Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Bądź jak kamień czyli wybieramy Barabasza

Jesteśmy różni. Przekonania wyrażone w piosence Krystyny Prońko, w marzeniach anarchistów, w postulatach liberałów, marzenia o zerwaniu zewnętrznych pęt o uczynieniu ludzi wolnymi od zewnętrznej presji, połączone z przekonaniem, iż wtedy nastąpi poprawa, okazują się oparte na piasku.

Bądź jak kamień czyli wybieramy Barabasza

spacer.gif


W ciemnej nocy komunizmu, była piosenka, która docierała do samego dna serc. Poruszała struny, dawała nadzieję, wbrew wszystkiemu. Dawała nadzieję, że potrafimy, że damy radę, zwyciężyć wszechobecne zło i kłamstwo. Na dźwięk słów "Bądź jak kamień stój wytrzymaj", zaciskały się pięści i serca, marszczyły się czoła, rozogniały się oczy. "Kiedyś te kamienie drgną. I polecą jak lawina. Przez noc. Przez noc. Przez noc.". Polecą i zmiotą ten potworny system. System ustawicznego kłamstwa, system małej podłości, która przejawiała się w tym, że o losie człowieka decydowały jego relacje z bezbożną partią komunistyczną.

Więc zaciskaliśmy pięści i wytrzymywaliśmy. Aż przyszła ta chwila, ten moment, gdy lawina ruszyła i zabrała ze sobą komunizm. Ruszyła falami. W pierwszej zachłysnęliśmy się wolnością. Wiedzieliśmy jedno - Wolność jest matką wszystkiego. O niej były piosenki. Jej nie mieliśmy. Potem było znów zanurzenie, w lodowatą i mętną breję stanu wojennego. I oto znów wynurzyliśmy się. Jakieś ogólnoświatowe tsunami, zmyło komunizm. A jednak... A jednak...

A jednak Sekretarz Komitetu Centralnego PZPR jest jednym z ludzi sprawujących władzę w Polsce, po przejściu tej oczekiwanej lawiny, po odzyskaniu Wolności. A jednak minister w rządzie PZPR, reprezentant tej partii w pierwszych wolnych wyborach, w warunkach Wolności dwukrotnie był wybierany na najwyższe stanowisko państwowe - prezydenta RP.

Co się stało? Jak to właściwie jest? Gdzie poleciała nasza lawina? Czy na to wytrzymywaliśmy? - można sobie zadawać pytania. Jaka jest nadzieja? Co dalej robić  - padają następne.

I teraz mamy recepty na rzeczywistość. Teraz receptą jest Prawda. Już nie Wolność, ta okazała się niewystarczająca. To Prawda ma nas wyzwolić. To znaczy tych, co czują niewolę. I udrękę. I cierpienie Polski.

Lawina kamieni nie wyzwoliła nas, w takim sensie jak to widzieliśmy, z jednego powodu. Nie jesteśmy tak naprawdę, kamieniami. Nie jesteśmy tak naprawdę, zbiorem szlachetnych i dobrych ludzi, którym tylko przymus zewnętrzny, przeszkadza ustanowić idealne, lub bliskie ideałom, państwo.

Jesteśmy różni. Przekonania wyrażone w piosence Krystyny Prońko, w marzeniach anarchistów, w postulatach liberałów, marzenia o zerwaniu zewnętrznych pęt o uczynieniu ludzi wolnymi od zewnętrznej presji, połączone z przekonaniem, iż wtedy nastąpi poprawa, okazują się oparte na piasku.

Kto miał do czynienia ze zebraniem większej grupy osób, które to zebranie nie ma narzuconego porządku i hierarchii, wie, że szybko górę w nim biorą agresywni krzykacze, tępi i pozbawieni skrupułów matacze, że zdolność takiego ciała do racjonalnych decyzji jest niska a efektywność działania... już lepiej nie mówić. Skutki? Możemy obserwować do woli.

A może nie jesteśmy kamieniami, jesteśmy ludźmi. Może nie żyjemy w polityce ale wśród ludzi. Może życie nasze nie jest związane z takim czy innym kształtem kraju, w którym żyjemy, tylko z takim czy innym kształtem naszych relacji, z takim czy innym kształtem każdego słowa, każdego gestu, każdego uczynku jaki robimy w stosunku do napotykanych (realnie czy w sferze wymiany myśli) ludzi.

Może niebo i piekło nie ma wymiaru państwowego i politycznego, tylko dwuosobowy i bezpośredni. Może jesteśmy wolni w czasie największej niewoli, bo jesteśmy wolni do tworzenia dobra. Do nieodwracania się od tych, których życie spycha manowce. Jesteśmy wolni do powstrzymania się od plucia, w kierunku tych co mają przeciwne do nas zdanie. Jesteśmy wolni do bycia otwartymi, normalnymi, ludzkimi. Może piekło i niebo jest przedmiotem natychmiastowego i obecnego wyboru, gdyż możemy wybrać Boga i człowieka, albo Siebie i swoje/czyjeś idee.

Barabasz! Barabasz! Barabasz! Skandował tłum na placu Piłata. Idąc za radą swego Kościoła, żądali życia i wolności, dla tego, który walczył o wolność ich Państwa, o wolność ich Narodu, o wolność Polityczną. Jezus stał milcząco, obserwując to co się działo.

Barabasz! Barabasz! Patriota! Ojczyzna! Ojczyzna! Precz z niewolą! Zdawali się wołać pobożni Żydzi, blisko dwa tysiące lat temu. Czy to naprawdę niczego nam nie przypomina? "Oddajcie Cezarowi, to co należy do Cezara, a Bogu to co należy do Boga" - uczył rabbi z Nazaretu. "A my. Co mamy robić?" - zapytali go żołnierze, będący narzędziami do zadawania śmierci i cierpienia. "Nad nikim się nie znęcajcie. I nikogo nie uciskajcie. Pozostańcie przy swoim żołdzie".

Na placu Piłata, dokonała się konsumpcja związku religii z polityką. Człowiek musi wybierać. Tak jest zbudowany. Zawsze się ku czemuś zwraca. Zawsze kogoś lub coś czyni swoją nadzieją, w kimś lub w czymś upatruje swojego szczęścia. Ostatecznie, kogoś lub coś - czyni swoim bogiem.

Ta decyzja. To związanie. Tu upatrywanie, czyni człowieka. Kształtuje go. Formuje go. Stwarza go. To dlatego Jezus stawiał siebie przed wszystkim, w życiu człowieka. Człowiek jednakże, przykuwa swój wzrok, do innych rzeczy, upatruje np. szczęścia i wyzwolenia w wyzwoleniu politycznym. Używa nawet Boga, do utwierdzania swojego zaślepienia, jak to zrobili Żydzi i ich Kościół w dniu wyboru między Jezusem a Barabaszem. W wyniku takiego wyboru, takiej postawy, przegrywają dwie relacje: relacja człowieka do Boga oraz człowieka do człowieka. Czyli to, co jest fundamentem człowieczeństwa, zgodnie ze zdaniem Jezusa.

Więc niebo i piekło jest tu i teraz. Jest przedmiotem wyborów i decyzji każdego dnia. Jest efektem identyfikacji. Czy identyfikujemy się, przede wszystkim, z swoimi relacjami z innymi ludźmi, ze swoim zachowaniem względem nich? Czy wiemy, że to właśnie te konkretne interakcje, te konkretne postawy, to bycie wyrozumiałym lub nieubłaganym, otwartym lub zamkniętym, sprawiedliwym lub poświęcającym tę sprawiedliwość dla wyższych celów, człowiekiem dla drugiego, lub prokuratorem - to te właśnie momenty są realną tkanką rzeczywistości.

Cała rzeczywistość składa się z tej tkanki właśnie. Z tego jacy jesteśmy. Polityka jest jedynie jej echem.

To suma podłości, małości, głupoty, nienawiści i zamknięcia - z jednej strony oraz otwartości, uczciwości, mądrości i dystansu do bieżączki - z drugiej strony, tworzą naszą rzeczywistość. Parareligijne obietnice i marzenia, że drogą zmiany rzeczywistości jest wybór takiego czy innego polityka na stanowisko państwowe, brzmią takim kontekście jak potępieńcza i bezdenna głupota.

Kiedy niby był ten raj? Kiedy na obszarze Polski było, z politycznego punktu widzenia dobrze? Przez siedem stuleci, gdy 3/4 narodu było własnością bogatej mniejszości? W czasie rozbiorów i rozpaczliwych powstań owej mniejszości, prowadzących jedynie do dwóch efektów: klęsk realnych i fiksacji emocjonalnych? W czasie drugiej RP gdy Warszawą płynęła krew polskich żołnierzy, do których strzelali polscy żołnierze na rozkaz Piłsudskiego? Gdy każdy kto miał inną linię polityczną od jedynie słusznej, lądował w więzieniu? Gdy kraj obsiadła klika robiąca na kanwie fiksacji popowstaniowej religię z patriotyzmu? Tak skutecznie, że dziewiętnaście lat po największym militarnym zwycięstwie, kraj był w zasadzie bezbronny na skutek ich polityki i uciekli przez Zaleszczyki, zostawiając ludzi pod bombami?

Nie. Jesteśmy wolni. Tak jak byliśmy wolni w czasach komunizmu. Nie byliśmy kamieniami. Żyliśmy w trudnościach, a i owszem w oficjalnym kłamstwie. Komuniści kłamali i zabijali, ale wypada im oddać, starali się o poprawę życia ludzi. Mieszkań, lipnych bo lipnych, ludzie nabywali więcej niż w wolnej Polsce. Komunistom nie wyszło, bo mechanizmy były złe. Bo nie wiązały gratyfikacji finansowych z aktywnością i efektywnością. A dzisiaj? To uczciwa praca i inwencja prowadzi do profitów? Czy udział we właściwej grupie interesu i znajomości?

Ale jesteśmy wolni. W trakcie tego etapu podróży między stacją narodziny i stacją śmierć. Podróż wcale nie jest długa. W jej trakcie tworzymy cuda. Każda. Każda nasza relacja z innymi, każde zachowanie i nastawienie ("Wszystko co uczyniliście najmniejszemu...") tworzy ostatecznie istniejącą realność. A potem - nieskończoność. Taką lub inną. Będącą owocem.

Tak patrząc, możemy być bardziej ludzcy. Możemy przestać identyfikować się z bytami politycznymi i celami politycznymi, traktując je jako wartości pożądane, ale nie krytyczne. Silna identyfikacja z bytami politycznymi prowadzi do jednego z dwóch skutków: przemiany myślenia racjonalnego w emocjonalne, prowadzącego dalej w bezrozumne emocje lub całkowitej separacji od polityki jako sfery brudnej i niegodnej by się w niej w jakiś sposób odnaleźć. Oba skutki są dewastujące dla efektów życia politycznego.

Wydaje się zatem, że przywrócenie pierwotnych proporcji, to jest wyższości wartościowania relacji i postaw ponad idee i byty polityczne, może się okazać korzystne właśnie w polityce. Bo umożliwi racjonalny do niej stosunek i zaangażowanie oparte nie na "prorockich" nadziejach, ale na racjonalnym rachunku oczekiwanych skutków.

Nie droga Krystyno. Nie jesteśmy kamieniami. Jesteśmy pasażerami w podróży. Jesteśmy chlebem. To znaczy, możemy nim być. To nie jest łatwe. Ale możliwe.

***************************************************

Blog domowy Autora.

i jego książka

okladka_dramat_polityczny_h_1200.jpg

Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.