-galaktycznych mediach. Poza tweetem wiernego jak pies Marcina Wojciechowskiego.
Londyn nie mówi Radkiem. A kiedy mówi Radek, to niektórzy londyńczycy śpią.
Czy Radek skończy tak jak Krystyna Skarbek?
Czy rozważania Radka do kotleta uśpiły jego sąsiada przy stole?