Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Dukaczewski na prezydenta!!!

UWAGA!!! Tekst stanowi prowokację intelektualną. Wszelkiej maści nadgorliwych komentatorów zachęcam do uprzedniego przeczytania tekstu przed skomentowaniem.

Dukaczewski na prezydenta!!!
Osobiście uważam, że generał Marek Dukaczewski powinien wystartować w najbliższych wyborach prezydenckich. Wcześniej powinien stanąć na czele partii politycznej "My z WSI", która z pewnością odniosłaby znaczący sukces wyborczy. Już dzięki samej nazwie z pewnością odebrałaby większość elektoratu PSL, a po przedstawieniu jej członków z całą pewnością zostałaby zasilona znaczącą częścią PO, SLD, a może nawet, jeśli nie w szczególności "Twojego Ruchu". Równocześnie mogłoby się okazać, że i spośród planktonu politycznego w Polsce, partii pozaparlamentarnych, wiele wykazałoby wolę uczestnictwa w takim projekcie.

Piszę te słowa jak najbardziej poważnie. Jestem święcie przekonany, że pozwoliłoby to uzdrowić sytuację w naszym kraju. Kandydat ten na głowę bije pod względem kwalifikacji większość obecnych liderów politycznych. Jako absolwent jedynego w Polsce technikum nukleonicznego posiada przynajmniej podstawową wiedzę z zakresu techniki jądrowej, co przy planach Polski w zakresie budowy elektrowni atomowych stanowiłoby silny atut. Co więcej, generał Dukaczewski posiada wykształcenie z zakresu cybernetyki. W sytuacji gdy właściwie na każdym kroku mówi się o potrzebie wzrostu innowacyjności polskiej gospodarki, byłby to niewątpliwy atut. Co więcej, cybernetyka jest nauką szerszą aniżeli powszechnie zwykło się uznawać. Dobry cybernetyk potrafi analizować funkcjonowanie nawet bardzo złożonych systemów, a wszak do takich należy zaliczyć polski system podatkowy czy system prawny. Nie mam wątpliwości, że wiedza z zakresu cybernetyki stanowiłaby idealne narzędzie w procesie optymalizacji polskiego systemu prawnego i podatkowego. Generał Dukaczewski jest również absolwentem Podyplomowego Studium Zagranicznego, tym samym jako głowa państwa, współodpowiedzialna za prowadzenie polityki zagranicznej również posiadałby odpowiednie kwalifikacje. Nie muszę wspominać, że tytuł generalski sam w sobie daje silne przesłanki, że pełniłby on również w sposób kompetentny funkcję zwierzchnika sił zbrojnych.

Oczywiście wykształcenie generała nie stanowi jedynych jego atutów. Jako były szef Wojskowych Służb Informacyjnych doskonale orientuje się w kwestii działalności polskiego wywiadu. Wie kto z kim wódkę pijał, wie kto jest kim w polskiej polityce i gospodarce. Warto tutaj także zwrócić uwagę, że obecnie sprawujący urząd prezydenta Rosji - Wladimir Putin również posiada doświadczenie związane z pracą w wywiadzie. Nie bez powodu wspaniały publicysta Stanisław Michalkiewicz nazywa prezydenta Rosji mianem zimnego czekisty. Wbrew pozorom doświadczenie ze służby w wywiadzie stanowi bardzo silny atut za kandydaturą generała Dukaczewskiego na prezydenta. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by którykolwiek z przywódców innych państw (może za wyjątkiem wspomnianego wcześniej Putina) nie czuł respektu i nie darzył szacunkiem takiej głowy państwa. Wszak rozmowa z historykiem z wykształcenia jest czymś zupełnie innym niż rozmowa z doświadczonym agentem, nawet jeśli obaj sprawują urząd prezydenta. W rozmowie z agentem trzeba zachować szczególną uwagę. Mowa ciała, drobne przejęzyczenie, wszystko to może stanowić dla agenta źródło dodatkowych informacji. Co więcej, specjalizując się w wyciąganiu z dyskutantów tajemnic, taki prezydent posiadałby dodatkowy atut we wszelkich rozmowach "na szczytach władz". Nie muszę chyba wspominać, że już sama wiedza o wcześniejszej profesji generała powinna gwałtownie podnieść poziom stresu jego rozmówców, a jak każdy wie, człowiek w stresie jest bardziej skłonny do popełniania błędów, te natomiast mogą być skutecznie wykorzystane przez zręcznego polityka.

Na tym nie kończą się jednak pozytywne aspekty takiej kandydatury. Jestem święcie przekonany, że pomogłaby ona uzdrowić polską scenę polityczną. W końcu mielibyśmy jasność, kto jest kim w polskiej polityce. Nie chodzi tu tylko o to, że w debatach przedwyborczych generał mógłby wyciągnąć na kontrkandydatów skrywane dotychczas skrzętnie w teczkach haki. Po blisko 30 latach zamąconego przez brak lustracji i działalność służb obrazu sceny politycznej mielibyśmy jasność, kto w rzeczywistości rządzi w tym kraju. Byłoby to rozwiązanie ze wszech miar korzystne dla praktycznie wszystkich mieszkańców naszego kraju. Warto w tym względzie przytoczyć casus Putina. Nie sądzę by ktokolwiek w Rosji miał jakiekolwiek wątpliwości, że Wladimir Putin reprezentuje interesy grup politycznych powiązanych z KGB. Rządy Putina opierają się de facto na umowie społecznej, całkiem odmiennej niż w naszym kraju, mówiącej, że rządzić nadal będą siły postsowieckie, będą jednak sprawować rządy w interesie narodu rosyjskiego i nawet jeśli będą nadużywać swojej pozycji, to w gruncie rzeczy będzie lepiej niż byłoby to w sytuacji, gdy Rosję rzucono by na pożarcie obcych wywiadów i grup kapitałowych. Jakkolwiek efektem takiej umowy społecznej jest daleko posunięty zamordyzm Rosja nie musi się borykać z gigantycznym zadłużeniem, deficytem budżetowym, upadkiem sił zbrojnych czy uzależnieniem gospodarki od interesów innych krajów. Tym samym poparcie społeczne dla Putina jest bezpośrednim przełożeniem poparcia dla układu rządzącego w kraju. Putin nie musi strugać sobie prezydenta z banana, bo nawet jeśli podobny proceder miał miejsce w przypadku krótkotrwałych rządów Miedwiediewa, było chyba jasne dla wszystkich, czyj był to banan. W Polsce nie mamy tego komfortu. Nie wiemy czy Donald Tusk reprezentuje interesy Niemiec, Rosji czy Polski. Nie wiemy, czy Bronisław Komorowski jest faktycznie niezwykle pociesznym fajtłapą popełniającym gafy towarzyskie, czy wrogim agentem działającym na szkodę Polski. W sytuacji gdy władzę w Polsce sprawowałaby partia Dukaczewskiego, a on sam zasiadał na fotelu prezydenckim ("My z WSI" to tylko nazwa robocza, nie obrażę się jeśli w efekcie twór ten będzie nazywać się inaczej, istotnym jest natomiast, by jej liderzy wprost reprezentowali układ dzierżący władzę w Polsce), media nie musiałyby stosować tak uwłaczających widzom zabiegów by zafałszować to, co dla bardziej uważnych widzów jest oczywiste.

Kolejną korzyścią płynącą z takiego stanu rzeczy byłaby jakość debaty publicznej w Polsce. Skończyłyby się oskarżenia względem władzy o agenturalność. Skończyłoby się wałkowanie tematu "układu". Stan faktyczny odpowiadałby stanowi medialnemu. Może w końcu zaczęto by poruszać tematy rzeczywiście ważne. Co więcej robiono by to w sposób merytoryczny. Koniec z podchodami. Działalność polityczna nie byłaby paraliżowana przez rozgrywki służb specjalnych.

Nie sądzę jednak, by faktycznie generał Dukaczewski zdecydował się stanąć w świetle reflektorów, by stanąć w walce o władzę w Polsce. Komuniści powiadali, że władzy raz zdobytej nie oddadzą nigdy. Skoro można sprawować kontrolę z tylnego fotela, a w przypadku spadku poparcia dla aktualnie rządzącej partii wystrugać kolejnego premiera i prezydenta z dowolnie znalezionych pod ręką materiałów, działanie takie stanowiłoby jedynie zagrożenie dla wypracowanych przez dziesiątki lat wpływów. To nic, że byłoby działaniem honorowym, to nic, że to nakazuje zwyczajna ludzka uczciwość, to nic, że przyniosłoby ono Polakom więcej korzyści niż strat. Bilans dla Polski nie jest tym samym, co bilans "układu". Pozostaje tylko pytanie, czy gdyby jednak był tym samym, to czy byłoby gorzej niż teraz?
Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.