Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

"Ocalony" czyli nie dające się usunąć pytania

Czy w świecie konfliktu, ścierania się sił i interesów, możemy bezkarnie i z czystym sumieniem, kierować się, rozumianą w dziecięcy, dosłowny, sposób etyką?

"Ocalony" czyli nie dające się usunąć pytania

 *** Ostrzeżenie: Tekst zawiera odniesienia i opis treści filmu "Ocalony" ("Lone Survivor") ***

W nocy 27 czerwca 2005 r, czterej żołnierze Navy SEAL opuścili się na linie, z helikoptera, pośrodku niedostępnego, górzystego afgańskiego terenu. Michael Murphy Danny Dietz, Matthew Axelson i Marcus Luttrell mieli za zadanie dotrzeć do zboczy położonych nad bazą Talibów.

(L to R): Matthew Axelson, Daniel R. Healy, James Suh, Marcus Luttrell, Eric S. Patton, Michael P. Murphy

W nocnym marszu, komandosi dotarli do wyznaczonego miejsca. Rankiem rozpoznali w położonej niżej bazie Ahmada Shaha, którego likwidacja była głównym celem operacji. Przypadkowo natknęli się jednak na nich pasterze kóz: starzec i dwóch chłopców, jeden nastoletni oraz dziecko. Amerykanie stanęli przed koniecznością podjęcia decyzji: co robić? Starzec posiadał przy sobie radiotelefon, co wskazywało na jego współpracę z Talibami.


Żołnierze mieli trzy wyjścia: Zamordować pasterzy i kontynuować akcję. Związać ich, zakneblować i wycofać się przerywając całą akcję, jednak w takim przypadku związani pasterze również byliby skazani na śmierć w wyniku zimna, braku pomocy, czy ataku wilków. Trzecim wyjściem było puszczenie pasterzy wolno i wycofanie się, co również prowadziło do przerwania akcji, a co więcej narażało żołnierzy.

Luttrell chciał wypuszczenia pasterzy. Argumentował, że ich zabicie byłoby sprzeczne z zasadami amerykańskiego wojska zaś media rozniosłyby SEALs jako morderców bezbronnych ludzi. Axelson zgadzał się, że to sprzeczne z zasadami, ale mówił: "Nie dbam o zasady. Dbam o ciebie, i o ciebie, i o siebie. Dbam o nas.". Amerykanie wypuścili pasterzy wolno i rozpoczęli wycofywanie się. Już po godzinie dogonili ich Talibowie. Ani radiostacja ani telefon satelitarny nie pozwalały na ustanowienie łączności z bazą.

Axelson (right) with Michael Murphy.

Pod ogniem dziesiątków AK-47, lekkich karabinów maszynowych, wyrzutników granatów, wycofując się na coraz bardziej spadziste i przepastne zbocza, doznawali kolejnych obrażeń. Pierwszy zginął Dietz, ranny, nie był w stanie się poruszać. Dopadli go Talibowie. Spośród pozostałych trzech, uwięzionych ostrzałem w pułapce, Murphy, który był dowódcą, ruszył na odsłonięty teren, by przesłać wiadomość do bazy. Z miejsca gdzie się znaleźli nie mogli nawiązać połączenia. Zginął jako drugi. Pozostali dwaj nadal się wycofywali. Ranni, w potoku kul, ścigani przez ludzi, z którymi toczyli wojnę. Axelson zginął jako trzeci, oparty o drzewo. Nie miał już amunicji. Luttrell wsunął się w skalną szczelinę i stracił przytomność.

Dowódca SEALs w bazie - Erik Kristensen, gdy odebrał informację od Murphyego, o tym że jego ludzie są pod obstrzałem, natychmiast zdecydował się ruszyć na pomoc. Dwa śmigłowce transportowe, w każdym ośmiu komandosów. I odmowa startu. Nie mają wsparcia. Zasady zabraniają poruszania się śmigłowcom transportowym w terenie walk, bez osłony śmigłowców bojowych Apache. To zbyt niebezpieczne. Apache zaś były na innej misji. Kristensen świadomy zagrożenia życia w jakim znajdowali się jego podwładni w terenie, decyduje się na akcję bez osłony helikopterów bojowych. Gdy MH-47 Chinooks wisi kilka metrów nad ziemią ze spuszczoną liną i pierwszy z komandosów łapie ją by spuścić się na dół, rakieta trafia w helikopter. Ten rozbija się, grzebiąc życie ośmiu członków załogi i ośmiu komandosów, łącznie z Kistensenem.

Nieprzytomnego Littrella odnajdują mieszkańcy sąsiedniej wioski. Dobrze nastawieni do Amerykanów, wskutek ich wcześniejszej pomocy, przyznają mu azyl i informują Amerykanków o jego położeniu, przekazując im notkę przez posłańca. Amerykanie ratują ostatniego ocalałego - Lone Survivor. Ahmad Shah, dowódca Talibów, zdobywa amerykańską broń, laptopa z planami ambasad i masą innych informacji.

Życie bywa bogatsze niż fantazja. Wszystkie niemal fakty pokazane w filmie Lone Survivor zdarzyły się naprawdę. Film jednak niesie ze sobą fundamentalne pytania. Pytania, na które, chcąc nie chcąc, odpowiadamy sobie każdego dnia. Czy można mieć czyste ręce? Czy na wojnie, w polityce, w życiu, w którym ścierają się interesy, można i należy, dochować bezwzględnej, "dziecięcej" wierności zasadom etycznym, tak jak je rozumiemy?

Czy słuszną decyzję podjął Luttrell opowiadając się za wypuszczeniem starca, chłopca i dziecka, wypasających kozy? Czy też należało ich zamordować z zimną krwią? Jak na ocenę takiej decyzji wpływa znajomość jej skutków? Czy rację miał Axelson, mówiąc że nie dba o zasady, tylko o życie przyjaciół? Darowanie życia trzem pojmanym w górach pasterzom, spowodowało śmierć dziewiętnastu amerykańskich żołnierzy.

Czy słuszną decyzję podjął Kristensen, decydując się, wbrew zasadom, na lot bez osłony na ratunek zagrożonemu patrolowi. Wskutek tej decyzji zginęło 16 Amerykanów.

Chyba najłatwiej jest powiedzieć "nie zabijaj". Ale to nie są łatwe pytania i łatwe odpowiedzi. Gdy żołnierze, których zajęciem jest zabijanie i poświęcanie swojego życia na rozkaz, przyszli do Jezusa z pytaniem "Co mamy czynić?", nie kazał im porzucać broni, przestać być tym czym byli. Tak oto życie, niczym echo greckiej tragedii, stawia przed nami decyzje, wybory i pytania. Niektóre mające jaskrawe i natychmiastowe konsekwencje, jak w przypadku opisanym w filmie. Niektóre, powolne, rozmywające się, ale równie nieuchronne.

Czy w świecie konfliktu, ścierania się sił i interesów, możemy bezkarnie i z czystym sumieniem, kierować się, rozumianą w dziecięcy, dosłowny, sposób etyką? Czy Luttrell miał rację darując życie pasterzom? A jeśli tak, to co do cholery robił w Afganistanie, zabijając znajdujących się tam - Talilbów? Jaka była moralna podstawa jego tam, obecności? Czy ci, którzy stawiają na moralność w decyzjach, nie licząc się z ich konsekwencjami (tym bardziej jeśli dotyczą one nie ich tylko innych) czynią dobrze?

Może tak. Może cena się nie liczy, gdy chodzi o zasady. Bo przyjęcie zasad zła, mimo zwycięstwa prowadzi do klęski.

A może nie. Może zasady obowiązują bezwzględnie, tylko w relacjach bezpośrednich, zaś pole ścierania się interesów, jest polem gry, które zaściełają trupy naiwnych.

Data:
Komentarze 1 skomentuj »

Ciekawe pytania, a zwłaszcza to: "co do cholery robił w Afganistanie, zabijając znajdujących się tam - Talibów?"

Pytanie jest dość proste. Został wysłany przez Busha Juniora wraz z innymi skurwysynami z Military-Industrial Complex, którzy uzurpują sobie prawo do decydowania kto ma żyć, a kto na tym świecie ma być martwy, kto ma być torturowany itd. (polecam przeczytać książkę "Efekt Lucyfera" - Phila Zimbardo)
Oczywiście nie będą tego robili osobiście, tylko rękoma takich Kristensenów.
Krestenseny oczywiście poszli do Armii Hamerykańskiej bo uwielbiają krzewić demokrację - zapomnieli tylko dodać, że za pomocą bomb i karabinów. Poza tym kochają swój kraj, patriotyzm uświęca środki. Oczywiście później można to sobie tłumaczyć na "1001 sposób na usprawiedliwianie mordowania cywilów" w trakcie misji stabilizacyjnych, pokojowych, prewencyjnych i innych na całym globie. USA od 1945 roku to cały czas prowadzą jakieś misje stabilizacyjne, pokojowe, wszystkie, ale broń Boże wojny, oj co to to nie.
A kim są żołnierze na usługach takich Bushów ? Dla mnie osobiście NAJEMNIKAMI. I oczywiście teraz będzie lawina hejterstwa! "Jak tak można, przecież oni tam giną i walczą abyśmy my mogli spać spokojnie" i podobne temu brednie.
Brednie, w które uwierzyliśmy pod wpływem propagandy medialnej. (Polecam obejrzeć dokument: "Wojna na małym ekranie" - dostępny na YT)
Nie szkoda mi ich. Trzeba było się uczyć i nie iść do chorej armii, która pod płaszczykiem wielkiej wojny z terroryzmem ukatrupiła około miliona ludzi (w 99% cywile: kobiety, starcy i dzieci).

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.