Od kilku miesięcy Anne Applebaum pracuje więc w londyńskiej fundacji Legatum Institute, która jest częścią grupy finansowej z Dubaju, należącej oficjalnie do pewnego tajemniczego miliardera z Nowej Zelandii, który zbił fortunę w Azji. Applebaum zajmuje się głoszeniem demokracji i promowaniem swoich książek:
http://www.li.com/about/people
Synowie Radka kształcą się z kolei w ekskluzywnej brytyjskiej szkole, w której czesne wynosi 23 tys funtów brytyjskich rocznie. Widać Sikorscy nie ufają polskiemu systemowi szkolnictwa.
Co prawda Radek wciąż jeszcze piastuje urząd polskiego Ministra Spraw Zagranicznych, ale skoro z spece brytyjskiego MI6 piszą mu przemówienia, to mógłby też przecież mieszkać w Londynie i stamtąd twitterować. A tak musi dojeżdżać, np. od wczoraj siedzi w Londynie i wróci do Warszawy prawdopodobnie w niedzielę wieczorem.
Kapuś PRL-owskiej bezpieki Michał Boni już lokuje się w Brukseli na euro-poselskiej rencie i wiadomo, że Radek też by tak chciał. Tym bardziej, że Radek już porozstawiał swoich byłych podwładnych na intratnych posadach niedaleko Brukseli (Bartosz Jałowiecki siedzi w ambasadzie RP w Luksemburgu a Mikołaj Dowgielewicz siedzi w Paryżu, w zarządzie Banku Rady Europy).
Jak żyć? Jeżeli brytyjscy protektorzy Radka nie załatwią mu schedy po baronowej Ashton, to czy Anne Appelbaum ma szanse na fotel polskiego komisarza w Komisji Europejskiej? Mówi się przecież, że Unia Europejska potrzebuje więcej demokracji a Anne Applebaum jest jak wiemy ekspertką w tej domenie.
(1) http://www.goodbye-iti.mpolska24.pl/6163/miedzy-radkiem-i-stalinem
"Minister widmo": wolimy filmowy awatar od oryginału