Ostatni artykuł opublikowany w ramach Project Syndicate przez mojego ‘ulubieńca’ Josepha E. Stiglitza (innym jest Paul Krugman) został dzisiaj opublikowany po polsku przez Obserwatora Finansowego pod znamiennym tytułem ‘Chinom grozi nadmiar, a nie brak rynku’. To zmobilizowało mnie do napisania choć krótkiego komentarza. (Nawiasem mówiąc Stiglitz i Krugman należą do typu osobowości, które uznają, że jak dostali Nagrodę im. Alfreda Nobla z ekonomii to mogą wypowiadać się na każdy temat i zawsze mają rację).
Stiglitz, ex cathedra oznajmia, że „Wiele z problemów Chin bierze się dzisiaj stąd, że rynku jest za dużo, a państwa za mało”. Fizycy mają amperomierze i woltomierze by dokonywać pomiarów prądu i napięcia. Stiglitz wyraźnie ma jakiś ‘państwometr’, który mu pokazuje, że państwa jest za mało (w przyszłości państwometr nazwany zostanie stiglitzomierzem – bo czyż Joseph E. Stiglitz jest mniej ważnym naukowcem niż Andre Ampere czy Alessandro Volta?.
Ma też prof. Stiglitz dość odwagi by zakazać Chińczykom iść drogą, którą kroczyli jego przodkowie przez ostatnie 200 lat. Pisze on: „Przyjęcie jednak rozrzutnego, materialistycznego stylu życia na wzór amerykański byłyby katastrofalne dla Chin – i dla naszej planety. Jakość powietrza już dziś stanowi zagrożenie dla życia mieszkańców tego kraju. Całemu światu natomiast zagroziłoby globalne ocieplenie wywołane jeszcze większą emisją dwutlenku węgla przez Chiny.”
Wie też, że „warunki życia w Chinach mogłyby się poprawić, gdyby przeznaczono większe środki na eliminację dużych braków w opiece zdrowotnej i w oświacie. Tu rząd powinien odgrywać czołową rolę, tak jak to się dzieje – i nie bez powodów – w większości gospodarek rynkowych”.
Proponuje by Chińczycy przyjęli model francuski lub brytyjski. Ciekaw jestem czy prof. Stiglitz to samo mówiłby gdyby, żyjąc w Wielkiej Brytanii, musiał pójść na operację, którą wyznaczono by mu za lat trzy lub pięć. (Nawisem mówiąc w Polsce też już mamy taki brytyjski system – przeczytałem ostatnio, że pacjentowi wyznaczono operację na rok 2022).
Komentując swój ulubiony temat kryzysu który zaczął się w 2008 roku, prof. Stiglitz pisze, że „najważniejszą nauczkę z okresu, jaki nastąpił po globalnym kryzysie gospodarczym z 2008 roku, stanowi to, że rynki nie dokonują samoregulacji”. Nie dodaje jednak, że rynki nie mogą dokonać tego bo w tryby mechanizmów rynkowych państwo cały czas dosypuje piasek.
Co natomiast radzi noblista. Ano receptę znaną wszystkim keynesistom i ortodoksom: „Ekonomika sukcesu jest jasna: sfinansowane podwyżką podatków wyższe wydatki na urbanizację, opiekę zdrowotną i oświatę mogą jednocześnie służyć utrzymaniu wzrostu, poprawie stanu środowiska naturalnego oraz zmniejszeniu nierówności. Jeśli chińskie czynniki polityczne będą w stanie wprowadzić ten plan, wyjdzie to na dobre Chinom i całemu światu”.
Pozostaje mieć nadzieję, że Chińczycy będą głusi na rady noblisty. Prof. Stiglitz doradzał już Prezydentowi Stanów Zjednoczonych w latach 1993–1997, a w latach 1997–2000 był głównym ekonomistą Banku Światowego. Nu i chwatit!
Może za gadanie takich oczywistych debilizmów powinni mu tego Nobla zabrać?
Kretyn na piedestale.