Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Sprawa Mariusza T. a zasada legalizmu represji karnej

Do czego doprowadzi podżeganie gawiedzi?

Sprawa Mariusza T. a zasada legalizmu represji karnej

Legalizm represji karnej jest dorobkiem prawie tysiąca lat europejskiej myśli karnistycznej poczynając od powstałej w średniowiecznych komunach italskich włoskiej szkoły prawa karnego. Oczywiście plebs, który nawołuje do nienawiści przeciwko Mariuszowi T. i podżega do popełnienia przestępstwa na szkodę tego człowieka nie ma pojęcia kim był Thomasius, Beccaria czy Feuerbach. Co więcej, jestem pewien, że 99% osób, które w Internecie dzielą się swoimi zwyrodniałymi fantazjami dotyczącymi Mariusza T. nie widziało nawet na oczy akt sprawy z postępowania karnego prowadzonego w sprawie popełnionych przez niego przestępstw. Jednak gawiedź podżegana czy wręcz szczuta przez media ponad wszelką wątpliwość wie, że Mariusz T. jest potworem i że należy go zamordować.

Iniuria non excusat iniuriam

Osobiście jestem zwolennikiem przywrócenia kary śmierci do katalogu kar. Uważam również, że sprawca czterech zabójstw i zgwałceń na osobach nieletnich powinien zostać ukarany właśnie śmiercią. Skoro jednak Mariuszowi T. karę śmierci zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności, to: 1) po odbyciu kary powinien wyjść na wolność; 2) samosąd w zakładzie karnym, do czego był uprzejmy podżegać p. Janusz Korwin-Mikke, ani dochodzenie sprawiedliwości w drodze samopomocy (krwawej zemsty) nie jest usprawiedliwione. Per analogiam nie jest usprawiedliwiona samopomoc jako metoda wymierzania sprawiedliwości gimnazjalnym szantażystom, do czego również rzekomy „legalista” Korwin-Mikke był uprzejmy podżegać. Mgr filozofii oczywiście nie ma pojęcia, że taką samopomoc ograniczono a w końcu zniesiono we wczesnym średniowieczu i że postulowanie powrotu do niej jest równoznaczne z postulatem cofnięcia się do czasów wczesno-barbarzyńskich.

Podobne przeświadczenie w materii procedury karnej, norm prawa karnego procesowego służących do wymierzania sprawiedliwości przestępcom, ma niestety większość dzikiego, prymitywnego, ale oczywiście suwerennego tubylczego ludu. Suwerenny lud nie posiada relewantnej wiedzy z zakresu nauk prawnych, lecz nie stoi mu to na przeszkodzie w wydawaniu ignoranckich sądów na temat funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości. Nie jest to bynajmniej osobliwość tej dziedziny wiedzy, bo - by użyć pierwszego z brzegu przykładu - analogiczna sytuacja miała miejsce, kiedy pewien wiejski cwaniaczek ku uciesze prostactwa mieszał z błotem prof. Balcerowicza, próbującego na przekór licznym przeciwnościom przeprowadzić choćby partykularne reformy wolnorynkowe.

Nulla poena sine lege

Suwerenny lud nie tyle nie ma wiedzy pozwalającej mu na krytykę wymiaru sprawiedliwości, lecz nawet nie rozumie czym wymiar sprawiedliwości jest. Suwerenny lud nie zna zakresu pojęcia, w przedmiocie którego usiłuje podjąć polemikę. Tak też na przykład zdaniem przeciętnego przedstawiciela suwerennego ludu, który jest łaskaw podzielić się w Internecie swą opinią na temat pobicia dokonanego przez funkcjonariusza tego lub innego organu ochrony prawnej, w wyniku którego pokrzywdzona została osoba podejrzana o popełnienie innego przestępstwa, taki funkcjonariusz wymierzył przestępcy sprawiedliwość oraz od tego właśnie konkretny organ ochrony prawnej jest. Innych, co czujniejszych przedstawicieli suwerennego ludu martwi jedynie możliwość pokrzywdzenia w ten sposób osoby niewinnej.

W tym momencie co poniektórych Czytelników zapewne zaskoczę, ale ani policja ani służba więzienna ani prokuratura nie zaliczają się do organów wymiaru sprawiedliwości i ich zadaniem nie jest karanie sprawców przestępstw, lecz ściganie sprawców przestępstw. Co więcej, organy wymiaru sprawiedliwości również nie posiadają uprawnień do wymierzania kar arbitralnych, nie przewidzianych w ustawie karnej. Jest to w rzeczy samej pewna nowość, która pojawiła się w europejskich systemach prawa karnego pod koniec XVIII w. więc rozumiem, że suwerenny, polski lud nie miał czasu konstatacje tychże nowych rozwiązań prawnych.

Nullus describatur reus, priusquam convincatur

Jak pisałem wyżej współczesny, polski suwerenny lud charakteryzuje się równie prymitywnymi poglądami karnisycznymi, co przeciętny Germanin z VI w. n.e. Ktoś inny mógłby stosując odmienną metodę komparystyczną przyrównać współczesnych dzikusów do twórców i entuzjastów Caroliny i opartych na niej kodyfikacji karnych. Moim zdaniem takie przyrównanie nie jest trafne, gdyż mimo realizowania fantazji tłuszczy o złączeniu funkcji procesowych, stosowaniu kar arbitralnych i analogii, przesłuchań z użyciem tortur, szerokiego katalogu okrutnych środków represji karnej, postępowanie inkwizycyjne charakteryzuje się formalizmem i koniecznością bardzo skrupulatnego przestrzegania procedur przez organ procesowy. Plebs natomiast nawołuje do prakseologicznego postępowania contra legem, konkretnie do łamania obowiązujących norm prawa karnego procesowego.

Od pewnego czasu zastanawiało mnie, w jaki sposób zdaniem przeciętnego internetowego prostaka organy procesowe mogą zrealizować fundamentalne zasady sprawiedliwości proceduralnej, jakimi jest choćby prawo do obrony, formalna równość stron postępowania, niezawisłość organu stosującego prawo, kiedy zakłada się domniemanie winy inkryminowanej osobie zatrzymanej pod zarzutem popełnienia jakiegoś przestępstwa. Teraz już wiem, że najzwyczajniej w świecie pojęcie „sprawiedliwość proceduralna” wykracza daleko poza percepcje prymitywa pokroju rechoczącego ze zgwałconej kobiety Leppera. Taki osobnik nigdy w życiu nie słyszał o pojęciu „ciężar dowodu”, nie też zna elementarnych reguł logiki i retoryki (ei incumbit probatio, qui dicit, non qui negat).

Reus non tenetur loqui contra se

Prostak po technikum rolniczym, który nie czytał XVII-wiecznych protokołów sądowych z postępowań opartych na normach proceduralnych Caroliny, nie ma żadnych aksjologicznych barier przed domaganiem się kryminalizacji składania nieprawdziwych wyjaśnień przez osobę podejrzaną lub oskarżoną. Oczywiście i w tej materii istnieje dychotomia między tego typu buszmeńską mentalnością, a światopoglądem osoby cywilizowanej i wykształconej.

Jestem osobiście zwolennikiem wprowadzenia zmian w procedurach regulujących wykonywanie kary pozbawienia wolności tak, żeby każdy osadzony w trakcie jej odbywania pracował. I nie mam tu znowu na myśli „kamieniołomów” postulowanych przez co poniektórych kretynów nie posiadających  zielonego pojęcia o naukach penitencjarnych, lecz zwykłą pracę zawodową zgodną z obowiązującymi standardami BHP. Odpowiednio zorganizowany system pracy osadzonych mógłby dostarczyć siły roboczej do zakładów i warsztatów produkcyjnych, a nawet do produkcji rolnej. Więźniowie mogą zamiatać ulice, odśnieżać chodniki, sprzątać korytarze i toalety na uniwersytetach, pracować w polu w dużych gospodarstwach rolnych, obsługiwać linie produkcyjne w fabrykach, wykonywać przeróżne zajęcia na robotach budowlanych etc. Osadzeni sami zresztą wyrażają chęć pracy, gdyż jest to pewne urozmaicenie nieprawdopodobnie monotonnego i nudnego pobytu w zakładzie karnym. Jednak w polskim systemie penitencjarnym de facto możliwość pracy jest przyznawana w nagrodę. Osadzeni wykonujący jakieś pożyteczne społecznie prace mógłby tym samym w wielu przypadkach zdobyć potrzebne doświadczenie zawodowe i kwalifikacje, co na pewno podniosłoby efektywność prewencji szczególnej, resocjalizacji.

Neminem captivabimus nisi iure victum

Jakikolwiek artykuł internetowy z dowolnej kroniki kryminalnej wraz z umieszczonymi pod nim komentarzami, by nie przejrzeć, jeśli tylko wobec osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa nie zastosowano środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania, prostactwo oburza się, że przestępca nadal chodzi po wolności. Prostactwo bowiem nie rozumie różnicy pomiędzy środkiem represji karnej, a środkiem zapobiegawczym stosowanymi na etapie postępowania przygotowawczego m.in. mającym za zadanie umożliwić przyszłe wymierzenie i wykonanie środka represji karnej. Przytoczona przeze mnie wyżej paremia ma rodzimą genezę. Mianowicie pochodzi z przywileju nadanego szlachcie w Brześciu Kujawskim przez Władysława Jagiełłę. Stanowiła ona w XV w. gwarancję nietykalności osobistej szlachty, której niewolno był więzić bez prawomocnego wyroku sądowego. W polskim systemie prawa karnego procesowego przewidziano katalog środków zapobiegawczych takich, jak poręcznie majątkowe, dozór policji i właśnie tymczasowe aresztowanie. Sąd stosując ostatni z wymienionych przeze mnie środków zapobiegawczych kieruje się przesłankami określonymi w art. 258 i 259 k.p.k., jednak bez przeprowadzenia postępowania dowodowego nie ma możliwości poznania wszystkich okoliczności sprawy. Dlatego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania nie stosuje się,  kiedy wystarczający jest inny środek zapobiegawczy (art. 257 k.p.k.).

Ta sentencja jest relewantna także dla wywołanej przez media afery w sprawie Mariusza T. Otóż Mariusz T. odbył karę pozbawienia wolności, na którą zamieniona została wymierzona mu kara śmierci i nie popełnił żadnego nowego przestępstwa, nie został skazany za żaden inny czyn zabroniony, ani nie jest przeciwko niemu prowadzone postępowanie karne. Pozbawienie wolności tego człowieka byłoby sprzeczne z fundamentalnymi zasadami legalizmu represji karnej.

Zastanawia mnie czy plebs jest naprawdę tak durny, by uważać, że ponad 50-letni Mariusz T. znajdujący się teraz pod całodobową obserwacją policji dopuści się ponownego zabójstwa lub zgwałcenia. Po ulicach samej tylko Warszawy łażą setki psycholi, karanych i niekaranych, bandyci, sadyści, patologia, ale to Mariusz T. stanowi największe zagrożenie dla społeczeństwa. Każdego miesiąca kończą odbywać karę zabójcy, gwałciciele i inni zwyrodnialcy, ale to akurat Mariusza T. nie powinno się wypuścić z więzienia.

Zastanawia mnie również, jak można być do tego stopnia skretyniały, by wierzyć, że Mariusz T. znajdujący się w zakładzie karnym (dla własnego bezpieczeństwa) pod całodobową obserwacją przeglądał sobie do snu dziecięcą pornografię i trzymał pod łóżkiem ludzkie szczątki. Skąd te przedmioty wykryte dziwnym zrządzeniem losu tuż przed jego planowanym wyjściem na wolność wzięły się w jego celi każdy rozumny człowiek chyba wie, więc nie muszę wyjaśniać.

Lex severior poenalis retro non agit

Lex retro non agit – tę bardzo kategorycznie sformułowaną sentencję zapewne większość Czytelników kojarzy. Jej słuszność wydaje się oczywista, gdyż norma prawna ma na celu wpływanie na zachowanie swoich adresatów poprzez oddziaływanie na ich świadomość, co nie jest możliwe w odniesieniu do zachowań, które miały miejsce przed ustanowieniem normy prawnej. Nie ma ona charakteru bezwzględnego, co pokazuje choćby zamiana kary wymierzonej Mariuszowi T.  Ma ona natomiast wymiar absolutny w systemie prawa karnego i podatkowego w takim kształcie, w jakim ją przytoczyłem w nagłówku, tj. gdyby przepisy prawne ustanowione po zajściu określonego faktu prawnego pogarszały sytuacje oskarżonego/podatnika. Z polskim systemie prawa znajduje ona swoje źródło w art. 42 ust. 1 Konstytucji oraz w art. 1 § 1 Kodeksu karnego.

W tym miejscu chciałbym pokrótce przywołać tzw. teorię przymusu psychologicznego autorstwa Anzelma von Feuerbacha, wybitnego niemieckiego prawnika, który opracował projekt Kodeksu karnego bawarskiego z 1813 r. Otóż Feuerbach zauważa, że ludzie mają naturalną skłonność do popełniania przestępstw, czemu państwo zobowiązane jest przeciwdziałać. Najlepszym sposobem, by to osiągnąć jest celowe określenie sankcji karnych w ustawie tak, by powodowały one bodźce powściągające przestępcze skłonności ludzi i skłaniały do refleksji, że dolegliwość sankcji karnej będzie większa niż przykrość z powodu niezaspokojenia przestępczego popędu. Dlatego właśnie Feuerbach po raz pierwszy sformułował i zawarł w swoim projekcie ustawy karnej zasadę Nullum crimen, nulla poena sine lege.

Ius et furi dicitur

Moim zdaniem prymitywne koncepcje dochodzenia „sprawiedliwości” wobec Mariusza T. w drodze samopomocy nie mają żadnego uzasadnienia nie tylko z punktu widzenia obowiązującego prawa, ale również fundamentalnej, ludzkiej aksjologii. Nietykalność osobista każdego obywatela jest dobrem korzystającym z ochrony prawnej. Na kanwie popisów ekwiwalentnego czynom Mariusza T. zwyrodnialstwa jest jasne, że kontrola ze strony policji służy bardziej bezpieczeństwu tego zwolnionego z zakładu karnemu przestępcy niźli bezpieczeństwu jego potencjalnych ofiar.

Wszelkiej maści socjaliści usiłują usprawiedliwiać naruszanie praw podmiotowych dobrem kolektywnym, ochroną interesów „słabszego”, ale zapominają, że zawsze to jednostka jest tym „słabszym” wobec kolektywu. Indywidualna ludzka osoba, a nie kolektyw, posiada rozum i wolną wolę, co czyni ją podmiotem w stosunkach społecznych, podmiotem uprawnień i obowiązków, odpowiedzialnym za skutki podejmowanych przez siebie działań.

Ustanowienie monopolu na stosowanie przemocy, jeżeli ma jakieś aksjologiczne uzasadnienie, to właśnie jest nim ochrona kompleksów takich indywidualnych uprawnień, czyli praw podmiotowych. Ochrona przed prymitywną, ogłupioną, niewykształconą masą najzwyczajniej nie potrafiącą zachowywać się moralnie. Do zrekonstruowania normy moralnej, dokonania wykładni takiej normy i subsumcji pod określony stan faktyczny potrzeba bowiem wiedzy, której plebs nie posiada.  Zamiast tego tłuszcza szczuta przez rozmaitych wychowanych w oborze cwaniaczków, daje upust swoim sadystycznym, zwierzęcym żądzom. Jeśli Mariusz T. podczas pobytu na wolności zostanie zamordowany, to morderca nie będzie dla mnie bohaterem, tylko zwyrodnialcem takim samym, jak Mariusz T.

Rzecz jasna kretynizm i niezaspokojone okrucieństwo inkryminuję plebsowi, nie zaś jego podżegaczom. Nie sądzę bowiem, żeby inercja rzeczonych podżegaczy wobec faktu zamienienia kary śmierci na 25 lat pozbawienia wolności najniebezpieczniejszym przestępcom, była przypadkowa. Mariusz T. został wykorzystany jako pretekst do pogwałcenia legalizmu represji karnej. Niewiadomo teraz kto w przyszłości padnie ofiarą arbitralności i samowoli organów stosujących prawo, ani czy dostosowywanie prawa do indywidualnych przypadków nie zaowocuje nawrotem średniowiecznej kazuistyki.

 

 

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.