Demokracja polega na możliwości zabezpieczenia własnego interesu, przed odbieraniem danym grupom osób praw i przywilejów. Jak ktoś ma interes w tym, aby te prawa ograniczać, to znaczy, że ma w tym interes. Brudny, zaznaczając.
So, 21 maja (dwa dni temu) pan Adam Kotucha z DB pojawił się z wyzwaniem rzuconym JKMowi, w postaci debaty na temat " Przyszłość ustroju - monarchia czy demokracja bezpośrednia".
Można oczywiście narzekać na timing. Coś w tym jest w końcu, wszak wybory już 25. Choć można i stwierdzić bez bulu dupska, że jest to i tak bez większego znacznia, a jedynie symboliczne (kto był przekonany do czegoś, ten jest dalej). To jednak zostaje kwestia, czy warto dyskutować na ten i inne tematy. Przez co zastanawiam się na ile ujadanie DB na KNP jest sensowne, a na ile nie.
Pierwsza rzecz na jaką chciałem zwrócić uwagę, że taka debata już sie w zasadzie odbyła 6 lutego, tego roku. Więc jakieś 3 miesiące temu.
Do posłuchania lub pobrania
tuOsobiście sądzę, że kolejna debata nic by w sumie nie dała. Każdy by przedstawił ponownie te same argumenty, choć może trochę zmienione. Ale generalnie sprawa obyłaby się bez zmian.
Wyjdę nawet z założeniem, że zwolennicy JKMa, specjalnie "innowacyjni" w kwestii argumentacji nie są, w zasadzie zostają z tym co sprzeda im krul. To nie jest w sumie ważne, jednak sam wątek dotyczący DB vs monarchia już tak. Choć generalnie nie widzę tego tematu jako bezpośrednio wyższości jednego ustroju nad drugim, ale raczej jako fakt czym zastąpić obecną demokrację przedstawicielską którą ładnie opisał
Piotr Kraśko w rozmowie z pan Winnickim jako wybór pomiędzy PO, PiS, SLD, PSL.
Ergo chcąc nie chcąc, debata nie będzie się sprowadzać bezpośrednio np do podatków, ale reguł funkcjonowania obecnego ustroju. Tego jak będzie wyglądać konstytucja (co za tym idzie jak mieć 2/3ludu w sejmie do jej zmiany), wybór ordynacji wyborczej itd. Dlatego, że jeżeli Korwin chciałby w pełni uzyskać to co obiecuje nie wystarczy 5, czy nawet 10% ludzi w sejmie.
Ergo, należy się zastanowić nad dwiema rzeczami. Pierwszą jest, czy ludzie mogą się rządzić sami, czy jednak potrzebują dyktatora/Króla. A druga, czy stanowisko KNP nie jest krótkowzroczne (5% będziemy mieć, ale co dalej :) ), albo nawet nie wiadomo po co się usilnie trzyma tej "monarchii".
Stwierdzenia takie jak dwóch meneli spod budki z piwem ma więcej głosów niż prof, albo profesor powinien mieć więcej do powiedzenia niż ja biedak ze średnim. Są raczej jednym z przykładów jak przedstawiają się formy rządów, ale sama istota jednak polega na samodzielności (lub jej braku) obywateli (tzw. społeczeństwo otwarte; organicyzm).
Na początek jednak zagwozdka. Jeżeli ludzie nie są w stanie sobą rządzić. To kto rządzi nimi teraz?
"Większość", czy "banda czworga" (tym samym spora mniejszość), tudzież <Razwiedka>?
Więc w jakim ustroju właściwie żyjemy? [pytanie retoryczne]
Każdy słysząc "demokracja", ma jakieś jej wyobrażenie. Dlatego zacznę od "mojej" (w sumie nie mojej, bo się posłużę Bastiatem). Otóż Bastiat w swojej książeczce "prawo" z 1850, zwraca uwagę, że wcale nie chodzi oto, że jacyś ludzie, przez wiek, płeć, czy rasę są niezdolni do "mądrego" wyboru. Dając przykład, że w jego czasach "powszechne" głosowanie pozwala głosować 9mln obywateli na 36mln. Więc, to co jest ważne w tym wypadku dlaczego kogoś uznaje się za niezdolnego do tego wyboru. Tym faktem jest ograniczenie cudzych praw wyborczych, tak, aby osobom ograniczającym prawa można było narzucić prawo będące dla nich korzystne. Przez co można wyciągnąć łatwo wniosek, że możliwość oddania głosu jest także możliwością obrony własnych praw.
Jakieś ciekawe wnioski do tej pory? Albo jak się to odnosi do monarchii, przy której jest założenie, że król będzie dbać o państwo? Co mówi doświadczenie historyczne?
Jednym z najczęstszych argumentów JKMa i jego wyznawców jest, że większość społeczeństwa to "debile", przez co "głupsza" większość narzuca wolę mniejszości.
zrobiłem sobie rozpiskę jaki procent uprawnionych do głosowania ustanowiło rząd w latach 2005; 2007; 2011. To ją wykorzystam tutaj.
Okazało się, że w 2005r. Głosy PiS+LPR+Samoobrona stanowiły 18,2% uprawnionych do głosowania. W 2007 PO+PSL 27% oraz ten sam skład w 2011 22%.
Co z tego wynika zostawiam do dowolnej interpretacji, jednak przejdę dalej. Do "głupoty"
Ilu jest "meneli" w porównaniu do normalnych pracujacych ludzi? Czyżby garstka?
Wnioski można wynieść samemu. ~16% osób poniżej 85IQ.
Ostatnim problemem który został, jest wymiana informacji w społeczeństwie i jego organizacja. To też da się wytłumaczyć i omówić, ale to może w innym wpisie (nie, uczyć to można sztuczek psa, ale nie ludzi).
Także, czy tylko mi się zdaje, że w przypadku gdy jedynym wyjściem jest "demokracja". Podział między Demokracja Bezpośrednia, a korwinistami jest sztuczna, tylko przez głupie niedopowiedzenia i wiarę w pustosłowie?
- Autor nie jest zwolennikiem KNP, ani DB. Nawet nie podoba mu się pompatyczny styl retoryki pana Kotuchy.
Także dla nadgorliwych, maść.