Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Sprywatyzowano szkolnictwo w POLSCE!!!

Jednym rozporządzeniem ministra zlikwidowano Kartę Nauczyciela i rozpoczęto proces prywatyzacji edukacji w Polsce. Wszystko za sprawą skutecznego lobbyngu jednego wójta.

Całkiem bez echa przeszedł w Polsce proces prywatyzacji szkolnictwa podstawowego i gimnazjalnego. Wszystko za sprawą wójt gminny Hanna Grażyny Kowalczyk. Była nauczycielka, chcąc uniknąć likwidacji szkół w swojej gminie skutecznie lobbowała u ministra edukacji za zmianą sposobu przyznawania subwencji oświatowej. Ponieważ jej działania zakończyły się sukcesem, w Polsce rozpoczął się w 2014 roku proces prywatyzacji szkolnictwa podstawowego i gimnazjalnego. Efekty tych zmian przyjdzie nam ocenić za kilkanaście lat. Za przykładem gminy Hanna z całą pewnością podąży wiele gmin wiejskich borykających się z gigantycznymi kosztami utrzymania szkół przy pogarszającej się sytuacji demograficznej.

Większość osób w Polsce nie zdaje sobie sprawy z kosztów związanych z edukacją. Ci, którzy interesują się tematem zazwyczaj sięgają do ustawy budżetowej, patrząc w efekcie jedynie na wysokość subwencji oświatowej. W rzeczywistości subwencja oświatowa stanowi jedynie część kosztów utrzymania szkół. W praktyce, koszty ponoszone przez gminy na jednego ucznia szkoły podstawowej lub gimnazjum wynoszą od 8-12 tysięcy złotych rocznie. Znając tę kwotę uzmysławiamy sobie, jak bardzo niewydajny jest polski system szkolnictwa. Łatwo potrafimy sobie wyobrazić, że za tę kwotę nasze dzieci mogłyby uczyć się w domach, w grupach 5-6 osobowych, a nauczyciele, którzy działając jako przedsiębiorcy zarabialiby nawet 4000 złotych miesięcznie na rękę. Tak oczywiście nie jest, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest obowiązująca Karta Nauczyciela.

Minister edukacji pod wpływem pani wójt Kowalczyk wydała rozporządzenie zmieniające sposób obliczania subwencji oświatowej dla gmin. Jakkolwiek wydawać by się mogło, że zmiana to niewielka, w praktyce niesie za sobą daleko idące konsekwencje. Karta Nauczyciela obowiązuje w przypadku, gdy nauczyciel jest zatrudniony na etacie w szkole prowadzonej przez jednostki samorządu terytorialnego. Do niedawna jedynie na funkcjonowanie takich szkół przyznawano subwencję oświatową. Teraz to uległo zmianie. W efekcie jedynie od decyzji rady gminy zależy sposób funkcjonowania szkół. W chwili obecnej gminy mają prawo przekazać zarząd nad szkołą organizacji pozarządowej. Zamiast gminy, szkołę może prowadzić fundacja, bądź stowarzyszenie (nie wiem jak wygląda kwestia subwencji w przypadku szkół prowadzonych przez spółki prawa handlowego, ma to jednak znaczenie drugorzędnie). Nie grozi równocześnie utrata subwencji oświatowej. Tym samym przestaje obowiązywać Karta Nauczyciela. Pedagodzy zatrudnieni w szkole prowadzonej przez fundację bądź stowarzyszenie pracują w oparciu o Kodeks Pracy. Oznacza to ośmiogodzinny dzień pracy, urlopy takie jak dla wszystkich i wynagrodzenie zależne tylko od ustaleń między władzami szkoły a nauczycielem. Jak widać konsekwencje są poważne, można rzec, że czeka nas prawdziwa rewolucja.

Tegoroczne wybory samorządowe będą najważniejsze w historii III RP. Większość osób zorientowanych w kwestiach związanych z funkcjonowaniem samorządów wie, jak silne jest w nich lobby nauczycielskie. Wynika to z szeregu czynników. Nauczyciele mając bezpośredni kontakt z rodzicami posiadają zdecydowanie lepszą pozycję w wyborach. Zdecydowanie łatwiej oddać głos na kogoś, kogo się zna, a w szczególności jeśli ta osoba zajmuje się na codzień naszymi dziećmi. Musimy jednak mieć na uwadze, że w chwili obecnej pojawia się bardzo wyraźny konflikt interesów między nauczycielami, a rodzicami. W końcu to my finansujemy funkcjonowanie szkół. Ich jakość nas nie powala, a ilość przywilejów nauczycielskich jest godna pozazdroszczenia. Również zarobki nauczycieli nie są już tak niskie jak jeszcze parę lat temu. Przy wszelkich dyskusjach w internecie na temat edukacji prawie zawsze pojawiają się nauczycielscy trolle, którzy obrzucają błotem każdego, kto śmie zakwestionować ich prawa. Pojawiają się argumenty, że trzeba się było uczyć, że nauczyciele wcale nie zarabiają tyle co nam się wmawia i wiele innych rzeczy, które ma usprawiedliwić ich obecną pozycję. Całkowicie pomijają przy tym fakt, że jeszcze niedawno, z racji zarobków, nauczycielami zostawali Ci, którzy nie nadawali się do innych, lepiej płatnych zawodów. Pomijają fakt, że w chwili obecnej kryzys demograficzny sprawia, że nawet jeśli ktoś zachęcony wysokimi zarobkami postanowi zostać nauczycielem, ma na to marne szanse, gdyż tych w chwili obecnej jest nadmiar.

Nauczyciele pracujący w oparciu o Kartę Nauczyciela mają wiele czasu. Mogą siedzieć w internecie i narzekać, trollować, mówić nam jak to źle im się żyje. Niestety większość z czytelników albo wierzy im na słowo, albo przestaje się interesować tematem. Wszystkim tym polecam wejść na stronę swojej gminy. Ściągnąć sprawozdanie z wykonania budżetu za miniony rok. Przeczytać ile łącznie wydano w Waszej gminie pieniędzy na wynagrodzenia dla nauczycieli i podzielić przez liczbę etatów. Tylko wtedy będziecie z czystym sumieniem mogli odpowiedzieć na pytanie, czy faktycznie tak źle im się żyje. Równocześnie pomoże to Wam podjąć decyzję odnośnie nadchodzących wyborów samorządowych. Jeśli bowiem radę gminy w większości będą stanowić nauczyciele, nie ma co liczyć na to, żeby w Waszych szkołach zmieniło się cokolwiek.

AKTUALIZACJA.
Aby gmina przekazała szkołę organizacji pozarządowej ilość uczniów w szkole nie może przekraczać 70. Limitu tego póki co nie zmieniono. Nie zmienia to jednak faktu, że gminy mogą powołać nowe placówki, wystarczy również, że gminie jest jedna szkoła posiadająca mniej niż 70 uczniów, która zostanie przekazana organizacji pozarządowej, po to by następnie uczniowie przepisali się do tej szkoły równocześnie umożliwiając przekazanie organizacjom pozarządowym kolejnych szkół. Tak czy inaczej furtka do prywatyzacji edukacji została stworzona, nie grozi już bowiem utrata z tego tytułu subwencji oświatowej.
Data:
Komentarze 19 skomentuj »

Niech Pan nie opowiada takich bzdur, że nauczyciele mają czas na internet w czasie pracy? Z choinki się Pan urwał? No może nauczyciel od informatyki, bo akurat ciągle przebywa w salach komputerowych. Zwykły nauczyciel musi ciągle użerać się z bachorami. Moja mama jest nauczycielką w zerówce i wiem co znaczy. Chodzi ciągle poddenerwowana, ma mnóstwo papierów do wypełnienia w domu i jeszcze ta nagonka medialna. Teraz rodzic jest "mądrzejszy" od nauczyciela. Nauczyciel nie może nawet krzyczeć na dzieci, bo zaraz będzie posadzony o znęcanie sie psychiczne. Jak jest Pan taki mądry proszę się z nią zamienić na rok, ciekawe jak długo pan wytrzyma i czy rzeczywiście będą Pana zadowalały zarobki. Zanim Pan napiszę taki artykuł proszę przejść siędo peirwszej lepszej szkoły, przyjść na lekcję i zobaczyć jak to działa. Pisać to sobie każdy może. Zajmij się pan lepiej tym, co ministerstwo wyprawia z edukacją, bo poziom edukacji spada. Obecnie nei ma w programie zerówki nauki literek i liczenia, nie mówiąc w wyższych klasach.

Szymon Luliński 10 lat 3 miesiące temu
+4

Oczywiście, że rodzic jest mądrzejszy od nauczyciela, bo to rodzic najlepiej zna swoje dziecko. Jakim prawem obcy człowiek, "państwowy" nauczyciel ma mieć możliwość krzyczenia na dziecko? Jeżeli się tego dopuszcza oznacza to ni mniej ni więcej, że się kompletnie do tego zawodu nie nadaje, bo prawdziwy belfer dyscyplinę zaprowadza raczej swoim spojrzeniem, a nie krzykiem. Co do tego wielkiego wysiłku nauczycieli to widoczne Pańska Matka jest chlubnym wyjątkiem od reguły. Nauczyciele z powołania to mniejszość, reszta jak wspomniał autor artykułu nie nadawała się do prac naukowych i na inne pozornie bardziej odpowiedzialne stanowiska. Ta masa papierów to wina rozrostu biurokracji, nauczyciel ma uczyć, a nie wychowywać i pełnić rolę urzędnika. Od wychowywania są rodzice, a papierki w większości można zlikwidować. Na jakiej podstawie należy wysunąć wniosek, że nauczycielom należą się jakiekolwiek przywileje, choćby w postaci Karty Nauczyciela? Są oni w jakiś sposób lepsi od pracowników fizycznych itp.? To ich wybór, że ukończyli studia i wybrali ten zawód... Poziom edukacji spada w większości państw Unii Europejskiej bo to wygodne dla rządzących, a rodzice są brutalnie wypychani z roli można by rzec "suwerenów" swych dzieci.

Wniosek, że nauczyciele mają czas na internet wysnułem na podstawie tego, jak wielu z nich i jak często wypowiadają się w tematach ich drażniących. Nie winię nauczycieli. Winny jest cały system edukacji, który w chwili obecnej jest właściwie niezdatny do użytku, a którego konsekwencje odczuwamy wszyscy i za które będziemy płacić przez dziesiątki lat. Obecne przywileje, które stanowią część składową systemu edukacji dodatkowo utrudniają wszelkie reformowanie. Jeśli bowiem cokolwiek może zagrozić przywilejom to natychmiast spotyka się ze zdecydowanym oporem. A koszty edukacji rosną. Za 10 tysięcy rocznie (a takie są koszty ponoszone przez państwo na jednego ucznia) można oczekiwać zdecydowanie lepszych warunków, a przede wszystkim wyników.

Sam byłem nauczycielem przez trzy lata, tylko, że w szkole wyższej. W Naszym środowisku nauczycieli najbardziej narzekali Ci, którzy nie umieli skutecznie uczyć. Narzekali na głupich studentów, niezdyscyplinowanych i leniwych. Narzekali na niskie pensje, natomiast w praktyce spóźniali się na zajęcia, byli nieprzygotowani, wymagali wkuwania wiedzy i nie potrafili wytłumaczyć najprostszych rzeczy... (Przypomnę - to sa moi byli koledzy z pracy)...Taki sam obraz mam w głowie analizując moich nauczycieli z liceum i podstawówki... Ale na studiach, w liceum i szkole podstawowej zawsze były wyjątki. Nauczyciele z powołaniem, którzy nigdy nie użyli słowa "bachor" i potrafili rozmawiać z ludźmi (w tym z rodzicami). Trzeba tylko zacząć rozmawiać z rodzicami przed wywiadówką, a nie w ostatnim momencie. Uczniom, którzy nie zatrybili trzeba czasem wytłumaczyć po chłopsku, ale jest to możliwe, a praca wtedy nie jest stresująca...

Osobiście jestem za całkowitym obcięciem Karty Nauczyciela... Że pracują dużo w domu? - niech nauczą się nauczać bez robienia kartkówek. Że muszą przygotowywać tematy na zajęcia? Niech to uczniowie przygotowują tematy. Skoro "tyle czasu spędzają nad kartkówkami" to może lepiej niech siedzą wtedy z uczniami na lekcjach dodatkowych?! W wakacje niech jeżdżą z uczniami na kolonie edukacyjne - w końcu pensje (chyba) też mają płacone za wakacje i ferie. Choroby zawodowe ( stres, choroby gardła) - znikają gdy to uczniowie prowadzą zajęcia. Gdy najważniejszym uczniem jest ten ostatni, a nie ten pierwszy. Gdy pracuje się rzetelnie, a nie wtedy gdy uczniowie wykrywają przekręty i oszustwa nauczycieli.

Jest czas?! Jest wychowanie?! Jest organizacja pracy?!

Bartosz Ruta To właśnie kierunek, w którym powinna podążac edukacja. System skupiający się na uczniu, nie na nauczycielu. Mówiąc brutalnie, nauczyciele przegrali z wikipedią. W chwili obecnej nie ma możliwości, żeby nauczyciel był autorytetem pod względem wiedzy, przynajmniej nie z całości przedmiotu. Owszem, większość nauczycieli ma swojego konika i w to powinien wykorzystać jako atut do zdobycia autorytetu. Niestety, wiekszość nauczycieli nie potrafi sobie radzić ze zdolnymi uczniami, ich obecność w klasie umniejsza autorytet nauczyciela, a jeszcze przy wsparciu nowych źródeł wiedzy sytuacja się pogarsza.

Ciekawa informacja, ale proszę się nie chwytać zarobków nauczycieli. Żyje Pan w polskich biednych realiach i tak też Pan myśli. W Polsce nauczyciele zarabiają w skali Europy niewielkie pieniądze. Oczywiście to takie Polskie, że w pierwszym rzędzie nie myśli się jak, tylko za ile. Jak chce Pan lepiej zarabiać, to inni muszą również lepiej zarabiać, zasada wzajemności. P.S. nie jestem nauczycielem

Jak na warunki europejskie to oczywiście zarobki polskich nauczycieli nie są wysokie. W warunkach polskich są one natomiast bardzo przyzwoite. W niektórych gminach wiejskich nauczyciele stanowią bezwględną elitę pod względem zarobków. Nie żałuję im wysokich pensji. Chodzi mi o to, że przy całkowitych kosztach edukacji wyniki są bardzo mizerne. Nie świadczy to o zbyt wysokich zarobkach nauczycieli tylko niewydolności całego systemu. To, że wprowadzając tak a nie inaczej wyglądającą kartę nauczyciela wprowadzono hamulec ręczny dla wprowadzania zmian w systemie edukacyjnym stanowi prawdziwą zbrodnię.

Pod rozwage przyszłym samorządowcom w Warszawie

Tomasz Leszczyński 10 lat 3 miesiące temu
+1

Razem z żoną prowadzimy szkołę niepubliczną, więc jestem trochę w temacie. W artykule jest parę błędów:

1. Że dotacja była do niedawna tylko na szkoły zatrudniające w oparciu o kartę nauczyciela - nasze stowarzyszenie prowadzi szkoły od 1991 roku, nigdy nie było karty nauczyciela a subwencja była zawsze. Zmieniły się szczegóły dot. obliczania dotacji w przypadku, gdy np. w gminie nie ma żadnej szkoły podstawowej prowadzonej przez gminę a jest prowadzona przez stowarzyszenie, bo to, ile otrzyma szkoła niepubliczna było ściśle związane z publiczną.

2. Wcale nie tak łatwo przekazać szkołę innemu organowi. Jest limit 70 dzieci - większych szkół nie można przekazywać i kropka.

A to już bzdura - "Łatwo potrafimy sobie wyobrazić, że za tę kwotę nasze dzieci mogłyby uczyć się w domach, w grupach 5-6 osobowych, a nauczyciele, którzy działając jako przedsiębiorcy zarabialiby nawet 4000 złotych miesięcznie na rękę"...

Subwencja MEN na ucznia w klasach 1-3 to ok 420 zł miesięcznie (w mieście). Sześciu uczniów to 2520 zł. Gdyby to był całkowity koszt brutto pracodawcy i szedł w 100% na pensję (a gdzie koszty działalności) to na rękę nauczyciel dostałby 1500 zł. O jakich 4000 pisze autor?

Subwencja oświatowa to często nie jest nawet połowa kosztów funkcjonowania szkoły. Proszę sprawdzić dowolny budżet dowolnej gminy i wtedy zobaczy Pan jak wyglądają rzeczywiste koszty utrzymania szkół. W kwestii subwencji to właśnie podobno te 70 uczniów uległo zmianie.

Tomasz Leszczyński 10 lat 3 miesiące temu
+1

Grzegorz Talar - Nie, 70 uczniów pozostało bez zmian. W gminie, o której Pan pisze, nie było żadnej szkoły publicznej i MEN nie wiedział, na jakiej podstawie ma naliczyć dotację szkołom niepublicznym z tej gminy (jedno jest dalej ściśle związane z drugim). Gmina wpisywała w tabelce "nauczyciele zatrudnieni przez gminę" 0 (zero) i przy przeliczaniu kwota dla szkoły niepublicznej ta też wynosiła 0 zł. Budżet swojej gminy w kwestii oświaty znam na pamięć. Ja piszę o kwocie, którą na ucznia daje MEN. Są szkoły (np. nasza, nie mamy karty) którym to wystarcza w zupełności, dla innych nie jest to nawet połowa kosztów. Kto by dopłacił resztę żeby nauczyciel z Twojego przykładu miał te 4000 na rękę? Ideałem jest sytuacja, gdy gmina oddaje szkoły w ręce niepubliczne i tylko przekazuje im subwencję z MEN i nie musi sama nic dokładać. A to jest właśnie te 420 zł w mieście i 560 na wsi. Jak z tego zrobić 4000 przy 6 uczniach?

Tomasz Leszczyński W takiej sytuacji muszę skonaktować się z gminą Hanna, żeby dowiedzieć się na jakiej zasadzie szkoły, które miały zdecydowanie ponad 70 uczniów przekazano stowarzyszeniom, taka bowiem sytuacja miała miejsce. Z samej dotacji MEN nie da się uzyskać takiej kwoty. Jak pisałem wcześniej chodziło mi o całą kwotę przeznaczaną na funkcjonowanie szkół w gminach. Pańską szkołę nic tylko pochwalić, jeśli udaje Wam się funkcjonować jedynie z dotacji MEN. Stanowicie wyjątek. Z budżetów gmin, które przeglądałem, a było to kilkadziesiąt (przy przeszło 2 tysiącach zobaczenie wszystkich wykracza poza moje możliwości czasowe) najmniejszą kwotę przypadającą na jednego ucznia jaką widziałem to było 8000 złotych rocznie.

Tomasz Leszczyński Aby nie być gołosłownym. W gminie Lubsko w powiecie żarskim, w której jest Mierków suma wydatków na oświatę w gminie w 2012 roku wyniosła 20668 tysięcy złotych. Ilość uczniów 2454 (599 w przedszkolach, 1130 w podstawówkach 725 w gimnazjach). Łącznie wychodzi 8422 złote rocznie na jednego ucznia.

Tomasz Leszczyński Skontaktowałem się z gminą Hanna. Uzyskałem potwierdzenie, że faktycznie nadal pozostaje limit 70 uczniów. Nie zmienia to jednak faktu, że rada gminy posiada możliwość otworzenia nowych placówek po to, by zmniejszyć ilość uczniów poniżej tego limitu. Co więcej, wystarczy, że jedna szkoła ma poniżej 70 uczniów, wtedy można ją przekazać organiacji pozarządowej. Następnie uczniowie mogą się przepisać do takiej szkoły dając możliwość na przekazanie innych szkół. W istocie najważniejszym jest to, że gmina nie utraci subwencji budżetowej, nawet gdy nie ma w gminie żadnej szkoły gminnej.

Nauczyciele w większości przypadków trafiają do zawodu w wyniku selekcji negatywnej - po prostu za ciency są, żeby robić coś innego.

posypią się teraz komentarze uczniów, którzy mieli na bakier ze szkołą. Darujcie sobie.

Co do zarobków nauczycieli - są niskie (taaak, kasjerka ma mniej. no i?). Nie mówię również o przypadkach, gdzie dorabia się korepetycjami po godzinach. Na godziwą pensję może liczyć jedynie nauczyciel dyplomowany (chyba że Polacy mają takie małe mniemanie o sobie, jeśli tak, to Polska nigdy nie stanie na nogi). Karta pracy nauczyciela chyba nie była wcale taka zła, bo w większości przypadków i tak nauczyciel przekracza normę czasu pracy 8h. Kto sprawdzi sprawdziany, kartkówki albo przygotuje się do lekcji? Gimbaza niech się zastanowi 100x nad negatywnymi komentarzami, bo nie wie co rzecze i kieruje się hormonami primo, a secundo - nienawiścią za ostatnie ndst z fizyki czy z matmy. Myślicie, że np. w takich gminach nauczyciel ma rzeczywiście piętnaścioro dzieci pod opieką? Właśnie nie, ma więcej (bo pieniędzy gmina nie ma drugiego nauczyciela, a jakoś wójt na inne bajery kasy daje). I latać nauczyciel musi za każdym jedynym dzieciakiem (bo przecież tak wspaniale są wychowane i innym dzieciom np. krzywdy nie zrobią), nie wspominając o nawiedzonych nieraz rodzicach (więc i ciężko o normalne dziecko wtedy, mhm, logiczne). Ktoś w komentarzach tak ładnie napisał, że nauczyciel powinien spojrzeniem uciszać. Ok, ale pójdź Pan sobie do takiej zerówki lub przedszkola i spróbuj tej metody. Nagraj jeszcze filmik, puść na youtuba i się pośmiejemy wszyscy! Niewiedza i komentowanie to bardzo zabawna sprawa, aż brzuch boli od tych żartów :))

Z kolei niektórzy rodzice, Ci co bardziej wspaniali, są w stanie siedzieć w sali i dezorganizować pracę zarówno swojemu dziecku jak i nauczycielowi. A prawo pozwala. Rodzic siedzi, rodzic ma czas.

Ok, są i nauczyciele totalnie odchyleni od normy, sami mnie tacy uczyli i trochę ich było. Jednak są nauczyciele i nauczyciele, nie wrzucajcie wszystkich do jednego wora. Niech Was ktoś tak zaszufladkuje, gdzie wy akurat jesteście "fair". Miło by było?

Eh, ta polska zawiść, jakie to normalne. U nas, w PL, bez zmian widzę ;)

PS. Nauczyciele akademiccy to jednak inny przypadek, tutaj jakieś ograniczenia byłyby na miejscu.

Ale to właśnie karta nauczyciela sprawia, że dopiero nauczyciel dyplomowany ma godziwe wynagrodzenie. Karta nauczyciela generuje mnóstwo patologii. Brak realnego systemu motywacji sprawia, że tylko prawdziwi zapaleńcy, nauczyciele z powołaniem, właściwie wykonują swoją pracę. Zawsze tak jest, że w źle zarządzanej firmie (a system motywacyjny stanowi główne narzędzie zarządzania, w przypadku szkolnictwa narzucony jest odgórnie), nawet przeciętny pracownik zachowuje się jak ten zły. Zwrócę uwagę na fakt, że w sytuacji gdy przestaje obowiązywać centralna karta nauczyciela, a środki zapewnione na kształcenie są ku temu wystarczające (a takie są), to od zarządzania szkołą zależą przywileje nauczycieli. Dobra szkoła, osiągająca dobre wyniki, zatrudnia dobrych nauczycieli i potrafi im zapewnić odpowiednie przywileje. W sytuacji gdy szkoły nie konkurują ze sobą ceną (a przy zapewnieniu środków z budżetu takiej sytuacji nie ma) tylko jakością kształcenia i warunkami zapewnianymi nauczycielom tylko słabi nauczyciele mogą się martwić o brak centralnie zagwarantowanej karty nauczyciela.

Fantasta, brak pojęcia o pracy nauczyciela (pretenduje do pracy w GW?), należy się smucić bo pseudo reformy za kilkanaście lat tak naprawdę pokażą, że szkoła zupełnie niczego nie uczy. Typowy tekst, jak na ofiarę reformy szkolnictwa Buzka i następców.

Reformy Buzka mnie nie objęły. Zdawałem jeszcze starą maturę, gimnazjów za moich czasów nie było. Uważam za przerażający i potwierdzający moje tezy fakt, że tak wiele osób uważa, że tylko centralnie narzucona karta nauczyciela potrafi zabezpieczyć dobrym nauczycielom godziwe warunki pracy. Jakoś nikt nie zwrócił uwagi, że w sytuacji gdy warunki pracy są zależne od ustaleń pracodawcy i pracownika, w tym wypadku organizacji pozarządowych i nauczycieli, to od sposobu zarządzania i jakości kształcenia będą zależeć warunki pracy nauczycieli. W szczególności, że pieniądze wydawane na kształcenie młodzieży w Polsce nie są małe. Sytuacja, w której szkoła prowadzona przez organizację pozarządową odebrałaby wszelkie przywileje nauczycielom i równocześnie zmniejszyło znacznie ich uposażenie świadczyłaby tylko i wyłącznie o tym, że sami nauczyciele zgodzili się na taki wyzysk. W szczególności, że zawsze mogliby sami założyć własną szkołę.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.