Otóż nie wydaje mi się. Owszem, sytuacja kryzysowa na Ukrainie, gdy przy władzy jest „komitet rewolucyjny”, a ziemie tego państwa są powoli zagarniane przez Putina, może wydawać się idealną, by wrócić do Lwowa i Tarnopola. Jednakże nie jest to najlepszy moment na taki ruch. Dlaczego w tak dogodnej, wydawałoby się, chwili, nie powinniśmy pozwolić sobie na rewizję granic?
Zacznijmy od sytuacji etnicznej. Obecnie w byłych województwach II Rzeczpospolitej żyje ok. 90 % Ukraińców i prawie 3 % Polaków. To zupełnie nas dyskwalifikuje w kwestii zaprowadzenia na tych ziemiach polskiej administracji. O ile jeszcze w XVIII wieku sytuacja narodowościowa regionów nie miała aż tak kluczowego znaczenia, to teraz, w świetle wielu konfliktów na tym tle, nie jesteśmy w stanie utrzymać porządku na tak mocno zukrainizowanych ziemiach. W dodatku Ukraińcy Zachodni mają bardzo rozwinięte poczucie przynależności narodowej, o wręcz nacjonalistycznym odchyleniu. Taki casus gwarantuje, że polska administracja nie będzie na pewno mogła utrzymać porządku w tym regionie, a przyłączenie tych ziem wraz miejscową ludnością przysporzy nam jedynie kłopotów.
Istnieje poza tym kwestia sytuacji międzynarodowej. Tutaj mamy dwie strony konfliktu- świat zachodni z UE i NATO przeciwko Rosji o zapędach neoimperialnych. Obecnie swoje stanowisko w tej sprawię zajęliśmy- jesteśmy przeciwni polityce Rosji i popieramy rewolucyjny rząd Ukrainy. I musimy do końca oficjalnie utrzymać to stanowisko, a jakakolwiek zmiana polityki stawiałaby Polskę w mało pozytywnym świetle, jeśli chodzi o wiarygodnego partnera dla państw zachodnich. A dla Rosji i tak jesteśmy wrogiem, który zawsze stał i stoi w opozycji do interesów ich kraju. Dlatego jestem zdania, że obecną politykę musimy kontynuować, aż do zakończenia sprawy z Ukrainą.
Dodajmy jeszcze jedną rzecz. Autor tego apelu, Władimir Żyrinowski, jest uważany za osobę o raczej dość kontrowersyjnych poglądach. Jest szefem Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, postrzeganej jako skrajnie nacjonalistyczna i populistyczna. Partia opowiada się za rewizją granic Rosji i ustanowieniem jedynego urzędowego języka rosyjskiego dla ogromnej, monokulturowej Rosji. W dodatku, mimo sympatii rosyjskich nacjonalistów do Polski, lider LDPR wiele razy dał się poznać jako polonofob, mówiąc między innymi o tym, że Polska powinna zniknąć z map Europy. Dlatego być może taki apel jest jedynie fantazją wariata, nie mającego nic wspólnego z oficjalną polityką Kremla. Choć nie wszyscy uważają, że odbyło się to niezależnie od linii Putina. Dziennikarze polskich mediów mówią, że taki ruch ze strony Władimira Żyrinowskiego musiał uzyskać akceptację Kremla. Ale jeśli faktycznie uzyskał, to jedynie jako prowokację wymierzoną w sojusz Polski oraz Węgier i Rumuni z NATO, a nie realną propozycje dla tych państw.
Tak czy inaczej propozycja rosyjska jest na obecną chwilę nie do przyjęcia dla Polski. Nie powinniśmy żyć jedynie mitem Kresów i romantycznym widokiem polskich chat na Polesiu i Wołyniu wśród strumyków i żytnich pól. Oczywiście naszym celem powinno być stopniowe zbliżanie się do Kresów, ale do tego trzeba stworzyć odpowiednie scenariusze, które będą realizowane przez kolejne lata. Gdy będziemy mieć pewność, że wrócimy na ziemie dla nas przyjazne, sąsiedzi Polski i światowa opinia publiczna zaakceptuje ten ruch polityczny i przede wszystkim, że nie będzie to skutkiem konfliktu zbrojnego z naszym wschodnim sąsiadem, to wtedy dopiero będziemy mogli spełnić marzenie wielu Polaków i wrócić na Kresy.
Konrad Hryszkiewicz
Artykuł oryginalnie pojawił się na portalu realpolitik.pl: http://realpolitik.pl/rozbiory-ukrainy-czy-to-dobry-pomysl/
Gospodarzowi daje się więcej ziemi gdy dobrze zarządza tym co już ma. Tym czasem w jakim stanie jest nasz kraj? Co chcemy zaoferować Ukrainie? Polski burdel? Po co nam następne hektary gdy nasze leżą odłogiem?