Pamiętamy, że kilka miesięcy temu Marcin Meller, resortowe dziecko, śniadaniowy celebryta TVN i komentator Lisowskiego Newsweeka zaczął narzekać, że Polacy w warszawskim metrze mu śmierdzą. Wybuchł skandal, ale relatywnie mały, sprawa rozeszła się po tzw. kościach:
http://www.goodbye-iti.mpolska24.pl/4509/smierdziel-http://www.goodbye-iti.mpolska24.pl/4528/zalosny-smierdziel
Inni są mniej cierpliwi niż my. Antony Casey, brytyjski bankier mieszkający w Singapurze zostawił pewnego dnia swoje Porsche w garażu i pojechał metrem, które należy do jednych z najlepszych na świecie. Casey stwierdził jednak, że metro pełne "biednych" mu śmierdzi i zaczął narzekać na Facebooku, że po powrocie do domu musiał zmyć z siebie "smród" publicznego transportu:
W ciągu kilku dni w Singapurze wybuchła taka fala publicznego oburzenia na słowa Caseya, że Casey najpierw przeprosił, następnie stracił robotę w banku a w końcu opuścił Singapur z rodziną i schował się w Perth w Australii, skomląc, że chce jednak wrócić do Singapuru:
Singapur jest często przedstawiany jako państwo-model. Widać, mieszkańcy Singapuru nie są gotowi tolerować chamstwa nuworyszów.
Widzicie więc Meller jak dobrze macie w Polsce. W Singapurze byście nie podskoczyli, w Moskwie raczej też nie. A Polaków możecie Meller opluwać bezkarnie.
Czy nie jesteśmy perfekcyjną demokracją?
Nadziane czyściochy stroją fochy - jeden z Lexusem, drugi z Mercedesem