Poseł Kierwiński w swojej nieświadomości albo przy pełnej świadomości, postanowił zapytać super wicepremier Bieńkowską z nowego/starego Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju (MIR), czy rząd planuje wprowadzić wyświetlacze odmierzające czas do zmiany świateł na skrzyżowaniach i przejściach dla pieszych (interpelacja poselska nr 24101). Poseł w swej naiwności wskazał, że taka sygnalizacja pokazuje liczbę sekund do zmiany świateł, co wpływa na płynność jazdy, jest ona przydatna dla kierowców i pieszych, ba jest ona stosowana w wielu miastach Europy. Mi się nawet wydaje, że chyba gdzieś w Polsce z czymś takim zetknąłem, ale nie pamiętam gdzie. Może ktoś z czytelników pomoże. W Europie taka sygnalizacja jest stosowana. Jak dla mnie, kierowcy z 25 letnim stażem rewelacja.
Jednak urzędnicy premier Bieńkowskiej mają inne zdanie i wytłumaczyli Kierwińskiemu, że obecne przepisy nie dopuszczają takiego rozwiązania. Co prawda jak zadał pytanie to widać było, że sobie z tego zdaje sprawę, ale widocznie urzędnicy uznali, że poziom posłów koalicyjnych jest mocno niepewny i dla pewności mu powtórzyli tezę z jego wystąpienia. Przyjąłbym to ze zrozumieniem, bo nie raz dawali dowód, że trzeba zachować ostrożność procesową w kontaktach z nimi. Później było już jednak tylko gorzej. Według resortowych wybrańców Bieńkowskiej takie rozwiązanie mogłoby wpłynąć negatywnie na ... na ... no właśnie oczywiście bezpieczeństwo, bo kierowcy mogliby ścigać się ze sekundami żeby zdążyć. Jedynie przy robotach drogowych ma to sens. Ambasady RP w kilku krajach doniosły podobno, że nie warto. W krajach gdzie się je stosuje to chyba muszą tam siedzieć sami durnie. Najważniejsze zresztą jest to, że może to spowodować dodatkowe obciążenia finansowe dla samorządów i budżetu państwa. Tylko nikt przecież nie mówił tu o przymusie. Wszystko to podlano sosem autorytetu Stowarzyszenia Klubu Inżynierii Ruchu KLIR, żeby wyglądało poważniej. Boję się zapytać czy to nie oni doradzali np. w sprawie postawienia ekranów dźwiękoszczelnych w szczerym polu, co oczywiście poważam, bo skutecznie ktoś na tym zrobił interes. A wiadomo, że co jak co to jednak kasa musi się zgadzać nawet w MIR.
Na przekór jednak twierdzeniom MIR, taki system sygnalizacji jednak nie wydaje się głupim rozwiązaniem z kilku powodów. Na zachodzie jednak go stosują, jakby powodował w myśl opinii MIR zagrożenie w bezpieczeństwie to by go zlikwidowali, a jakoś o tym nie myślą, cóż za niefart. Kierowcy mimo wszystko nie będą się ścigać z czasem, to jest po prostu przeciw skuteczne i nielogiczne. Wiem spraktykowałem na sobie, a święty za kierownicą nie jestem. Niewątpliwie natomiast taki system wpłynie na płynność jazdy kierowców w miastach, nikt nie będzie "gazował", bo to nie ma sensu. Spokojny dojazd do skrzyżowania nie tylko pozwoli zaoszczędzić kierowcom na paliwie (tak wiem spadek wpływów z akcyzy) i klockach hamulcowych, ale to oznacza mniejszą ilość spalin, co ma niebagatelne znaczenie w zatłoczonych i zadymionych spalinami miastach. Skoro już jesteśmy przy kasie i to kasie państwa czy samorządów. To MIR jakoś znajduje kasę na fotoradary i nie krzyczy, że to bezcelowe, ale na to by pomóc kierowcom w poprawie płynności jazdy i rzeczywistą inwestycję w bezpieczeństwo i ekologię już nie. Spodziewam się, że gdyby Kierwiński poprosił o dostawienie kilku oddziałów największego zakładu fotograficznego na świecie, to odpowiedź z MIR miała by mniej więcej taką puentę:
"Proszę Państwa, fotoradary naprawdę poprawiają bezpieczeństwo na drogach, powodują zmniejszenie prędkości przed urządzeniami, nikt nie przyśpiesza, w przeciwnym wypadku na pewno by to zrobił, a ponadto zdecydowanie poprawiają one stan budżetu państwa i samorządów."
Wiecie Państwo z MIR-u jak to się nazywa ... świństwo co jest absolutnie na czasie, tylko uważajcie na afrykański pomór, bo społeczeństwo jest znacznie bardziej wyedukowane i nie łyka takich głodnych kawałków jakie nam serwujecie. Wiem, ciężko jest ale jak to mawiają #takasytuacja.
Masz taki licznik w Krakowie na skrzyżowaniu Czarnowiejskiej i Piastowskiej koło AGHu.
W Rzeszowie też parę takich skrzyżowań jest.
Żeby daleko nie szukać, w Płocku, przynajmniej przy tych ulicach przelotowych jak się jedzie z/do Warszawy każde chyba skrzyżowanie posiada taki licznik, i dokładnie wiadomo np. za ile zapali się zielone.
sprawdza się?
Mariusz Gierej mnie się osobiście bardzo podoba, wiadomo ile jeszcze trzeba czekać na zielone, zamiast siedzieć i wkurzać się. To zdecydowanie rozładowuje nerwy związane z prowadzeniem auta i pewnie u niektórych powoduje spokojniejszą i bezpieczniejszą jazdę ;)
Mariusz Gierej
taka sygnalizacja jest w zielonej gorze i zdaje sie w szczecinie(z tego co pamietam) na wazniejszych skrzyzowanich jest to bardzo dobre rozwiazanie juz kilka la temu zastanawialem sie czemu tego nie ma w innych miastach
W Toruniu również jest parę takich skrzyżowań.
Wrocław też w licznikach - sprawdzają się:)