Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

ZUS czy OFE – które zło jest mniejsze?

OFE czy ZUS? ZUS czy OFE? Co było oszustwem: nacjonalizacja należących do OFE obligacji czy może sama reforma z 1997 r.? Nie widać końca tej przewijającej się od miesięcy przez Polskę debaty, za to krystalizuje się zbiór legend i mitów w niej używanych. Przyjrzyjmy się temu en bloc.

ZUS czy OFE – które zło jest mniejsze?

Zacznę od bodaj jednego z niewielu prawdziwych oskarżeń wysuwanych przeciw OFE: są drogie. Wprawdzie, gdy porównamy kwoty nominalne, koszty utrzymania ZUS (ok. 4 mld zł rocznie) będą ok. dwukrotnie wyższe. Jednakże OFE tytułem opłat pobrało od klientów ok. 10% składek, podczas gdy ZUS na swoje utrzymanie przeznacza ok. 2,5% pobranych środków. Tylko czy w tym przypadku „taniej” oznacza „lepiej”?

ZUS to system repartycyjny, zawierający elementy redystrybucji (vel sprawiedliwości społecznej). Oparty jest więc na dwóch głównych założeniach: 1) obecnie pracujący powinni utrzymywać obecnych emerytów, 2) bogaci powinni „wkładać” więcej niż biedni. Pojawia się więc konieczność znalezienia odpowiedzi na pytanie: które z tych dwóch założeń jest bardziej idiotyczne?

Nad logiką mechanizmu repartycyjnego nie warto się dłużej rozwodzić, wystarczy spojrzeć na „Prognozę wpływów i wydatków funduszu emerytalnego”. Dokument ten jest w zasadzie wyrokiem śmierci na system, a być może i całe państwo (i nie liczyłbym na casus Trynkiewicza). Wg najłagodniejszego wariantu przyjętego w tym opracowaniu, deficyt FE już w 2015 r. będzie wynosił 51 844 mln zł, by już w 2021 r. przekroczyć 60 000 mln. Przy sumach widniejących w raporcie, dzisiejsza „batalia o OFE” toczy się o drobniaki.

Na błędność pierwszego założenia składa się głupota drugiego. Redystrybucja urzeczywistniona została w systemie emerytalnym w sposób, który nakazuje powątpiewać w pełnię władz umysłowych jego twórców. Mamy więc „kwoty bazowe”, czyli pobrane wprost z powietrza, „równe dla wszystkich” (niczym żołądki) sumy, od których rozpoczyna się wyliczanie emerytur. Mamy również preferencyjne „mnożniki”, z których korzystają byli ubecy i górnicy, aż także np. emerytury pomostowe, na które pewne grupy społeczne załapały się, ponieważ demokracja jest ustrojem, w którym kilka tysięcy zorganizowanych związkowców jest w stanie wywrzeć na politykę państwa wpływ większy, niż kilka milionów zajętych własnymi problemami obywateli. Wszystko to sprawia, że świadczenia „gwarantowane” przez ZUS nijak mają się do jego rzeczywistych możliwości.

Czy OFE stanowiły jakąś alternatywę? Wysokość świadczeń miała być uzależniona od uzbieranych na indywidualnym koncie środków (system kapitałowy), odpadały więc elementy redystrybucyjne. Posiadane środki OFE następnie inwestowały, osiągając lepsze lub gorsze wyniki (summa summarum niewiele odbiegające od zusowskiej rocznej stopy waloryzacji). Miało to tę niewątpliwą zaletę, że instrumentów dłużnych nie można unieważnić w drodze decyzji administracyjnej (choć przy biernej postawie społeczeństwa można je ukraść). Odmowa wykupu obligacji jest równoznaczne z przyznaniem się państwa do bankructwa. Natomiast zusowską „obietnicę” można jednostronnie unieważnić w każdej chwili – i to nie tylko co do wysokości wieku emerytalnego, ale też wysokości świadczeń czy częstotliwości ich pobierania. Poza tym środki zgromadzone w OFE podlegały, tak jak zwykłe oszczędności, dziedziczeniu.

Najważniejszym chyba zarzutem wysuwanym przeciwko OFE jest fakt przyczyniania się funduszy do powiększania długu publicznego. Trudno z nim polemizować. To tak, jakby pretensje mieć nie do pijaka, który przepił całą wypłatę, tylko do kogoś, kto wyłożył dla niego gotówkę (i to na uczciwy procent), żeby ten mógł dociągnąć jakoś do tzw. pierwszego. „Ale nie powinny pobierać odsetek!” zakrzyknie ktoś. A dlaczegóż by nie? Dlaczego OFE, inwestując przecież pieniądze „oszczędzających”, powinny zrzekać się procentów, skoro uzyskałyby je inwestując w jakiekolwiek inne papiery wartościowe? Uzyskałby je również każdy inny pożyczający rządowi pieniądze podmiot. I dlaczego klienci OFE powinni ponosić w związku z tym straty wynikające z systematycznej utraty siły nabywczej pieniądza? Ktoś wysuwający takie zarzuty powinien zadać sobie jedno kluczowe pytanie: czy OFE miały być w założeniu kolejnym sposobem na to, by nieudolne rządy mogły tanio drenować kieszenie podatników, czy też miały inwestować pieniądze na emerytury. Rządowe obligacje mają niski stopień ryzyka i dlatego cieszyły się powodzeniem (aczkolwiek nie tak dużym, jak niektórzy sądzą – w ostatnich 3 latach OFE raczej pozbywało się, niż kupowało rządowe obligacje, co może wskazywać na rzeczywisty motywy „reformy”). Zapewne, gdyby OFE lokowały mniej aktywów w obligacjach, z tej samej strony podniosłyby się głosy o zbyt dużym ryzyku, którym fundusze obarczają oszczędności przyszłych emerytów.

Zarzut pompowania długu publicznego jest zresztą absurdalny przede wszystkim z jednego powodu. Zupełnie nie uwzględnia on charakteru tzw. długu ukrytego, czyli przyrzeczenia wypłaty emerytury, które składa państwo z chwilą pobrania pierwszej składki od naiwnego bolandyjczyka (®prof. Rybiński). Niuans ten uwzględniany jest jednak przez instytucje UE. Oczywiście, w pewnych kręgach nie jest to argument. Istnieje niestety tendencja, spowodowana przede wszystkim ideologicznymi wycieczkami Europarlamentu, do utożsamiania unijnych instytucji z jakąś odmianą cyrku. Otóż klaunami są tu naiwni bolandyjczycy, myślący, że gwarancje ustawowe są lepsze od gwarancji płynących z posiadanych obligacji. Natomiast ludzie zarządzający międzynarodowymi instytucjami finansowymi klaunami nie są. I dlatego postanowili nie uwzględnić „zamachu na OFE” w statystykach dotyczących relacji długu do PKB. Co oznacza, że unijne limity pozostaną tak blisko, jak były dotychczas. Ten sam manewr próbował zresztą zastosować węgierski rząd Orbana, z identycznym skutkiem.

„Na co nam te unijne statystyki” spyta butny zwolennik ZUS. Odpowiadam: chociażby po to, by nie być objętym procedurą nadmiernego deficytu. Lub po to, żeby mieć dobry rating. Od którego z kolei zależy to, z jaką chęcią (czytaj: na jaki procent) udzielane są państwu kredyty. Instytucjami finansowymi nie zarządzają idioci – dla nich bankrut jest bankrutem niezależnie od tego, w jaki sposób księguje swoje długi.

Swoją drogą, oskarżenia te szczególnie groteskowo brzmią w ustach zwolenników jednej z partii politycznych, której lider od dawna zapowiada akcję pod kryptonimem „czerpania z systemu bankowego”. Nieważne, jaką formę akcja ta przybierze – system bankowy to oszczędności. Cały ten plan musi opierać się więc na położeniu na nich łapy. Czyli wypisz, wymaluj na tym, co przerabiamy teraz w stosunku do OFE.

Istnieje też legenda, jakoby ujemne bilanse ZUS były wynikiem przemian ustrojowych. Abstrahując od tego, że sama natura systemu repartycyjnego wyklucza takie rozwiązanie – gdyby polskie państwo po wyjściu z PRL dysponowało takimi „nadwyżkami”, które można by przeznaczyć na zabezpieczenie systemu emerytalnego na lata wprzód, to nie rozumiem, jaki miałby być powód rozpadu PRL? Gdyby było to prawdą, naszym jedynym bieżącym zmartwieniem byłby los proletariuszy na Alasce.

OFE były przepłacone. Co specjalnie nie dziwi, zważywszy na fakt, że zawsze gdy rząd próbuje wyręczać rynek, musi przepłacać – i to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z budową dróg, stadionów czy urzędów pośrednictwa pracy. Taka już jest natura biurokracji. Ale też w przeciwieństwie do OFE, żadna z osób zarządzającym ZUSem - od szeregowego urzędnika, po prezesa, aż na premierze kończąc - nie ponosi odpowiedzialności za wydawane pieniądze, co w połączeniu z czysto wirtualnymi gwarancjami otrzymania przyszłych emerytur, czyni ZUS najmniej wiarygodną z państwowych instytucji. Niestety, jesteśmy dziś już na nią skazani, gdyż OFE po reformie pozbawiającej ich możliwości inwestowania w obligacje, pozostaną tym samym tylko z nazwy.

Data:
Kategoria: Gospodarka

Maciej Kosicki

Maciej Kosicki - https://www.mpolska24.pl/blog/maciej-kosicki11

Kosa Wolności. Portal domowy: www.kosawolnosci.pl . UWAGA: zawiera dużą dawkę austriackiej szkoły ekonomii :)

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.